Ochłapy dla matki i ojca

Nowy urlop macierzyński

Urlopy macierzyńskie mają być dłuższe, co zapowiedział premier Donald Tusk w swoim trzecim expose. Aktualnie zgodnie z Kodeksem pracy matce w przypadku urodzenia jednego dziecka przysługuje 20 tygodni urlopu macierzyńskiego podstawowego oraz 4 tygodnie dodatkowego urlopu macierzyńskiego. Urlop jest dłuższy w przypadku urodzenia wieloraczków – do maksymalnie 43 tygodni w przypadku urodzenia pięciorga i więcej dzieci przy jednym porodzie. Dziś ojciec może zastąpić matkę dziecka po 14 tygodniach macierzyńskiego. Według propozycji rządu urlop macierzyński miałby trwać do roku, a rodzice będą mogli sami zdecydować, czy dostaną całość wynagrodzenia przez pół roku, czy też 80 procent przez rok. Projekt zakłada też możliwość wzięcia urlopu macierzyńskiego o innej długości, na przykład na 8 czy 10 miesięcy.

Jak wyliczył „Dziennik Gazeta Prawna”, „wydłużenie urlopu macierzyńskiego oznacza, że po zsumowaniu wszystkich okresów ochronnych matka dwójki dzieci urodzonych w nieodległym odstępie czasu będzie chroniona nawet przez sześć lat z rzędu”: 9 miesięcy ciąży, 12 miesięcy urlopu macierzyńskiego, 2 miesiące urlopu wypoczynkowego skumulowanego z dwóch lat oraz 12 miesięcy pracy w pomniejszonym wymiarze czasu plus drugie tyle na drugie dziecko. Zgodnie z nowymi propozycjami ojciec mógłby korzystać z przywilejów związanych z urlopem macierzyńskim przez 38 tygodni. Trzeba jednak pamiętać, że kij ma dwa końce. Pracodawca musi sobie znaleźć pracownika na zastępstwo, co oznacza dla niego dodatkowe koszty rekrutacji, przyuczenia itp., więc nie będzie skłonny, by zatrudniać młode kobiety, czyli potencjalne przyszłe matki. Nadmiernie obciążonych przez ZUS, podatki i szkodliwe regulacje prywatnych firm na to najzwyczajniej nie stać.

Im więcej kobiecie zostanie przyznanych przywilejów, tym mniej chętnie młode kobiety (potencjalne matki) będą w ogóle zatrudniane na umowę o pracę (te wszystkie przywileje obowiązują tylko w tym wypadku) i pozostanie im albo bezrobocie, albo szara strefa, albo umowa o dzieło bez tych wszystkich przywilejów. Komentarze na Internecie są jednoznaczne i sprowadzają się do stwierdzenia jednej z internautek: „To oczywiste, że młodych kobiet nikt nie zatrudni. Taka regulacja jest przeciwko nim”. Chyba że urzędy i przedsiębiorstwa państwowe, które nie dbają o zysk.

Dofinansowanie stanowisk pracy

Rząd proponuje się dopłaty do stanowisk pracy dla rodziców powracających z rocznego urlopu wychowawczego. Wiceminister pracy Jacek Męcina poinformował, że od 2014 roku przedsiębiorcy, którzy będą chcieli zatrudnić takich rodziców, mogą otrzymać 9 tys. zł w ramach pomocy w utworzeniu dla nich miejsca pracy. Nie jest to nic szczególnego, jeśli teraz na utworzenie miejsca pracy dla bezrobotnego przysługuje 20 tys. zł dotacji. Wsparcie otrzymają także ci przedsiębiorcy, którzy chcą takie osoby zatrudnić na już istniejący etat. Firmy będą mogły liczyć na dofinansowanie przez 1,5 roku, jednak warunkiem jest to, że firma przez kolejne 1,5 roku nie będzie mogła zwolnić takiego pracownika i będzie musiała płacić mu całe wynagrodzenie już z własnych pieniędzy. A to już jest ubezwłasnowolnienie pracodawcy, szczególnie w czasach gdy wszystko jest niepewne. Eksperci twierdzą, że zatrudnienie z góry na 3 lata, nawet w perspektywie otrzymania dotacji, jest zbyt ryzykowne dla pracodawców w dynamicznie zmieniającej się sytuacji na rynku.

Rządowe patenty na przedszkola

Jak zapowiada minister Szumilas, na przedszkola w celu obniżenia opłat za pobyt dziecka w 2014 roku ma być 1,1 mld zł , a w 2015 roku 1,7 mld zł. 320 mln zł ma iść w 2013 roku na wsparcie dla samorządów w edukacji przedszkolnej, by każde dziecko, którego rodzic wyrazi taką chęć, mogło uczęszczać do przedszkola. Plan zakłada miejsce w przedszkolu dla każdego dziecka, które ukończyło 2 lata od 1 września 2013 roku. W 2014 roku w takiej sytuacji mają znaleźć się 4-latki, a od 1 września 2016 roku – 3-latki. Ponadto w 2015 roku opłata za szóstą i siódmą godzinę pobytu dziecka w przedszkolu miałaby wynosić nie więcej niż 1 zł za godzinę, a placówki prywatne także mogłyby skorzystać ze 100-procentowej dotacji pod warunkiem, że będą pobierały opłaty takie same, jak przedszkola publiczne. Jednak dotychczasowy rządowy program budowy żłobków daleki jest od sukcesu i to samo może być z przedszkolami.

Pracodawcy i eksperci są zgodni, że zamiast tych wszystkich regulacji, dotacji, zachęt i przywilejów znacznie lepszy rezultat miałoby z jednej strony radykalne obniżenie kosztów pracy, w tym przede wszystkim składek na ZUS i podatków, a z drugiej strony – uelastycznienie prawa pracy, tak żeby łatwiej, a nie trudniej można było zatrudniać i zwalniać pracownika. Rozwiązaniem nie są też dopłaty do przedszkoli, rozwiązaniem jest pozostawienie większej ilości pieniędzy w kieszeni rodziców (aktualnie państwo zabiera około 75 procent zarobków), a w szczególności ojca, z którego jednej pensji mogłaby się swobodnie utrzymać cała rodzina, a matka mogłaby zająć się wychowaniem dzieci. Żadne przedszkole nie zastąpi naturalnej więzi dziecka z rodzicami. Niestety zaproponowane rozwiązania nie idą w tym kierunku, a zamiast tego politycy najpierw zabierają rodzicom lwią część wynagrodzenia, by potem niektórym, pod licznymi warunkami, zwrócić marne ochłapy.

Tomasz Cukiernik

Źródło wym-1354711726410

  wym-1354709518767

M.G. 

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *