Konferencja jałtańska z lutego 1945 roku była jednym z najważniejszych wydarzeń historycznych w historii współczesnej Polski. Na konferencji wyznaczono nam nowe granice i nowy model polityczny władzy. Wpłynęło to bardzo silnie wpłynął na wszystkie sfery życia społecznego. Polska od XV wieku –uwikłana we wschodni narodowościowy tygiel – została zeń wyrywana i „przesunięta” o 250 km na Zachód. Z dnia na dzień – poprzez zmiany polityczne i absorpcje poniemieckich ośrodków przemysłowych na Śląsku i Pomorzu kraj wyzwolił się z pozostałości istniejących (de facto) stosunków feudalnych i zaczął się rozwijać, tak jak inne europejskie narody.
W historiografii i powszechnej opinii demonizuje się konferencję, jako tzw. IV rozbiór Polski i zdradę polskich interesów. Uważa się tak głównie na skutek opinii historyków emigracyjnych, reprezentujących byłe warstwy ziemiańskie, które straciły swoje latyfundia na Kresach. Ale czy tak naprawdę większość narodu podzielała tą niesprawiedliwą opinię? Czy po straszliwiej klęsce we wrześniu 1939 roku, ktoś w ogóle marzył, że Polska wyjdzie z II Wojny jako osobne państwo, z przyznanymi jej za lata cierpień i udręki wojennej – Śląskiem i Pomorzem? Kto wierzył, że odwieczne pruskie zagrożenie zostanie raz na zawsze odsunięte? Kto myślał, że zaczniemy być państwem posiadającym ciężki przemysł i prowadzącym gospodarkę morską? W przeciwieństwie do środowisk londyńskich – warstwy ludowe witały nowe zmiany z wielka nadzieją. Dla większości przeludnionych wsi perspektywa otrzymania własnego nadziału ziemi dzięki reformie rolnej, czy też szansy zatrudnienia przemyśle była realną szansą życiową.
Dwa rządy -PKWN i Londyn
W lecie 1944 roku na Białorusi Armia Czerwona zadała hitlerowcom decydujący cios. Operacja Bagration ostatecznie zadecydowała o klęsce niemieckiej w II Wojnie Światowej. Front zbliżał się do granic Polski. W lipcu 1944 wojska radzieckie wkroczyły na teren etnicznie polski i wynikła potrzeba administrowania wyzwolonymi ziemiami. Istniejąca na terenie ZSRR Krajowa Rada Narodowa – pełniąca funkcje polskiego parlamentu powołała 21 lipca 1944 Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, który miał pełnić rolę rządu tymczasowego. Na terenach wyzwalanych istniały równocześnie struktury wojskowe podległe rządowi w Londynie (AK), który to w instrukcji z 27 października 1943 zakazywał współpracy z Sowietami i nakazywał pozostawanie władz podziemnych w kraju oraz AK w konspiracji, a w przypadku represji i ewentualnych aresztowań – przejście do samoobrony. Struktury krajowe „Londynu” z delegatem Jankowskim i gen. Bór-Komorowskim nie chciały biernie się przyglądać, ale metodą faktów dokonanych narzucać swoją władzę na poszczególnych terenach (Akcja Burza). Z kolei pełniący obowiązki tzw. Naczelnego Wodza – gen Sosnkowski uważał, że to nie ma sensu, bo doprowadzi tylko do kolejnych aresztowań i w depeszy z 25lipca 1944 nakazywał przejście do konspiracji.
Tragedia Powstania Warszawskiego zrodziła się właśnie wskutek próby „narzucenia” przez struktury londyńskie swojej „władzy” nad stolicą za wszelką cenę. Była to de facto szaleńcza odpowiedź Londynu na powstanie PKWN. Odpowiedź nieudana, zakończona hekatombą 200 tys. Warszawiaków. AK nie była w stanie samodzielnie walczyć z Niemcami. To rząd lubelski miał argumenty w swoim ręku, za nim stał najpotężniejszy sojusznik- ZSRR i faktyczna władza na wyzwolonych ziemiach. Jedynie, co można było zrobić to współpracować w jakiś sposób ze strukturami PKWN. Rozumiał to dobierze Churchill, rozumiał to też premier rządu londyńskiego – Stanisław Mikołajczyk. Rząd londyński, tak samo jak i lubelski nie były strukturami legalnymi. Nikt z tych polityków nie był wybrany w wyborach. Wszyscy zawdzięczali swoje pozycje woli wielkich mocarstw i kooptacji przez kolegów. Dlatego też nie można było powoływać się na legalizm, należało wziąć pod uwagę realną siłę, a tą miał w Polsce tylko ZSRR.
Mikołajczyk był „zaufanym” Churchilla i z reguły ślepo realizował zalecenia rządu angielskiego. W końcówce roku 1944 dla premiera rządu angielskiego najważniejszą rzeczą było zaś podtrzymanie wojennego wysiłku radzieckiego. Oszczędzało to krew angielską we Francji i Włoszech. Dlatego Churchill zrobił wszystko, aby rząd londyński ze swoim protegowanym, za cenę daleko idących ustępstw dogadał się ze Stalinem i rządem lubelskim. Miała temu służyć i pierwsza wizyta Mikołajczyka w Moskwie w sierpniu, jak i druga 12 października 1944, gdzie wypłynęła już oficjalnie kwestia zgody na tzw. Linię Curzona, jako podstawy granicy polsko-radzieckiej. Churchill już wtedy wprost zagroził Mikołajczykowi cofnięciem uznania dla rządu w przypadku odmowy zgody. Premier angielski zrobił wszystko, co mógł, aby zmusić Polaków do uległości. To na jego polecenie prezydent Raczkiewicz zwolnił Sosnowskiego z funkcji Naczelnego Wodza, to też za jego namową Mikołajczyk podał się do dymisji licząc, że rząd w Londynie ugnie się i przyjmie propozycje aliantów. Niestety dymisja Mikołajczyka 24 listopada 1944 nie wywarła oczekiwanych skutków w Londynie. Jego następcą wybrano Arciszewskiego z PPS i utrzymano kurs kolizyjny z „realpolitik”. Churchill, zrozumiał, że trzeba cofnąć poparcie londyńczykom, a swojego pupila Mikołajczyka spróbować dokooptować do PKWN. Innej opcji bowiem nie ma. Inaczej Anglia w ogóle nie będzie miała żadnych realnych wpływów na terenie Polski.
Dymisję Mikołajczyka i niechęć Anglików do Arciszewskiego natychmiast wykorzystał ZSRR i zaproponował przekształcenie komitetu lubelskiego w oficjalny polski rząd tymczasowy wraz z ustanowieniem przy nim przedstawicieli aliantów. Pomimo zastrzeżeń Anglosasów ZSRR 24 grudnia 1944 przyrzekło uznać PKWN, jako polski rząd tymczasowy. Wywołało to protest Arciszewskiego, który w przemienieniu radiowym z 19 stycznia 1945 r. „wyciągnął rękę do Związku Sowieckiego” i obiecywał uczciwą współpracę. Ale było już za późno, Armia Czerwona 12 stycznia rozpoczęła wyzwalanie reszty ziem polskich i w ciągu dwóch tygodniu doszła do Odry. W kraju to PKWN faktycznie administrował krajem, AK już nie istniała. Tymczasem rozgromieni kompletnie w Ardenach zachodni alianci lizali rany. W obliczu zbliżającej się Konferencji Jałtańskiej wszystkie asy w rękawie miał Stalin i nie omieszkał ich wykorzystać.
Cele Roosevelta
Prezydent USA F.D. Roosevelt zaledwie 20 stycznia 1945 zainaugurował swoją czwarta kadencję, był słaby i schorowany. Do Jałty przyleciał z całym wachlarzem spraw ogólnych, takich jak podział Niemiec, dokończenie wojny w Azji, ustanowienie ładu międzynarodowego (ONZ) . Do realizacji tych celów potrzebował pomocy ZSRR i Stalina. Był skłonny płacić ustępstwami zwłaszcza w obszarze Europy Środkowo-Wschodniej. W kwestii polskiej Roosevelt generalnie zgadzał się z założeniem podjętymi przez Wielką Trójkę w Teheranie, czyli wschodnia granica Polski będzie wyznaczona na zasadzie etnicznej, której odzwierciedleniem jest tzw. Linia Curzona. Na zachodzie Polska miała dostać rekompensatę z ziem niemieckich, z których przesiedlono by ludność. W kwestii rządu, który administrowałby Polską do czasu wyborów – pierwotnym pomysłem Roosevelta było powołanie tzw. rady prezydeckiej, która pełniłaby role zarządczą. Prezydent podkreślał, że zarówno rząd lubelski, który reprezentuje ok 30% Polaków, jak i konkurencyjny rząd londyński nie są legalne, gdyż nie wybrano ich w żadnych wyborach. Utworzona rada umożliwiałaby połączenie różnych nurtów politycznych, jako tzw. „rząd reprezentatywny”. Występując w imieniu polskiej mniejszości w USA Roosevelt próbował nakłonić Stalina do rezygnacji ze Lwowa i Zagłębia Borysławskiego, jako rekompensaty za Królewiec, który miał przypaść ZSRR, ale się przy tym nie upierał.
Cele Churchilla
Głównymi celami Anglii i Churchilla było maksymalne odepchnięcie ZSRR od środka Europy i uzyskanie jakikolwiek kontroli nad rządami w państwach Europy Południowej i Środkowej. Premier Anglii nie chciał też drastycznego osłabiania Niemiec. Dlatego jeżeli chodzi o wschodnią granicę Churchill bezwzględnie stał na straży Linii Curzona licząc, że zaspokoi tym apetyt Stalina. Sprzeciwiał się zbyt dużym nadaniom dla Polski na Zachodzie. Churchill nie uznawał PKWN, jako rządu reprezentatywnego dla Polaków, nie darzył też sympatią Arciszewskiego. Proponował utworzenie rządu polskiego w Jałcie i włączenie do niego swoich protegowanych: Mikołajczyka, Romera i Grabskiego, a wtedy cofnie uznanie Arciszewskiemu i nową władzę uzna. Churchill spodziewał się, że jego stanowisko nie spodoba się polskim siłom zbrojnym walczącym u boku Anglii. Wzywał więc Stalina do okazania ewentualnie Polakom wspaniałomyślnego gestu i „podarowania” Lwowa, aby mógł on wyjechać z Jałty z czymś więcej.
Cele Stalina
Stalin wskazał na kluczowe położenie Polski na drodze z Europy do Moskwy i związaną z tym kwestię bezpieczeństwa ZSRR. Przez polski „korytarz” dwukrotnie przez ostatnie 30 lat przechodziły najazdy niemieckie. Dlatego tez Polska powinna być silna militarnie i powiązana z ZSRR, aby nigdy nie powtórzyła się kolejna wyprawa „krzyżowa” na Moskwę. Ponadto poruszył sprawę honoru ZSRR i podjętych wcześniej zobowiązań. To przecież Linię Curzona wymyślili Anglosasi w czasie I Wojny Światowej bez udziału Rosji. Naturalne jest, że rząd ZSRR nie może żądać mniej niż dawali mu jego oponenci 20 lat temu. Poza tym ZSRR przekazał już Lwów Ukraińcom i nie może się z tego wycofać. W kwestii granic zachodnich Stalin bezwzględnie forsował linię odry i Nysy Łużyckiej z ujściem Odry na Bałtyk, jako odpowiedniej rekompensaty dla Polaków. Na takim stanowisku stał już zresztą w Teheranie. Swoje postulaty przekazał już wcześniej członkom lubelskiego KRN.
Sprawę polskiego rządu prowadził Mołotow. Odrzucał on jakiekolwiek próby tworzenia ad hoc – w Jałcie polskiego rządu – jako niezgodne z regułami samostanowienia narodów. Uważał on, że rząd lubelski „sprawuje się dobrze” i cieszy się uznaniem zarówno ludności jak i wojsk radzieckich walczących z Niemcami, więc nie ma potrzeby tworzenia nowego rządu. Najlepiej, aby to on był podstawą utworzenia nowego tymczasowego rządu jedności narodowej. Należy go tylko rozszerzyć, ale wyłącznie o elementy „niefaszystowskie”. Ten wymóg narzucony przez Mołotowa sprawiał, że odpadały z góry – dwie największe polskie partie – większość PPS i SN, których działaczy kojarzono albo z sanacją albo sympatiami dla faszyzmu. W takim stanie rzeczy jedynymi z niewielu kandydatów do kooptacji z Londynu byli ludowcy z PSL, a tak naprawdę Mikołajczyk ze swoim otoczeniem.
Kwestia granic
W Jałcie nie prowadzano tak naprawdę żadnej głębszej dyskusji nad wschodnią granicą Polski. Była ona jak wspominano ustalona już w Teheranie a za podstawę jej wytyczenia przyjęto tzw. Linię Curzona 1920 w wersji E–, która odzwierciedlała de facto rozkład etniczny narodowości na ziemiach wschodzących w skład państwa polskiego. Rozgraniczeniem była generalnie rzeka Bug z Brześciem i Lwowem po stronie ZSRR i Białymstokiem po stronie polskiej. Linia była oczywiście kompromisem, gdyż z jednej strony zabierała Polakom czysto polska Grodzieńszczyznę jak i Wileńszyznę, z drugiej zaś Polska przejmowała tereny o dużej ilości elementu ukraińskiego i białoruskiego. Polska w sumie oddawała ZSRR około 179 tys. km2.
Granica zachodnia Polski w wersji forsowanej przez ZSRR przebiegała przez dolny bieg Odry aż do ujścia a dalej przebiegała wzdłuż Nysy Łużyckiej aż do granicy z Czechami. Obszar tzw. Ziem Odzyskanych liczył 101 tys. km2 i obejmował bogate i uprzemysłowione ziemie Śląska i Pomorza. Były to ziemie etnicznie w większości czysto niemieckie.
W Jałcie nie przesądzono dokładnie przebiegu tej granicy, choć de facto zrobił już to Stalin. Roosevelt, podnosząc niefortunne przemówienie Arciszewskiego (który w grudniu 1944 udzielił wywiadu, w którym podkreślił, że rząd polskie nie chce Szczecina i Wrocławia) sugerował, aby najpierw zapytać samych Polaków, czego naprawdę chcą. Z tego względu w komunikacie końcowym nie określono dokładnie nowych granic na Zachodzie. To właśnie stało się jedną z głównych powodów oskarżeń aliantów o tzw. zdradę jałtańską. Tak silne poczucie pokrzywdzenia w kręgach londyńskich brało się właśnie z faktu nieznajomości faktycznej rekompensaty terytorialnej, którą otrzyma Polska. Gdyby w lutym 1945 wyraźnie powiedziano, że za Lwów i Wilno Polska dostanie Wrocław, Szczecin, Gdańsk, Opole i Kołobrzeg – lament podnoszony w prasie londyńskiej byłby o połowę mniejszy.
Rozstrzygnięcie kwestii rządu
Niewątpliwie najbardziej zaciekle dyskutowaną kwestią w Jałcie było utworzenie reprezentacji państwa polskiego na wyzwalanych ziemiach polskich i konieczność rozwiązania dualizmu administracyjnego związanego z istnieniem dwóch polskich rządów. Alianci pomimo wielkich różnic w tej kwestii chcieli ten problem rozwiązać tutaj, aby pokazać swoją jedność na zewnątrz. Wyjaśniono już wcześniej stanowiska stron i próbę forsowania przez Anglię i USA tworzenia polskiej reprezentacji w Jałcie, rozważano nawet sprowadzenie do Jałty Witosa, bpa Sapiehy, profesorów Bujaka i Kutrzeby, Mikołajczyka, oraz Bieruta i Osóbki –Morawskiego, aby z nich spróbować stworzyć postulowaną radę „prezydencką”. Te wszystkie próby były konsekwentnie rozbijane przez Stalina i Mołotowa, którzy stali na stanowisku konieczności zapewnienia bezpieczeństwa wojskom radzieckim walczącym z Niemcami. A bezpieczeństwo to może zapewnić wyłączne rząd lubelski faktycznie administrujący już wyzwolonymi ziemiami. Anglosasi po 4 dniach oporu zrezygnowali w całości ze swoich postulatów. Podstawą tworzenia polskiej reprezentacji miał być „zreorganizowany na szerokiej podstawie demokratycznej” rząd lubelski z Bierutem i Osóbką- Morawskim, uznany już dwa miesiące wcześniej przez ZSRR. Będzie o nosił nazwę „tymczasowego rządu jedności narodowej”. Po kooptacji do niego elementów „niefaszystowskich” z Londynu – alianci akredytują przy nim swoich ambasadorów.
Upór Stalina był zrozumiały, z zachodnich Niemiec i Szwajcarii dochodziły niepokojące sygnały o porozumieniach zawieranych pomiędzy hitlerowcami i władzami wojskowymi sił anglosaskich. Wehrmacht przestawał walczyć i oddawał stopniowo ziemię niemiecką zachodnim aliantom. przesuwali się na wschód, aby mogli walczyć z ZSRR pod Berlinem. Dochodziło to transferu zagrabionych majątków i ukrywania zbrodniarzy wojennych. Montgomery tworzył nawet jednostki bojowe z byłych oddziałów SS. Dlatego też Stalin nie mógł sobie pozwolić na żaden błąd i utratę kontroli na polskimi władzami.
Jednak zwycięstwo
Trzeba wyraźnie powiedzieć, że ustalone w Jałcie granice były wielkim polskim zwycięstwem. Był to tryumf realizmu nad szlacheckim sentymentalizmem. Państwo traciło ziemie, w której Polscy byli mniejszością od zawsze. W nowych realiach spowodowanych wojną i rozbudzeniem nacjonalizmów – szczególnie ukraińskiego, po zbrodni wołyńskiej, nie było żadnych szans na zgodnie współistnienie obok siebie Polaków i Ukraińców i Białorusinów. Polacy także nie mogliby już pełnić na Kresach dotychczasowych funkcji „przewodników kulturowych” i właścicieli ziemskich. Rewolucja komunistyczna w Rosji w bardzo silny sposób oddziaływała na warstwy chłopstwa białoruskiego i ukraińskiego , które zaczęło podkreślać swoją odrębność klasową i etniczną. Ludzie ci wytworzyli już własne elity i siłę zbrojna. W 1945 roku antagonizmy była tak silne, ze rozdział tych narodowości był koniecznością. Nawet gdyby uchwalono plebiscyt na tych ziemiach – za Polską opowiedziałoby się mniej niż 20% ludności. Razem z Kresami likwidowano polską wielką własność rolną i magnaterię, przez wieki mającą negatywny wpływ na wewnętrze polskie sprawy. Był to też ostatni akt dramatu Polski szlacheckiej, która nie była w stanie zrobić ze swoich włościan pełnoprawnych obywateli i do samego końca trzymała ich w iście kolonialnym wyzysku. Warstwa ta zapłaciła za egoizm własnym unicestwieniem. Dokonany odgórnie rozdział graniczny zamrażał jednak bieżące animozje etniczne i dawał jednak szansę w dłuższej perspektywie czasu na ułożenie wzajemnych stosunków w sposób dobrosąsiedzki.
W zamian za biedne, zacofane ziemie kresowe przeżarte konfliktami narodowościowymi, Polska otrzymywała bogate, uprzemysłowione ośrodki, z których deportowano ludność niemiecką. Ziemie te były wielokrotnie więcej warte niż Kresy. Polska dostawała szeroki dostęp do morza z portami, stoczniami i możliwość uczestniczenia w wymianie handlowej z całym światem. Ale najważniejszą sprawą była olbrzymia szansa cywilizacyjna, którą dawały nowe – uprzemysłowione ziemie. Pomimo sentymentu II Rzeczpospolita była jedną wielką katastrofą gospodarczą i regresem cywilizacyjnym w życiu przeciętnego Polaka. W 1939 dochód na głowę był dużo niższy niż 1913 w Kongresówce za cara, w dalszym ciągu 60% ludności żyło w na roli, brak było przemysłu ciężkiego i kapitału, procesy urbanizacji stanęły, 3% wsi miało dostęp do energii elektrycznej a powszechnym zjawiskiem był nawrót do zaprzęgów konnych.
Jałta – poprzez swoje fundamentalne rozstrzygnięcia dała nowy, bardzo pozytywny impuls dalszemu życiu narodu. Była kuracją dla wielu gorzką (ziemianie), ale niewątpliwie skuteczną dla większości. Dziedzictwa kulturowego Kresów nikt nam nie zabierze i możemy stale do niego wracać. Jednakże życie nie może opierać się na iluzji i sentymentach historycznych. Prawdziwy, realny rozwój wymaga stałego podniesienia poziomu cywilizacyjnego i kulturowego najniższych warstw. O tym w II RP w ogóle nie myślano, stało się to możliwe dopiero poprzez przemiany, które zapoczątkowała tak opluwana Jałta.
Piotr Panasiuk
Kiedyś napisałem: „Polska to taki dumny oksymoron, gdzie patriotyzm i śmieszność „krzyżami się mierzy.” I dalej, „ludzkość ma wiele głów, ale nie ma mózgu”, na dodatek, te w większości zryte łby urabia w codziennym mozole perfidna, bezduszna i łajdacka polityka brudnymi łapami wszelkiego gatunku i podgatunku przetrąconych dziejopisów, zwichniętych żurnalistów i innych pierdolonych wynalazków. A cały, od prawa przez środek do lewa obornik z Wiejskiej, sól drogowa tego narodu powoli, ale konsekwentnie sprawia, że takie artykuły jak Pański, to „głos wołającego w kiblu do głuchej rury kanalizacyjnej” podobnie jak tego drącego mordę na pustyni w Księdze Izajasza.
Teraz młody człowiek, a często odmóżdżony stary kretyn, jest przekonany, że PKWN w Polsce to początek mrocznej epoki wiecznego stanu wojennego, gdzie całe społeczeństwo żywiło się tylko octem, okradziono je z papieru toaletowego, a za każdym rogiem czaiła się bezpieka. Strajkujących robotników rozstrzeliwano w każdej wolnej chwili. Do 1989 r. panował głód, nędza i choroby, a Bierut i Gomułka zjadali małe dzieci. Jaruzelski smok wawelski niemal dokonał Holocaustu na Polkach i Polakach. Na szczęście Jan Paweł II, Lech Wałęsa i Ryszard Kukliński pokrzyżowali plany ostatecznego unicestwienia państwa. Potem przyszedł Wilczek i Balcerowicz, i już wszystko było dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Oklaski za artykuł.
Dziękuję, trzeba nieść kaganek oświaty. Tyle nam pozostało..
Sz.Panie,
Szczerze dziękuję za ten artykuł, a także
za poprzednie artykuły.
Proszę Pana mam takie przeświadczenie
,że pańska publicystyka przyczynia się do wykuwania tak potrzebnej , oryginalnej SYNTEZY POLSKIEGO MYŚLENIA NARODOWEGO.
Wszelkie pozostałości 19-wiecznego myślenia, międzywojennej teorii prometejskiej, złogi zimnowojennej propagandy, giedrojcizmu, topornego bezmyślnego antykomunizmu, antysłowiańskości zaimplementowanej
w polskim KKatolickim w postaci Drangu
nach Osten, oparòw inteligencko- katolickich typu: TP- KIK- WIĘŹ i ich diecezjalnych mutacji,…prowadzą nas na manowce i są idealne dla zewnętrznego
sterowania.
Pozdrawiam Pana i życzę weny twòrczej!
Oklaski za komentarz Lordzie!.Histeria,magalomania,wykletyzm,reparacjonizm,janopawlizm,czarne
legendy,biale legendy.Ot,wszystko.
Dziękuję. Takie małe sprostowanie. Zdjęcie profilowe na moim kanale YouTube to gołąb w koronie, a w tle dwa słowa Lort Alt nie Lord. I już wyjaśniam co robi gołąb i skąd się tam wziął, jeszcze w koronie?
Lort to „gówno” w języku duńskim. Alt w tym, że języku znaczy „wszystko”. Wyrazy te użyte w połączeniu prawidłowo tłumaczy się jako „gówno wszystko” lub jak na przykład w obecnych czasach „wszystko jest gównem”. Lort Alt na tle gołębia w koronie dla ŻARTU, to nic innego jak „SRAJĄCY NA WSZYSTKO”.
Wyjątkiem są Ci, o których Ernesto Che Guevara mówił, „Jeśli zaczniesz drżeć z powodu każdej niesprawiedliwości, to jesteś naszym towarzyszem!” A bez patosu, „Żyjmy tak, aby po naszej śmierci nawet przedsiębiorca pogrzebowy płakał”. Pozdrawiam.
Ogólnie z wieloma tezami trudno się nie zgodzić, ale nie można przejść do porządku dziennego nad tak przesadnym stwierdzeniem, jak to:
„Państwo traciło ziemie, w której Polscy byli mniejszością od zawsze.”
Oczywiście nie twierdzę, że to przesada odnośnie wszystkich ziem, ale na przykład w województwie lwowskim i wileńskim Polacy stanowili zdecydowaną większość.
Tak więc można by dodać też takie zdanie do tekstu:
„Państwo Polskie traciło też ziemie, w których Polacy byli większością od dawien dawna”
Ale autor tak nie napisał, bo takie stwierdzenie się gryzło z założoną tezą artykułu.
„Nawet gdyby uchwalono plebiscyt na tych ziemiach – za Polską opowiedziałoby się mniej niż 20% ludności”.
Wszystko zależy od ustalenia granic okręgów wyborczych. Przykładowo wschodnia Litwa była terenem polskim etnicznie w 1939 r. i dlatego Stalin nie zorganizował tam referendum. Litwinów było tam 7 proc. czyli mniej niż Białorusinów. Ku zdziwieniu Litwinów, po ich wkroczeniu do Wilna nie znaleźli tam swoich ziomków.
Co ciekawe, że, jak pisze Józef Mackiewicz, po przejęciu Wilna Litwini uznali wszystkich jego mieszkańców za obcokrajowców.
Tekst, jak na osobę Autora niespodziewanie rozsądny. Co oczywiście nie oznacza, że zgodny z prawdą. Jedyną przewagą PRL nad II RP był właśnie kształt terytorialny. Pod każdym innym względem PRL był o II RP gorszy.
Bezpośrednie porównywanie państw z dwóch różnych okresów historycznych jest bowiem absurdalne. W PRL było więcej mieszkań niż w II RP i produkowała ona więcej od II RP stali. Ale od Polski z XIV wieku produkowała jeszcze więcej…
Takie porównanie można zrobić tylko poprzez odniesienie do innych podobnych krajów w tym samym czasie. W takim porównaniu PRL leży i kwiczy. O ile II RP zmniejszała dystans cywilizacyjny dzielący ją od innych krajów europejskich, o tyle PRL, przeciwnie – zwiększał.
Nie jest prawdą, że w 1939 dochód na głowę był niższy niż w 1913.
W 1913 wg Maddisona polski PKB per capita wynosił 1739 $ (wg wartości z 1990 roku), roku 1938 – 2182 $. Oczywiście po drodze był Wielki Kryzys, kiedy wszystkie kraje na świecie, także Polska, zbiedniały. Po zakończeniu kryzysu wzrost gospodarczy II RP był wprost porażający. W 1937 roku wyniósł …18% W 1938 – 14%
Twierdzenie że Stalin oddał już Lwów USRR i „nie mógł” tego cofnąć jest absurdalne. Jakoś Białystok Stalin „cofnął” z BSRR z powrotem do Polski. Gdyby rząd londyński lepiej rozegrał to politycznie, PRL mogłaby obejmować i Lwów i Królewiec (choć już nie Wilno). Nawet jeszcze w 1944 była na to szansa.
Sz.Panie,
Odnośnie Lwowa. Przypominam sobie co
w latach ’60 – tych na zaczepne ,studenckie pytanie
nt.Lwowa tamtych czasòw w czasie zajęć
z e Szkolenia Politycznego odpowiedział
płk. Pietrzykowski. Ten mądry i lubiany
człowiek odpowiedział przytaczając słowa
J.Stalina : ” No dobrze, ale co na to powiedzą moi ukraińscy marszałkowie i
generałowie! ”
Tę wypowiedź zanotowałem w swojej pamięci bezrefleksyjnie. Dopiero niedawno uzmysłowiłem sobie, że ta wypowiedź J Stalina dotyka poważnego
problemu ZSRR już w tamtych latach, a
ktòry ten problem coraz bardziej narastał
od rządòw N.Chruszczowa. Otòż N.Chruszczow wypuścił z więzień dziesiątki tysięcy Banderowcòw,ktòrzy z czasem zaczęli odgrywać niepoślednią
rolę także w aparacie państwowym i partyjnym nie tylko USRR ale i całego
Związku Radzieckiego.
Pozdrawiam Pana!
Oczywiście nie. Pozostawienie Lwowa po tej czy po tamtej stronie granicy zależało tylko od kaprysu Stalina. Dla jego polityki granica ta miedzy ZSRR a PRL, nie stanowiła przecież żadnej przeszkody. Skoro tak postąpił z „rdzennie białoruskim” Białymstokiem, to mógł tak postąpić i ze Lwowem i nawet z Królewcem, gdyby coś w zamian zyskał, np podporządkowanie mu się rządu londyńskiego, albo przynajmniej AK (jak z Rumunią). To w 1944. W 1941 można to było osiągnąć bez większego trudu, gdyby Sikorski zgodził się na podpisanie odpowiedniej umowy granicznej, na co Stalin wtedy nalegał. To jeden z największych błędów polityki Sikorskiego.
Tutaj zostal popelniony potezny blad metodologiczny. Nasza obecna , katastrofalna sytuacja jest skutkiem Jalty. Zniszczeniem polskiej gospodarki kierowali i kieruja dzieci Jalty. Tak samo dzieci Jalty rozwalaja nasze spoleczenstwo i sa bezwzglednymi kolaborantami amerykanskich kolonizatorow. Jakby na to nie patrzec to stala i stoi za tym bezpieka komunistyczna tj. najtrwalszy i decydujacy o naszym losie skutek Jalty. Za nasza sytuacje przeciez nie odpowiada bydlo nazywane solidaruchami. Oni byli tylko kuklami na postronku komunistycznej bezpieki. Przypomne ,ze 80 % obecnych funkcjonariuszy ABW , wiec pewnie rowniez AW itd., jest dziecmi esbekow. Oceniajac rozsadnie ” polskie zwyciestwo – Jalte” , trzeba powaznie zastanowic sie dlaczego wszystko po 1981 roku pierdolnelo. Pierwszym powodem jest brak wlasnosci. Wlasnosc panstwowa nie jest zadnym zasobem w rekach zwyklych ludzi. To jest rzecz nalezaca do zagranicy . To wlasnie okazalo sie w Polsce. Druga istotna sprawa jest brak warstwy przywodczej. To wynika z nieistnienia takiego bytu jak polski lud. Jest tylko polskojezyczna holota , ktora postawiona na najwyzszych stanowiskach nie zmienila sie w elite . Ci ludzie zepchneli na w przepasc nie rozumiejac , ze jada z nami na jednym wozie. Nic nie dala poprawa bytu i zdobyte wyksztalcenie. To jest drugi powazny blad metodolgiczny. Wynika z bezrefleksyjnego powtarzania za Dmowskim demokratycznych brednii . Feudalizm jest naturanym stanem ludzkosci , trwalym i niezmiennym. Chlopskosc nie wynika z odgornie narzuconego przymusu . Jest naturalnym stanem swiadomosci 90 % populacji. Dawni , lokalni panowie feudalni zostali zastapieni przez nowojorskich ze wszystkimi konsewencjami. Emanuel Malynski obserwrujac chlopskich poslow sejmie w monarchii austro-wegierskiej widzial , ze oni bezblednie odczytywali sens demokracji , czyli zagarnianie pod siebie i odganianie innych , wiec to nie jest tak , ze to dopiero my mamy moznosc zrozumienia sensu amerykanskiego ,kolonizatorskiego systemu nazywanego demokracja liberalna.
Przedwojenna Polska upadla przede wszystkim z powodu swoich za malych rozmiarow. Panstwo w srodkowej Europie , zeby istniec musi miec rozmiar odpowiedni do zapewnienia obrony bez drastycznego obciazania swojej gospodarki. Jesli panstwo w naszym regionie nie spelnia tego warunku , to musi dogadac sie z Rosja i Niemcami. Nie ma innego wyjscia.Kwestie narodowosciowe sa bez znaczenia . Panstwo ma wystarczajace narzedzia , zeby stlumic wszelki opor . Tylko to panstwo musi byc suwerenne. Przepasc miedzy Rosja i Niemcami , ktora niespodziewanie ujawnila sie w przeciagu ostatniego roku jest okolicznoscia korzystna dla polskiej sprawy, o ile to jest prawda. W ruskim internecie spotkalem sie z wypowiedzia Putina , nie wiem czy prawdziwa, o utrzymywaniu przez niego kontaktow telefonicznych z niemieckimi przemyslowcami.