Rękas: Kwarantanna Plus. Z cyklu: III RP pokonuje (bohatersko!) samotworzone problemy

W ramach luzowania lockdownu weszło jakiś czas temu w życie kolejne rozporządzenie, mające ustanowić wyjątki dla systemu kwarantanny w Polsce. Napisane oczywiście okropnie, literalnie stanowiło, że: „obowiązku odbywania kwarantanny nie stosuje się w przypadku przekraczania granicy państwowej stanowiącej granicę wewnętrzną (…) w ramach wykonywania czynności zawodowych, służbowych lub zarobkowych w Polsce lub w państwie Unii Europejskiej lub Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG) przez osoby wykonujące te czynności w tych państwach” (rozporządzenia Rady Ministrów z 2 maja 2020 r. i  z 16 maja 2020 r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii). Czyli, dosłownie – obowiązkowi pozostania w miejscu zamieszkania nie podlegają osoby mieszkające zagranicą przybywające do Polski w celach zarobkowych. Jasne – prawda? Mieszkasz – poza Polską, do Polski – przybywasz w związku z pracą. Przyjeżdżasz SŁUŻBOWO I ŻEBY ZAROBIĆ. A więc – przepis dla Ukraińców jadących na polskie pola i dla zatrudnionych w korpo, a odwiedzających ich oddziały w Polsce. Jasne, nie?

Otóż nie, bo Polacy zrozumieli tak, jak chcieli zrozumieć, zresztą przecież i tak nikt nie wie gdzie i po co po polsku stawia się przecinki. Czyli uznano, że chodzi o wszystkich mieszkających zagranicą w celach zarobkowych – którzy przyjeżdżają do Polski. Zatem – mieszkasz i pracujesz sobie gdzie bądź, byle poza Polską, a do niej ot tak, przyjeżdżasz. A zatem miałoby to być zwolnienie z kwarantanny całej polskiej emigracji zarobkowej! „No bo kto by do licha jechał do Polski w celach zarobkowych!” – szczerze wzruszali ramionami Polacy w UK, często przybywający na Wyspach od lat, a więc i nie znający poziomu ukrainizacji naszego rynku pracy.

Naczelnik Olszewski wiecznie żywy

Nie koniec jednak na tym – z rodakami z Zachodu zgodziła się i… Straż Graniczna, wydając własną interpretację rzeczonego przepisu, w wyniku czego faktycznie na tymczasowych przejściach Polacy pokazują cokolwiek – jakiś odcinek pensji, xero umowy o pracę z UK czy Holandii i są do Polski wpuszczani. Zupełnie przeciwnego zdania jest natomiast Sanepid, który stoi na gruncie litery i upiera się, że wpuszczać bez kwarantanny nie wolno, bo przecież przepis stanowi inaczej.

Tym razem wyszło na ludzkie, bo (o dziwo) uznano widać, że niemożliwe, by napisano tak głupio, jak naprawdę napisano i siłą rozpędu nasi imigranci odwiedzają kraj już bez większych przeszkód, pomimo dąsania się Sanepidu i miejscami jeszcze pojawiających się sprzecznych stanowisk SG – no i wbrew wciąż istniejącemu zapisowi, że „co do zasady wszystkie osoby przyjeżdżające do Polski muszą poddać się obowiązkowej 14-dniowej domowej kwarantannie”. Po prostu, jak to w III RP – prawo sobie, a życie sobie…

Co ciekawe przy tym – tym razem idiotycznie napisanego przepisu nie przygotowało ministerstwo zdrowia, czyli główny ośrodek prawodawczy w Polsce okresu epidemii, tylko połączone siły MSW i MSZ, co może tłumaczyć niespójność którego to już z długiej listy zakazów, nakazów i regulacji zrzucanych na koronawirusa niczym opryski na stonkę. Czego się nie tknąć – od spraw granicznych, po właśnie przyjętą kuriozalną ustawę o kolejnych (tych samych? powtórzonych? dokończonych?) wyborach prezydenckich kwalifikuje się w całości do podręcznika złych praktyk i jeszcze gorszych efektów legislacyjnych, a zatem służy dalszemu obniżeniu poziomu praworządności i kultury prawnej w Polsce. Nieprzypadkowo przecież patronem całej kasty polityczno-urzędniczej III RP powinien być pamiętny Naczelnik Olszewski, tłumaczący Nikodemowi Dyzmie, że „przepisy często bywają sprzeczne, więc on co – musi je sprzecznie wykonywać!”.

Po co to wszystko?

A już zupełnie na marginesie pozostaje zaduma nad samym sensem dalszej kwarantanny po stwierdzeniu w kraju przeszło 24,5 tysiąca zarażeń koronawirusem. Skoro bowiem już on u nas jest – to przed czym niby u licha mają nas strzec zamknięte (ale uchylone) granice? W istocie dalsze trwanie akurat przy tym rozwiązaniu (?), a nawet jego rozszerzanie w Europie (w UK kwarantanna po raz pierwszy zostanie wdrożona dopiero od 8. czerwca, a więc już po zakończeniu lockdownu) – to już czysty populizm, ukłon wobec pierwotnego strachu, że „obcy naniosą nam choróbsk!”. Bo przecież racjonalnie – skoro choroba już u nas była i jest nadal, to co nam niby jeszcze mają przywlec?

Zwłaszcza, że dolegliwości najgorsze i najpoważniejsze w skutkach: woluntaryzm prawny, niechlujstwo legislacyjne i bezmyślność gospodarcza – to przecież polskie choroby wrodzone, stale towarzyszące wirusowi znanemu jako III RP. I żadna kwarantanna im nie straszna…

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 12 Average: 4.9]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *