Mój zawarty w Gazecie tekst opublikuję jutro, dziś jednak chciałbym wskazać na jedną zaczerpniętą z niego myśl. Taką mianowicie, że polscy biskupi, kapłani i wierni przez ostatnie 6 lat intensywnie modlili się o rychłą beatyfikację zmarłego papieża. Nikt nie modlił się natomiast o zbawienie Jego duszy. Tymczasem jak mówi 2 Księga Machabejska: „Świętą jest zatem i zbawienną myślą, aby modlić się za zmarłych, by oni od grzechów byli uwolnieni”(2 Mach 12, 43-46). Powinno więc się to robić, przynajmniej do momentu przyznania zmarłemu papieżowi tytułu Sługi Bożego. Oczywiście – mówiło wielu – dla nas on już jest święty. Pewnie tak było, ale było to wtedy przekonanie prywatne, a więc nie mogło znajdować publicznego wymiaru. A właśnie w ten sposób go znajdowało. Tak jak owe wiszące w kościołach obrazy, z których niektóre zdejmowano na wyraźne żądanie Stolicy Apostolskiej.
Tymczasem prośby o modlitwę za niego po śmierci kierował do wiernych sam Jan Paweł II. W Kalwarii Zebrzydowskiej, podczas I Pielgrzymki do Polski, 7 czerwca 1979 roku, papież mówił tak: „Wszystkich też, którzy tutaj przybywać będą, proszę, by modlili się za jednego z kalwaryjskich pielgrzymów, którego Chrystus wezwał tymi samymi słowami co Szymona Piotra. Wezwał go poniekąd z tych wzgórz i powiedział: „Paś baranki moje, paś owce moje” (por. J 21, 15-16). I o to proszę, proszę, abyście się za mnie tu modlili, za życia mojego i po śmierci”. Trudno o bardziej jaskrawy przykład opowieści o papieżu przez Polaków kochanym, ale nie słuchanym. Wbrew podstawowym katechizmowym naukom.
Jan Filip Libicki
[aw]
To prawda. Dla katolika najważniejsze jest, by modlić się za umarłego, by ten dostał się do Królestwa Niebieskiego. Sprawa beatyfikacji, czy kanonizacji to dla niego de facto sprawa wtórna.
Nie jest panu wstyd za ten tekst? Nie chodzi tu o jego wartość merytoryczną, tylko o fakt jego publikacji w gazecie, która doprowadziła do unicestwienia Polski?