Działania Mińska w zakresie polityki rolnej (i handlowej) zwróciły uwagę obserwatorów międzynarodowych przede wszystkim w kontekście wzajemnych sankcji i wojny ekonomicznej toczonej przez kraje Bloku Zachodniego z Federacją Rosyjską. Dostrzegalne jest wręcz (zwłaszcza w krajach Unii Europejskiej, w tym w Polsce) zdziwienie samodzielnością objawianą przez Białoruś, a także możliwościami i potencjałem gospodarczym republiki. Tymczasem baczniejsi analitycy widzą w polityce Aleksandra Łukaszenki jedynie prostą konsekwencję dokonanego przez niego strategicznego wyboru obrony suwerenności i wzmacniania siły Białorusi – także na polu produkcji rolno-spożywczej.
Powolna skuteczność
Wg danych administracji prezydenckiej – produkcja rolna w 2013 r. odpowiadała za 8 proc. PKB, a w całym sektorze zatrudnionych było mniej niż 10 proc. całkowitego zatrudnienia w gospodarce. Pomimo tego kraj, z ledwie ok. 10 proc. importem żywności jest niemal w pełni w tym zakresie samowystarczalny. Zwłaszcza aktualnie, w dobie obustronnych sankcji (w tym także ograniczeń sanitarno-epidemiologiczno-weterynaryjnych ustanowionych przez Federację Rosyjską) – potencjał białoruskiego rolnictwa wydaje się kluczowy dla utrzymania kruchej równowagi między Wschodem, a Zachodem. Ponadto zaś – analiza wyników, wydajności i obecnych form organizacyjnych tego sektora gospodarki, wydaje się szczególnie istotna dla przeprowadzenia porównania metod transformacji społeczno-ekonomicznej na Białorusi z tymi zastosowanymi w innych krajach środkowo-europejskich, zwłaszcza w Polsce, dla której rolnictwo przez cały okres komunizmu, ale także w minionym ćwierćwieczu stanowiło wyjątkowo wrażliwą część ekonomiki i polityki socjanej.
Dość zauważyć, że m.in. w wyniku wdrażania ukierunkowanych celowo programów modernizacyjnych (zintensyfikowanych zwłaszcza w ostatnich latach, od 2011 r.) choćby sama produkcja mleka na jednego mieszkańca jest na Białorusi 2,8 raza wyższa niż w UE, a 8,4 razy – wyższa od średniej światowej, produkcja mięsna – odpowiednio 1,1 i 2,2 razy wyższa, a zbożowa – 1, 6 i 2,5 razy wyższa. Wraz z Australią, Nową Zelandią, Brazylią i Argentyną, Białoruś jest największym eksporterem produktów mleczarskich na rynku światowym. Republika zajmuje pierwsze miejsce na świecie w produkcji ziemniaków na mieszkańca i jest jednym z największych producentów tych roślin. Produkowane jest tu także 16 proc. światowego lnu (co regularnie daje miejsce w pierwszej piątce).
Z Rosją biznesowo
Obecne, rzekomo „sensacyjne” informacje o tym jak Białoruś jest w stanie wykarmić Rosję w żaden sposób nie są więc niespodzianką dla analityków rynku rolnego, którzy już w lutym 2013 r. zwrócili uwagę na porozumienie między Mińskiem i Moskwą w sprawie wielkości dostaw żywności białoruskiej do Rosji w 2013 roku. Dla Polski – była to okazja do smutnej refleksji na temat zmarnowanych szans na rozwój naszego rolnictwa we współpracy ze Wschodem. Tymczasem jeszcze w 2012 r. rosyjskie organizacje producenckie zwracały uwagę na ponadlimitowe zwiększanie dostaw i niekorzystny dla Federacji bilans handlowy w tym segmencie rynku. Z kolei Białorusini wskazywali, że realizują jedynie zapisy wcześniejszych porozumień, a sytuacja może zmienić się na ich niekorzyść w związku z przystąpieniem wschodniego sąsiada do WTO. Porozumienie zawarte na rok 2013 opiewało na wielkości m.in. 4,11 milionów ton mleka i przetworów mlecznych, 310 tysięcy ton mięsa i produktów mięsnych, jak również 200 tysięcy ton cukru. Dla porównania – w 2012 roku limity te wyniosły odpowiednio: dla mleka i przetworów mlecznych – 3,7 milionów ton, dla mięsa i produktów mięsnych – 270 tysięcy ton i dla cukru – 200 tysięcy ton. Ministerstwo rolnictwa Białorusi i komisja rolna Federacji porozumiały się w także w zakresie wspólnego rozwoju technologii uprawy, hodowli i przetwórstwa, celem zwiększenia efektywności, jak i ekologiczności produkcji rolnej i rolno-spożywczej.
Warto przypomnieć, że w 2012 r. eksport mięsa, mleka i przetworów mlecznych z Białorusi wzrósł od 10 do nawet 33 proc. w porównaniu do roku 2011 i przekroczył wcześniej uzgodniony poziom dostaw. Szef rosyjskiego Krajowego Związku Producentów Mleka Andrieja Danilenko w grudniu 2012 r. alarmował, że strona białoruska w 2012 przekroczyła o 20 proc. wolumen dostaw produktów mlecznych, co miało zachwiać sytuacją rosyjskiego mleczarstwa. Uzgodnione w 2013 r. limity – choć wciąż rosnące, były jednak zdaniem ministerstwa rolnictwa Federacji adekwatne do potrzeb, a ponadto skłaniają rosyjskich producentów do większej aktywności konkurencyjnej – podkreśla minister Nikołaj Fiodorow. Podobnie jak i jego białoruski odpowiednik, Leonid Zajac – szef resortu zaznaczył, że obie gospodarki muszą szukać nowych rynków zbytu dla swej produkcji rolnej, przede wszystkim w rejonie Azji i Pacyfiku.
Jeszcze przed zawarciem porozumienia – około 90 proc. eksportu białoruskiej żywności trafiała na rynek rosyjski. W 2012 r. w handlu produktami rolnymi między obu państwami wystąpiło saldo ujemne dla Rosji w wysokości 2,9 mld dolarów. Porozumienie oddaliło ostatecznie widmo wojny gospodarczej, którą już wieszczono między krajami Unii Celnej. Zwłaszcza na Białorusi (oprócz świadomości, iż konieczne jest zwiększanie obrotów handlu zagranicznego, zwłaszcza dewizowych) sam fakt ustalenia nieco zwiększonych limitów – został przyjęty optymistycznie, wobec ujawnianych dotąd obaw o losy wymiany z Rosją wobec jej przystąpienia do Światowej Organizacji Handlu.
Z kolei w związku z obustronnym embargiem – Białoruś ustami wicepremiera Michaiła Rusyja zadeklarowała 150-procentowe zwiększenie eksporotu do Rosji produkcji mleczarskiej, 140-procentowe – półproduktów mięsnych i wędlin, 200-procentowe ziemniaków i 40 proc. owoców i warzyw.
Dlaczego lepiej planować samemu
Wolna od ograniczeń Wspólnej Polityki Rolnej, gospodarka białoruska oparła się na własnych planach służących nie ograniczaniu, ale dynamizacji, zwiększaniu wydajności i jakości produkcji rolno-spożywczej. Wg założeń zatwierdzonego Dekretem Prezydenta numer 342 z 1 sierpnia 2011 r. Państwowego Programu Zrównoważonego Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2011 – 2015 wskazano wzmocnienie i rozwój zróżnicowanych form organizacji rolnictwa, poprzez m.in. zwiększenie wpływu moderacyjnej polityki cenowej ze strony państwa, konwergencję i wyrównywanie opodatkowania z krajami członkowskimi Unii Celnej, optymalizację kosztów, poprawę kondycji finansowej podmiotów rolno-spożywczych i szereg innych mechanizmów. Wraz ze szczegółowymi programami branżowymi Program Zrównoważonego Rozwoju koncentruje się na realizacji konkretnych działań w różnych sektorach agrobiznesu (jak zagospodarowanie przestrzenne, pomoc techniczna, przemysł mleczarski, drobiarski, produkcja wieprzowiny, ziemniaków, warzyw i owoców, produkcja i przetwórstwo lnu, hodowla zwierząt, hodowla i produkcja materiału siewnego).
Założone cele Programu obejmują zwiększenie produkcji wszystkich kategorii gospodarstw do poziomu 139-145 proc., wzrost przychodów ze sprzedaży towarów, produktów, robót i usług w rolnictwie 2,3-krotnie, wzrost zysków ze sprzedaży – 9,2 -krornie, wzrost wydajności pracy o 67 proc., wzrost średniego miesięcznego wynagrodzenia pracowników podmiotów rolniczych – 2,7-krotnie. Zwłaszcza w tym ostatnim punkcie – muszę pokusić się o refleksję osobistą. W czerwcu 2014 r. podczas IX Białoruskiego Międzynarodowego Mediaforum odwiedziłem z dziennikarską wizytą roboczą ОАО „Агрокомбинат «Дзержинский», uczestnicząc w konferencji prasowej Siemiona Borisowicza Szapiro, gubernatora obwodu mińskiego, a wcześniej między innymi dyrektora generalnego tegoż Agrokombinatu i byłego ministra rolnictwa. Przedstawiciele delegacji ukraińskiej (w kontekście zmian w tym kraju, w tym także nacisków Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego na reformę podatkowo-dochodową na Ukrainie, wg dawnych wzorców zastosowanych w Polsce) pytali o średnie dochody w przedsiębiorstwie, z taką rzecz jasna sugestią, iż np. w Polsce i innych państwach, które przeszły zachodnią ścieżką przekształceń są one nominalnie per capita wyższe, a więc w założeniu wzrosną też na Ukrainie, gdy pójdzie ona tą samą drogą. Siemion Borysowicz uśmiechnął się tylko, przyznał, że kwoty są niższe, po czym dodał tylko: – Ale my zabieramy naszym obywatelom, pracobiorcom ok. 15 proc. ich dochodów, czy powinniśmy zabierać 40 i więcej, jak to się dzieje gdzie indziej? Czy mamy niby dawać zarabiać po to tylko, żeby zabierać więcej w podatkach, składkach, a także urealnionych wszystkich cenach, bez dopłat (np. mediów w mieszkaniach)?
Gubernator S. Szapiro ma rzecz jasna rację. Dla mieszkańców Europy Środkowej, w tym Polski najbardziej szokującym i trudnym do wyobrażenia przed 1989 r. kosztem transformacji był wzrost kosztów utrzymania, połączony z lawinowym wzrostem bezrobocia. W warunkach dostępności taniego (rozliczanego w ramach RWPG rublem transferowym) gazu sowieckiego, praktycznie nieodczuwalnych opłatach czynszowych i za energię, a także potrącaniu niewielkich opłat i składek (czyli w praktyce podatków) przez zakład pracy – przejście na opłaty rynkowe doprowadziło do dramatycznego zubożenia społeczeństw i znacznego rozszerzenia widełek płacowych, a co za tym idzie również pogłębionego rozwarstwienia ekonomicznego, aż do pojawienia się grupy oligarchicznej włącznie. W połączeniu z mechanizmem celowego ograniczania produkcji przemysłowej (a następnie także rolnej) spadły dochody ludności i pojawiło się masowe bezrobocie (wciąż sięgające w niektórych regionach Polski nawet ponad 20 proc.), a następnie emigracja zarobkowa, z której w ostatnich latach skorzystało ok. 3 milionów Polaków w wieku produkcyjnym.
Z kolei w sektorze rolnym przemiany po przejściowym i bardzo krótkim ożywieniu i niewielki wzroście dochodów spowodowanych skokowym uwolnieniem cen żywności – wróciły do poziomu niższego nawet niż w okresie kryzysu lat 80-tych. Na ten negatywny skutek złożyły się szybszy od wzrostu cen produkcji rolnej wzrost cen wyrobów przemysłowych i środków produkcji, a zwłaszcza stosowane w latach 90-tych i później mechanizmy antyinflacyjne, polityka drogiego kredytu, która zahamowała modernizację rolnictwa, wpędziła producentów w pułapki zadłużenia (rosnącego arbitralną decyzją banku centralnego nawet 1000-krotnie!), a jednocześnie zamroziła dochody konsumentów, uniemożliwiając osiąganie dochodów ze sprzedaży. Zlikwidowano też obecne do dziś na Białorusi dotowanie paliwa rolniczego i nawozów sztucznych.
W Polsce lat 90-tych mieliśmy więc z jednej strony do czynienia z inflacją, ale o charakterze podażowym, związanym z wydrenowaniem rynku z kapitału, a jednocześnie recesję wywołaną załamaniem produkcji. Z kolei rolnictwo, które stanowiło element przetrwania zasad rynkowych nawet w realiach komunistycznych – została w bezprzykładny sposób pozostawione nie tylko bez aktywnego wsparcia państwa, ale i bez prognoz polityki finansowej państwa, w realiach całkowitego otwarcia rynku wewnętrznego po zawarciu umowy stowarzyszeniowej z EWG, przy jednoczesnym umotywowanym politycznie wycofaniu z dotychczasowych, wschodnich rynków zbytu i kooperacji. Sytuacji bynajmniej nie poprawiło, a wręcz pogorszyło znalezienie się w strukturach Unii Europejskiej i opisane wcześniej poddanie polskiej gospodarki rygorom Wspólnej Polityki Rolnej.
Gdy WPR ostatecznie utrudniała rozwój i odbudowę polskiej produkcji rolnej – wdrażane na Białorusi programy rozwojowe zbliżyły się już do osiągnięcia wskaźników założonych na rok 2015, jak choćby w liczbach bezwzględnych zwiększenie wartości wywożonych produktów rolnych do kwoty 7,2 miliardów dolarów oraz uzyskanie salda handlu zagranicznego w rolnictwie na poziomie 4 mld dolarów. Zintegrowany wskaźnik oceny efektywności produkcji rolnej, biorąc pod uwagę wzrost produkcji rolnej, a także zyski z jej sprzedaży ma osiągnąć 11 proc. – i jest to zupełnie osiągalny poziom, m.in. dzięki racjonalnej polityce władz białoruskich w obliczu kryzysu ukraińskiego i napięcia handlowego w relacjach Rosja-Zachód.
Z punktu widzenia analizy porównawczej konieczne jest również choćby śladowe, ale zaznaczenie fundamentalnej z punktu widzenia stabilności społeczeństw różnicy między deklasacją i regresem cywilizacyjnym polskich obszarów post-rolniczych (tak jeśli chodzi o pozostałości Państwowych Gospodarstw Rolnych, jak i gospodarstw indywidualnych skazanych na socjalną wegetację dopłat podstawowych w ramach) WPR – z działaniami infrastrukturalnymi realizowanymi w ramach rozwojowych programów państwowych na Białorusi. Ich celem jest m.in. działanie na rzecz rozwoju sfery społecznej osiedli wiejskich, modernizacji agro-miast już istniejących, jak również na poszerzanie zakresu ich oddziaływania na pobliskie wsie (na polu inżynierii, transportu, komunikacji, obiektów użyteczności społecznej). Prowadzone i kontynuowana w perspektywie po 2015 r. będą prace przy budowie mieszkań, rozwoju mieszkalnictwa i usług komunalnych, telekomunikacji, opieki zdrowotnej, kultury, gazy- i elektryfikacji, poprawy sieci drogowej i bezpieczeństwa. Dla porównania – lata 90-te w Polsce to okres bezprzykładnego zwijania wszelkich form państwowego, czy spółdzielczego organizowania infrastruktury okołorolniczej, jak Państwowe Ośrodki Maszynowe, Państwowe Stacje Nasiennictwa, Spółdzielnie Kółek Rolniczych. Paradoksem jest, że dopiero współcześnie, bardzo powoli i pod dyktando „ekspertów unijnych” odtwarza się w istocie pod nowymi nazwami coś, co na polecenie tych samych „ekspertów” jeszcze przed akcesją do UE likwidowano – jak „grupy producenckie” w miejsce dawnych kółek rolniczych, czy „rynki hurtowe” zamiast zniszczonych związków gminnych spółdzielni, akcje promocji jedzenia ryb – po wyśmiewanej jako komunistyczny przeżytek Centrali Rybnej. Trudno o wyraźniejsze przyznanie się do porażki reformatorów polskiej (środkowoeuropejskiej) polityki rolno-spożywczej i o lepsze uznanie wyższości drogi białoruskiej.
Dla porządku już tylko zauważmy samą skalę przedsięwzięcia rozwojowego na Białorusi w samym okresie 2011-15. Świadczy o niej plan finansowy, opiewający na 29.800.000.000.000 rubli, pochodzących z budżetu (w tym na rozwój sektora produkcyjnego – 27 bilionów rubli, a na cele społeczne – 2,8 bln. rubli. W ciągu ostatnich 10 państwo wsparło branżę rolniczą sumą 40 mld dolarów.
Przyszły postęp
Myliłby się jednak ktoś uznający obecny stan organizacyjny białoruskiego rolnictwa (jak i całej gospodarki) jak constans. Administracja państwowa publikuje jasne i czytelne zasady rozpoczynania działalności rolnej i zakładania gospodarstw, zaś prezydent A. Łukaszenka powtórzył też latem 2014 r. zapowiedź prywatyzacji podmiotów rolno-spożywczych. Białoruś może stopniowo redukować mechanizmy wsparcia – zgodnie z oczekiwaniami partnerów z Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, przede wszystkim ze względu na już osiągniętą wysoką dochodowość gospodarstw rolnych, rzędu 1,16 bln rubli białoruskich w 2013 r.
Powyższa nader pobieżna analiza polityki rolnej Białorusi pokazuje jak bardzo zdziwienie jej dojrzałością i efektywnością, objawiane przez obserwatorów zachodnich – wynika z ignorancji i anachronicznego spojrzenia na „kraj kołchozów”. Właśnie obecny kryzys międzynarodowy, a zwłaszcza groźba „nowej Zimnej Wojny” udowadnia dobitnie, że to właśnie Mińsk nie zmarnował ostatnich 25 lat, a zwłaszcza ostatnich dwóch dziesięcioleci, w których państwem kierował Aleksander Łukaszenka. Dla autora z kraju środkowo-europejskiego, który wybrał zupełnie inną drogę przekształceń i reform – do wniosek szczególnie bolesny, choć i nadzieja na przyszłość, że ktoś w końcu i w moim kraju weźmie przykład z Białorusi.
Konrad Rękas
Tłumaczenie fragmentu artykułu opublikowanego w: „20 лет борьбы за суверенитет в мире глобализации. Белорусский опыт”, Nowy Jork – Moskwa – Mińsk, 2014 r.
A gdzie Pan taki pomysł zauważył i jak go Pan rozumie?