Obserwowanemu od tygodni spadkowi notowań Platformy Obywatelskiej nie towarzyszy znaczący przyrost poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości. Rośnie za to liczba niezdecydowanych. Na jaką ofertę polityczną czekają liczni wyborcy sytuujący się między PO a PiS?
Zapytaliśmy Polaków czy oprócz partii już istniejących, byliby skłonni zaakceptować byt nazwany przez nas Partią Podatników. Na dziś wirtualny, ale w niedługim czasie? Kto wie. Do gdybania skłoniły nas ostatnie ruchy na scenie politycznej. Przemysław Wipler opuścił PiS i zorganizował wokół siebie Republikanów, którzy właśnie odbyli swój kongres założycielski. Paweł Kowal, lider PJN, zrezygnował ze zbliżenia z Polskim Stronnictwem Ludowym w ramach „Centrum dla Polaków”. Pawłowi Kukizowi i jego „zmielonym” rozeszły się drogi z Piotrem Dudą i „Solidarnością”. A Jarosław Gowin, mimo że twardo deklaruje chęć pozostania i sanację PO, wcześniej czy później będzie musiał znaleźć dla siebie i swojej grupy „nowy, konserwatywny kąt”.
Co miałoby łączyć programowo wspomniany kwartet? Uznaliśmy, że spoiwem mogłoby być: obniżenie podatków, zrównoważony budżet (konstytucyjny zakaz zadłużania się państwa), zmniejszenie administracji i biurokracji, zakaz finansowania partii z budżetu oraz wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych do Sejmu. Elementy, które sytuowałyby Partię Podatników na niezatłoczonej flance zwolenników, wolnej gry rynkowej z jednej strony, z drugiej zaś głębszej przebudowy pookrągłostołowego consensusu.
Chęć poparcia szerokiej liberalno-wolnościowej formuły wyraziło 13,6 proc. (68 mandatów) osób deklarujących udział w wyborach. To znacznie więcej niż badana przez nas w lutym „partia Gowina (7 proc.), a w kwietniu „lista Kukiza” (8 proc.). Skąd taki wynik? Nowy byt, zabierałby niemałą część, pozostających obecnie przy PiS i PO, acz coraz bardziej rozczarowanych wyborców obu partii. W mniejszym stopniu porzucenie dotykałoby także SLD. Partia Podatników miałaby też szansę zagospodarować zdecydowaną większość tych, którzy nie mają sprecyzowanych preferencji politycznych, a wybierają się na wybory.
Choć na czele rankingu pozostaje partia Jarosława Kaczyńskiego 28,3 proc. (164 mandaty), to jej dalszy upór w „obronie socjalizmu”, przy zaistnieniu Partii Podatników, dawałby bardzo ograniczone szanse na zdecydowane wyjście powyżej poziomu 30 proc. Kwartet Wiper-Kowal-Kukiz-Gowin nie pozostawiałby też zbytniej nadziei liderom PO, chcącym chociaż częściowo, odbudować pozycję swojej partii 27,6 proc. (158 mandatów). Ograniczałby też dalszą progresję, wydawać by się mogło, bardzo odległego socjalnego SLD 13,8 proc. (69 mandatów). Podatnicy mogliby także spowodować kompletną marginalizację PSL (4,9 proc.), włącznie z zejściem tej partii poniżej progu wyborczego. A także pozbawienie szans na jego przekroczenie przez Solidarną Polskę (4,0 proc.), Kongres Nowej Prawicy (3,8 proc.) i przepoczwarzający się w Europę Plus Ruch Palikota (4,0 proc.).
Do wyborów, zgodnie z kalendarzem, mamy jeszcze ponad dwa lata. A upływający czas działałby, z całą pewnością, na korzyść nowego bytu, nie wypalonego jak PO, PiS czy SLD. Spora grupa zmęczonych, istniejącym od 2005 roku duopolem, polskich wyborców czeka na „nowe” i – co już wiemy – „centroprawicowe”. Wolnorynkowy kwartet mógłby sporo zamieszać. Nikt w ostatnich latach nie miał debiutanckiego podkładu, tak bezpiecznie oddalonego od pięcioprocentowego progu wyborczego.
Marcin Palade
aw