Ukropolin już nie tylko wygrał wojnę z Rosją, ale jest w trakcie powojennego urządzania obszarów pozostałych po ostatecznie pokonanym i unicestwionym wrogu. W każdym razie takie wizje snuli uczestnicy konferencji „Imperialna Rosja: podbój, ludobójstwo i kolonizacja. Perspektywy deimperializacji i dekolonizacji”, zorganizowanej w Parlamencie Europejskim przez frakcję Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR). Wzięli w niej udział ci sami podejrzani, co zawsze, czyli stały zestaw jednoosobowych rosyjskich (?) partii opozycyjnych, raz udających demokratów, raz rosyjskich nacjonalistów, a tym razem separatystów z różnych regionów Federacji, o ile rzecz jasna Londyn, Kijów i Limasol uznajemy za części Rosji, tam to bowiem pomieszkują obecnie sojusznicy europosłów Kosmy Złotowskiego i Anny Fotygi.
Lwowski straszak
Nie w tym jednak rzecz czy rozbiory Rosji są czy nie są choćby wyobrażalne, bo co do tego nikt z poważnych obserwatorów wojny na Ukrainie nie ma chyba wątpliwości. Znacznie ciekawsze jest za to czemu do konferencji rozbiorowej doszło akurat teraz – tuż po głośnej wypowiedzi Radosława Sikorskiego na temat „zawahania rządu PiS” nad pomysłem rozebrania raczej Ukrainy niż Rosji. Jak wiemy, partia rządząca i związane z nią media zareagowały bardzo nerwowo, bez namysłu wypominając Sikorskiemu (i Donaldowi Tuskowi) rozmowę z Władymirem Putinem w 2014 r., kiedy to rosyjski prezydent miał mówić o Lwowie jako o polskim mieście. Oczywiście, obie części establishmentu III RP w swym rytualnym okładaniu się nie zapomniały o licytacji kto jest bardziej pro-kijowski, jednak przekaz zewnętrzny był jednoznaczny. I PiS, i PO były gdzieś w pobliżu, kiedy naruszano świętość: rozmawiano o naruszeniu integralności terytorialnej Ukrainy, rozważano jej upadek i zastanawiano co dalej z jej terytorium, w tym dawnymi Polskimi Kresami Wschodnimi.
Ukryć rozpad Ukrainy
Oczywiście, wszyscy mający o dwie szare komórki więcej od wyborców Kaczyńskiego i Tuska wiedzą doskonale, że ani pierwszy nie chciał wyzwalać Małopolski Wschodniej, ani drugi nie dobijał z Putinem dealu o powrocie Lwowa do macierzy. Ważne jednak, że słowa „rozbiory” i „Ukraina” pojawiły się w jednym zdaniu i tak zostały powielone w setkach newsów na całym świecie. Bieda-konferencja Złotowskiego i Fotygi miała więc jeden cel – przykryć tamten przekaz i podstawić rozbiory Rosji w miejsce przypomnianego scenariusza rozpadu Ukrainy. To zapewne tłumaczy pośpieszność i tandetność spotkania, na które nie udało się ściągnąć nikogo choćby pozorującego szersze poparcie społeczne na obszarach przeznaczonych do wyzwalania od Rosji. Zestaw zaś, który ostatecznie zaprezentowano – to dodatkowa kompromitacja i tak niepoważnego przedsięwzięcia.
I tak „niepodległą Syberię” podczas konferencji reprezentował Andrius Almanis, członek… litewskiej Partii Liberalnej, specjalizującej się dotąd w promowaniu LGBT, a od niedawna delegowanej do opieki nad antyputinowskim ośrodkiem założonym przez Anglosasów w Wilnie. Przywódcą „wolnej Ingrii” (czyli wskrzeszonej… Republiki Nowogrodu Wielkiego!) miałby został Pavel Mezerin, występujący w innych wcieleniach jako konsultant ukraińskiej partii Front Zmian Arsenija Jaceniuka, a wcześniej aktywnie uczestniczący zarówno w Euromajdanie, jak i Pomarańczowej Rewolucji, poza Rosją od 2004 r. Z kolei wprost z Londynu nadaje inny sprawdzony towarzysz, Andrey Sidelnikov, zawsze pod ręką anglosaskich kampanii antyrosyjskich, w tym zwłaszcza histerii nakręconej w związku z rzekomym zamachu na Aleksandra Litwinienkę.
Naziści i Reformatorzy?
Bez wątpienia jednak najbardziej emblematycznym gościem Złotowskiego i Fotygi był Illya Łazarenko. Jako bodaj jedyny ze zgromadzonych nie jest on kompletnym no-namem, a przeciwnie – badaczom rosyjskiej sceny politycznej znany jest od lat 90-tych, kiedy to zafascynowany ideami Miguela Serrano i jego latynoskiego, ezoterycznego nazizmu starał się je przeszczepić na grunt rosyjski. Służyć temu miało Общество Нави – Świętej Cerkwii Białej Rasy jako jedynego wyznania Tysiącletniego Narodowo-Socjalistycznego Imperium Rosyjskiego. Łazarenko tworzył kolejne organizacje i sekty nazistowskie, które po 2010 r. najczęściej występowały pod szyldem Sojuszu Narodowo-Demokratycznego, domagającego się m.in. likwidacji wszystkich podmiotów Federacji Rosyjskiej innych niż „etnicznie czysto rosyjskie”. Po przejściu na pozycje opozycji demokratycznej – postulat ten płynnie przerobiono na koncepcję „prawdziwej federalizacji Rosji”, oczywiście nadal jednak w intencji „oczyszczenia rosyjskiego rdzenia” z wszelkich innych nacji, tradycji kulturowych i mniejszości. Obecnie Łazarenko swoje poglądy głosi… z Cypru, choć na PiS-owskiej konferencji witany był jako przedstawiciel „Republiki Moskiewskiej”. Cóż, nie powinno dziwić, że zadając się stale z banderowcami – europosłowie Złotowski, Fotyga et consortes przywykli już do nazistów. Ale żeby aż tak popierać Wielkorusów?
Niebezpieczne tematy
Jak widać, gdy wymaga tego propagandowy interes Kijowa – jego sojusznicy w III RP i PE nie są zbyt wybredni, biorąc jak leci każdy odpad rosyjskiej polityki, w tym zarówno hochsztaplerów, renegatów i płatnych agentów, jak nawiedzonych nazistów, a niewykluczone, że i prowokatorów. Oczywiście wydźwięk tego typu wydarzeń w samej Rosji jest dokładnie odwrotny do zamierzonego, bo też niezależnie od indywidualnej oceny wojny na Ukrainie czy prezydentury Władymira Putina trudno by chyba znaleźć Rosjanina, który popierałby rozpad własnej ojczyzny i to pod dyktando wrogiego Zachodu, aferzystów i terrorystów. Takie akcje mogą mieć zatem znacznie poważniejsze konsekwencje, ale dla Ukrainy i Polski. Konferencja ECR/PiS tylko bowiem podgrzała temat integralności terytorialnej państw i trwałości granic w Europie. Przecież skoro można oficjalnie i pod szyldem Parlamentu Europejskiego dywagować o rozpadzie Rosji – to czemu nie Ukrainy, Polski, Litwy, Łotwy czy dowolnego innego państwa europejskiego? Wszak to na Zachodzie istnieją cieszące się znaczącym poparciem legalne ruchy separatystyczne, żądające niepodległości m.in. Szkocji i Katalonii. To Ukraina jest o krok przed całkowitą dezintegracją, a mniejszości narodowe, stanowiące wg różnych szacunków 25-35 proc. tamtejszego społeczeństwa chcąc nie chcąc będą musiały zabezpieczyć swoje interesy w warunkach spodziewanej próżni państwowej. To Polska swoje obecną granicę zachodnią uzyskała z łaski Związku Sowieckiego, a więc i Rosjan. Wypierając się dziś tamtego daru – poniekąd sami narzucamy się, by go stracić. Słowem – pocieranie lampy z napisem „Nowe Państwa / Nowe Granice” może wywołać dżiny niekoniecznie i nie przede wszystkim zainteresowane rozpadem akurat Federacji Rosyjskiej.
No i kto jak kto, ale Rzeczpospolita naprawdę powinna bardzo uważać, gdy ktoś blisko naszych granic zaczyna coś mówić o rozbiorach. Być może bowiem rzeczywiście nadchodzi czas zmian granicznych i terytorialnych w Europie. I kto wie czy w innych okolicznościach i inaczej rządzeni nie moglibyśmy na tym jako Polacy zyskać. Jednak III RP w obecnym kształcie niemal na pewno tylko straci, a my, niestety, wraz z nią.
Konrad Rękas
Abstrahując od całej nieudolności PIS w przygotowywaniu przeróżnych „konferencji” i nie tylko w tym, to i tak obiektywnie rozpad Rosji jest praktycznie pewny. Nie dlatego nawet, żeby ktokolwiek do niego świadomie dążył, ale ze względu na wewnętrzna sytuację Rosji, która zwyczajnie nie wytrzyma przegranej wojny i rozlezie się sama pod tym ciężarem. Wyszarpywać kawałki z rosyjskiej masy upadłościowej nie będą oczywiście uczestnicy tych konferencji, ale miejscowi mafiozi, generałowie, czy oligarchowie.
Natomiast Ukraina dokładnie na odwrót. Chociaż katechon Putin mógł realnie liczyć na jej rozpad w 2014 roku, to wskutek swojej skrajnie nieudolnej i niekompetentnej polityki, zaprzepaścił tę szansę. Obecnie Ukraina jest zjednoczona jak jeszcze nigdy w swojej historii.
btw. deklaracje Konrada Rękasa, jak to on rzekomo utożsamia się z i zamartwia losem Polski, są naprawdę kompletnie niewiarygodne i psują tylko odbiór artykułu niepotrzebnie wprowadzając akcent komiczny.
Ta-„Rosja się rozpadnie a Ukraina wyrośnie na potężne mocarstwo”- co za „prorocze”wizje funkcjonariuszy .
Rosja się rozpadnie, ale Ukraina nie wyrośnie na potężne mocarstwo, przynajmniej nie w tym pokoleniu. Nie ma do tego potencjału i dopiero musiałaby go budować, co potrwałoby pokolenia, nawet gdyby ten proce był udany.
Jeśli Rosja nie rozpadnie się w ciągu najbliższych dwóch lat to pilaster obiecuje, że wyniesie się stąd na zawsze i nie będzie już nas męczył swoim brakiem myślenia? Czy ile będzie czekać na ten rozpad? Tyle, ile czekamy na bankructwo ZUSu wieszczone przez Korwina? To pewnie nawet pilaster tego nie dożyje. Wygodne przepowiednie wiejskiego „filozofa” 😉
Tak btw przemycane tutaj i w wielu innych publikacjach niejawne założenie, że PIS jest wrogiem Rosji i prowadzi politykę wobec Rosji wrogą, jest kompletnie nieuzasadnione. Rzekome antyrosyjskie posunięcia PIS są prawie wyłącznie werbalne i nie mają żadnych realnych skutków. Nawet polska pomoc Ukrainie jest przez PIS de facto hamowana i ograniczana, skoro większym od Polski donatorem Ukrainy, również na niwie militarnej, są …Niemcy. Pisowska krowa dużo ryczy, ale mleka mało daje. Jeżeli PIS jawnie nie stoi tam gdzie Orban, to tylko ze względu na polską opinię publiczną, która w przeciwieństwie do węgierskiej jest zdecydowanie antyrosyjska.
W zamian PIS koncentruje się na realnym szkodzeniu polskim sojusznikom z NATO, w tym nawet USA usiłując znacjonalizować amerykańskie inwestycje w Polsce (lex TVN). Zresztą niecały PIS nawet udaje wrogość do Rosji. Wystarczy przypomnieć przeprowadzony na kolanach wywiad z ambasadorem katechona Putina, opublikowany w pisowskim polskojęzycznym periodyku „Wsieci” już PO agresji rosyjskiej na Ukrainę. Również przecież sam Konrad Rękas za jakiegoś „rusofoba” w żadnej mierze uznany być nie może.
Pilaster to mą tęgi łeb do geopolityki. Tylko pozazdrościć zdolnościom profetycznym ( a może raczej trollowania) w sprawie rozpadu Rosji.
Rosja – 3/4 terytorium w Azji, 3/4 ludności w Europie. Rozwałka murowana!
Artykuły Rękasa zawierają największą dawkę informacji w porównaniu z innymi na tym portalu. Reprezentuje realizm polityczny i to jest cenne. Pilaster wróżacy rozpad Rosji niech trzyma się faktów historycznych. Nasza obecna polityka drażni nie tylko Rosję, ale i Zachód. Pozostanie nam jedyny sojusznik – znikajaca Ukraina.