Józef K. (tak, tak ten sam) ożenił się z miłości. Przez kilka lat w jego małżeństwie wszystko się układało jak najlepiej. Ponieważ Józef K. prowadził biznes i zarabiał niemało, a miał zaufanie do żony, przepisał na nią dom.
Po kilku latach coś zaczęło się psuć, Józef K. zaczął podejrzewać, że żona go zdradza. Przez firmę detektywistyczną zlecił podsłuchy rozmów telefonicznych małżonki. Działanie – choć nielegalne – dało jednak bogaty materiał dowodowy. Okazało się, że zdrada małżonki trwa od lat, a jej wybrankiem jest jej zwierzchnik – prokurator rejonowy, z prokuratury gdzie żona Józefa K. pracowała. I tu zaczęły się kłopoty naszego bohatera. Pewnego razu Józef K., który wypił dwa piwa i miał 0,5 promila alkoholu wróciwszy do domu powiedział żonie o wszystkim co wie. Doszło do awantury, zazdrosny i zdradzony mąż złapał żonę za ramię i zrobił jej siniaka. Ta wezwała policję, Józef K. trafił do aresztu, sąd w błyskawicznym tempie powołał biegłych i przychylił się do wniosku prokuratury o osadzenie niebezpiecznego, zazdrosnego męża w areszcie. Sąd powołał też biegłego, który po 20 minutowym badaniu stwierdził, że najpewniej Józef K. cierpi na zespół paranoidalny „zazdrosnego męża” i należy go poddać badaniom. Podejrzanego o paranoję zazdrośnika miano skierować do najbliższego szpitala psychiatrycznego, ale na oddziale nie było miejsca, więc osadzono go w areszcie śledczym gdzie przebywa już pół roku. Pisze rozpaczliwe pisma do ministra, rzecznika praw, do znajomych. Podnosi, że ma dowody zdrady żony z prokuratorem, że za tego siniaka został potraktowany zbyt surowo, bo żona nie miała nawet zwolnienia lekarskiego, że pod zarzutem „przemocy domowej” zostanie najpewniej zniszczony jako człowiek, że pod tymi pozorami pozbawiono go majątku i wolności. Czy pisze prawdę? Czy rzeczywiście o sprawie przesądził fakt, że kochankiem żony był funkcjonariusz wymiaru sprawiedliwości, który wykorzystał swoją pozycję do usunięcia zbędnego już – męża? Niewykluczone, że właśnie tak jest.
Piszę o tym autentycznym przypadku – zmieniając ma się rozumieć inicjały i funkcje – bo właśnie podczas ostatniej sesji Sejmu rozgorzała debata na temat tzw. „przemocy w rodzinie”. Posłanki opozycji, atakowały rząd za – ich zdaniem – niedostateczną ochronę dotkniętych przemocą kobiet. Postulowały, żeby „państwo zrobiło wszystko dla likwidacji przemocy wobec kobiet”. Wszystko!
Zabrałem głos zwracając uwagę, że takie żądania są równoznaczne ze zwiększoną ingerencją państwa w stosunki rodzinne. Że hasło „przemoc wobec kobiet” jest niebywale rozciągliwe i że zwolenniczki totalnej ochrony rzekomo gwałconych praw kobiet, żądają w istocie totalnej władzy państwa nad rodziną. I – pomijając już koszty finansowe takiego systemu – w konsekwencji będziemy mieli likwidację rodziny jako takiej. Który facet będzie chciał ponosić ciężary związane z odpowiedzialnością za dzieci, za utrzymanie domu – kiedy w każdej chwili żona będzie mogła go oskarżyć np. o przemoc ekonomiczną, albo o przemoc psychiczną, wezwać na pomoc państwowych urzędników, którzy wszak na takie okazje ochoczo czekają – i puścić chłopa w skarpetkach?
W Polsce istnieje wystarczająco dużo – moim zdaniem – instrumentów prawnych, które w uzasadnieniu maja ochronę przed przemocą, ale już dziś dają potężne uprawnienia dla urzędników do ingerencji w rodzinę.
Już dziś, kiedy kobieta chce się pozbyć dotychczasowego „partnera” – doskonałym do tego narzędziem będzie oskarżenie o „przemoc”. A co dopiero, gdy nowy „partner” jest prokuratorem, sędzią lub policjantem?
Czy to tak trudno sprowokować awanturę i odegrać rolę ofiary?
Żądania „ całkowitej likwidacji przemocy w rodzinie” przez państwo jest więc w istocie żądaniem prowadzącym do likwidacji rodziny jako takiej. To nowa forma lewackiej ideologii, której inną odmianą jest popieranie związków partnerskich i inne formy propagandy homoseksualnej.
Czy w związku z tym, że stawiam te pytania jestem za „przemocą wobec kobiet”?
Janusz Sanocki
>Czy w związku z tym, że stawiam te pytania jestem za „przemocą wobec kobiet”?<
Nie tylko jest Pan zwolennikiem "przemocy wobec kobiet", ale i kryptofaszystą, antysemitą, rasistą oraz ruskim trollem.
Te nowe tendencje zostały już opisane wielokrotnie, ale najgorsze jest to, że są one częścią większej całości polegającej na likwidacji klasycznej demokracji na rzecz państwa co najmniej autorytarnego, a może w zamyśle nawet totalitarnego. Coraz bardziej wszechwładna władza państwa, wyroki za sprzeciw wobec nowych porządków pod pretekstem mowy nienawiści, eliminacja ludzi prawicy z uniwersytetów – to wszystko już się dzieje w Europie zachodniej. Następnymi elementami będzie inwigilacja poprzez GPS, wszczepianie chipów, zniesienie papierowego pieniądza a być może nawet próby wpływania na mózg, aby zapewnić prawomyślność i brak oporu.
Te zakazy są tak samo idiotyczne, jak próba walki z in vitro. Już Korwin powiedział, że nie można zakazać ludziom zapłodnień in vitro, bo jest to praktycznie niewykonalne. Dziś wystarczy mikroskop z lidla za 200 zł, plemniki pozyskać – żaden problem. Trochę trudniej o komórkę jajową, ale średnio bystry student medycyny potrafi ją wydobyć. Zalewany nasieniem komórkę jajową na szkiełku i efekt murowany.
Prawo ma naśladować moralność. Idąc tokiem rozumowania Korwina równie dobrze można powiedzieć, że bezsensowne jest to, że państwo nie legalizuje prostytucji czy zakazuje kradzieży bo egzekucja tych procederów jest praktycznie niewykonalna – wystarczą chętni i efekt murowany. Trzeba się przyzwyczaić do tego, że choć Korwin ma dobre intuicje jeśli chodzi o gospodarkę to ogólnie nie jest to wielki myśliciel i czasami zwyczajnie bredzi (wystarczy rzucić okiem na jego wypowiedzi dotyczące rzekomych biblijnych korzeni uzasadnienia zdrady małżeńskiej czy ogólnie poligamii).
Tak na marginesie – jeśli uważa Pan, że zalana na szkiełku w domowych warunkach komórka jajowa zostanie zapłodniona i efekt jest murowany to chyba na lekcjach biologii nie był Pan zbyt uważny.
Akurat przykłady z kradzieżami i prostytucją są chybione, bo te jest dość łatwo zwalczać. Z kradzieżami prywaciarze świetnie sobie dają radę i eliminują 97% przypadków. Są coraz lepsze i tańsze kamery, zawsze można wynająć ochronę. Z prostytucją? Ciekawa rzecz, bo gdyby władza autentycznie chciała zwalczyć proceder, to wyeliminowałaby z 90% przypadków. Numery telefonów panienek są dostępne w internecie, wystarczy przedzwonić, umówić się i sprawa załatwiona. A z in vitro będzie coraz trudniej, bo technika jest coraz bardziej rozpowszechniona. Dziś byle smarkacz ma drona, czy drukarkę 3D. Ludzie potrafią sami zrobić pistolet, umieścić go na dronie i latać z naładowanym po okolicy. Co do zapłodnienia pozaustrojowego – ja nie mówię, że można w ten sposób stworzyć sobie dzieciaka na całe życie, tylko że można wytworzyć zygotę, która po kilku godzinach umrze. Oczywiście, metoda taka nie nadaje się na prawdziwe dziecko z in vitro, ale jest wystarczającą do zabaw studenciaków z akademika. Kiedyś, odwiedzając znajomych w akademiku, widziałem kilku delikwentów, którzy mieszali swoje nasienie pod mikroskopem, żeby zobaczyć jak ich plemniki reagują na kontakt z plemnikami kolegów. A co do Korwina – cóż, w wielu kwestiach jest skrajnym utylitarystą.
„Akurat przykłady z kradzieżami i prostytucją są chybione, bo te jest dość łatwo zwalczać.” – tak łatwo, że kradzieży z włamaniem w Polsce w 2017 roku było ponad 65 tysięcy a prostytucja również miała się dobrze. Opierając się na Pana statystyce eliminacji kradzieży wynikałoby, że te 65 tysięcy przypadków to tylko 3% będących udanymi próbami co kazałoby sądzić, że prób łącznie mamy rocznie ponad 2 miliony? Nie mam pojęcia skąd takie dane. Niemniej twierdzenie, że kamery i prywatna ochrona załatwiają sprawę jest myśleniem życzeniowym, bo takowe środki istnieją a jednak dochodzi do tak dużej ilości kradzieży z włamaniem i to nawet w najlepiej strzeżonych miejscach. Co do prostytucji – to są właśnie takie „korwinizmy”. Pan twierdzi, że „wystarczy zadzwonić się, umówić i sprawa załatwiona” tak samo jak twierdził Pan o zapłodnieniu na szkle w warunkach domowych. A to zwyczajnie jest bzdurą. Równie dobrze można powiedzieć, że tak samo łatwo zlikwidować handel narkotykami – wystarczy zdobyć numer do dilera (akurat o to nie jest trudno), zadzwonić, umówić się i sprawa załatwiona. Tylko, że nie zauważa się tutaj chociażby tak trywialnej kwestii, że w środowisku zajmującym się takimi procederami panuje zasada „pecunia non olet” i znajdzie się następny chętny. Do tego będzie nieco bardziej chronił swoją prywatność przez co organom ścigania będzie trudniej. To w efekcie powoduje, że procederu się nie udało zlikwidować.
„Dziś byle smarkacz ma drona, czy drukarkę 3D” – i co z tego? Pan w ogóle nie odróżnia skali. Latanie dronem za parę groszy czy posiadanie drukarki to nie kupienie sprzętu do in vitro za kilkanaście milionów złotych. Na litość boską twierdzenie, że ludzie będą mogli skutecznie „stworzyć dziecko” w warunkach domowych, bo „technika jest coraz bardziej rozpowszechniona” jest piramidalną bzdurą i naprawdę wystarczy nie powtarzać komunałów Korwina tylko choć odrobinę zorientować się w rzeczywistości. Aparat rentgenowski wynaleziono jakieś 150 lat temu, podstawowy sprzęt nadal kosztuje blisko 100 tysięcy złotych a najwyższej klasy nawet kilka milionów. Jakoś taki stary wynalazek nadal nie gości w prywatnych domach tak jak telewizor. I nie będzie gościł – to nawet wynika z zasad działania rynku. Podobnie z in vitro.
„ja nie mówię, że można w ten sposób stworzyć sobie dzieciaka na całe życie, tylko że można wytworzyć zygotę, która po kilku godzinach umrze.” – w takim razie utwierdza mnie Pan w przekonaniu, że na lekcjach biologii nie był Pan zbyt uważny. Droga od obserwacji plemnika pod mikroskopem do zapłodnienia jest bardzo daleka. Posługując się obrazowym przykładem – ta droga jest mniej więcej tak daleka jak od obserwowania naboju do trafienia nim kolibra w oko ze 100 metrów. Jeśli uważa Pan, że w warunkach domowych „średnio bystry student” wydobędzie komórkę jajową z jajnika to ja naprawdę wątpię w sens istnienia szkolnictwa.
Marcin Sułkowski co Pan chce udowodnić? prostytucja i in vitro musi być poza zasięgiem państwa „demokratycznego” jeżeli ludzie mają żyć moralnie, jeszcze Pan tego nie pojął, tak jak religia w takim państwie musi być nauczana poza państwową szkołą. Złodziei w państwie „demokratycznym” jest zawsze więcej. Po prostu idiotów jest zawsze więcej, tak mówi Korwin. Proszę napisać że nie i udowodnić to.
Nie… Dowód materialny: Szwajcaria
A co Pan chce udowodnić, bo mam wrażenie, że pisze Pan nie na temat.
Z faktu, że istnieje demokracja nie wynika, że katolik albo konserwatysta nie mają walczyć o ład, zamknąć się w katakumbach i… no właśnie, i co? Właśnie tym bardziej w tak nieudolnym systemie konieczne są praca u podstaw i obrona porządku. Z racji słusznej konstatacji, że żyjemy w demokracji, która jest systemem głupim mamy oddać pole albo żyć w ułudzie przekonania wyjęcia pewnych kwestii poza obręb decyzji państwa? A kto w demokracji na to pozwoli, skoro decyzje podejmują „idioci”?
I nie ma znaczenia fakt, że „idiotów jest zawsze więcej”, bo Korwin nie zauważa, że ci „idioci” to też ludzie, o których dusze należy walczyć i ci „idioci” występują w każdym systemie. To, że ludzie niekompetentni nie powinni mieć możliwości wyboru władzy jest kwestią zupełnie odrębną i w ogóle o niej nie dyskutowałem. Właśnie dlatego uważam takie „korwinizmy” za bzdurki, bo najczęściej mają się nijak do poruszanego problemu. Wynika to stąd, że Korwin podobnie jak np. (i mówię to z dużym bólem) Łysiak to mistrzowie wiedzy powierzchownej. Rzucają pewnymi bon-motami, hasłami i często umyka mniej wprawnemu słuchaczowi przedmiot dyskusji.
Tzw. demokracja przedstawicielska to oligarchia!!!