Żyjemy w kraju, w którym jednym z ważnych tematów bieżących dyskusji stało się zagadnienie „prawdziwości KOR”. Zazwyczaj KOR był do tej pory kojarzony głównie z nazwiskami Jacka Kuronia i Adama Michnika, ale jak się okazuje, wynika to z zawłaszczenia prawdziwego KOR-u przez tych panów i ich ludzi, ze szkodą dla prawdziwych założycieli tej formacji – Antoniego Macierewicza i Piotra Naimskiego.
Szczerze mówiąc – nic mnie to nie obchodzi, kto jest bardziej ortodoksyjnym korowcem. Narodowcy, tak żyjący w Polsce, jak i na emigracji, nie tylko nie stali po jednej stronie sceny politycznej z tym środowiskiem, ale byli wręcz w stanie ideologicznego sporu z nim. Dlatego z pewnością nie marnowałbym czasu na pisanie o KORz-e, gdyby nie to, że ideologia wyrażona w latach 70-tych przez jego twórców, pozostaje do dziś dnia ideologią wyznawaną i wprowadzaną w czym przez Antoniego Macierewicza i to zupełnie niezależnie od sporów o pierwszeństwo, prawdziwość itd., jak również dlatego, że obecny minister obrony narodowej jest w jakiś zaskakujący sposób kojarzony od kilkudziesięciu lat z Ruchem Narodowym.
W październiku 1977 r. środowisko KOR wydało pierwszy numer czasopisma „Głos”, w którym, jak to w pierwszych numerach bywa, ogłosiło swoje ideologiczne credo. Pomijam już Deklarację Ruchu Demokratycznego, w przypadku której czystą złośliwością z mojej strony byłoby wyliczanie nazwisk wybitnych opozycjonistów pochodzenia… yyy, no, wiadomo jakiego, zresztą każdy może sobie sprawdzić w naturze, czyli w „Głosie” nr 1. Ale obok tej Deklaracji jest inny manifest podpisany już tylko przez Jacka Kuronia, Adama Michnika i Antoniego Macierewicza właśnie (kto kogo tu zawłaszczył, nie moja rzecz) pt. „Sprawa polska – sprawa rosyjska”. Jest w niej zawarty program walki z każdą imperialistyczną Rosją oraz program walki o niepodległy byt Ukrainy, Litwy i Białorusi. Możemy się także dowiedzieć, że „jest również prawdą, że w okresie Drugiej Rzeczypospolitej na równi z Rosją Radziecką uczestniczyliśmy w polityce rozbioru Ukrainy, Białorusi i Litwy”.
Dlatego sygnatariusze proponują następujący program działania: „walczyć z ksenofobią i szowinizmem we własnym narodzie, krzewić zrozumienie niepodległościowych aspiracji Ukraińców, Białorusinów i Litwinów. Krzewić zrozumienie, że z demokratami rosyjskimi łączy nas wspólnota celu w dążeniach demokratycznych i wolnościowych”. Kuroń, Michnik i Macierewicz nie wahają się wezwać Polaków do poparcia takiego programu starym hasłem – za wolność naszą i waszą!
Konfrontując idee zawarte w ww. manifeście z naszą współczesnością musimy stwierdzić ich daleko idącą zbieżność z programem działania politycznego ministra Macierewicza, czy ministra Waszczykowskiego (swoją drogą ciekawe, jak mu idą zapowiedziane kontakty z demokratami rosyjskimi, wrogami dyktatury i imperializmu?). Niestety, czasy, w których przyszło Antoniemu Macierewiczowi realizować program sprzed bez mała 40 lat, zupełnie się do tego nie nadają. Próba przeszczepienia na dzisiejszy grunt polski pomysłów zimnowojennych może skończyć się bardzo źle dla naszego kraju.
NATO jest oczywiście jedynie środkiem do celu dla Stanów Zjednoczonych, które już, już były w ogródku i witały się ze swoją wymarzoną pozycją globalnego hegemona, który sam ustanawia prawa i sam decyduje, które prawa go obowiązują, który – innymi słowy – robi, co chce. Niestety dla USA, na scenie pojawiła się Rosja Władymira Putina oraz Chiny, które dodatkowo wykupiły amerykański dług. Ameryka jest zadłużona po uszy, zagrożona w swojej pozycji jedynego mocarstwa i zaczyna zachowywać się nerwowo.
Niektórzy prorokują czarną wizję, w której USA, dokonując ucieczki do przodu, wywołają wojnę światową dla ratowania własnego kraju i to szybciej niż później, póki jeszcze militarnie dominują nad połączonymi siłami odradzających się i rodzących się potęg. Oczywiście jest to plan szaleńczy, plan zagłady naszego świata. Dlatego nakazem dla wszystkich państw i narodów jest walka o utrzymanie pokoju poprzez powstrzymanie tych zapędów i stworzenie nowego systemu bezpieczeństwa światowego, do którego pierwszym krokiem będzie zlikwidowanie elitarnych klubów dla wybranych typu NATO.
Taka jest i powinna być także rola Polski. Niestety w swej zapiekłej rusofobii najwyraźniej minister obrony narodowej Macierewicz i jego kompani z rządu nie są w stanie rozpoznać prawdziwych zagrożeń. Takim zagrożeniem, na naszym podwórku najistotniejszym, jest nabierający realnych kształtów pomysł sprowadzenia obcych wojsk na „wschodnią flankę NATO”. Drugim, nie mniejszym, jest poparcie dla budowy systemu (anty)rakietowego na terytorium Polski. To już nie są żarty, fanaberie „agentów Putina”. Prezydent Rosji wyraźnie ostrzega (ostatnio na forum w Petersburgu, podczas spotkania z dziennikarzami), że Rosja doskonale wie, że tzw. tarcza antyrakietowa, jako technicznie tożsama z konstrukcjami obsługującymi bronie ofensywne, może być użyta do ataku, a nie do obrony i wie, że Amerykanie pracują nad rakietami, które będą miały zasięg pozwalający razić cele w Rosji z terytorium Polski i Rumunii. Putin po raz kolejny przypomniał też, że to USA/NATO wycofały się jednostronnie z układu o obronie antyrakietowej ABM, że osaczają Rosję swoimi bazami, że dokonują lotów szpiegowskich tak, jak za czasów Zimnej Wojny.
Rosja o tym wie i wie, że w pewnym momencie znajdzie się pod ścianą, a wówczas będzie musiała zareagować. Tylko człowiek zaślepiony może nie widzieć, które instalacje i bazy, oraz – co najważniejsze – gdzie położone, mogą stać się obiektami takiej reakcji. Tym samym jest oczywistym, jak dalece pogorszy się bezpieczeństwo Polski w przypadku realizacji planów Macierewicza i spółki. Nie dajmy się omamić – obce bazy w Polsce nie będą, jak w poprzedniej epoce, elementem równowagi sił, stabilizacji, odstraszania – będą elementem skrajnie konfliktogennym, elementem agresji i gry imperialnej światowego mocarstwa na polskiej ziemi.
Jeszcze jedno. Naturalnie „Macierewicz” to tylko hasło będące wyrazem realizacji błędnej i groźnej idei politycznej. Stąd znak zapytania w tytule. Sprowadzanie całej generującej wielkie niebezpieczeństwo dla Polski polityki zagraniczno-obronnej li tylko do nazwiska, osoby i działań ministra Antoniego Macierewicza jest oczywiście daleko idącym uproszczeniem. Macierewicz prowadzi „swoją” politykę z pełną akceptacją najważniejszej osoby w państwie – nieformalnego naczelnika państwa Jarosława Kaczyńskiego. Nikt do tej pory nie odważył się skrytykować meritum działań ministra ON, ani figuranci Kaczyńskiego pełniący najwyższe funkcje w państwie, ani kręgi partyjne PiS, ani propisowskie media. Macierewicz w przeciwieństwie do innych ministrów cieszy się jednoznacznym poparciem prezesa.
Dlatego wniosek jest dużo poważniejszy w opisanej sytuacji, niż w przypadku gdybyśmy mieli do czynienia z jakąś formą samowoli, czy też realizacji przez Macierewicza koncepcji przekraczających merytorycznie zakres dopuszczalny przez Kaczyńskiego. A skoro tak, to musimy powiedzieć wyraźnie, Polskę pogrąża skrajnie rusofobiczna i mitomańska polityka odwołująca się wprost do romantycznego mistycyzmu wyrażającego się straceńczą walką aż po tryumf albo zgon, która cieszy się pełnym poparciem najważniejszej osoby w państwie – rzekomo pragmatycznego prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Jego niegdysiejszy pragmatyzm rozpłynął się raz na zawsze – wraz ze smoleńską mgłą.
Adam Śmiech
Myśl Polska, nr 41-42 (9-16.10.2016)