Na starej fotografii, cudem odnalezionej w zapomnianych szpargałach, Natasza ma oczy smutne i zamyślone, jakby chciała powiedzieć temu, kto na nią spogląda, coś bardzo ważnego. Oczy jej mają w sobie wiele niepokoju i nieśmiało wyzierają z nich sekrety myśli. Widać w tym spojrzeniu niezwykłą wrażliwość. W nich jest tak wiele ciepłego odbicia duszy- zawiłej, niepokornej, poszukującej nieustannie wysp szczęśliwych. W spojrzeniu Nataszy czai się niepewność- los nieznany, choć dawno zapisany już w księgach życia. To przeznaczenie – nieznana droga, która tylko może przytrafić się osobie marzącej w zamyśleniu o późnej jesieni, śpiewającej pod gwiaździstym niebem nocy ormiańskiej, w zaklętych szeptach księżycowych wierszy.. Jest to droga odległa wydeptanym traktom. Droga wpisana w jej żywot na dobre i na złe.
Świat o Nataszy Czarmińskiej usłyszał w 1971 roku, kiedy na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie zdobyła wszystkie możliwe nagrody. Urzekła słuchaczy, zaczarowała ich sobą, zachwyciła wykonaniem piosenek- czyli tak jak to robiła wcześniej Ewa Demarczyk. Ale Natasza tylko pozornie była do niej podobna. Miała swój urok, niepowtarzalną magię na scenie, aurę tajemnicy i siłę głosu, pozostającego długo w świadomości słuchaczy. Ona pierwsza zaśpiewała utwory Zbigniewa Herberta, zresztą za jego osobistą zgodą. Występowała z recitalami w „Piwnicy pod Baranami” w studenckich klubach, na festiwalach. Odnosiła sukcesy jako poetka, aktorka, a także jako reżyser filmowy. W filmie polskim pt. „Indeks” występuje tylko na chwilę, ale za to w bardzo charakterystyczny sposób, kiedy śpiewa piosenkę do wiersza Herberta – „Prośba”.
Ten bardzo ciekawy film z 1977 roku, który należy do jednych z pierwszych obrazów gatunku „kina moralnego niepokoju”. Jest to historia studenta, który w imię uczciwości wobec zasad, lojalności wobec kolegów; odchodzi z uczelni, próbując nadać swojemu życiu właściwy sens. Spotyka się jednak ze światem odległym od marzeń, pełnym iluzji, obłudy i nieustannych dylematów. Bohater (znakomita rola Krzysztofa Zalewskiego) odkrywa rzeczywistość, w której uczciwość jest domeną ludzi słabych, niewiele znaczących. I jak to w życiu polskim bywa, bez względu na czasy w których przychodzi żyć, do sukcesów i kariery wiedzie droga uniżania się, przymykania oczu i zaparcia przyjaciół. Szkoda, że „Indeks” jest filmem dzisiaj zapomnianym, bowiem warto do niego wrócić. Rzeczywistość obecna niewiele odbiega od tej przedstawionej w filmie
Ale Nataszę zapamiętamy przede wszystkim z piosenek. W tym był jej żywioł, jej wielka siła. Głos Nataszy był dopełnieniem jej nieposkromionej natury. Była osobowością rozpoznawalną, wokół której powstawała legenda, o ile można mówić w ogóle o takim zjawisku w głębokim PRL- u. Ale było coś niezwykłego w artystach wędrownych, tamtej epoki. Ich właściwe życie twórcze, było z dala od oficjalnego nurtu kultury, serwowanego przez władze. Artyści pokroju Nataszy przenikali do serc pokolenia młodych gniewnych, dla których żywiołem wolności były studenckie kluby, czy domowe imprezy, które gromadziły tłumy. Był taki czas, w którym piosenka budowała świadomość, budziła instynkty wolności. One to były zarzewiem Sierpnia `80, a kultura niezależna podtrzymywała na duchu całą sferę polityczną rodzącego się wówczas etosu.
W tym nurcie odnalazła się z powodzeniem Natasza Czarmińska, chociaż nigdy nie stawała na pierwszej linii. Ale zawsze była obecna w cieniu wielkich wydarzeń, choć ten cień dodawał jej niezwykłej poświaty. Na Pierwszym Festiwalu Piosenki Prawdziwej, który odbył się w Gdańsku, w dniach 20-22 sierpnia 1981 roku, występowała obok dzisiaj już kultowych artystów nurtu poezji śpiewanej. Tamten Festiwal był pierwszą, oficjalną imprezą artystyczną poza cenzurą i już podczas trwania przeszedł do legendy. Wystąpili tam między innymi: trio Gintrowski- Kaczmarski- Łapiński, Marek Grechuta, Leszek Wójtowicz, Stefan Brzozowski, Andrzej Poniedzielski, Grzegorz Tomczak, Antonina Krzysztoń, Marek Tercz, Andrzej Rosiewicz, Maciej Zembaty. Niektórzy z nich pojawią się, w oficjalnym obiegu, za dziesięć lat – po zmianie systemu politycznego w Polsce – w Olsztynie podczas „Koncertu Najskrytszych Marzeń”. Lecz w 1981 roku poezja śpiewana i sztuka niezależna dopiero zdobywała polskie sceny i serca słuchaczy. Festiwal Piosenki Prawdziwej, stał się pewnym przełomem w świadomości oraz życiu wielu osób, nie tylko uczestników tego wydarzenia.
Natasza na tym Festiwalu zaśpiewała dwie piosenki – „Prośbę” oraz niezwykły utwór: „Obudźmy się!”. Jakże ważne słowa- prorocze, które nic nie straciły na swoim znaczeniu:
„Obudźmy się ze snu lęku
Powstańmy, już blisko dzień
Że będzie lepszy, uwierzmy
Z ciszy się nocy podnieśmy
Obudźmy się ze snu lęku
Powstańmy z pogardy kłamstwa, hańby
Już blisko dzień
A jeżeli znów każą zasnąć nam
Bo długo czekaliśmy dnia
Tu przecież każdy dobrze zna obietnic i przyrzeczeń fałsz
I ten po głodnych dniach nocy smak
I ten po głodnych dniach nocy smak
Zmęczenie … zmęczenie…
Wytrwajmy ze snu lęku
Powstańmy już nowy dzień
Że będzie lepszy, uwierzmy
Z ciszy się nocy podnieśmy
Obudźmy się ze snu lęku
Powstańmy z pogardy kłamstwa, hańby
Już nowy dzień !
Wytrwajmy ze snu lęku
Powstańmy z pogardy kłamstwa, hańby
Już nowy dzień !”
(słowa: Jerzy Ignaciuk)
Kila tygodni później, przed stanem wojennym, Natasza wyjechała z kraju do Francji. Układając sobie życie na emigracji, próbowała – zresztą z niemałym powodzeniem – swej nowej roli. To inny rozdział w jej artystycznej wędrówce, który opiera się z jednej strony o życie rodzinne, a z drugiej tworzenie filmów dokumentalnych. Jest autorką dwóch pełnometrażowych obrazów, opowiadających o losach Polaków we Francji i żydów polskiego pochodzenia w Izraelu.
Na pewno pobyt na emigracji umożliwił Nataszy Czarmińskiej realizację wielu projektów, które w Polsce wtedy byłyby tylko w sferze marzeń. Przy czym jej życie artystyczne nie miało takiego wydźwięku jak w przypadku Jacka Kaczmarskiego, o którym zawsze i wszędzie było głośno. Dla Nataszy, popularność, jako gwiazdy kultury niezależnej, nie była pisana. Nigdy o taka sławę też nie zabiegała, ale była obecna wszędzie tam, gdzie kultura polska przyciągała publiczność.
Natasza była osoba bardzo wszechstronną. Potrafiła się odnajdywać na wielu płaszczyznach twórczych. Uniwersalność jej osobowości, stanowił pewien atut, gdyż w świecie tak podzielonym i różnorodnym, wszelka umiejętność odnajdywania się, nieraz w zaskakujących sytuacjach, to rzecz cenna. Ma to jednak i ciemne strony. Owe nieustanne poszukiwanie celu, czy duchowości, zaprowadziło Nataszę na manowce okultyzmu. Dała się uwieść pułapkom filozofii hermetycznych. W pewnym momencie zafascynował ja świat kabały, i-ching, reiki, numerologii, mroki różokrzyżowców.
To nie pozostało bez wpływu na jej życie. Już po powrocie do Polski w 1992 roku, promowała wiedzę ezoteryczna na łamach niektórych pism, dążąc do uniwersalistycznej jedności rodem z New Age. Te ślepe zaułki jej poszukiwań nie zamknęły jej drogi, do powrotu na scenę. Przygotowała nowy program muzyczny, ponownie odnalazła się na scenie jako piosenkarka. Wydawać by się mogło, iż z powrotem wróciła na swoje stare ścieżki, łącząc wspomnienia z marzeniami o przyszłości…
Natasza Czarmińska umarła 22 kwietnia 2004 roku w warszawskim hospicjum onkologicznym. Przeżyła Jacka Kaczmarskiego o dziesięć dni. Odeszła, tak jak żyła- w cieniu sławy innych. Na kilka dni przed jej śmiercią ukazała się pierwsza płyta CD, zawierająca jej najbardziej znane utwory.
Pisali dla niej piosenki Jan Kanty Pawluśkiewicz, Przemysław Gintrowski, Stefan Brzozowski. Śpiewała wiersze Herberta, Kaczmarskiego, Rilkego, Leśmiana. Robiła filmy, pisała książki, komponowała, prowadziła swoje wieczory autorskie. Dzieliła życie na różne etapy, lecz w całości poświęciła je na wędrówkę. Ten nieodłączny element artystów od pióra i gitary, charakteryzuje całą epokę lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku- epokę kultury niezależnej, której nasilające się fale rozbijają mury ludowej demokracji. Z tamtych lat pozostaną po Nataszy dwa winylowe krążki z jej piosenkami. Natomiast wiek XXI, nadał jej twórczości inny już wymiar. Jednak, pamiętając słowa „Prośby”, nigdy nie zapomnimy, czyj to głos zawracał nas w stronę refleksji oraz zadumy i prowadził na dobre ścieżki, ku krainie łagodności.
„Naucz nas także palce zwijać
i drzwi podpierać z tamtej strony
pokojów próżnej już miłości
niech kiedy trzeba będzie pięścią
to co marzyło tak o szczęściu
i osłaniało chudy płomyk
a potem po skończonej walce
pozwól nam rozprostować palce
choćby już była tylko pustka
gdy w dłoń otwartą przyjmiesz klęskę
gdy czaszkę w czułe palce weźmiesz
zacznie się wtedy jeszcze raz
otwartych dłoni wielka sprawa
po strunach podroż po zabawach
ostatnie ziarno ocalenia”
(Zbigniew Herbert „Prośba”)
Dlatego, pamiętajcie czasami o Nataszy.
Pamiętajcie o Niej…