Polska deklaruje walkę o energetyczną, a szczególnie gazową suwerenność. Pierwszym głosicielem tych haseł jest Piotr Naimski, specjalny pełnomocnik rządu. Na jego ustach często kwitnie to słowo. („Naimski: Polska realizuje strategię suwerenności energetycznej”), „Naimski: Odstąpienie od energetyki opartej na węglu to droga do utraty suwerenności”, „rząd Prawa i Sprawiedliwości i premier Beaty Szydło chce prowadzić suwerenną politykę w dziedzinie zaopatrzenia w energię” (wpolityce.pl).
Podobnie twierdził poprzedni premier – Donald Tusk („Niezależność energetyczna, mówi Premier”), choć może nie aż tak często. Ten ton o dominuje w deklaracjach i działaniach polityków, media, niezależnie od nastawienia do rządów PiS, także mocno to wspierają (również red. Kublik w Gazecie Wyborczej, tak zwalczającej PiS). Tytuły w rodzaju „Klucz do gazowej niepodległości” są częste, nawet w działach biznesowych.
Jednak te deklaracje są sprzeczne z faktami. Suwerenność to samodzielność decydowania o swoich losach przez własne państwo. Cóż zaś robi Polska? Oddaje władzę Brukseli. W czerwcu w Brukseli decydowało się, czy państwa europejskie zachowają niezależność w decyzjach na temat zawierania umów gazowych. Polska od lutego intensywnie działała, przedstawiała dokumenty, optujące za tym, by Bruksela zdobyła władzę współdecydowania o bilateralnych umowach z krajami trzecimi (IGA – intergovernmental agreement). Polska zabiegała, by Komisja Europejska mogła jeszcze przed ich zawarciem miała głos decydujący. Dotychczas była to suwerenna decyzja państwa członkowskiego.
Ta opcja wygrała, a Polska uznała to za sukces. Wiceminister energii Michał Kurtyka był zadowolony: „Traktujemy dzisiejsze porozumienie jako część naszego sukcesu” – stwierdził. Te przepisy były bowiem „szczególnie ważne dla Polski”, dlatego „Polska od początku popierała propozycję Komisji”.
Dlatego nawet przełamała koalicję państw niechętnych, by zwiększyć kompetencje Komisji Europejskiej, który to pomysł nie budził entuzjazmu wielu państw jak Niemcy, Francuzi, Włosi, Grecy, Węgrzy, Cypryjczycy i Słoweńcy. Dzięki żelaznej woli Waszyngtonu i zabiegom Polski, mniejszość blokującą udało się rozbić, a szczególnie przydusić Niemców.
Tak więc mając usta pełne szczytnych haseł o niezależności i suwerenności, w tym samym czasie oddaje się tę suwerenność Brukseli. Uniemożliwia się tym samym prowadzenie samodzielnej polityki energetycznej, o czym boleśnie przekonali się czy to Bułgarzy czy Węgrzy.
Oczywiście wszystkie te działania były wytłumaczone bardzo prosto: „Rosja, Gazprom”. Jakoś trzeba przecież „ciemnemu ludowi” wytłumaczyć oddawanie suwerenności do Brukseli, gdy temuż „ciemnemu ludowi” mówi się na co dzień coś dokładnie przeciwnego.
Andrzej Szczęśniak
2 thoughts on “Szczęśniak: Suwerenność energetyczna, czyli puste deklaracje (PiS chce oddać Brukseli kontrolę na polskim rynkiem energetycznym)”