Znana dziennikarka TVN 24, Brygida Grysiak, napisała książkę (tutaj). Składa się na nią kilka wywiadów z różnymi kobietami, które łączy jedno doświadczenie. Wszystkie one myślały kiedyś o dokonaniu aborcji i ostatecznie zrezygnowały z tego zamiaru. Dziś, ciesząc się swymi dziećmi, opowiadają o tym specyficznym przeżyciu. Książki jeszcze nie czytałem, ale coraz mocniejsza dyskusja, która się na jej temat toczy, jest moim zdaniem znamienna. Dlaczego?
Otóż dlatego, że w tym przypadku mamy do czynienia z wydarzeniem szczególnym. Wydarzeniem, które dla tak popularnej dziś fali Nowej Ewangelizacji powinno być prawdziwym skarbem. To bowiem, co wydaje się istnym fetyszem dla tej części Polaków, którzy bez głębszej refleksji daje się nieść narastającej fali laicyzmu, jest osiągnięcie sukcesu. Jest przekonanie, że czy jest on zawodowy czy materialny, to musi być budowany z reguły na zaprzeczeniu chrześcijańskiej wizji świata. Nie jest tak zawsze, ale jest tak bardzo często. Dlatego tak ważne jest i tak znaczące, gdy ci, którzy w dzisiejszej kulturze uchodzą za ludzi sukcesu – a do takich należą znani dziennikarze – dają prawdziwe chrześcijańskie świadectwo. W tym właśnie sensie książka Brygidy Grysiak wydawać się powinna istnym darem Opatrzności. Jak tymczasem jest komentowana?
Oczywiście już stała się przedmiotem ataków prawdziwych proroków środowisk lewicowo-liberalnych. Tutaj w specyficznym dla siebie bajdurzeniu (jedyne w czym się z nim zgadzam to z grubsza sprawa Smoleńska ) przoduje Cezary Michalski (tutaj). Pisze on mniej więcej tak: że Grysiak miałaby prawo do pisania i promowania takiej książki, gdyby wcześniej wywalczyła o wolne prawo do aborcji. To konstrukcja logiczna dość specyficzna, ale prezentowana przez otwartych ideowych przeciwników. Oni niczym tu nie zaskakują. Co mówią inni?
Szermujące na co dzień chrześcijaństwem środowiska pisowskie są tutaj w pewnym kłopocie. No bo jak to? Dobre, mocne, chrześcijańskie świadectwo, napisane przez znaną dziennikarkę TVN? To burzy prosty pisowski obraz. Jest dla pisowskiego rozumu istnym węzłem gordyjskim. No, na szczęście jest jeszcze Piotr Zaremba, który owemu skołatanemu pisowskiemu rozumowi spieszy z pomocą obwieszczając mniej więcej tyle, że czasem i wśród pracowników stacji Waltera może narodzić się coś wartościowego (tutaj).
Nie opinia tego środowiska jest tutaj jednak najistotniejsza, Istotniejsze jest to, że choć książka i tocząca się wokół niej dyskusja wywołują wzrastające zainteresowanie katolickiego laikatu, to nie spotkałem się jak dotąd z jakimś publicznym wyrazem wsparcia dla Brygidy Grysiak i jej pracy, które okazaliby przedstawiciele Kościoła hierarchicznego. Nie widzę i nie słyszę, by jakiś znany i czołowy polski biskup pochwalił ją publicznie w telewizji, w internecie czy w radio. Wskazał ją za przykład tym wszystkim, którzy dziś stoją być może przed trudnym wyborem własnego rozumu. Rozumu, który fałszywie podpowiada im, że nie da się odnieść sukcesu i być wiernym chrześcijańskiemu dziedzictwu. A przecież zapewne, choć może Brygida Grysiak takiego wsparcia nie oczekuje, to byłoby ono dla niej przydatne. Dlaczego? A choćby dlatego, że przecież taką opinią idzie ona zdecydowanie pod prąd dominującym poglądom we własnym środowisku zawodowym. Być może coś ją to kosztuje. Niestety chyba mało kto z polskich hierarchów się nad tym zastanawia. Cóż… przecież zamiast wspierania Grysiak lepiej opowiadać publicznie o szerokich działaniach masonerii, które przecież odpowiadają za wszystkie trudności i kłopoty polskiego Kościoła ostatnich lat. Krótko mówiąc w tym dominującym patrzeniu przykład i argument masonerii jest dużo łatwiejszy niż przykład i argument Brygidy Grysiak. Prosty, swojski i dobrze znany. Łatwo po niego sięgnąć, łatwo go użyć no i nie wymaga on refleksji nad rzeczywistością. Przykład Brygidy Grysiak, tego właśnie wymaga, Wymaga pewnego wysiłku. Nawet takiego, by za to co zrobiła powiedzieć jej proste i zwykłe – dziękuję.
Moje podziękowanie nie jest podziękowaniem księżowskim czy biskupim. Jest podziękowaniem zwykłego katolika, ale po prostu uważam, że ono się redaktor Grysiak zwyczajnie należy. Bardzo dziękuję Pani Brygido!
Jan Filip Libicki
www.facebook.com/flibicki
aw