Na przekór partyjniactwu. Elementy systemu partyjnego Białorusi i porównanie programów głównych białoruskich ugrupowań politycznych

Wprowadzenie

            Wśród szeregu zafałszowanych wizji sytuacji politycznej na Białorusi – szczególnie zakłamana pozostaje kwestia życia partyjnego w tym państwie. Oczywiście, jest to jeden z wielu skutków mieszania propagandy i informacji, a także anachronicznego przenoszenia na realia białoruskie doświadczeń polskich, uznawanych – nie wiedzieć czemu – za wzorzec dojrzałego systemu partyjnego, a co za tym idzie i demokracji parlamentarnej.

Charakterystyka systemu

            Z jednej strony więc odbiorca polski bywa bombardowany przekazem, z którego wynika, że Białoruś jest po prostu dyktaturą, tłamszącą prawa obywatelskie i prawa człowieka. W naturalny sposób nasuwa to więc konstatację, że jednym z takich ograniczonych uprawnień winno być prawo do zrzeszania się, zwłaszcza zaś organizowania w partie polityczne, traktowane jako broń społeczeństwa obywatelskiego w walce z dyktaturą. Tezie tej przeczy jednak łatwy do dostrzeżenia fakt, iż partie polityczne – w tym opozycyjne – na Białorusi istnieją, wydają swoje czasopisma, prowadzą strony internetowe i blogi (także z terytorium własnego państwa), a nawet zgłaszają kandydatów w wyborach parlamentarnych – chociaż faktycznie, generalnie bez sukcesów.

            Białoruski system partyjny w istotny sposób różni się jednak od polskiego i te właśnie różnice są najczęściej tłumaczone na niekorzyść naszego sąsiada. Oto bowiem fakt, że zarejestrowanych jest jedynie 15 ugrupowań1 (nie zaś ok. 80, jak obecnie w Polsce) miałby świadczyć o ubóstwie (a w domyśle – niepełnowartościowym charakterze) białoruskiego życia partyjnego. Sęk w tym jednak, że ta popularna refleksja przechodzi do porządku dziennego nad okolicznością jaki odsetek z ugrupowań zarejestrowanych w polskiej Państwowej Komisji Wyborczej nie tylko odgrywa jakiekolwiek znaczenie, choćby lokalne, ale po prostu daje inne przejawy istnienia, niż tylko przewidziane ustawą składanie sprawozdań finansowych.

            Sam fakt, że przecież na Białorusi mamy do czynienia z większościowym systemem wyborczym (upragnionym przez wielu krytyków współczesnego polskiego partyjniactwa) – również nie sprzyja realizowaniu ambicji politycznych za pośrednictwem partii. Przeciwnie, naturalniejszą formą aktywności pozostają organizacje społeczne i zawodowe. Wg danych białoruskiego ministerstwa sprawiedliwości – liczba organizacji społecznych utrzymuje się od kilku lat na zbliżonym poziomie (Zob. Tab. 1.).

Na dzień 1 stycznia 2011 r. „zarejestrowanych było 35 stowarzyszeń zawodowych, 22 790 organizacji związkowych i 2 325 organizacji społecznych, w tym 231 międzynarodowych, 675 krajowych i 1 419 lokalnych. Zarejestrowano 35 634 struktur instytucjonalnych organizacji społecznych. Ponadto, 25 związków (stowarzyszeń) organizacji społecznych, 99 fundacji (10 międzynarodowych, 4 krajowe i 85 lokalnych).

            W Białorusi zarejestrowane są następujące organizacje: 561 organizacji sportowych i fitness, 393 organizacje charytatywne, 216 organizacji młodzieżowych (32 z nich to organizacje dziecięce), 204 organizacje edukacyjne, kulturalne, rekreacyjne, edukacyjne, 109 organizacji społecznych zajmujących się mniejszościami etnicznymi i 83 zajmujące się weteranami wojskowymi i weteranami pracy, 79 organizacji naukowo­‑technicznych, 67 organizacji społecznych zajmujących się ochroną środowiska i zabytków historii i kultury, 49 organizacji twórców, 31 organizacji kobiecych i 533 innych (…).

            W chwili obecnej w Białorusi zarejestrowanych jest 15 partii politycznych i 976 lokalnych organizacji partyjnych, jednakże zaledwie kilka z nich wykazuje aktywność (odrodzenie się partii politycznych w 2010 r., w związku z dwoma kampaniami wyborczymi było raczej symboliczne). Rejestracja partii politycznej wymaga co najmniej 1 000 osób występujących w roli założycieli i reprezentujących większość regionów kraju oraz miasto Mińsk”2. Nawet więc ten krytyczny głos, utrzymując negatywną ocenę sytuacji społeczno-politycznej i swobód obywatelskich na Białorusi – podaje dane potwierdzające, że skala aktywności obywatelskiej postsowieckiego społeczeństwa liczącego ponad 9 mln osób, w dodatku skupionego w miastach jedynie w 71,7% – nie odbiega w istotny sposób od standardów innych państw regionu. Dla porównania w przeszło czterokrotnie większej Polsce w 2010 r. „zarejestrowanych było 12 tys. fundacji i 71 tys. stowarzyszeń (nie licząc Ochotniczych Straży Pożarnych, których jest 16 tys.)”3.

            Mamy więc w Polsce wszystkiego ok. 5,3 razy więcej partii i 3,3 razy więcej organizacji społecznych. I choć gołe cyfry (podobnie zresztą jak same statystyki) dowodzą tyleż niczego, co wszystkiego – to jednocześnie na wstępie powinno to czytelnika otrząsnąć z poczucia czy to wyższości, czy to współczucia w stosunku do rzekomo ubogiej sceny społeczno-politycznej Białorusi.

Ordynacja większościowa w działaniu

            Systemu politycznego Białorusi (jak pewnie każdego innego państwa) nie sposób ogarnąć bez skrótowego choćby odniesienia się do prawa wyborczego4. Nawiasem mówiąc nowy parlament, odpowiadając na postulaty Centralnej Komisji Wyborczej (CKW), zapowiedział właśnie zajęcie się projektami zmian w obowiązującej ordynacji. Rozwiązania stosowane jeszcze w wyborach 23 września 2012 r. są znane i opisane w polskiej literaturze: Izba Reprezentantów liczy 110 deputowanych, wybieranych na czteroletnią kadencję, spośród kandydatów zgłaszanych w poszczególnych okręgów (z możliwością startu tylko w jednym z nich) o średniej wielkości 64 594 uprawnionych. Kandydatów mogą zgłaszać partie polityczne, grupy zawodowe i grupy działania spośród niekaranych obywateli mających co najmniej 21 lat, zamieszkałych na terenie Republiki Białoruś. Nominowania kandydatów dokonują uprawnione organy uprawnionych partii politycznych (zarejestrowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości Białorusi, nie później niż sześć miesięcy przed wyborami), zebrania pracobiorców (w liczbie co najmniej 300 i przynajmniej połowy zatrudnionych w danym zakładzie) oraz min. dziesięcioosobowe grupy inicjatywne, którym uda się zebrać przynajmniej 1 000 niezakwestionowanych przez CKW podpisów osób uprawnionych do głosowania zamieszkałych w danym okręgu wyborczym. Zgłoszenia kandydatów następują w okresie między 70. a 40. dniem przed terminem wyborów (w przypadki partii) oraz 65. dniem – w przypadku kandydatów zgłaszanych przez grupy wyborców. Wśród dokumentów składanych przy rejestracji – szczególne kontrowersje wzbudził we wrześniu 2012 r. wymóg przedstawiania szczegółowego oświadczenia o majątku i dochodach (na czym poległ m.in. jeden z liderów opozycji, ulubieniec Zachodu Aleksander Milinkiewicz, lider Ruchu „O Wolność”). Jeżeli żaden z kandydatów do Izby Przedstawicieli nie otrzymuje 50% ważnie oddanych głosów – po dwóch tygodniach odbywa się druga tura. Wymagana jest w niej frekwencja powyżej 25% wyborców umieszczonych w spisach obywateli uprawnionych do głosowania.

            Zaproponowane 5 grudnia 2012 r. przez CKW zmiany Kodeksu dotyczą właśnie kwestii nominowania kandydatów na posłów, finansowania kampanii, jej przebiegu, a nawet kwestii bojkotu elekcji. Z obowiązku zbierania podpisów poparcia przy zgłaszaniu byłyby zwolnione stowarzyszenia mające powyżej 1 000 członków. Zwiększone zostałyby limity środków, jakie można by przeznaczać na kampanie (tak na prezydentem deputowanych jak i radnych). Opozycja oczywiście skrytykowała najmocniej pierwszy pomysł, wiążąc go z rzekomym uprzywilejowaniem pro-prezydenckimi ruchem Biała Ruś (BR). Ignoruje się przy tym ten drobny szczegół, iż organizacja ta (należąca do największych w państwie) nie miała i w obecnym systemie problemów nie tylko ze startem swoich członków, ale i z wprowadzeniem do Izby Przedstawicieli aż 63 przedstawicieli (i pozyskania dwóch kolejnych spośród niezrzeszonych).

            Poprawka pomoże więc raczej wspomnianym wyżej, stosunkowo licznym mniejszym środowiskom, stroniącym dotąd od organizowania się w partie. Oczywiście krytykom to jednak nie dogodzi – widzą bowiem w propozycji CKW kolejny krok zmierzający w stronę marginalizacji partii, co rzecz jasna trudno uznać za wadę w przypadku konserwatywnego, solidarystycznego podejścia do zasady państwa i społeczeństwa. Z drugiej jednak strony wcześniej eksperymentowano z także ułatwieniem dla partii, w wyborach 2012 r. wprowadzając możliwość zgłaszania kandydatów partii także w okręgach, w których nie posiadały zarejestrowanych struktur. W efekcie (co chyba dość oczywiste) o ok. 30% spadła liczba kandydatur zgłaszanych dzięki zbieranym podpisom (w stosunku do kampanii parlamentarnej z 2008 r.). Trudno jednak opisane zjawisko (czy przewidywania) uznać za jakieś nadzwyczajne zagrożenie dla samej demokracji, czy kształtowania aktywności obywatelskiej. Dość przypomnieć, że np. w wyborach 1993 r. do polskiego Sejmu i Senatu również obowiązywało rozwiązanie zwalniające od obowiązku zbierania podpisów poparcia partii parlamentarnych – i jakoś drastycznie nie zmieniło to istniejącego w Polsce systemu (pomijając już trwałość tego i paru innych pomysłów służących petryfikacji sceny politycznej w Polsce – jak wiadomo trwały okazały się dopiero przepisy wprowadzające budżetowe finansowanie partii).

            Obecnie na Białorusi obowiązują rygorystyczne przepisy dotyczące finansowania kampanii, co określa art. 48. Kodeksu Wyborczego. Zgodnie z jego zapisem: „Kandydaci na prezydenta Republiki Białorusi i do Izby Przedstawicieli mają prawo tworzyć własne fundusze w celu finansowania dodatkowych wydatków w kampanii wyborczej.

            Fundusze wyborcze kandydatów mogą być tworzone z następujących źródeł:

  • środków własnych kandydata, których maksymalna wartość nie może przekroczyć 50 jednostek podstawowych w wyborach Prezydenta Republiki Białoruś, 20 jednostek podstawowych w wyborach do Izby Przedstawicieli;
  • dobrowolnych darowizn od obywateli Republiki Białorusi. Maksymalna kwota datków obywateli nie może przekroczyć 10 jednostek podstawowych w wyborach Prezydenta Republiki Białoruś i 5 podstawowych jednostek w wyborach do Izby Przedstawicieli;
  • dobrowolnych wpłat od osób prawnych. Maksymalna kwota dotacji od podmiotu prawnego nie może przekroczyć 30 jednostek podstawowych w wyborach Prezydenta Republiki Białoruś i 10 podstawowych jednostek w wyborach do Izby Reprezentantów.

            Maksymalna kwota wszystkich wydatków z funduszu wyborczego kandydata nie może przekroczyć 3.000 jednostek bazowych w wyborach Prezydenta Republiki Białoruś i 1.000 jednostek bazowych w wyborach do Izby Przedstawicieli.

            Darowizny na fundusze wyborcze kandydatów nie mogą pochodzić od:

  • zagranicznych rządów i organizacji;
  • cudzoziemców i bezpaństwowców;
  • organizacji międzynarodowych;
  • organizacje z zagranicznym wkładem finansowym; (…)
  • obywateli Republiki Białoruś w wieku poniżej 18 lat;
  • organów państwowych i organów samorządu terytorialnego;
  • organizacji w całości lub częściowo finansowanych z budżetu;
  • organizacji zarejestrowanych na mniej niż rok przed dniem, w którym przekazano dotację;
  • religijnych organizacji charytatywnych;
  • anonimowych darczyńców”.

            CKW zaproponowała także usunięcie z art. 45. Kodeksu zapisów pozwalających na prowadzenie (i finansowanie) akcji wzywania do bojkotu wyborów na zasadach takich samych, jak agitacja za poszczególnymi kandydatami (co dotyczyło dotąd także prawa do darmowego czasu antenowego w mediach publicznych). Opozycja propozycję określa jako karę za wezwania do bojkotu wyborów w 2012 r. – jednak po pierwsze warto zauważyć, że frekwencja w nich wyniosła przeciętnie 74,2% (od 59,2% w Mińsku do 80,7%. w obwodzie witebskim), trudno więc uznać wezwania części opozycji za jakoś szczególnie skuteczne. Po drugie zaś – można z uśmiechem pokiwać głową nad „tyranią” panującą na Białorusi, która wiedząc, że problem frekwencji jest wyjątkowo głośno podnoszony przez zaciętych przeciwników władzy – dawała dotąd hasłom bojkotowym równe prawa w kampaniach wyborczych. Jak łatwo zauważyć – rozwiązanie takie nie funkcjonuje w Polsce, gdzie nie tylko stale labidzi się nad niską liczbą uczestniczących w wyborach (48,92% do parlamentu w 2011 r.), ale jeszcze bombarduje się uprawnionych zachętami i publicznymi zawstydzeniami wzywającymi do pójścia do urn.

Partie nie są najważniejsze?

            Wiemy już więc, że Białorusini na wybory – tak ponoć niedemokratyczne i faktycznie odpartyjnione – chodzą. Choć jednak nie oferta partii decyduje o ich wyniku (a raczej decyduje w formie selekcji negatywnej) – to również w i tym przypadku wiedza polskich obserwatorów na temat programów białoruskich ugrupowań jest raczej niewielka. Ogólne przekonanie, że „Białoruś jest dyktaturą”, jak również znajomość raczej emigracyjnych ośrodków PR-owskich powoduje, że legalnie działające organizacje – budzą znacznie mniejsze zainteresowanie. Ba, dla określenia partii zróżnicowanych wprawdzie programowo, ale wrzucanych do jednego worka jako „kolaboranckie” i „pro-prezydenckie” – w polskich źródłach stosuje się nawet raczej lekceważącą nazwę „partii-fantomów”. Co zabawne, dotyczy to niekiedy nawet formacji, których przedstawicielom udało się wejść do Zgromadzenia Narodowego (jak Partia Agrarna, Republikańskiej Partii Pracy i Sprawiedliwości, może z wyłączeniem Komunistycznej Partii Białorusi, KPB), czy przynajmniej pokazać sprawność przy zgłaszaniu kandydatów do Izby Przedstawicieli. Tak więc uproszczony obrazek białoruskiej sceny politycznej składa się z ugrupowań „reżimowych” (których programów analizować nie warto), „fantomów” (tym bardziej nie nadających się do analizy) i całej opozycyjnej reszty (w pewnej mierze zresztą złożonej z organizacji nie poddających się rejestracji), która rzecz jasna z definicji „fantomiczna” być nie może!

            Wbrew pozorom jednak, ten powierzchowny podział znany z polskich publikatorów – ma jednak swoje historyczne uzasadnienie. Jest bowiem pochodną powołanej przed ponad dekadą (10 stycznia 2001 r.) Republikańskiej Rady Koordynacyjnej Partii Politycznych i Organizacji Społecznych, zrzeszającej sześć partii (Agrarną, Komunistyczną, Patriotyczną, Pracy i Sprawiedliwości, Republikańską, Socjalno-Sportową) i 48 stowarzyszeń, związków i organizacji społecznych (w tym BR, Federację Związków Zawodowych Białorusi, związki prawników, kobiet, młodzieży, weteranów, pionierów, a nawet kozaków). Z drugiej strony opozycja, po próbach integracji (jak Zjednoczone Siły Demokratyczne w wyborach 2008 r.) faktycznie wybrała drogę planowego rozdrobienia licząc, że główne ośrodki (czyli zwłaszcza Zjednoczona Partia Obywatelska – ZPO, oba Białoruskie Fronty Ludowe, czy ruch „O Wolność”, a także nierejestrowane „Młody Front” czy Białoruska Chrześcijańska Demokracja) przyciągną do siebie mniejsze szyldy. Operacja ta – przynajmniej w kontekście wyborów 2012 r. – póki co nie dała spodziewanych rezultatów, jednak upoważnia przy przeprowadzaniu analizy programowej tamtejszych stronnictw do skupienia się na najważniejszych z nich.


1 Zob. Ліберальна-дэмакратычная партыя,  http://minjust.by/ru/site_menu/about/struktura/obschestv/registr/politpart [dostęp dn. 16.03.2013 r.].

2 Solidarity with Democratic Belarus, Information Office, 10 lipca 2011 r., cyt za: Podstawy prawne funkcjonowania partii politycznych i organizacji pozarządowych, [w:] Raport o stanie kultury niezależnej i NGO w Białorusi, Lublin 2011, s. 170-172

3 J. Herbst, J. Przewłocka, Podstawowe fakty o organizacjach pozarządowych. Raport z badania 2010 badania aktywności obywatelskiej, Stowarzyszenie Klon/Jawor, Warszawa 2011 r.

4 Określonym Konstytucją z 1996 roku oraz Kodeksem Wyborczym z11 lutego 2000 r. № 370-З, zmienionym 4 lipca 2000 r., 4 stycznia 2003 r., 6 października 2006 r., 4 stycznia 2010 r. i 8 listopada 2011 r.

Konrad Rękas

Jest to fragment książki „Białoruś. Co tam się dzieje?” pod red. Arkadiusza Mellera, Joanny Rak i Adama Wielomskiego. Książkę opublikowaną przez Wydawnictwo CapitalBook (http://capitalbook.pl/) można kupić m.in. w naszej księgarni: http://sklep.konserwatyzm.pl/bialorus.-co-sie-tam-dzieje/

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *