Zwykło się uważać, iż podział spektrum politycznego wokół kryterium lewica-prawica składa się z dwóch punktów odniesienia – światopoglądowego oraz gospodarczego. O ile w skład pierwszego wchodzą takie zagadnienia jak stosunek do Kościoła, do rodziny, kwestie obyczajowe itp., o tyle w skład drugiego wchodzi kwestia związana z odpowiedzią na pytanie: ile państwa w gospodarce ? Zwykło się także uważać – zwłaszcza w środowiskach prawicowych i konserwatywnych – iż kwestie światopoglądowe mają prymat nad gospodarczymi zgodnie z wywodzącą się z zachodniej cywilizacji tezą o prymacie ducha nad materią. I tak nasi rodzimi prawicowcy i konserwatyści często podkreślają, iż taka partia jak dajmy na to Prawo i Sprawiedliwość, choć gospodarczo promuje pomysły socjalistyczne, to przynajmniej w kwestiach światopoglądowych (które są znacznie ważniejsze) jest prawicowa.
Nie negując pewnej ogólnej zasadności powyższego punktu widzenia chciałbym jednak zwrócić uwagę, iż jest ono obarczone pewnym błędem. Nie bierze bowiem pod uwagę, iż istnieje jeszcze trzecia płaszczyzna podziału lewica-prawica, kto wie czy nie najważniejsza. Płaszczyznę tą określam mianem politycznej. W jej zakres tematyczny wchodzą zagadnienia związane z filozofią państwa i stosunków międzynarodowych. To tutaj odpowiemy na pytanie czy instytucje państwowe charakteryzują się ciągłością czy też jesteśmy zwolennikami podejścia rewolucyjnego czy w relacjach międzynarodowych elity kierują się filozofią realistyczną czy idealistyczną. To tutaj wchodzić będą zagadnienia dotyczące służb specjalnych, stosunku do niepodległości kraju czy polityki historycznej. W ramach tej ostatniej istotny będzie stosunek do własnej przeszłości w tym do zrywów narodowowyzwoleńczych, udziału w konfliktach wojennych po tej bądź innej stronie. Za lewicowców warto będzie uznać przesiąkniętych romantycznym idealizmem niepodległościowych insurekcjonistów. Za prawicowców związanych z doktryną real politik konserwatywnych narodowców.
Warto teraz przyjrzeć się niektórym siłom politycznym kraju i ocenić je pod względem kryterium lewica-prawica. Platforma Obywatelska jest centrowa światopoglądowo, centroprawicowa gospodarczo i centrowa politycznie. Prawo i Sprawiedliwość jest prawicowa światopoglądowo, niestety jest centrolewicowa gospodarczo i skrajnie lewicowa politycznie, o czym świadczy rusofobia tej formacji. SLD jest lewicowy światopoglądowo, lewicowy gospodarczo i centrowy politycznie. I w końcu Kongres Nowej Prawicy jest z całą pewnością prawicowy światopoglądowo i prawicowy gospodarczo, mam natomiast problem z zakwalifikowaniem jaki jest KNP politycznie. Pewne sygnały wskazują tu na ciągoty prawicowe (np. wypowiedzi Korwina o Rosji), jednakże jak się przegląda tygodnik tego środowiska „Najwyższy Czas !” dochodzi się do wniosku, że polityczna prawicowość formacji jest dosyć płytka, a wielu z KNP-owców podobnie jak dawniej UPR-owców sympatyzuje z programem politycznym PiS-u (vide stosunek do lustracji, dekomunizacji, katastrofy smoleńskiej itd.). Z drugiej jednak strony sądzę, że partia ta jest dopiero w trakcie dochodzenia do własnej tożsamości i że nic jeszcze ostatecznie w niej nie zostało przesądzone.
Zastosowanie powyższego kryterium trochę komplikuje nam naszą ocenę poszczególnych sił politycznych kraju. Okazuje się, że PiS nie jest wcale taki prawicowy jak to się niektórym wydaje. Oprócz prawicowości światopoglądowej (i tutaj pełen szacun), partia ta posiada jakobiński program polityczny, nie mówiąc już o gospodarce. To już PO i SLD choć znajdują się pod ciągłą krytyką PiS-u (gdzie stosowane są inwektywy o rusofilii i agenturalności) są bardziej prawicowe politycznie i w kwestiach politycznych to z tymi partiami bardziej warto się dogadywać.
Kolejny wniosek związany jest z faktem, iż na polskiej scenie politycznej brakuje partii prawicowej politycznie. Ulega się bowiem wrażeniu, iż w tej kwestii wszystkie polskie partie polityczne boją się formułowanych przez PiS i IPN zarzutów o agenturalność i bycie na usługach Kremla. Proces powoduje zablokowanie nie tylko polskiej sceny politycznej, ale nawet samej dyskusji o niej. Patrząc z tego punktu widzenia jedynie z zazdrością możemy spojrzeć na sytuację polityczną okresu międzywojennego, kiedy to najsilniejszą pozycję polityczną w sejmie miała partia zwalczająca naszą chorobę na moskala oraz niezwykle głęboki etos romantyczny i insurekcyjno-niepodległościowy. Partia ta sformułowała swój własny etos oraz zdołała go zaszczepić metodami demokratycznymi w społeczeństwie.
Mając za punkt wyjścia powyższe kryterium przyjrzyjmy się teraz linii niektórych czasopism funkcjonujących na naszym rynku prasowym. Weźmy „Gazetę Wyborczą”. Jest to dziennik, który wywołuje jednoznaczne skojarzenia. Przyznanie się do lektury „Wyborczej” w środowiskach „prawicowych” grozi co najmniej ostracyzmem. I rzeczywiście linia światopoglądowa pisma jest raczej lewicowa o czym świadczy stosunek dziennika do Kościoła, kwestii obyczajowych itp. Politycznie jednak „Wyborcza” taka lewicowa wcale nie jest. Jeżeli chodzi o stosunek pisma do takich kwestii jak lustracja, dekomunizacja czy katastrofa smoleńska to konserwatysta znajdzie z „Wyborczą” wiele punktów zaczepienia i trzeba to odważnie przyznać, niezależnie od grymasu niezadowolenia, jaki słowa te mogą wywołać wśród czytelników niniejszego artykułu. I tak jeżeli „Wyborcza” krytykuje Maciarewicza za sposób likwidacji WSI wskazując, że prowadzony przez niego proces ujawnił tajemnicę wywiadu wojskowego i zniszczył naszą siatkę wywiadowczą to krytykę tą należy powitać z aprobatą. Trochę mniej jest konsekwentna „Wyborcza” w ocenie sytuacji dziejącej się na Ukrainie. W tej sprawie linia pisma nie odbiega od rządzącej krajem narracji pisowskiej czyli skrajnie antyrosyjskiej.
Dla odmiany tygodnik „Do rzeczy” ma opinię sztandarowego pisma prawicy i każdy polski prawicowiec dumnie trzyma w ręku egzemplarz pisma. W rzeczywistości jednak obok kwestii światopoglądowych (rozpatrywanych – trzeba przyznać – zgodnie z doktryną konserwatywną) linia polityczna pisma jest skrajnie lewicowa. Czasami mam wrażenie, że źle się stało, iż naczelny pisma Paweł Lisicki zajął się polityką, na której się raczej nie zna, bo prezentuje tu stanowisko skrajnie sentymentalne, przepełnione mesjańskim romantyzmem. Szkoda zatem, że Lisicki nie ograniczył swoich zainteresowań do filozofii religii, na której zna się doskonale. Warto też zwrócić uwagę, iż choć w tygodniku tym pisują także autorzy bardziej konserwatywni i przez to bliżsi szkole realizmu politycznego, a mam na myśli Rafała Ziemkiewicza i Piotra Zychowicza, to w rzeczywistości znajdują się oni na obrzeżach pisma i budzą konsternację pozostałych autorów, o czym mogą świadczyć ostatnie ataki na nich ze strony B. Wildsteina, P. Gursztyna czy W. Łysiaka.
Widzimy zatem, iż w Polsce brakuje środowisk opiniotwórczych o rodowodzie politycznym prawicowym i konserwatywnym. Choć są czasopisma prawicowe w ujęciu światopoglądowym i gospodarczym to nie ma dużych i poczytnych (bo nie mówię o Myśli Polskiej czy Mysl.pl) czasopism prawicowych w ujęciu politycznym. Podobnie też brakuje nam partii prawicowej o charakterze politycznym. Jak Polska długa i szeroka rządzi nią niepodzielnie narracja insurekcyjno-niepodległościowa, a każdemu kto odważy się wyrazić stanowisko alternatywne przypina się łatkę zdrajcy.
Michał Graban