Relacja portalu konserwatyzm.pl ze spotkania z posłem Przemysławem Wiplerem

Zajmuje miejsce w sali konferencyjnej hotelu „Spójnia” w gdańskim Wrzeszczu. Tłukłem się na spotkanie z posłem Wiplerem w iście parszywej pogodzie – deszcz lał jak z cebra, ale mniejsza o to. Wyjąwszy notes rozglądam się dookoła. Na spotkanie z posłem Wiplerem zjawiła się dosyć spora ilość młodzieży. Na oko około 40 osób. Już po kilku chwilach zaczęło do mnie docierać, że nie są to przypadkowi ludzie. Nie bylem w stanie rozgryźć o czym rozmawiają. Nieopodal mnie siedział jegomość w żółtej koszulce z napisem „Don`t tread on me”, a świadomość odbierała z otoczenia tylko pojedyncze słowa: „Zmaskrowany”, „argument”, „samoposiadanie”, „Dziambor (?)” Wyjąkowo złowieszcze wibracje. Poczułem w głębi duszy, że znalazłem się w morderczym, libertariańskim potrzasku. Zdecydowałem się nie wyrażać swojej opinii na temat Rothbarda w obawie przed „zmasakrowaniem”.

Przemysław Wipler rozpoczął spotkanie punktualnie o godzinie 17:15. Wstępne „przemówienie” było stosunkowo krótkie, acz treściwie. Oto poseł Wipler roztacza przed nami dosyć ponurą wizję: Polacy opuszczają matecznik, nie chcą rodzić dzieci, ZUS powoli bankrutuje, a partie polityczne zawiodły wszystkich. Zakład Ubezpieczeń Społecznych zostaje porównany do firmy Amber Gold  i zaklasyfikowany jako piramida finansowa, która zajmuje się mozolnym generowaniem prawie trzybilionowego długu. Poseł stwierdził jednakże, że nawet jeśli ZUS miałby ulec likwidacji lub poważnej restrukturyzacji, to nie można naruszyć praw nabytych i odebrać emerytur obecnym rentierom lub odmówić wypłacenia świadczeń przyszłym seniorom. Ta wypowiedź spotkała się z wyjąkowo agresywną reakcją.

Jeden z zebranych argumentował, że skoro pojawiło się porównanie ZUS do Amber Gold, to konieczne jest porównanie LOTu do Amber Gold. Przekonywał, że zarówno ZUS jak i LOT są spółkami państwowymi, a to automatycznie kwalifikuje je jako piramidy. Dodał także, że nie widzi sensu, aby zlikwidować ZUS (lub zreformować), ale nie odebrać przywilej i emerytur świadczeniobiorcom. Wszak wielu byłych UB-eków, sędziów i milicjantów pobiera emerytury, co jest niedopuszczalne. Likwidując ZUS należy pójść o krok dalej i odebrać wszystkim świadczenia, emerytury i renty oraz odmówić wypłacenia przyszłych świadczeń. Pan Wipler z niezwykłym spokojem wytłumaczył rozmówcy, że tego typu radykalne rozwiązanie godziłoby w prawo nabyte i naruszało konstytucję. Dodał, że być może wiele osób na takie emerytury nie zasługuje, ale prawo nabyte musi być przestrzegane. Jednocześnie zażartował, że cieszy się, iż są ludzie, którzy pod względem gospodarczym mogą go uznawać za człowieka „łagodnie” liberalnego lub nawet lewicowca, bo ważni z punktu widzenia ruchu republikańskiego są ludzie o wyjątkowo wolnorynkowych poglądach. Trzeba przyznać, że pomysł siłowego odebrania ludziom emerytur i całkowitego naruszenia praw nabytych jest wyjątkowo pociągający. Wyobraźmy sobie chaos, gdy nagle miliony rencistów traci swoje świadczenia, a rząd nadaje komunikat o „zamrożeniu wszelkich wypłat emerytalnych”. Kompletne pandemonium pod przychodniami, wariat wymachujący kuponem pod kioskiem totolotka, jakaś starsza kobieta wpada w furię w pobliskiej placówce MOPS-u, bo zabrakło ryżu i konserw z etykietą „Unia Europejska”. Żaden człowiek zaznajomiony z twórczością Georga Romero nie opuściłby domu przez kolejne 2 miesiące (tak oceniam czas, aż wszyscy renciści padliby z głodu). Prawdziwa „Noc żywych trupów” – setki emerytów wywracających kontenery Caritasu i grzebiących po śmietnikach. Dzięki ustawie śmieciowej będą w sumie mieli łatwy dostęp do żywności spod znaku „mokre”, więc nie wiem, czy nie musiałbym się zabarykadować w domu na dłużej niż 2 miesiące. Szatańska wizja, iście szatańska. No dobra, ale wróćmy do rzeczywistości.

Poseł Wipler jako pewnego rodzaju wzór uznaje Victora Orbana. Zauważa, że węgierski premier nie ustrzegł się różnych błędów politycznych i gospodarczych, ale podziwia fakt, iż  udało mu się zorganizować protest 700 tys. Węgrów, czyli około 7% populacji tego państwa. Osobiście uważam, że wizja 2.5 miliona Polaków protestujących przeciwko systemowi politycznemu  jest równocześnie  nieprawdopodobnie podniecająca, jak i diaboliczna.

Wyobraźmy sobie przez chwile te gigantyczne chmary Polaków dzierżących liczne transparenty, którzy krzyczą do utraty tchu: „Pragniemy wolnego rynku, pragniemy zmian!”. Nad tłumami roztaczałaby się delikatna woń cebuli – subtelny aromat uodparniałby nozdrza zebranych na działanie policyjnego gazu łzawiącego. Niejeden Wielki Polak mógłby się poczuć jak Robespierre na barykadach Paryża. Miliony rozgoryczonych obywateli, ogłuszający hałas syren solidarnościowców, Klub Austriackiej Szkoły Ekonomii na czele pochodu „Warszawa-Północ-Wolność Gospodarcza”, znad Wisły przybywają posiłki dzielnych piłsudczyków z szeregów KPN, kilku zapaleńców wydaje rozkaz marszu na Kowno: „wodzu prowadź!”, gdzieś w środku przemyka Janusz Korwin-Mikke, który swym sokolim okiem wypatruje policji. Jest bezpieczny. Wie, że nie jest parszywym studentem z placu Tian’anmen. On chce więcej kapitalizmu, więcej wolnego rynku i mimo prawie 80 lat na karku maszeruje dzielnie.

Podczas spotkania poseł Wipler opowiedział kilka zabawnych anegdot na temat pana Janusza Korwin-Mikkego. Odniósł się np. do słynnej przejażdżki na słoniu. Ponoć lider UPR chciał pokazać wszystkim, że jadąc na słoniu ujeżdża symbol amerykańskich Republikanów. Teraz zatrzymajmy się na moment, zamknijmy oczy i wróćmy do marszu. 2.5 miliona liberałów, a tam Janusz Korwin-Mikke, w pełnym rynsztunku konserwatywno-liberalnym – garnitur i mucha – prowadzi Kongres Nowej Prawicy wydając rozkazy z wiklinowego kosza umieszczonego na grzbiecie indyjskiego słonia. Krzyk, wrzask, hałas, wolny rynek, potężnie złowrogie wibracje, swąd cebuli, maszerujący Adam Słomka, kamienie miotane w kierunku policji, burzony gmach ZUSu, straszliwa pożoga, kompletna masakra systemu socjalistycznego, likwidacja etatyzmu, psychodeliczna podróż po najbardziej skrytych zakamarkach ludzkiej świadomości, polityczna ruletka społeczno-polityczna zakończona prawie absolutną anihilacją „starego ładu” i wreszcie Janusz Korwin-Mikke przekracza Alpy na słoniu.

Teraz już rozumiem co Kato Starszy miał na myśli mówiąc: „A poza tym sądzę, że Kartaginę należy zniszczyć”.

Uciekliśmy do świata teoretycznych rojeń i czas wrócić na ziemię, a dokładniej do sali konferencyjnej hotelu „Spójnia”, gdzie ma miejsce spotkanie z liderem Partii Republikańskiej – Przemysławem Wiplerem.

Pod względem programowym poseł Wipler nie zawiódł zebranych. Dosyć dokładnie określił jakie zmiany proponuje Partia Republikańska. W skrócie wygląda to tak:

1. Likwidacja podatku PIT i zastąpienie go podatkiem od funduszu płac, a także jednolitym podatkiem od działalności. Poseł wspomniał także o wprowadzeniu podatku obrotowego.

2. Na ZUS-ie pan Wipler nie pozostawił suchej nitki. Już w 1999 r. na łamach „Najwyższego Czasu!” przepowiadał upadek tej instytucji i jego zdaniem właśnie teraz ma to miejsce. Przybliżył kwestie zwązane z naliczaniem długu publicznego i zwrócił uwagę na fakt, iż gigantyczny dług generowany przez ZUS nie jest jeszcze wliczany do długu publicznego. Co proponuje zamiast ZUS-u? System kanadyjski, który opierałby się na podatku od funduszy płac. Wiek emerytalny osiągałoby się po przepracowaniu 40 lat, najniższa emerytura wynosiłaby 1200 pln. Przywódca Partii Republikanów twierdzi, że na polskim gruncie można zastosować system kanadyjski i finansować wypłaty emerytur z podatku od funduszu płac. Podatek CIT i PIT byłby zastąpiony przez podatek obrotowy i jednolity podatek od działalności, dodatkowo „uproszczeniom” uległyby inne mechanizmy podatkowe w Polsce.

3. Zreformowanie systemu finansów publicznych i systemu podatkowego. Tutaj w sumie ciężko nie zgodzić się z posłem Wiplerem. Instytucje państwowe potrzebują reformy ze względu na szalejącą korupcję i nadużycia urzędników.

Udało mi się zadać panu Wiplerowi dwa pytania:

„Jak zamierza pan powalczyć o elektorat konserwatywny? Wielu konserwatystów z niechęci odnosi się do »republikanizmu«, kojarząc go zazwyczaj z kongresmenami z USA. Także neoliberalne rozwiązania gospodarcze stają się już coraz mniej popularne wśród wielu polskich konserwatystów”.

Pan Wipler odpowiedział, że nie uznaje się za konserwatystę i nie interesują go ideologiczne wojenki. Jego celem jest praktyczne działanie na polu zmiany kraju i skupienie się głównie na kwestiach gospodarczych.

Drugie pytanie było dosyć egzotyczne i zadałem je z racji silnej lobbyingu sojuszu polsko-japońskiego przez urocze małżeństwo państwa Giwojnów: „Jakie ma pan plany dotyczące polityki zagranicznej? Zazwyczaj mówi się o polityce proamerykańskiej albo prorosyjkiej Czy jest może szansa na współpracę Polski z Japonią?”.

Na to pytanie poseł Wipler odpowiedział długim wywodem na temat realiów polityki zagranicznej. Dużo czasu poświęcił opowiadając o pięknych gmachach budynków administracji państwowej Kataru, wyraził ubolewanie nad tym, jakie trudności przeżywają polscy repatrianci, którzy ubiegają się o obywatelstwo naszego kraju – jednym z wymogów jest udzielenie odpowiedzi na pytanie: „kto jest świętym patronem Krakowa? – nawiązał też do aspiracji Wielkiej Brytanii, która może szukać sojuszników w ramach deregulowania prawa Europejskiego.

Słusznie stwierdził, że Polska obecnie nie jest istotnym graczem na arenie międzynarodowej. Podał kilka przykładów błędów polityki zagranicznej i stwierdził, że jedynym remedium na poprawienie relacji z innymi państwami jest stworzenie konsensusu wśród elit politycznych w kraju i stworzenie takiej atmosfery gospodarczej, dzięki której Polska będzie traktowana na poważnie przez inne państwa. Obecnie politykę zagraniczną Polski poseł Wipler nazwał „turystyką na koszt podatnika”. Podobała mi się także deklaracja pana Wiplera o tym, że warto rozwijać współpracę Polski z krajami skandynawskimi, które w ostatnich latach prowadzą bardzo mądrą politykę gospodarczą, a także społeczną.

Sojusz Polski z Japonią dla wielu wydaje się kuriozalną ideą, ale po długich dywagacjach z wieloma wybitnymi myślicielami doszedłem do wniosku, że zawarcie „paktu krwi” z krajem kwitnącej wiśni umocniłoby nasz skromny kraj. Oto Polska, kraj dzielnych husarzy, niezmordowanych kiboli i wielkiej niezłomności, a także Japonia, słynąca z technologicznego rozwoju rodem z kosmosu i samurajów. Wbrew pozorom łączy nas wiele i kto wie, jaka mikstura powstałaby z mieszanki siły, niezłomności, roszczeniowości, a także japońskich kodów samurajskich i technologii sci-fi. Gdzieś z tyłu głowy widzę Jana III Sobieskiego ujeżdżającego pustynnego czerwa z „Diuny”… a może to Janusz Korwin-Mikke. Sam nie wiem.

Spotkanie dobiegło końca o godz. 19:30. Nie wiem, co powiedzieć na temat planów gospodarczych Partii Republikańskiej, bo średnio znam się na ekonomii, ale zgadzam się z posłem w kwestiach pragmatycznego podejścia do wprowadzenia zmian w obrębie administracji państwa polskiego.

W sumie to chciałbym zobaczyć Marsz Miliona Liberałów, oj chciałbym…

Filip Daniel Cee

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *