Nie chcę takich adwokatów jak Kowal i Jurek

Nie raz już pisałem, że w tej haniebnej gierce bynajmniej nie chodzi o pamięć o ofiarach, chodzi tylko i wyłącznie o politykę. Trupy jako oręż polityczny to jest pomysł szaleńczy, ale – jak się okazuje – u nas bardzo popularny i niestety skuteczny.

Kiedy słucha się wypowiadających się po kolei w usłużnych mediach polityków tzw. prawicy z minami świętoszkowatych, zatroskanych o los Ojczyzny  i jej tożsamości patriotów – to nachodzi człowieka zwątpienie. Czy ludzie ci są naprawdę aż takimi cynikami, takimi dwulicowcami, czy może są „tylko” ogarnięci ową wyniszczającą polską politykę gorączką pseuopatriotycznego szaleństwa, które emanuje z wnętrza największej partii opozycyjnej. Ale panowie Paweł Kowal i Marek Jurek nie są członkami tej partii, ale w tej sprawie równają do szeregu.

W demagogicznym i histerycznym tekście „Niebezpieczna gra Katyniem”  („Rzeczpospolita”, 15.04.2011) piszą rzeczy niebywałe świadczące o braku kompetencji do zajmowania się polityką państwa. Ogłaszają bowiem, że: „Polska stoi przed ryzykiem, że na ołtarzu poprawy relacji [z Rosją] jak domek z kart rozsypie się nasza państwowa doktryna w kwestii Katynia, będąca jednym z fundamentów niepodległości”. Chodzi tu m.in. o wypowiedzi prof. Romana Kuźniara w Polskim Radiu.

Tak więc okazuje się, że jednym z fundamentów obecnego państwa polskiego jest jakaś „doktryna w kwestii Katynia”. Jakaż to doktryna? A owszem, jest ona czytelna – z ofiar tej zbrodni uczynić oręż w polityce międzynarodowej. Cel zaś jest jeden – doprowadzić do ponownej zimnej wojny politycznej z Rosją. No bo jak inaczej odczytywać postulat następujący: „Konieczną odpowiedzią na przejawy prosowieckiego redukcjonizmu powinno być przeniesienie przez Polskę działań na rzecz potępienia zbrodni komunizmu na forum międzynarodowe i ujmowanie ich w szerszym, międzynarodowym kontekście. Polscy politycy powinni podejmować takie działania na forum Rady Europy i Unii Europejskiej. Polska powinna tam podnosić konieczność walki z przejawami redukowania, a nawet zaprzeczania zbrodni komunistycznych we współczesnej Rosji. Powinniśmy w tej sprawie współdziałać z państwami Europy Środkowej (szczególnie z państwami bałtyckimi) oraz ze wszystkimi rosyjskimi środowiskami walczącymi o prawdę o złu, które sowiecki komunizm wyrządził ich narodowi i światu”.

Oto zadanie dla Polski w 20 lat po tzw. obaleniu komunizmu i w 70 lat po zbrodni katyńskiej, zbrodni komunistycznej a nie rosyjskiej, zbrodni na rozkaz Gruzina Stalina, wykonanego przez innego Gruzina – Berię. Zbrodni bliźniaczej do wielu tych, jakich dokonywano w tym czasie także na Rosjanach. Tych niuansów autorzy tekstu jednak nie widzą. Nie chcą też widzieć, że od 20 lat oficjalne stanowisko państwa rosyjskiego jest znane, że nie mamy do czynienia żadnymi działaniami oficjalnymi negującymi fakty, że od ponad 15 lat otwarte są na terenie Rosji cmentarze ofiar w Katyniu i Miednoje (póki co nie ma ich na Ukrainie), że badania historyczne odsłoniły już prawie wszystkie fakty. Czemu zaś miałaby służyć ta „antykomunistyczna krucjata” i to w skali międzynarodowej? Jaki obraz Polski kreowaliby autorzy tej „polityki”? I co w ogóle mielibyśmy przy pomocy tego osiągnąć? Jako państwo i jako naród? To są pytania retoryczne.

Ja rozumiem Kowala, jest proukraiński, nie napisałby takiego tekstu w sprawie prawdziwej zbrodni ludobójstwa dokonanej przez UPA na Wołyniu i Podolu, nie rzuciłby w twarz władzom w Kijowie takich obelg, nie napisałby o „banderowskim negacjonizmie”. Kowal wie w co gra – gra przeciwko obecnemu kursowi polityki zagranicznej. Chce przy pomocy katyńskiego szantażu obalić prezydenckiego doradcę prof. Romana Kuźniara, słusznie postrzeganego jako jednego z autorów zwrotu w polityce zagranicznej Polski. Katyń jest mu potrzebny z dwóch powodów – może przy jego pomocy uderzyć w Kuźniara (a nuż się uda, może będzie dymisja) i odciągnąć uwagę polskiej opinii publicznej od nierozliczonej zbrodni UPA. Bo o ile w Rosji nie stawia się pomników Berii i Stalina, to na Ukrainie pomników Bandery nie brakuje. A przypomnijmy tylko, ukraińscy szowiniści spod znaku OUN-UPA zabili sześć razy więcej Polaków (od kołyski po starców) niż NKWD w Katyniu i innych miejscach.

A Marek Jurek? Polityk uznający się za konserwatystę i podkreślający swoją katolickość? Być może odpowiedzi udzielił na to pytanie prof. Bronisław Łagowski, który tak w jednym z wywiadów mówił o Jurku:

„Jest takie środowisko – pan wymienił Marka Jurka – które w moim przekonaniu jest nieautentyczne. To znaczy oni wyznają konserwatywną filozofię, ale wcale nie są w swoim postępowaniu konserwatywni. I nawet mi się wydaje, że oni zupełnie nie rozumieją konserwatyzmu, który wyrasta z poszanowania rzeczywistości, z przekonania o trwałości własnych fundamentów, o sile tradycji, do której się odwołuje. Tymczasem oni mają przytłaczające poczucie kruchości swoich ideałów, a ta kruchość oznacza w tym wypadku nieautentyczność. Konserwatyzm, który się bierze z książek, z gazet, ze snobizmu, to jest rzeczywiście fenomen bardzo słaby. Naturalnie, jeżeli oni się wyodrębniają jakoś tam z całości tego triumfującego obozu religijno-solidarnościowego, który w Polsce dzisiaj panuje prawie totalnie, i jeśli w tym obozie oni za wszelką cenę chcą reprezentować coś swoistego, jakiś radykalizm, jakąś ortodoksję, fundamentalizm, to rzeczywiście byle wietrzyk ich może przewrócić. Jak się jest konserwatystą na niby, to rzeczywiście trzeba się bać, bo można zostać za pomocą prztyczka obalonym”.

Na koniec zaś jedna uwaga osobista – jako wnuk Jana Engelgardta (ur. w 1895 r. w Łucku), zamordowanego przez NKWD na Ukrainie w 1940 roku, figurującego na tzw. ukraińskiej liście katyńskiej, mającego swoją tabliczkę w katedrze polowej w Warszawie – nie życzę sobie, żeby pamięć o nim i o innych ofiarach była narzędziem uprawiania chorej polityki, w dodatku obłudnie tłumaczonej rzekomą troską o rację stanu i o tożsamość narodową. Wiem, że ogromna większość rodzin katyńskich ma takie samo zdanie. Najgłośniej krzyczą ci, którzy nie mają nikogo z bliskich w dołach śmierci. Dlatego nie chcę takich „adwokatów pamięci”, jak panowie Kowal i Jurek. I proszę się raz jeszcze zastanowić – kto tu „niebezpiecznie gra Katyniem”?

Jan Engelgard
[aw]

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Nie chcę takich adwokatów jak Kowal i Jurek”

  1. Z opinią prof. Łagowskiego o Marku Jurku zgadzam się na 100%. To katolicki rewolucjonista, rodzaj chrześcijańskiego jakobina.

  2. Jedno jest tu ciekawe. Przedwojenni poprzednicy współczesnych niepodległościowców, czyli Sanatorzy PPS-owskiego pochodzenia, zaczęli jakoś tam się powoli cywilizować. Zaczynali rozumieć, co to jest państwo, co to jest polityka. Próbowali w okresie międzywojennym prowadzić grę na międzynarodowej scenie politycznej, z inspiracji samego Marszałka. Polityka Becka ostatecznie zbankrutowała, okazało się, iż nic za nią realnego nie stało, a w końcu Beck musiał bredzić coś o honorze. Ale ta polityka przez długi czas robiła jednak dobre wrażenie, tak że zmyliło to wielu europejskich wytrawnych dyplomatów. To jednak nie było to, tak charakterystyczne dla dzisiejszego PiS-u i jego odprysków, połączenie mazgajstwa z chorą egzaltacją. Tymczasem dzisiejsi niepodległościowcy postsolidarnościowi są NIEREFORMOWALNI. Oni myślą, tak jak w latach 80-tych. Marek Jurek nawet wtedy tak nie myślał, a w jego myśleniu nastąpił regres. To wręcz nieprawdopodobne, że polityk, który 20 lat funkcjonował w sejmie, który piastował drugi najwyższy urząd państwie, może wypisywać takie rzeczy. To co Marek Jurek pisze na swoim blogu, to w ogóle nie ma nic wspólnego z polityką. On tam daje tylko ŚWIADECTWO. Jakiekolwiek myślenie odpowiedzialne, myślenie w kategoriach polityki, myślenie o politycznych celach, środkach czy ograniczeniach jest mu zupełnie obce. To myślenie harcerzyka, młodej egzaltowanej pensjonarki, nawiedzonego aktywisty młodego PiS-u, a nie myślenie polityka.

  3. Wszystko ładnie i pięknie, ale: 1. Co miała na celu wypowiedź Kuźniara ? Była niewłaściwa sama w sobie, a tym bardziej niewłaściwa jako środek do (jakiego?) celu; 2. Kuźniar jest wzorcowym michnikoidem-geremkoidem. W działaniu na rzecz jego usunięcia nie ma nic złego, przeciwnie.

  4. To prawda że Kuźniar reprezentuje środowiska udeckie. Tylko co niby złego jest w jego precyzyjnej prawnie i realistycznej ocenie dotyczącej zbrodni katyńskiej? Jeżeli udek mówi, że Ziemia jest okrągła, to na złośc należy twierdzic, że jest płaska? To jest właśnie kolejny absurd rozumowania gazetopolskich insurekcjonistów. Kuźniar zresztą słusznie mówi też, że: „Tylko dzięki definiowaniu Katynia jako zbrodni wojennej możemy wymusić na Rosji współpracę, sformułowanie, że to ludobójstwo ma znaczenie tylko dla dyskursu politycznego” oraz że: „Wywijanie cepem zastępuje porządną argumentację, zastępuje wiedzę, kompetencje”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *