Prezydent RP A. Duda podczas obchodów 50. rocznicy Marca’68 na Uniwersytecie Warszawskim stwierdził m.in.: „Tym, którzy zostali wtedy wypędzeni, i rodzinom tych którzy zginęli, chcę powiedzieć: proszę, wybaczcie. Wybaczcie Rzeczypospolitej, wybaczcie Polakom, wybaczcie ówczesnej Polsce (…)
I dalej: „Patrząc na tę naszą Polskę dzisiejszych czasów, XXI wieku, myślę sobie, co za żal. Co za stratę ponosi dzisiejsza Rzeczypospolita, że wy wszyscy – ci, którzy wyjechali, ci, którzy być może umarli przez tamten 68 rok – że was dzisiaj z nami nie ma, że jesteście elitą inteligencji, ale w innych krajach” („Rzeczpospolita”, 9. 03. 2018).
Pomijając nieprzystający głowie państwa ton kajania się przed ówczesną rzekomą elitą narodu, której opuszczenie Polski duża część polskiego społeczeństwa (także ta o tradycjach akowsko-niepodległościowych) przyjęła z niekłamaną ulgą i zadowoleniem, przyznać należy, że w przekazie przedstawicieli najwyższych władz dokonał się w ostatnim czasie pewien postęp. Oto Polska A.D. 1968 została uznana jednak za Polskę. Prezydent po Premierze, który podczas niedawnej wizyty w Niemczech stwierdził m.in.: „Tamto państwo nie było państwem niepodległym i suwerennym. Było państwem, które swoje decyzje i działania uzależniało od kogoś innego, od innego mocarstwa, od Moskwy, od ZSRR” (Gazeta.pl), potwierdził, że było to państwo zależne i wasalne, ale jednak państwo polskie. Dziś jest to stwierdzenie być może o pierwszorzędnym znaczeniu.
Na tym jednak lista pozytywów tegorocznych obchodów Marca’68 się kończy. Wszystkie z przywołanych powyżej wypowiedzi świadczą bowiem o skrajnej wręcz naiwności obecnie rządzących. Żywią oni nadzieję, że poprzez kolejne pokutne akty strzeliste wobec „marcowych wygnańców” poprawią swój wizerunek za granicą i choć trochę wpłyną na nieprzejednanie Izraela. Obawiam się, że nic podobnego jednak nie nastąpi. Niczego też nie dadzą kolejne posiedzenia wspólnej komisji „polsko-żydowskiej” ds. trudnych.
Nawet gdyby na czele strony polskiej PiS miast Bronisława Wildsteina postawił Adama Michnika, także nie przyniosłoby to oczekiwanych rezultatów. Rozgrywka toczy się bowiem o miliony odszkodowań, które Polska może być zmuszona zapłacić osobom i organizacjom znajdującym się przede wszystkim w Izraelu i Stanach Zjednoczonych. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że uznanie przez najwyższe czynniki w Polsce państwowości PRL stanowi element jakiejś szerzej strategii. Wszak odwołanie się do umów międzynarodowych zawartych przez ówczesny rząd polski stanowi jedyną realną szansę na wyjście Polski z tej arcytrudnej sytuacji obronną ręką.
Maciej Motas
za: http://www.mysl-polska.pl