W tekście Łukasza Adamskiego „Zwycięstwo neokonserwatystów byłoby korzystne dla Polski. Jednak również w naszym kraju muszą rządzić odpowiedni politycy by ten sojusz miał sens” czytamy:
(…) jeżeli kandydat Republikanów Mitt Romney pokona Baracka Obamę w wyścigu do Białego Domu, to polityka Stanów Zjednoczonych wobec całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski, ulegnie poważnej zmianie. (…) dla Mitta Romneya najważniejszym elementem polityki zagranicznej będzie dążenie do większego zaangażowania się w sprawy Europy, a zwłaszcza naszego regionu.
(…)
Prawybory w Partii Republikańskiej pokazały, że neokonserwatywni amerykańscy politycy, którzy wyrośli dzięki konserwatywnej rewolucji Ronalda Reagana znów kierują swoją uwagę na wschód Europy.
(…)
Mitt Romney, komentując dla telewizji CNN słowa Obamy, stwierdził, że Rosja to „wróg geopolityczny numer jeden”
(…)
Amerykańscy neokonserwatyści, którzy wyrośli ze sprzeciwiającej się dyskryminacji rasowej lewicy, są wyjątkowo wyczuleni na obronę praw człowieka, a w Rosji systematycznie się wolność jednostki depcze.
(…)
Samo zwycięstwo prawicy w USA nie zmieni więc naszej pozycji. Potrzebna jest proamerykańska polityka w stylu tej jaką prowadził Lech Kaczyński.
Komentarz: Zaiste, tandem Mitt Romney i Jarosław Kaczyński zdolny jest wywołać nawet wojnę z Rosją. Amerykanie będą się dobrze bawili, gdy wojna ta będzie się rozgrywać na naszym terytorium. Tekst red. Adamskiego to kolejny dowód na to, że dojście PiS do władzy stanowi realne niebezpieczeństwo dla Polski. [aw]
Ł. Adamski swoje mądrości wypowiedział w TV Pejsat: http://img853.imageshack.us/img853/1072/ukaszadamski.jpg
Jestem w stanie zgodzić się z p. Romneyem, w sprawie konfliktu amerykańsko-rosyjskiego (oczywiście przy tak zarysowanych interesach amerykańskich). Ważne jednak, abyśmy pamiętali gdzie w takim przypadku lokowałby się nasz interes.
Realizm podpowiada, że u boku silniejszego militarnie, finansowo, demograficznie i technologicznie. Niemniej coś mi się wydaje, że redakcja byłaby skłonna w tym miejscu uczynić szaleńczo-romantyczny wyjątek 😉
Niekoniecznie, panie Alku, w takich przypadkach kłania się bowiem nauka o sojuszach egzotycznych.
Czyli słuszne miałem przeczucie. Realizm realizmem, ale w granicach interesu Federacji ;). Zachęcam jednak do porzucenia sojuszy egzotycznych i zapoznania się z teorią sojuszy realnych, a dla Polski potencjał takowych znajduje się w Europie Środkowej. Ten region mocarstwa mają w zwyczaju podbijać en bloc i dlatego w jego interesie jest jak największa konsolidacja w polityce zewnętrznej. Dopiero mając sojusze realne można poważnie myśleć o tym, która egzotyka nam się opłaca, jeśli w ogóle któraś z tych… PS. Proszę też zauważyć, że gdy akurat „Zachód” przeprowadza „operacje pokojowe” w jakimś państwie, które chce sympatyzować z Moskwą, to Rosja ogranicza się do wyrażenia stanowczego oburzenia w ONZ-ecie, więc fajnego sojusznika Pan sobie upatrzył – taki „wujek groźna mina” 😉
@Alek: Na konsolidację w obrębie Mitteleuropy raczej nie pozwolą Niemcy – to ich ogródek.
Panie Piotrze, takie podejście „nic nie możemy” jest kontrproduktywne, bo prowadzi do defetyzmu i bierności. Oczywiście Niemcy mogą przeciwdziałać, ale dopóki rezydują u nich amerykańscy chłopcy, to wojny nam nie zrobią. Poza tym, jako region możemy wejść w taki sojusz egzotyczny, który nam zneutralizuje potencjalne niemieckie przeciwdziałania. Mogą to być neokoni u władzy w USA, dla których byłby to strategiczny klin w pomysły euroazjatyckie. Neokoni nie nakażą nam legalizować aborcji, nie zabronią nam kary śmierci, nie zakażą dostępu do broni, gdybyśmy chcieli go wprowadzić itd. Przynajmniej na początku można się na nich oprzeć. Oni nawet z Arabią Saudyjską mogą mieć sojusz. W Rosji chcą zmienić ekipę, a powód trzeba znaleźć, więc będzie nim demokratyzacja. Kiedyś patronować opcji środkowoeuropejskiej chciały też Włochy, które dziś mają swoje problemy, ale to także może być szansa, bo ostry kryzys może doprowadzić do ich wyjścia z eurolandu, zmiany elit i usamodzielnienia. W długim terminie może to wyjść im na zdrowie. Inna, bardziej ryzykowna, ale też warta wspomnienia opcja, to wariant pro-chiński. O ile sama Polska ma się do Chin tak jak Mauritius do Polski, to jako region już jesteśmy podmiotem, z którym Chińczycy chcą rozmawiać i co warte podkreślenia, chcą go widzieć jako całość z Polską jako liderem. Proszę zerknąć choćby tu: http://forsal.pl/artykuly/618419,europa_srodkowo_wschodnia_na_drodze_do_potegi.html
Panie Alku, nie wiem, czy „eurazjatyzm bez Amerykańskich chłopców” nie jest lepszym wyjsciem. Mam wrażenie, że zlewaczenie Europy to „atlantycki implant”, po to, by Europa nie stanowiła konkurencji dla USA+UK. Z kolei władze Rosji (prosze nie mylic z narodem!) wzięły ostry kurs na re-chrystianizacje i walkę z patologiami u siebie. Proszę zwrócic uwage, jak traktuja chociazby tzw. demokratów i homo-aktywistów… Tez kiedys miałem nadzieje na re-katolicyzacje Europy etc. etc. – nic z tego. Ani Europa, ani Kosciół tego nie chca! Teraz to juz tylko trzeba sie modlic o „Poswiecenie Rosji Niepokalanemu Sercu NMP” – aby tego Benedykt XVI dokonał. Jeśli to zrobi, to re-katolicyzacja może objac nie tylko, lub nie-tyle Europe zachodnia, co raczej właśnie Eurazje. A Europa Zachodnia bedzie nawozem „nawróconych barbarzyńców”, jak kiedyś Imperium Romanum.
„Ten region mocarstwa mają w zwyczaju podbijać en bloc” – mógłby Pan rozwinąć ten pogląd na przykładach?
@ Konrad Rękas – Mógłbym, ale uważam, że to jest bez sensu, bo zna Pan historię, tylko chce się Pan podroczyć wynajdując wyjątki. A kto nie zna historii, ten i tak jest dla tej dyskusji stracony 😉 @ Piotr.Kozaczewski – Panie Piotrze, zlewaczeni są i Anglosasi i kontynentalni. Tylko w swej tradycji Anglosasi idą od przypadku (precedensu) do zasady, a kontynentalni odwrotnie. Na kontynencie wymyśla się regułę i wszyscy mają się podporządkować. Anglosasi idą od szczegółu do ogółu, a kontynent od ogółu do szczegółu. Europejczycy są bardziej podatni na totalitaryzmy. Amerykanie mogą mieć stany, w których jest kara śmierci i takie, w których jej nie ma. W Europie, gdyby Pan chciał ją wprowadzić, to przywódcy państw sąsiednich dostaną wścieklizny, będą chcieli nakładać sankcje itp. Tymczasem w Ameryce jest miejsce dla amiszów, którzy sobie żyją jak 200 lat temu. Ameryka musi być interes by kogoś demokratyzować, a jak kraj im sprzyja, to może sobie być i Arabią Saudyjską. Oczywiście zdaję sobie, że uprościłem tę myśl i że lewactwo z natury jest totalitarne i chce zdeptać wszystko, co je neguje, ale w anglosaskiej tradycji prawno-politycznej nieco trudniej jest mu łamać „azyle”, a teraz mamy niestety czas głębokiej defensywy i chcemy przynajmniej mieć w Polsce, te dziurawe zakazy aborcji itp. PS. Proszę zwrócić uwagę, że lewactwo nie znosi Ameryki. Teraz w USA rządzi lewica, ale nie posunęli się jednak do zabicia gospodarki, by w pojedynkę zwalczać efekt cieplarniany. Tymczasem w Europie mamy w większości krajów prawicę u władzy, kilka krajów stoi na granicy bankructwa, ale nadal elity chcą w pojedynkę zaostrzać „zobowiązania klimatyczne”. A co będzie jak w Niemczech nastanie czerwono-zielona koalicja?
@ Piotr.Kozaczewski – „A Europa Zachodnia bedzie nawozem „nawróconych barbarzyńców”, jak kiedyś Imperium Romanum.” Umknął mi ten cytat. Panie Piotrze, to tragiczne nieporozumienie. Barbarzyńcy, którzy podbijali Imperium Rzymskie nie mieli jakiejś jednej ugruntowanej religii objawionej, tylko takie tam pierwotne wierzenia pogańskie, jak tubylcy w Afryce lub Ameryce. Tymczasem islam jest ekspansywny, agresywny, dysponuje zwartym zbiorem przekonań i ideologią świętej wojny przeciw niewiernym z obietnicą raju w nagrodę. To zabójcza mieszanka. Ich nie urzeknie nasza cywilizacja. Oni wysadzą ją w powietrze jak posągi Buddy w Afganistanie.
@Alek: Panie Alku, nie miałem na myśli islamu sunnickiego, broń Boże. Raczej (euro-)azjatycki mix Prawosławia, „mongolizmu”, ewentualnie jeszcze islamu szyickiego, pod przewodem Rosji, ostro pracej do re-chrystianizacji mimo nedzy ludziej materii rosyjskiego społeczeństwa. Co do barbarzyńców, miałem na mysli „odpowiednio późnych” Germanów, wyznających w swej masie herezje ariańską. Mimo ze poprzedzeni przez Hunów i germańską dzicz nie-chrześcijańską, to właśnie ci Germanie-heretycy „przyłożyli siekierę do korzenia” Imperium Romanum, utworzyli swoje plemienne państwa/pantewka, a potem, „jak jeden mąż”, nawrócili sie na Prawdziwą Wiarę Rzymską. Głeboko wierzę, że tak bedzie i teraz. Islam sunnicki to Hunnowie, :-), byc moze konieczny „bicz Bozy” na zdeprawowana Europę Zachodnia, zadający ból, który może obudzic sumienia. Dlatego nie ma co Zachodu Bronic. Niech ich boli, niech sie budza i nawracaja. Pozdrawiam.
QAlek: Panie Alku, Ameryka jest „pragmatyczna”. To przede wszystkim imperium. Dla mnie klasycznym przykładem jest, nie pamietam dokładnie tytułu, raport czy dyrektywa H. Kissingera na temat m.in. feminizmu jako demograficznej broni Ameryki. Pisałem kiedyś o tym na starym Forum KZM, ale nikt nie raczył kontynuowac dyskusji. Na potrzeby tej odpowiedzi: imperium, jakim jest USA, eksportuje nie tylko inflację ale takze plugawe idee, których nie chce u siebie. Eksport ten jest b. korzystny dla miedzynarodowej pozycji USA, które może byc „jedynym zdrowym wsród trędowatych”. Dlatego wspierają w Europie różne g*, które z ledwościa toleruja u siebie. Ot, Realpolitik. Podobnie czynią wielkie korporacje finansowe: sponsorują organizacje/projekty lewackie/roszczeniowe, wywołując presję na deficyt budżetowy. Jednocześnie sponsoruja „rozwój demokracji”. Wszystko to po to, by rozdokazywana gawiedź mogła skutecznie wywierać presje na rądy, które, aby „słupki sadażowe” nie spadły, muszą zadłużać swoje kraje. Wewnątrz korporacji, oczywiscie, polityka budżetowa jest żelazna, wiem cos o tym od ponad 20 lat, :-).