Pomiędzy prawdą a autoironią – paradygmat „rzeczywistości prawdziwej” w myśli konserwatywnej

Będziemy zatem pytać o „rzeczywistość prawdziwą”. Większość tradycyjnych konserwatystów nie podchodzi do tej idei z dystansem. Przecież chodzi o nic innego jak o prawdę, a dla prawdy nie ma kompromisu. Ironiczny uśmiech jest tu nie na miejscu. Przykładem może być rola tej idei w publikacjach prof. Adama Wielomskiego.

Wielomski ideę „rzeczywistości prawdziwej” przybija gwoździem do ściany. Rolę tę spełnia u niego świat sprzed Rewolucji Francuskiej, sprzed procesów demokratyzacji i emancypacji społecznej, w wyniku których wszystko się zepsuło gdyż człowiek buntując się przeciw Bogu zaufał samemu sobie i swojemu wyemancypowanemu umysłowi. Stąd stary świat – świat średniowieczny i feudalno-agrarny zyskuje miano prawdziwego, świat nowy to mętna utopia. Dla zobrazowania tej zależności konserwatyści lubią się odwołać do koncepcji platońskiej jaskini i jej cieni postaci rzeczywistych. Ważną rolę spełnia tu pojęcie anamnezy jako przypominania nie do końca zapomnianej prawdy. Choć jesteśmy przywiązani w jaskini do ściany i nie możemy się ruszyć z miejsca (obserwujemy świat realny jedynie w postaci cieni postaci rzeczywistych) to dusze nasze kiedyś były na wolności i jeszcze zachowały w sobie ledwo skrywane wspomnienie tej prawdziwej rzeczywistości, jaką jest świat poza jaskinią. Dla Platona materia i życie praktyczne to świat utopii (cieni), idee zaś to świat rzeczywisty, który jest niezmienny. Choć nie same idee, to jednak koncepcja świata realnego podobną rolę odgrywa także w myśli arystotelejsko-tomistycznej, a to w tym duchu jedno ze swoich sztandarowych dzieł zatytułował adept tej myśli w Polsce – prof. Mieczysław Krąpiec – „Odzyskać świat realny”.

Tak oto prawdziwość jest probierzem myśli konserwatywnej – a tytułowy dwójsłów to jakby „prawdziwa prawdziwość”, „rzeczywista rzeczywistość”. Trudno o silniejsze nacechowanie emocjonalne tego sformułowania. Gdy jednak przyjrzymy mu się z bliska dojdziemy do wniosku, że w pewnym sensie samo w sobie zawiera ono pierwiastki myślenia utopijnego…. I tak idea prawdziwości kwestionowana jest przez współczesnych postmodernistów. Prekursor tego sposobu myślenia Fryderyk Nietzsche pisał o „świecie prawdziwym Platona jako o bajce” w swym dziele „Zmierzch bożyszcz”.  Zgodnie z opinią Heideggera, w tym twierdzeniu Nietzsche dokonuje odwrócenia tezy Platona, tak by rzeczywiste było to co Platon traktował jako zjawisko. Za Nietzschem podąża cała egida myślicieli ponowoczesnych diagnozujących zmierzch sfery realnej i zwycięstwo „simulacurum” obecnego w mediach i środkach masowego przekazu (Jean Baudrillard).    

Paradoksalnie dystans do idei prawdziwości zawartej w przeszłości obecny jest także u niektórych konserwatystów, podchodzących z dystansem i autoironią do artykułowanych przez siebie sądów. I tak galicyjscy Stańczycy nosili wdzięczne imię królewskiego błazna, a błazenadą niektórzy określają całą myśl ponowoczesną. Z kolei przykładem literaturowym takiej analizy myśli konserwatywnej, która posiada dystans do samej siebie i sporządzona została w duchu autoironii jest słynny esej Emila Ciorana Joseph de Maistre. Esej o myśli reakcyjnej. W tym duchu napisałem też ostatnio swój własny esej pt. „Konserwatyzm wobec nurtu ponowoczesności”, a osią rozbieżności jest w nim różnica pomiędzy tradycyjnymi konserwatystami a postkonserwatystami. Podczas gdy ci pierwsi podchodzą do idei na serio, drudzy z dystansem. Eseju tego nie przesłałem jednak do redaktora Wielomskiego kierowany osobistą troską – nie wiem bowiem jak z poczuciem humoru u szanownego redaktora „Pro Fide, Rege et Lege” w tej nader drażliwej kwestii.

Czy jednak rzeczywiście nie można odnaleźć u konserwatystów śladów dystansu? Przecież nie kto inny jak Joseph de Maistre pisał, że niemożliwy jest powrót w niezmienionej formie do czasów sprzed Rewolucji (porównuje to do próby przelania Jeziora Bodeńskiego do butelek). Za przeszłością francuski tradycjonalista zatem tęsknił, była ona dla niego „ideą regulatywną”, acz miał jednocześnie świadomość, że do końca nie można jej restaurować. Chcąc nie chcąc przybliżał się zatem de Maistre do stanowiska konserwatystów ewolucyjnych, którzy zakładali że świat się zmienia i zmiany te trzeba akceptować byleby nie zachodziły zbyt szybko i raptownie. Generalnie konserwatyści ewolucyjni byli zatem politycznymi realistami, akceptującymi otaczającą ich rzeczywistość i uznającymi ją za trwały porządek, jedyny, w którym przyszło im i nam wszystkim żyć. Świat idealny, platoniczny świat prawdziwy w zaproponowanym ujęciu przeniesiony zostaje do zaświatów. Choć byśmy bardzo chcieli to z tym transcendentnym porządkiem nie będziemy mieć za życia do czynienia. Możemy co najwyżej za nim tęsknić.     

Tak oto stoimy przed zasadniczym dylematem – czy możliwy jest kompromis pomiędzy tradycyjną myślą konserwatywną, która śmiertelnie poważanie traktuje własne postulaty jakby uzależniała od ich spełnienia zbawienie ludzkiej duszy, a pewnymi prawicowo zorientowanymi odłamami myśli ponowoczesnej, które można roboczo określić mianem postkonserwatyzmu. Temu ostatniemu kierunkowi nie obce jest stańczykowskie poczucie humoru. W odpowiedzi na powyższe zapytanie – śpieszę dodać – nie ma prostych odpowiedzi. Sama ironia stoi na antypodach bycia na serio. Z drugiej jednak strony owe kategorie to jakby dwie strony tego samego medalu, nawzajem się warunkujące i potwierdzające złożony i aporyczny charakter egzystencji współczesnego człowieka w świecie. Na ową dwudzielność zwraca uwagę jeden z przedstawicieli myśli ponowoczesnej: „Każdy król ma swego błazna, dlaczego filozofia nie miałaby skorzystać z tej szansy i dzięki postmodernistycznej błazenadzie raz jeszcze stać się królewska?”(Wolfgang Welsch). Musimy mieć zatem dystans do samych siebie i akceptować świat, w którym żyjemy, ideę „rzeczywistości prawdziwej” jako filozoficznego spełnienia zostawiając sobie na później – w nieskończoność ją odwlekając. 

Michał Graban  

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Pomiędzy prawdą a autoironią – paradygmat „rzeczywistości prawdziwej” w myśli konserwatywnej”

  1. Panie Michale, zapewniam, że może Pan przysyłać na portal także teksty nie-ortodoksyjne konserwatywnie. Akurat dystansu do samego siebie to mi nie brakuje 🙂 Przecież wiem, że żyję na złomowisku po rewolucji.

  2. Prawda jest przeżytkiem dawnych czasów, konserwatysta na hasło „prawda” powinien uśmiechać się ironicznie. Nowoczesny konserwatysta powinien „zaakceptować świat, w którym żyjemy”. :-)) Taki postmodernistyczny konserwatyzm. :-)) Konserwatyzm rewolucyjny :-)) Artukuł do działu Satyra. Acha, jeszcze takiego nie ma, w końcu my konserwatyści nie mamy poczucia humora :-)))

  3. Rózne bywały „prawicowo-tradycjonalistyczno-konserwtywne fundamenty”. Miały być i z „woli Boskiej”, i z „prawa natury”, i „nienaruszalne” – i co? I * kamieni kupa. Świat doskonale radzi sobie bez tych wszystkich „świętości”. Może więc nie były aż tak swięte/natchnione/Boże/nieomylne? Może były uzurpacjami lub urojeniami, albo, po, prostu, Marxowską nadbudową ideologiczną nad jakąś ekonomiczna bazą? Baza poszła w rozsypkę to i nadbudowa, z pewnym przesunieciem w czasie, idzie sie kochac?

  4. „…„Każdy król ma swego błazna, dlaczego filozofia nie miałaby skorzystać z tej szansy i dzięki postmodernistycznej błazenadzie raz jeszcze stać się królewska?”(Wolfgang Welsch) …” – no cóż, to jeszcze przed nami, i New World Order, i sam Antychryst…

  5. @Piotr.Kozaczewski – materialistyczny świat niechrześcijański też sobie dawał/daje radę bez Chrystusa. I pytanie tylko, czy coś z tego dobrego będzie? Oczywiście nie.

  6. „… I pytanie tylko, czy coś z tego dobrego będzie? Oczywiście nie. …” – 1/ Co to jest „coś dobrego”? 2/ Dlaczego „nie”? 3/ Dlaczego „oczywiście że nie”? 4/ Co jest „dobrego” w chrześcijaństwie/Chrystusie/konserwatyzmie/tradycji? Rozumiem, że chodzi gł. o moralne wykastrowanie „aktualnie słabszych”, aby zabezpieczyć przed nimi „aktualnie silniejszych”? Oczywiście, potrzebna jest jakaś „sankcja nadprzyrodzona”, „poczucie winy”, „duchowa kastracja”. Niewątpliwie służy to stabilności relacji społecznych. Jednakowoż, gdy zostanie osiągniety nieco inny stan stabilny, niekoniecznie dochodzi do czegoś złego. Ot, ktoś sie przesiada z bentleya na wózek z rudą uranu …

  7. @[Cogito, ergo polonus sum] : trochę to na bakier z metodologią, tłumaczyć „to samo – przez to samo”. Ja tam wiem, że gł. przesłanie chrześcijaństwa można streścić następująco: „1/ błogosławieństwo dla sukinsynów 2/ bezkarność dla krzywdzicieli 3/ wszechwładza dla żydowskich lichwiarzy”. Wszystko inne – to ornamentyka.

  8. Od tej tytułowej autoironii tylko krok do resentymentu, frustracji czy rozpaczy. I nie mam na myśli pana Piotra Kozaczewskiego, który – jak wiemy – ma mentalność i temperament Nietzschego a z dziwnych powodów podaje się za chrześcijanina. Ktoś po prostu nie odrobił lekcji. Koncepcja prawdy w Ewangelii nie jest grecka ani konserwatywna ani naukowa. Prawdą jest Jezus Chrystus. Nie żadna relacja tylko Osoba wcielonego Boga: jedyna, indywidualna, rzeczywista, nierelatywizowalana. To ani Platonowi ani Arystotelesowi nie przyszło do głowy. W scholastyce mamy to wyrażone jako „Ens et Verum conventuntur”. U św. Tomasza jest dwie koncepcje prawdy jako relacji: korespondencja ludzkich myśli z pierwotnymi wobec tej myśli rzeczami i korespondencja rzeczy z pierwotną myślą Boga. Mieszanie tych ujęć jest źródłem notorycznych kłopotów u konserwatystów, analizowanych w tym artykule. Środowisko w którym się urodziłem jest pierwotne wobec mnie i odrzucenie go jako „nieprawdziwego” jest umysłowym samobójstwem. Stawiam się tu w pozycji Boga, który sądzi rzeczy (będziecie jak Bóg). Pycha krótko mówiąc, siostra rozpaczy. W teologii najczęściej zaś (jeśli nie wyłącznie) występuje mało metafizyczna koherencyjna koncepcja prawdy (spójność z korpusem Objawienia, por. „Logika religii”, I.M. Bocheński OP, w „Logika i filozofia” PWN 1993). Podobnie w nauce idea prawdy jest stale obecna i co więcej jest tam z powodzeniem realizowana (por. „Teologia nauki”, red. Mączka, Urbańczyk, CCPress, 2015). Dziwna jest ignorancja tego faktu wśród konserwatystów, zwłaszcza po dogmacie I Soboru Watykańskiego o możliwości pewnego poznania Boga naturalnym rozumem ze stworzeń. Ten dogmat to przecież definicja nauki. A kto uważa inaczej – wiadomo – anatema sit. Jak widać pojęcie prawdy jest analogiczne. Problemem konserwatystów jest ideologiczna, jednoznaczna koncepcja prawdy. Jak ktoś uzna feudalizm za prawdę to żyjąc dzisiaj musi popaść w postmodernizm, jak Fryderyk Nietzsche. Ale na Litość Boską w dobie teorii względności, która jest z nami (bagatela) od 100 lat (nawet jeśli to jeszcze nie konserwatyzm to raczej nie wymaga refleksu, którego nie można by się spodziewać u najwolniej nawet myślącego konserwatysty) wielokrotnie sprawdzona, działa o niebo lepiej niż „wiecznie prawdziwa” fizyka Arystotelesa (mimo to nie nazywam ją „prawdą”) w dobie mechaniki kwantowej, w dobie osiągnięć logiki i matematyki itd. itd. o postmodernizmie może bredzić tylko urodzony cymbał, który nie potrafi przyswoić sobie elementarnych, nomen omen, prawd logiki i rzeczywistości. P.S. Teoria względności naprawdę nie wprowadza żadnej względności poznania, skoro mówi, że „prawa fizyki są takie same we wszystkich układach odniesienia”. Ot zagwozdka dla konserwatysty. Przypomnijmy mu kto pierwszy zrelatywizował system aksjomatyczny? To musiał być straszny relatywista, postmodernista, nihilista i oczywiście Antychryst. Był nim … św. Tomasz z Akwinu, Doktor Kościoła, guru połowy konserwatystów (bo druga połowa woli Gomeza Davilę). Proszę przeczytać pierwszą kwestię „Summy teologicznej”. Boli? Nie? Jak nie boli to walić głową w ścianę aż zaboli. Może coś błyśnie.

  9. „…Środowisko w którym się urodziłem jest pierwotne wobec mnie i odrzucenie go jako „nieprawdziwego” jest umysłowym samobójstwem. Stawiam się tu w pozycji Boga, który sądzi rzeczy (będziecie jak Bóg). …” – osądzenie a odrzucenie to nie to samo. Można przecież powiedzieć : „zostałem ulepiony z gówna, więc – cuchnę”. Teoria wzgledności jest z nami od czasów Newtona – Newton stosował przy zmianie układów współrzędnych (efektywnie, ale czy swiadomie – to teza dyskusyjna) Transformację Galileusza, natomiast Einstein dokonał „podmianki” i uzył Transformacji Lorentza. Reszta „frameworku” jest klasyczna. Co oznaczają zdania: „Jezus Chrystus jest prawdą” oraz „feudalizm jest prawdą”? Rozumiem sformułowanie: „prawdziwe jest zdanie Z”, „prawdziwe jest twierdzenie T”etc., ale „obiekt X prawdą”? Co to oznacza? Że X jest pojedynczym bitem o wartości 1, 🙂 ?

  10. „…Pycha krótko mówiąc, siostra rozpaczy. …” – to uważam za bardzo, bardzo celne. Mówiąc językiem psychologii/psychiatrii: „depresja jest siostrą narcyzmu”.

  11. Tak dla kompletności dodałbym jeszcze: „męstwo jest bratem/siostrą (?) pokory”. „Pokorę” rozumiem tutaj jako świadomość własnych słabosci/ułomności/ograniczeń. Analogia: nie dysponując duralem, Goeffrey de Havilland potrafił skonstruować super samolot – Mosquito – z drewna. Ale: wiedział, że buduje z drewna, i od początku do końca to uwzglednił. Efekt był znakomity. Tak rozumiem pokorę.

  12. „…pana Piotra Kozaczewskiego, który – jak wiemy – ma mentalność i temperament Nietzschego…” – sam Pan na to wpadł, czy przełożeni kazali tak napisać?

  13. 1/ Transformacje Galileusza, takoż Newtona dotyczą tylko inercjalnych układów odniesienia i praw mechaniki w tych układach, co jest bardzo szczególnym (niewystępującym w przyrodzie?) przypadkiem, szczęśliwie dobrze przybliżającym rzeczywiste procesy. OTW dotyczy zaś praw fizyki (a nie tylko mechaniki) we wszystkich układach odniesienia (a nie tylko inercjalnych). Dlatego owszem jest znacznie mniej „względna” niż mechanika Newtona. Uznanie tego za „gówno” jest tylko stylistycznym ozdobnikiem i rzeczą gustu, podobnie jak ochota czytania ze zrozumieniem. 2/ „Obiekt X prawdą. Co to oznacza?”? A co znaczy „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”? Mamy tu prawdę rozumianą jako transcendentale: Byt=Prawda=Dobro. Tak scholastycy wykoncypowali. Potem to nominalizm odrzucił a logicy wysłali w diabły. Niestety nominalistyczne odrzucenie przyjęli konserwatyści, tradycjonaliści i wszelkiej maści wsteczniacy itd. jako swoje, bo – jak się Pan wyraził – nie zauważyli, że jest z gówna w którym się urodzili. Potem chodzą i biadolą, że prawda logiczna nie jest prawdą ontyczną i że Bóg jest za wielki na ich małe rozumy: jak by nie myśleli, to im wychodzi, że Go nie ma w gównianym świecie. 3/Przypuszczam, że bity nie mają z tym wiele wspólnego, choć jest koncepcja świadomości, czy szerzej znaczenia oparta na algorytmach, powszechnie przyjęta w kognitywistyce, z niejasnych dla mnie powodów nazywana redukcyjną, materialistyczną, czy fizykalistyczną (czym jest materia w fizyce????). Wg niej świadomość jest pewnym – nietrwałym zresztą – fenomenem, który wydaje się nie tym, czym w rzeczywistości jest. W kognitywistyce, tak samo jak w mistyce, pozbywanie się tej świadomości i jej znaczeń jest warunkiem poznania. Chyba, że ktoś tak umiłował „ten świat”, że woli wytwarzane przez siebie sensy nad wszystko inne. 4/Goeffrey de Havilland wiedział, że na dobrym silniku polecą nawet drzwi od stodoły (tym bardziej na dwu). Albo jak to powiedział Ludwik Wittgenstein do Bertranda Russella: – Czy jestem zupełnym idiotą? – Dlaczego mnie pan o to pyta? – Bo widzi pan, jeśli mam rozum, chciałbym poświęcić się filozofii a jeśli jestem zupełnym idiotą zostałbym inżynierem lotniczym. 5/Sam na to wpadłem, że Nietzsche to Pana guru. Taką już mam świadomość (nie ja jeden), że mi podsuwa różne brednie, których potem muszę się z trudem pozbywać. A jak tam w korporacji? Mocno cisną dla mamony naszej należnej za właściwy poziom życia naszego, człowieczego? Stemplują numerem Bestii?

  14. „…Byt=Prawda=Dobro…” – brzmi błyskotliwie, jednakowoż, obawiam się, że jest to puste. Chyba, ze jest to jakaś definicja lub aksjomat?

  15. „…Mocno cisną dla mamony naszej należnej za właściwy poziom życia naszego, człowieczego? Stemplują numerem Bestii? …” – nie. Tak na prawdę, nawet nie wiem, ile zarabiam za swoją „zabawę w algorytmy” (ale wystarcza).

  16. „Chyba, ze jest to jakaś definicja lub aksjomat?”. Wikipedia: „Transcendentalia (rzadziej w liczbie pojedynczej jako transcendentale) – ujęcia bytu wyprzedzające jego ujęcia kategorialne, w odróżnieniu od uniwersaliów odnoszące się do każdego bytu ze względu na to, że byt ten istnieje, nie ze względu na jego jakościową charakterystykę. Najczęstszym takim ujęciem jest sam byt (ens), inne to np. przedmiot (res), jedność (unum), substancja (aliquid). Za transcendentalia uznaje się też prawdę (verum), dobro (bonum) i piękno (pulchrum), w myśl panującego w klasycznej metafizyce chrześcijańskiej poglądu, że każdy byt jest niesprzeczny, poznawalny i umiejscowiony w strukturze rzeczywistości. Uznanie prawdy, dobra i piękna za transcendentalia ma źródło w chrześcijańskiej koncepcji rzeczywistości jako dzieła Boga. Koncepcję transcendentaliów rozwinął w pełni Tomasz z Akwinu. Z każdego z transcendentaliów wyprowadza się nową zasadę metafizyczną. Zasady te to: res – zasada tożsamości; unum – zasada wyłączonego środka; aliquid – zasada niesprzeczności; verum – zasada racji bytu; bonum – zasada celowości; pulchrum – zasada integralności. Bibliografia: Jan Kiełbasa. Pierwsze i najpowszechniejsze: jedność, prawda, dobro i inne transcendentalia w metafizyce św. Tomasza z Akwinu. „Przegląd Tomistyczny”. 19 (2013). s. 251-282. , Mieczysław Krąpiec: Metafizyka : zarys teorii bytu. Wyd. 2 (przejrz. i popr.). Lublin: TN KUL, 1978, s. 548, seria: Rozprawy Wydziału Filozoficznego 32.

  17. „”…Mocno cisną dla mamony naszej należnej za właściwy poziom życia naszego, człowieczego? Stemplują numerem Bestii? …” – nie. Tak na prawdę, nawet nie wiem, ile zarabiam za swoją „zabawę w algorytmy” (ale wystarcza).” Ciekawe. Inżynier a nie umie liczyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *