Nic z tych rzeczy. Po prostu czwartą z kolei dobę staram się służyć pomocą i radą 2.000 producentów rzepaku, czekającym bez skutku na wypłatę należnych im blisko 60 mln zł od Zakładów Tłuszczowych w Bodaczowie. Słowem, znajduję się w miejscu i sytuacji zbliżonych do tej, w której rodziła się lubelska i ogólnopolska Samoobrony.
Problem taki jak w Bodaczowie – jest kwintesencją nieporozumień i trudności związanych z próbami wyjaśnienia genezy i fenomenu Andrzeja Leppera i jego ruchu ludziom oderwanym od realiów życia gospodarczego, szczególnie w sferze okołorolniczej. Dotyczy to nie tylko „młodych, dobrze wykształconych z dużych miast”, ci bowiem najczęściej w okolicach 1 listopada i 24 grudnia udowadniają skąd pochodzą naprawdę. Jeszcze mniej pojmują skądinąd zacni prawicowi inteligenci, często bez korzeni wiejskich (a w każdym razie miastowi co najmniej w trzecim pokoleniu), w których głowach komunały rodem z mediów demoliberalnych mieszają się z dość podręcznikowo-laboratoryjnym podejściem do ekonomii.
Na przykładzie producenta rzepaku, od którego „kupiono” (tylko nie zapłacono) surowiec np. za 80 tys. zł można wysnuć możliwie przejrzystą analogię podstawowego problemu wsi. Otóż wprawdzie „chłop śpi, a jemu rośnie” (co, rzecz jasna, pod kątem nakładu pracy nie było prawdą nawet w epoce Piasta Kołodzieja), ale wyobraźmy sobie, czy chcielibyśmy pracować przez rok w nadziei, że wypłatę dostaniemy tylko raz na 12 miesięcy, przy czym nie mielibyśmy pewności co do jej wysokości, a więc nie wiedzielibyśmy czy pokryje poniesione wcześniej koszty utrzymania i tworzenia stanowiska pracy. Z niezrozumienia takiej właśnie sytuacji gospodarstw rolnych wynika zasadniczy opór przed przyjmowaniem do wiadomości, że po pierwsze: rolnik jak i za komuny, tak i teraz jest prekursorem i forpocztą prywatnej przedsiębiorczości w Polsce, a po drugie, że jego problemy ekonomiczne nie wynikają bynajmniej z imputowanego mu nieróbstwa czy chęci żerowania na „utrzymującym wsioka mieszczuchu”.
Drugie nieporozumienie wynika poniekąd z pierwszego. Mówiąc o Samoobronie, zwłaszcza u jej zarania – jej prawicowi krytycy najczęściej zwali ją ruchem złodziejaszków, którzy nie chcą spłacać zaciągniętych kredytów. I znowu, winny był tu dysonans poznawczy. Przynajmniej część oponentów słysząc o zadłużeniu rolników wyobrażała sobie przejedzony kredyt konsumpcyjny, zużyty na auta i przyjemności, a nie (jak w przeważającej większości było) wydany na tworzenie podstaw nowoczesnej gospodarki, koniecznych wobec nieskrępowanego otwarcia granic na import żywności i produktów spożywczych na początku lat 90-tych. Przede wszystkim nie może jednak nie razić, że zwolennicy zasad i praw w gospodarce tak gładko przechodzili (i przechodzą) do porządku dziennego nad faktem, że powstanie Samoobrony związane było z tragicznymi skutkami arbitralnej decyzji Leszka Balcerowicza w ciągu jednej nocy zmieniającej oprocentowanie już zaciągniętych kredytów z kilku do nawet kilkuset procent! Otóż to właśnie zbuntowani rolnicy, choć nie ubierali tego w słowa – walczyli w imię zasad państwa prawa, domagając się dotrzymywania zobowiązań i zachowania zaufania obywatela wobec rządu, będącego w tym przypadku gospodarczym arbitrem!
Co więcej, przyjmując do roboczej wiadomości definicję prof. Staniszkis, która nazwała Samoobronę „złą odpowiedzią na dobre pytania” musimy zauważyć, że właśnie Andrzej Lepper zgrupował wokół siebie i swojego programu ową mityczną polską klasę średnią. To Samoobrona, a nie KLD, UPR, czy PO odpowiadała na potrzeby przedsiębiorców rolnych, bo kim innym, jak nie przedsiębiorcami są hodowcy kilkuset sztuk bydła mlecznego, tysięcy brojlerów, czy przetwórcy to mięsa. To oni stanowili trzon partii Leppera, choć wsparty często głosami lumenproletariatu i biedoty mało- i średniomiasteczkowej. By sięgnąć do miłych temu portalowi analogii francuskich jeśli już, to oczywiście, że Lepper do Le Pena podobne miał tylko nazwisko, ale już z Poujadem łączyło go wiele, by nie sięgać aż do Dogeresa.
Inna wątpliwość tyczy się tego, czy był Lepper nacjonalistą. Jeśli pytanie brzmi czy był endekiem – to rzecz jasna nie. Jeśli jednak mamy na uwadze myślenie w kategoriach interesu narodowego – to bez wątpienia tak, taki właśnie był jego priorytet. Problem w nieakceptowaniu nacjonalizmu Leppera przez narodowych ortodoksów wynika z dwóch rzeczy. Po pierwsze i przede wszystkim – kręgi odwołujące się dziś tak chętnie do „wczesnego” czy „późnego” Dmowskiego zauważają wprawdzie niekiedy z dumą, że stworzył on masowy ruch polityczny, nie bardzo jednak pojmują jak ani po co to uczynił. Nie odczuwają żadnej potrzeby posiadania bazy społecznej, co jest zrozumiałe z punktu widzenia klubów dyskusyjnych, ale absurdalne w przypadku środowisk o aspiracjach stricte politycznych i wyborczych. Otóż polska wieś, w tym osoby czynne zawodowo w rolnictwie były z szeregu względów dla ruchu narodowego naturalnym zapleczem. „Szkoda więc, że taki ruch na tym podglebiu nie powstał!” zawoła ktoś. Ano właśnie powstał, tylko w tym czasie „panowie endecy o czynszach radzili”… I może dlatego właśnie, że została przeoczona przez kręgi mogące stanowić dla niej zaplecze intelektualne i ideowe – Samoobrona miotała się po polskiej scenie politycznej wraz z kolejnymi pomysłami swego szefa na propagandowe zaistnienie.
Inna kwestia to (rzecz jasna) niska zdolność koalicyjna (czy raczej niska skłonność do akceptacji cudzych koalicji) w kręgach deklaratywnie endeckich. Podanie ręki komuś podejrzanemu o masońskość, ściskanie z komunistą, nie daj Bóg jakiś układ nieostry z punktu widzenia pism XIX-wiecznych klasyków – i już z takim zdrajcą i socjalistą nie ma w ogóle o czym gadać. Dalej dochodzi podatność na propagandę salonu (oczywiście przy deklarowanej całkowitej wobec niego wrogości). Otóż w małowymiarowej polskiej przestrzeni politycznej bardzo łatwo sądzić, że jest się poza salonem, gdy tylko stoi się w innym jego kącie. Łatwo też wtedy ulec argumentom używanym przez przerażony establishment wobec sił i osób rzeczywiście zainteresowanych likwidacją układu, a nie tylko przestawianiem salonowych mebli. To przecież niepodległościowa prawica ochoczo podchwyciła podsuwane usłużnie przez michnikowszczyzną oskarżenia o „ubeckość” wobec Stana Tymińskiego. To te same kręgi bez cienia wątpliwości uwierzyły od razu wszystkie historie o prostym, postkomunistycznym i agenturalnym pochodzeniu ruchu tak złożonego, jak Samoobrona. Niemal nikomu nie dawał do myślenia fakt, że zarzuty te wysuwały kręgi i media o proweniencji jak najbardziej postkomunistycznej i agenturalnej, tylko w demoliberalnym makijażu.
Dlaczego o tym wszystkim warto przypomnieć dzisiaj? Wszak nie po to, by umarłą Samoobronę nagle ochrzcić wstecz jako ruch „narodowo-konserwatywny”, którym rzecz jasna nie była (choć w wielu aspektach bywała i być mogła). Otóż Andrzej Lepper przechodząc do historii trafia do niej równie nierozumiany i opacznie, instrumentalnie opisywany, jak za życia, a zwłaszcza jak w jego końcówce. Oto z tej samej TVN, która odsądzała Leppera od czci i wiary – dziś można się dowiedzieć, że był to inteligentny, szarmancki i dowcipny człowiek o sporym uroku osobistym. Wypadałoby zapytać czemu wspominające go dziś dziennikareczki nie zająknęły się o tym za życia ex-wicepremiera?
Pośmiertnie Lepper staje się też bardziej przedmiotem rozgrywki propagandowej, niż mu się to zdarzało za życia, gdy stale starał się nie utracić coraz mniejszej dozy niezależności od większych, salonowych podmiotów ze wszystkich stron politycznej rozgrywki. A to Lepperem młockuje się Kaczyńskiego, a to to samo robi się w Kaczyńskiego interesie. Ba, pojawiają się nawet plany budowania całego planu politycznego związanego z pośmiertną zwyżką popularności wodza Samoobrony. Niestety, nie mam zbyt wiele czasu, by pogaduszkom tym i pogryweczkom poświęcać zbyt wiele czasu. Pokrzywdzeni rolnicy z Bodaczowa oczekują porady, napisania pism i skutecznej reprezentacji. Słowem tego, co zrobiłby dla nich Andrzej Lepper – taki z roku 1992/3, nie ten rechoczący nad „gwałconą prostytutką”, nie ten w rządzie z Kaczyńskim i nie ten siedzący sam w pustym biurze, z którego wygnał wszystkich dawnych przyjaciół is tych, co mu mówili prawdę. Ten drugi umarł. Ten pierwszy wciąż jest potrzebny.
Konrad Rękas
„A to Lepperem młockuje się Kaczyńskiego, a to to samo robi się w Kaczyńskiego interesie.” – dokładnie tak Jak widać na śmierci Leppera kapitał chcą zbijać obie strony dzisiejszej „wojenki na górzer” dla Żakowskiego i GW L. jest ofiarą „kaczyzmu” …. ’ Jacek Żakowski: „Jak się teraz czuje Andrzej Czuma, który zaprzeczył istnieniu nacisków? Odszedł człowiek który jest ofiarą tych nacisków r11; mówił w TVP Info Jacek Żakowski komentując samobójczą śmierć Andrzeja Leppera. Jak do mnie ta informacja dotarła o jego tragicznej śmierci, to nie pomyślałem sobie o Andrzeju Lepperze, tylko pomyślałem o Andrzeju Czumie. Jak się czuje Andrzej Czuma, który zaproponował raport zaprzeczający istnieniu nacisków ; mówił w TVP Info Jacek Żakowski ; A tu odchodzi człowiek, który był ofiarą tych nacisków, brutalnej prowokacji, zmontowanej od początku do końca, właśnie z wymuszaniem na funkcjonariuszach publicznych różnych działań. No, delikatnie mówiąc, na pograniczu prawa ; dodał. Zastanawiałem się jak dziś, jak teraz czuje się autor tej propozycji, jak jest ofiara śmiertelna. Załamanie się kariery Andrzeja Leppera, jego pogrążenie, jest w dużej mierze związane z aferą w ministerstwie rolnictwa, zmontowanej przez CBA. Jak pan myśli, co poseł Czuma czuje teraz” Oczywiście zapomnieliśmy o „sex-aferach” itd…. Z kolei dla PiS -jest on ofiarą ataków s(r)alonu niczym J.Kaczyński. Euro-p- oseł (niepotrzebne skreślić) R,Czarnecki (zresztą b. działacz Samoobrony, wczesniej ZChN i czego tam jeszcze pisze na blogu: : „Lepper był przedmiotem potwornego ataku frontu polityczno-medialnego o charakterze liberalno-lewicowym. Dziś ci sami politycy tym samym językiem nienawiści plują na Jarosława Kaczyńskiego i jego partię” ;-pisze działacz partii która chyba najwięcej zrobiła dla zniszczenia A.Leppera („afera gruntowa”. Że zaś Zarówno Żakowski z lewej jak i Czarnecki z prawej chcą wygrywać śmierć Leppera wobec przeciwnych obozów daje do myślenia – jak widać L musiał naprawde przeszkadzać wszystkim jak trafnie zauważył Jan Engelgard „sidła na Leppera zakładali wspólnie r11; dominujący koalicjant z rządu [PiS] i antyrządowa opozycja [PO]”