Ostatnie dni Europy?

Polemiści nie biorą także pod uwagę pewnych treści głęboko tkwiących w polskiej tradycji. Wspomnę dwa jej składniki istotne, chociaż irracjonalne. Jeden to mit Polski jako przedmurza chrześcijaństwa, skierowany jednoznacznie przeciw niebezpieczeństwu muzułmańskiemu. Obrazowo wyraża się w bardzo powoli słabnącej apologii „wiktorii wiedeńskiej” Jana Sobieskiego. Być może ten mit jest śmiechu warty, ale reakcje zbiorowe Polaków są pobudzane w pewnym stopniu takimi mitami. Drugi składnik tradycji to zła pamięć czasów, gdy Polska była krajem wielonarodowym. Dopóki panował jakiś stabilny porządek państwowy, narodowości te żyły ze sobą pokojowo, gdy upadał – jak carat w 1917 r., jak Druga Rzeczpospolita we wrześniu 1939 r. – rzucały się sobie do gardeł z długo tłumioną nienawiścią. Nie twierdzę, że ta pamięć usprawiedliwia dzisiejsze uprzedzenia, ale z pewnością częściowo je tłumaczy. Wbrew temu, czego uczą i czego sobie życzą dziennikarscy wychowawcy narodu, Polacy uważają jednorodność narodową za zdobycz i nie chcieliby jej utracić wskutek zasiedlenia kraju przez muzułmańskich przybyszy. Te czynniki z pogranicza jawy i historycznego snu niewątpliwie utrudniają rozciągnięcie na Polskę niemieckiej polityki migracyjnej. Nie jest tak, że Polakom, w przeciwieństwie do Niemców, brakuje altruizmu, po prostu doświadczenie historyczne, nie do końca stłumione, bierze górę.

Dziwi mnie zachowanie euroentuzjastów w tym sporze. Spodziewałbym się, że dadzą pierwszeństwo trosce o przyszłość Europy, o jej tożsamość kulturalną, instytucje polityczne, trwałość zdobyczy unijnych, a dopiero na drugim miejscu – a więc z pewnym dystansem – postawią altruizm wobec tysięcy czy milionów ludzi chcących zamieszkać w Europie razem ze swoim niezbywalnym przecież bagażem religijnym i kulturowym. Ludzie ci odkryli europejskie państwo socjalne, jak Kolumb odkrył Amerykę, i żądają „socjalu”, jak Hiszpanie żądali złota. Pomagać trzeba, ale padanie na kolana przed przemocą psychologiczną i fizyczną jest zdradzaniem Europy.

W Polsce wydano mało książek zachodnich autorów traktujących o imigracji, jej skutkach, bo przyczyny są oczywiste. Chciałbym w szczególności polecić jedną: „Ostatnie dni Europy. Epitafium dla Starego Kontynentu” Waltera Laqueura, historyka o międzynarodowej sławie, wykładającego w najlepszych amerykańskich uniwersytetach. Zasiedlanie Europy przez przybyszy z innych kontynentów uważa on za proces niedający się już zatrzymać, chociaż pisząc tę książkę (wydanie angielskie w 2007 r.), zapewne nie wyobrażał sobie, że może on tak bardzo przyspieszyć, jak to się stało tego lata. Jego styl jest beznamiętny, ale w niejednym miejscu ma się wrażenie, że znajduje się na granicy rozpaczy, mimo że jest raczej kosmopolitą niż euroentuzjastą. Europa się kończy, to nieuchronne – pisze – ale politycy, którzy ten koniec przybliżają – choć mogą oddalać – są bezrozumni, nieodpowiedzialni i obojętni wobec wielkiej europejskiej historii i cywilizacji.

„Społeczeństw Europy – pojedynczych obywateli – nigdy nie spytano, czy chcą milionów nowych sąsiadów (przybyłych z Afryki, Bliskiego Wschodu, Azji) we własnym kraju. Obywatele ci mieli prawo do głosowania nad wszelkimi sprawami, tak krajowymi, jak zagranicznymi, ale akurat w tej zasadniczej kwestii nikt ich nie pytał o zdanie. Wszystko zainicjowały rządy i korporacje. Czy zachowałyby się inaczej, gdyby przewidziały konsekwencje swojej polityki?”. Unia Europejska, jak widać, nie jest demokratyczna, to system swoiście oligarchiczny, gdzie uwaga obywateli jest zaprzątana drobnymi sprawami, podczas gdy fundamentalne są rozstrzygane przez ścisłą oligarchię na podstawie przesłanek nieujawnianych, bo obcych ogółowi.

Według Laqueura, Europa nie może i nie powinna zamknąć się przed imigrantami, ale istotą sprawy są warunki, na jakich ich przyjmuje. „Należy ich skierować – pisze – do produktywnej pracy, a nie zachęcać do korzystania od pierwszego dnia pobytu z opieki społecznej”. Europejskie rządy i społeczeństwa nie są już tak pewne siebie, by stawiać imigracji warunki, na jakich Ameryka przyjmowała przybyszy. W establishmencie europejskim „nie pozostało wiele dumy z przynależności do danego narodu (lub Europy), dominował kulturowy i moralny relatywizm, być może częściowo będący reakcją na przesadny nacjonalizm minionych wieków. Takie społeczeństwa nie potrafią udzielić przybyszom wskazówek, za to okazały się bardzo permisywne”, bardziej wobec obcych niż wobec siebie. „Takie postawy musiały przynieść daleko idące następstwa, a społeczeństwa Europy będą musiały się z nimi pogodzić. Nielegalni imigranci w Japonii, Chinach, Singapurze czy właściwie w każdym innym kraju zostaliby odesłani w ciągu kilku dni, jeśli nie godzin, z powrotem do rodzinnych krajów”. Aby wybawić Europę z tak beznadziejnego położenia, w jakim się znalazła, „konieczny może okazać się cud”.

Przy okazji obecnie trwającej inwazji okazuje się, że zarówno rządy, jak i społeczeństwa europejskie utraciły rozumienie podstawowych pojęć politycznych. Prawo azylu nie zostałoby nigdy zaproponowane, gdyby od początku wiedziano, że może ono być stosowane do milionów przybyszy.

Bronisław Łagowski

Tekst ukazał się pierwotnie na stronie tygodnika „Przegląd”:

Walter Laqueur: ostatnie dni Europy?

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Ostatnie dni Europy?”

  1. Szantaż moralny pochodzi ze srodowisk żydomasońskich. Wzyscy „za” wpuszczaniem fali „migrantów” – to ludzie złej woli, nienawidzący Europy, jej historii i tradycji, nienawidzący białego człowieka. A osoby/instytucje ścigające wszelkich „inaczej myslących/mówiących” w tej sprawie, z paragrafu o jakąś nienawiść/nawoływanie do przemocy/ksenofobie – to zwykli zbrodniarze. Ale to juz było, gdy do Imperium Romanum wpuszczczono „głodujacych” Germanów, na przełomie III i IV wieku, oraz na pocz. wieku IV. Żaden z ideologów, prokuratorów-wrażliwców/europejczyków etc. etc. nie upubliczni swoich niegodziwych motywacji. Podobnie jak zaden miłosierny posoborowiec. Ale warto notować/zapamietywać/przechowywać, informacje o tych wszystkich pro-imigrantach. O nich i o ich rodzinach. Może kiedys komus sie przyda.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *