W dzieciństwie chodziłem z rodzicami na uroczyste zmiany warty przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie.O ile dobrze pamiętam, zwyczaj ten wprowadzono na początku lat siedemdziesiątych. Bardzo lubiłem wtedy te uroczystości. Każdemu chłopcu sprawia przecież dużą przyjemność patrzenie na mundury, na broń,na maszerujące wojsko. Uroczyste zmiany warty odbywały się w niedziele. Często przychodziłem z tatą dużo wcześniej na ulicę Trębacką, gdyż cała uroczystość zaczynała się zawsze właśnie tam. To tam formowało się wojsko i tam śpiewano “Mazurek Dąbrowskiego". Wszyscy zdejmowali czapki z głów i stawali na baczność lub co najmniej w postawie zasadniczej. Później, kiedy już dorosłem, na emigracji, najpierw przymusowej, a teraz dobrowolnej, często myślałem, i nadal często myślę o słowach naszego hymnu państwowego. Niektóre zwrotki skłaniają mnie do szczególnej refleksji.
"Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy".
O kim i o czym myślał Józef Wybicki pisząc te słowa? Było to w dwa lata po trzecim rozbiorze. Czy myślał o tym, ze walka nie ustała, że w kraju każdy Polak będzie mógł uznać te słowa za swoje i śpiewać je w momentach zwątpienia? Czy może raczej myślał o legionistach skupionych przy rewolucyjnej I Republice? Patrioci polscy, ludzie, którzy nigdy nie pogodzili się z upadkiem kraju, już od kilkudziesięciu lat starali się rozpaczliwie zapobiec ostatecznej klęsce, posługując się ta sama ideologią, która skłoniła rozbiorców do położenia kresu istnieniu Rzeczypospolitej . Teraz, w okupowanych Włoszech stali u boku rewolucji, stali u boku ludzi, którzy ściągnęli na Europe wojnę, krew i którzy Europę świadomie podpalili. Legioniści pragnęli odbudowania kraju choćby małego, “byleby tylko był”. Z szacunkiem, choć krytycznie odnoszę się to tego zapału, zdecydowanej determinacji, lecz…….
"Będziem Polakami"
Tajemnicze to słowa. Polakiem nie można się stać, jest się nim albo się nim nie jest. Co oznaczają te słowa "będziem Polakami”? Może to, że legioniści chcieli się wpisać w długą tradycję walki o kraj, że chcieli być godnymi spadkobiercami zwycięskich rycerzy z przeszłości? Dalsze słowa “Mazurka” zdają się temu przeczyć. "Dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy". Zawsze słuchając tej strofy naszego hymnu państwowego, myślę o naszych zwycięstwach. Cedynia, zwycięstwa Bolesława Wielkiego, Niemcza, Płowce, zwycięstwa Polaków nad Szwedami, Wiedeń. Napoleon Bonaparte nie był jeszcze wtedy nawet w planach swoich rodziców. Czy polskie rycerstwo pod Płowcami słyszało o nim?
Z cala pewnością nie.
A później trzy chwalebne Powstania Śląskie , Powstanie Wielkopolskie….. Tu już Napoleona nie było. Sprężysty marsz żołnierzy zachwycał mój dziecięcy wzrok. Dziwiły mnie trochę dzikie twarze poborowych, ale piękno całości brało nad tym niemiłym wrażeniem górę. Dziś, kiedy myślę o tych uroczystościach i o moim wtedy tak entuzjastycznym w nich udziale, zastanawiam się, czy poszedłbym i teraz z takim samym entuzjazmem na podobna zmianę warty, gdyby wznowiono ten obyczaj. Pytanie to, które sam sobie zadaje przed czytelnikami, pozostawiam bez odpowiedzi.
****************
Rzeczpospolita upadła bezpowrotnie w 1795 roku. Możemy i musimy być dumni z dorobku przodków, choć z naszych klęsk i z naszej klęski końcowej należy wyciągnąć wnioski owocujące realistycznym działaniem i myśleniem politycznym na dziś i na przyszłość. Próba odbudowania Rzeczpospolitej, choćby tylko w sercach i umysłach Polaków, jest szaleństwem politycznym i prowadzi do fantasmagorii, której jesteśmy codziennie świadkami. Wynika ona prawdopodobnie z defetyzmu, z mylnie pojętej miłości ojczyzny. Wynika ona również z pojmowania rzeczywistości jako modelu matematycznego. Rzeczpospolita nie istnieje, naród szlachecki przestał istnieć, a z fantazjowania może wyniknąć jedynie zaprzepaszczenie dziejowej szansy, jaka przed nami jeszcze stoi. Możemy jeszcze dziś skorzystać z owoców "przewrotu kopernikańskiego" (jak się ktoś bardzo słusznie ostatnio na tym portalu wyraził), którego dokonał swego czasu Roman Dmowski. Jeżeli jego dorobek zostanie zaprzepaszczony, nastąpi koniec.
Niech żyje Polska!
Antoine Ratnik
A. Me.
Panie Ratnik: słowa naszego hymnu nie brzmią: „póki my żyjemy, jeno: „kiedy my żyjemy”.
Pozdrawiam Autora. Sława Wielkiej Polsce Tradycjonalistycznej.
Phi, jużem myślał że to będzie dogłębna analiza utworu, który hymnem być nie powinien a tu takie barachło.
Istotnie, ani analiza treści, ani kontekstu historycznego Mazurka (łagodnie mówiąc) nie zachwycają. Nie była to zresztą pieśń oczywista w roli hymnu. Do tej roli z pewnością lepiej nadaje się „Boże coś Polskę”, podobnie jak hymnem narodowym, ze zbliżonym tekstem lepszym byłby „Marsz Polonii”.
@Konrad Rekas Spiewanie hymnow narodowych jest pewna nowoscia.Do Rewolucji tego nie bylo, w takim sensie jak dzis. Wybralem forme felietonu, zeby temat zainicjowac, nie chce wchodzic w zadna doglebna analize utworu ani kontekstu historycznego , z przyczyn mnie samemu wlasciwych. Gdyby Polska byla dzis krolestwem, mozna by bylo spiewac jakies polskie”God save the King”.
Zawsze uważałem „Boże coś Polskę” za najlepszy potencjalny hymn, a nasz obecny jest po prostu do niczego (tylko na stadiony się względnie nadaje). „Boże coś Polskę” ma zarówno najzacniejszą treść, jak i przyjemną melodię.
@kszekosz „Boże coś Polskę” znow nie nadaje sie na stadiony.
Obecnie, z punktu widzenia tradycjonalistów, na hymn najbardziej nadaje się rapowo/hiphopowe, za przeproszeniem, „J*bać ten syf!”. Polecam! A i na stadionie da się toto ryczeć.
Ja proponuję „Bogurodzicę”. Pieśń tradycyjna, a na wspomnianch stadionach można śpiewać, jakoby rycerze spod Grunwaldu.
Również uważam „Bogurodzicę” za starodawny hymn Polski.
Oczywiście „Bogurodzica” to prawdziwy, tradycyjny hymn Królestwa Polskiego. Tylko żeby Górniakowa nie próbowała śpiewać wersji autorskich.
Dziwne, że nikt nie wspomniał o ponurackiej i depreśniackiej Rocie:)
Hymn mamy wspaniały! Choć rzeczywiście, gdy słyszę „Bogurodzicę”, to przypomina mi się scena z „Krzyżaków”, jak rycerze śpiewali z głębi trzewi, śpiewali na maskę.