Czy możemy się spodziewać intensyfikacji propagandy prounijnej, proniemieckiej, proliberalnej a nawet prorządowej w Telewizji Polskiej? Zapewne tak: TVP podpisała umowę o zacieśnianiu współpracy z niemiecką państwową stacją radiowo-telewizyjną „Deutsche Welle”, należącą do Związku Niemieckich Nadawców Publiczno-Prawnych, której celem jest nadawanie treści niemieckich i proniemieckich zagranicę i kreowanie odpowiedniego wizerunku RFN.
Podpisana 23 maja w Warszawie dwustronna umowa przewiduje: koprodukcje filmowe, wymianę informacji o własnych produkcjach, uczestnictwie w festiwalach, targach i konkursach drugiej strony, wymianę własnych programów i usług techniczno-produkcyjnych, a nawet… wspólne szkolenie pracowników. Zakres współpracy jest więc bardzo szeroki, i obejmuje zarówno wspólne produkcje, jak i możliwość realizacji produkcji jednej strony w instytucjach czy środkami technicznymi drugiej strony, niesprecyzowane bliżej „wspólne szkolenia” (w jakim kierunku? Czego mają dotyczyć? Kto miałby je organizować?), jak i dostęp jednej strony do archiwów i materiałów drugiej. Niemcy są tez zainteresowani – co akurat nie dziwi – dostępem do archiwów TVP, dysponującej ogromnymi zbiorami materiałów archiwalnych sprzed dziesięcioleci, jakich istniejąca od 1991 DW nie posiada. W to, czy „współpraca” będzie neutralna światopoglądowo i obiektywna, należy oczywiście wątpić. TVP przemycała prounijną propagandę przed referendum w programach rozrywkowych, serialach itp. Zresztą publiczna telewizja już od wielu lat współpracuje z Sekcją Polską DW. TVP Szczecin od 1999 wspólnie z Niemcami realizuje program „Eurosąsiedzi”, emitowany obecnie codziennie przez telewizję regionalną. Obecnie realizowany jest też wspólny program TVP 2 oraz Sekcji Polskiej DW i regionalnego programu 3 niemieckiej telewizji publicznej – MDR – pod tytułem „Co słychać, sąsiedzie”. „Współpraca informacyjna” dotyczyć ma przykładowo kwestii ukraińskiej. Co to w praktyce będzie oznaczało, wiadomo: jeszcze silniejsza jednostronna propaganda i wciąganie już nie tylko polskich władz państwowych, ale i polskiego widza, w realizację niemieckich interesów i niemieckiej polityki. A że Niemcy swoją politykę realizują długoterminowo, konsekwentnie i na wielu frontach, wiemy doskonale. Wystarczy tylko przypomnieć o finansowaniu przez budżetowe niemieckie instytucje określonych opcji politycznych i określonych polityków zarówno w Polsce, jak i w wielu innych zakątkach Europy i świata. Doskonale widzimy też, jak w ciągu kilku zaledwie dni potrafią zmieniać się stanowisko najwyższych polskich polityków w różnych sprawach – chociażby w wspomnianej kwestii ukraińskiej – w zależności tylko od tego, jakie jest (nie zawsze oficjalne) stanowisko Berlina. Podkreślmy więc, że podczas dwudniowej wizyty w Polsce prezes DW Peter Limbourg nie rozmawiał jedynie z szefem TVP Juliuszem Braunem. Wizytował także polski MSZ, gdzie rozmawiał o… sytuacji na Ukrainie i „roli polsko-niemieckiej współpracy, także medialnej, w tym kontekście” (cytat z strony www.dw.de). I spotykał się z czołowymi autorytetami w dziedzinie polityki międzynarodowej: Władysławem Bartoszewskim i Lechem Wałęsą. Poza tym gościł w redakcji „Rzeczpospolitej”.
Czym dokładnie jest DW? Jest państwową stacją radiowo-telewizyjną RFN, ukierunkowaną stricte na zagranicę. To niemieckie radio (nadające od 1962 także po polsku, rosyjsku, czesku, słowacku, węgiersku…), niemiecka telewizja (działająca od 1992) i portal internetowy w 30 językach całego świata. Wywodzi się z założonej w 1924 przez Ernsta L. Voss’a – niemieckiego dyplomatę i pioniera RTV, pracującego dla niemieckiego MSZ na placówkach w Hiszpanii i Brazylii (kraju tradycyjnego zainteresowania politycznego Niemiec, do którego po wojnie uciekali naziści) – „Deutsche Welle Sp. z o.o.”. Do zadań DW należą zgodnie z ustawą: „budowanie wizerunku Niemiec jako wyrośniętego europejskiego narodu kulturowego [Kulturnation] i jako zorganizowane wolnościowo demokratyczne państwo prawa”, oraz wspieranie wymiany kulturowej i promocji niemieckiej kultury za granicą. Konkretne zadania DW uzgadniane są z rządem federalnym i Komisją RTV Bundestagu. Formalnie DW jest niezależna od rządu i polityki władz państwowych; finansowana jest jednak z budżetu federalnego, a konkretnie od Pełnomocnika Rządu Federalnego ds. Kultury i Mediów, który podporządkowany jest bezpośrednio Urzędowi Kanclerskiemu w Berlinie i samej kanclerz Merkel. Zgodnie z planem z 2011, DW do 2013 miała zunifikować programy radia, tv i w internecie, stopniowo ograniczać emisję radiową i intensyfikować telewizyjno-internetową, oraz – co wyjątkowo niepokojące – przy ustalaniu programu konsultować się z niemieckim MSZ, ministerstwem obrony i ministerstwem współpracy gospodarczej (w Bundestagu jako jedyna partia właśnie w związku z tymi ustaleniami przeciwko planowi głosowała Lewica).
Dzięki współpracy z TVP niemieckie MSZ i kanclerz RFN – bo obydwie te najwyższe instytucje władzy państwowej mają decydujący wpływ na linię programową i finanse DW – teraz będą mogły kierować także programem i linią polityczną największego polskiego publicznego nadawcy. Przypomnijmy, jak wyglądają najgłośniejsze niemieckie produkcje telewizyjne ostatnich lat: to czysty rewizjonizm historyczny, wybielanie obrazu Niemców w II wojnie światowej czy wręcz przedstawianie ich w roli ofiary, oraz utrwalanie wizerunku Polaka-antysemity, kolaboranta, nazisty. Na mniejszą skalę (w programach informacyjnych i regionalnych) dochodzi jeszcze temat polskiej przestępczości przygranicznej i transgranicznej i łamiących przepisy czy stwarzających zagrożenie dla bezpieczeństwa kierowców polskich tirów czy autobusów.
A prezes Braun? On sam nie jest dla Niemców osobą nieznaną, a bynajmniej nie nieodpowiednią do takiej „współpracy”. Jego firma kupiła skandaliczny niemiecki serial „Nasze matki, nasi ojcowie”, który powstał oczywiście za pieniądze z niemieckiego budżetu i który był największym filmowym wydarzeniem w Niemczech ostatniej dekady. Serial, który utrwalał wśród dziesiątek milionów Niemców (był puszczany w szkołach i na uczelniach) tak oszczerczy, krzywdzący obraz Polaków w II wojnie światowej. A TVP pod jego kierownictwem tenże serial wyemitowała. Czyż to nie dobra podstawa do „polsko-niemieckiej współpracy medialnej”?
Michał Soska
/ame/
Dodajmy jeszcze do tego podpisaną niedawno umowę ploskiego i niemieckiego MSW, umozliwiającą działania niemieckiej policji w Polsce. Czyżby „styropianowe elyty” planowały przedsięwzięcia, w których mogą nie być pewne lojalności własnej policji?
Bardzo dobrze, że pojawił się temat o mediach, bo on pokazuje, kto we współczesnej geopolityce działa rozumnie, a kto nie. Tak wygląda lista niemieckich śladów w polskich mediach: http://www.naszapolska.pl/index.php/categories/polska/18179-polskie-media-w-rekach-niemcow Tymczasem Ruscy woleli wpakować kilka miliardów dolarów w rurę po Bałtyku, żeby nas ominąć. Rura oczywiście nie zmusiła nas do niczego poza budową gazoportu. To pokazuje polityczny niedorozwój ekipy z Kremla, która nie uwzględnia specyfiki narodu, wobec którego prowadzi politykę. Nie ma żadnej poważnej prorosyjskiej siły medialnej w Polsce. A był TVN na sprzedaż? Były portale na sprzedaż? Za pieniądze będące ułamkiem wydatków na rurę można było zatrudnić 100 Rękasów i bajerować publiczność, bo Polaków się urabia, a nie zmusza. Niemcy to rozumieją, a Ruscy nie. Efekty w tym jak postrzegamy obecnie Niemców, a jak Rosjan są aż nadto widoczne.