Szlęzak: Czy Karol Wojtyła mógł wiedzieć?

Zacznę pół żartem, pół serio. W 1938 roku Sejm uchwalił ustawę, mającą chronić kult „Komendanta”, czyli Józefa Piłsudskiego”. Chodziło o to, że za powiedzenie czegoś negatywnego o Piłsudskim, można było trafić do więzienia. Była to swoista kwintesencja rządów sanacji oraz kulminacja lepienia bożka z Piłsudskiego.
Obecna atmosfera wokół obrony dobrego imienia papieża Jana Pawła II, zaczyna pachnieć podobnym rozwiązaniem. PiS jako naśladowca sanacji jest do tego zdolny. Wprowadzane na przykład w mediach państwowych elementy „ochrony kultu Jana Pawła II” bardzo przypominają to, co robiła sanacja. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie zdecydują się tak bardzo skrzywdzić Karola Wojtyły.
.
Stawiam tezę, że głęboką przyczyną obecnego konfliktu wokół działań Wojtyły, gdy był jeszcze kardynałem, jest polityczny sukces kościoła katolickiego. Ten sukces, przechodzący w latach 90. ubiegłego wieku w tryumf, zaczął się z dniem wyboru kardynała Wojtyły na papieża. A teraz uzasadniam.
.
Uważam za prawdopodobne, że kardynał Karol Wojtyła mógł ukrywać pedofilskie przestępstwa podległych sobie księży. Mogę również zrozumieć motywy jego działania. Trzeba zdawać sobie sprawę, że te zaszłości miały miejsce w latach głębokiej komuny. Kościół był głównym wrogiem komunistycznej władzy i jego zniszczenie, albo choćby tylko ograniczenie wpływów w społeczeństwie, było jednym z najważniejszych celów politycznych ówczesnych władz PRL. Nie szczędzono na to sił i środków. Służba Bezpieczeństwa imała się różnych podstępów, by skompromitować poszczególnych księży i werbować ich jako agentów. I trzeba przyznać, że to się udawało. Ubecy metody osaczania księży zamykali w określeniu „flaszka, worek i rozporek”, czyli chodziło o skłonności do nadużywania alkoholu, pazerności na pieniądze i seksualne relacje księży z kobietami, ale i o zboczenia, jak pedofilia.
.
Uważam za oczywiste, że kardynał Wojtyła miał tego pełną świadomość. Zatem jeśli powziął informację, że jakiś ksiądz jest pedofilem, to co miał zrobić? Takiego księdza nie można było wyrzucić ze stanu kapłańskiego i dzisiaj również nie jest to możliwe. Zawiadomić milicję i prokuraturę o tych przestępstwach? Jeśli ktoś ma choć minimalną wiedzę o ówczesnych realiach, to doskonale wie, że byłoby to ze strony kardynała Wojtyły czyste szaleństwo. Byłby to z politycznego punktu widzenia działania prowadzące nawet do samozagłady Kościoła jako instytucji. Wojtyła miał do wyboru zachować się jak hierarcha – polityk albo duszpasterz, nie oglądający się na wszystkie realia, a realizujący swoje powołanie, czyli broniący prawdy i skrzywdzonych przez zboczonych księży. W tamtych czasach o tej drugiej postawie w Kościele nie było mowy i chyba nawet w doktrynie katolickiej nie było miejsca na takie zachowania. Poza tym w nastawieniu Kościoła dominowało przeświadczenie, że ponad wszystko trzeba chronić Kościół jako instytucję, ponieważ groźba jej rozbicia czy podporządkowania władzy komunistów była realna. Przetrwania Kościoła, jako niezależnej instytucji należało bronić za wszelką cenę. Za to prymas Stefan Wyszyński został uwięziony na kilka lat. I za takie działania i Wyszyński, i Wojtyła zasłużyli na miano męża stanu. Tak też rozumiano heroizm w postawach duchowieństwa. W tych okolicznościach sprawa ofiar księży pedofilów po prostu nie istniała. Przecież z powodzeniem mogła się stać skutecznym pretekstem do ataków na Kościół. Podkreślam, że nie jest to z mojej strony usprawiedliwianie, ale wyjaśnianie, by zrozumieć wszystkie realia.
.
I tak Kościół trwał, przetrwał, a od czasu wyboru kardynała Wojtyły na papieża zaczął wygrywać. Rósł jako instytucja, potężniał jako siła moralna, ale w tym samym stopniu jako siła polityczna. Upadek PRL-u był tryumfem Kościoła. Można chyba zaryzykować pogląd, że od tego czasu zaczęła maleć siła moralna Kościoła, a cały czas rosła jego siła polityczna. Atmosfera tryumfu, poczucie potęgi nie skłaniały do zastanowienia nad wewnętrznymi słabościami w strukturach Kościoła. Problemy homoseksualizmu czy pedofilii załatwiano tak, jak za PRL-u. A te problemy rosły, nabrzmiewały i coraz częściej dowiadywała się o nich opinia publiczna. Kościół jako instytucja, a zwłaszcza hierarchia, był kompletnie bezradny, bierny i chyba nie rozumiał zagrożenia, jakie niosło ujawnianie różnych skandalicznych spraw. A one stały się skuteczną bronią w walce z Kościołem, zarówno jako instytucją głoszącą określone nauczanie moralne, jak i instytucją wpływającą i kształtującą polityczne realia.
.
W tym momencie, w sporze o postawę Karola Wojtyły, która póki co jest główną kwestią sporną w polskim życiu publicznym, Kościół nie ma szans. Minimalna część zainteresowanych rozumie okoliczności i presję pod którą działał kardynał Wojtyła w latach PRL-u. Po tak wielu skandalach ujawnianych w Kościele w ostatnich latach, po tylu kompromitacjach różnych hierarchów, mało kto będzie brał pod uwagę, że kilkadziesiąt lat temu przetrwanie Kościoła jako instytucji niezależnej, było sprawą fundamentalną nie tylko dla Kościoła, ale i dla przyszłej wolnej Polski. Kto dziś zechce choćby tylko rozważyć, że hierarchowie kościelni w czasach PRL-u stawali przed dramatycznym wyborem jakiegoś mniejszego zła i łatwo ich osądzać z dzisiejszej perspektywy? Dzisiaj dla ogromnej większości opinii publicznej zrozumiała jest krzywda poszczególnych osób, a zwłaszcza dzieci i uważa się, że Kościół jest po to, żeby stawać w ich obronie. O tym się mówi, to się nagłaśnia, to się wręcz wtłacza w świadomość. Kościół z obrońcy fundamentalnych wartości z wolnością na czele, stał się głównym oskarżonym i albo bardzo słabo, albo nawet w ogóle nie potrafi się bronić, więc przegrywa. Przegrywa głównie jako instytucja, o której się sądzi, że nie jest już konieczna do realizacji jego misji, a za to jest miejscem przeróżnych nadużyć. Kościół, jako instytucja ze swoją hierarchią, ma udział w lepieniu bożka z Jana Pawła II. Z papieża zrobiono symbol politycznego tryumfu i dominacji. Niestety mam wrażenie, że dopóki Karol Wojtyła będzie politycznym orężem, symbolem i czymkolwiek innym wykorzystywanym politycznie na nic zdadzą się próby jego obrony, a co najwyżej skończą się jakąś ustawą o „Ochronie kultu Jana Pawła II”.
.
A Państwo rozumiecie dramat pamięci po Karolu Wojtyle, Janie Pawle II?
.
Andrzej Szlęzak
za: FB
Click to rate this post!
[Total: 27 Average: 2.4]
Facebook

7 thoughts on “Szlęzak: Czy Karol Wojtyła mógł wiedzieć?”

  1. „A Państwo rozumiecie dramat pamięci po Karolu Wojtyle, Janie Pawle II?”

    Tak, rozumiemy. Dramat polega na tym, że publicznego apostatę, który zarazę soboru watykańskiego II rozniósł po całym świecie, reklamuje się jako „świętego”, „wielkiego papieża”, „męczennika” (ten niby zamach Ali Agcy) i kogo tam jeszcze.

    Pan Szlęzak bez potrzeby drugi artykuł z rzędu pisze o tej – rzekomej czy też faktycznej – pedofilii w sekcie soboru watykańskiego II i czy Wojtyła „wiedział czy nie wiedział”. Nad tym już rozmyśla główny ściek od x lat. Natomiast ściek nie może zrozumieć (i nigdy nie zrozumie, dlatego jest ściekiem), że w porównaniu do działalności „papieża” JPII jako prowodyra posoborowej rewolucji, kwestia czy ukrywał pedofilów, czy nie ukrywał, jest sprawą drugorzędną. Tym bardziej, że jeśli ta pedofilia istniała, to główną przyczyną też był tu sobór wat. II, bo on niesie za sobą rozkład moralny.

    Dlatego rozważania p. Szlęzaka to, po pierwsze, noszenie drzewa do lasu, a po drugie, stawianie wozu przed koniem.

    Dlatego też mam osobisty apel do sz. Redakcji, żeby nie publikowała już artykułów o tym, czy Wojtyła wiedział czy nie wiedział.

  2. „Po tak wielu skandalach ujawnianych w Kościele w ostatnich latach, po tylu kompromitacjach różnych hierarchów, mało kto będzie brał pod uwagę, że kilkadziesiąt lat temu przetrwanie Kościoła jako instytucji niezależnej, było sprawą fundamentalną nie tylko dla Kościoła, ale i dla przyszłej wolnej Polski. Kto dziś zechce, choćby tylko rozważyć, że hierarchowie kościelni w czasach PRL-u stawali przed dramatycznym wyborem jakiegoś mniejszego zła i łatwo ich osądzać z dzisiejszej perspektywy?” No tak, bez wątpienia dzieci są dramatycznie mniejszym złem. I dalej. „A Państwo rozumiecie dramat pamięci po Karolu Wojtyle, Janie Pawle II?” A Pan przeczytał co napisał? Mam w dupie pamięć po Karolu. Oddziały specjalne „Purpurowe Berety”, bezbożna elita „Chrystusowego Specnazu”, zawsze była jest i będzie na usługach każdej nawet największej kanalii, która dobrze płaci. Dobrze Pan o tym wie. A ocenę komandosa Pawła przez litość pominę.

    1. Z twojego komentarza wynika , ze ani kosciol , ani konserwatyzm ciebie nie dotycza. Z tego powodu zrodla twojej niestabilnosci emocjonalnej sa inne . Cos innego ciebie w twoim zyciu gniewa. Dla swojego dobra musisz dotrzec do prawdziwego zrodla swoich problemow .

  3. Niestety Panie Redaktorze jest Pan w błędzie.

    Jest taki passus w Ewangeli (nie pamiętam, której) jak Pan Jezus mówi coś takiego (cytuję z pamięci): cóż z tego, że człowiek cały świat zyska a na duszy szkodę poniesie.

    I właśnie w takiej sytuacji znalazł się K. Wojtyła.

  4. Istnieje teza , ze JP II jest kluczowa postacia dla przetrwania katolicyzmu w Polsce. Ta teza jest trudna do oceny. Druga teza glosi ,ze bez katolicyzmu nie ma Polski . Z tym twierdzeniem akurat nie ma problemu. Z tych dwoch zalozen wynika obawa , ze w przypadku zniszczenia autorytetu JP II wszystkio inne sie zawali. Atak na JP II jest dzielem amerykanskiego rzadu , ktory w ten sposob kontroluje miejscowa ludnosc . Teza bezdyskusyjna jest rowniez to , ze celem amerkanskiego rzadu jest rebarabaryzacja Polski i zniszczenie kosciola. Jesli jest prawda zachowanie JP II w sprawie 3 ksiezy , to nie ma sensownej obrony. Kolejna sprawa jest fakt , ze nie mozliwosci w warunkach amerykanskiej okupacji dojscia do prawdy. Kosciol i instytucje panstwa sa w pelni kontrolowane przez Stany Zjednoczone. W tych warunkach wszystko jest mozliwe, od fabrykowania dokumentow do odnajdywania swiadkow. Teza autora , ze w zamian za nieukarane 3 przestepcow , JP II ocalil niezaleznosc kosciola nie jest prawdziwa. Kosciol w Polsce , kler, jest od 1989 roku bezwstydnym sluga wladzy w kazdej spawie.Dodajmy wladzy rzadu Stanow Zjednoczonych . Nawet nie ma kwestii , czy zlo przynioslo dobro, co autor probuje podnosic.Reakcja PIS-u jednoznacznie uznajaca rzad USA za autora zamachu na osobe JP II jest jedynym sensowanym zachowaniem . PIS-owi pewnie chodzilo o porachowanie sie z TVN-em za swoje krzywdy , ale niechcacy wyszlo jak trzeba. Przypomne slowa Wiktora Orbana , ze kazdy kryzys jest rowniez szansa. Sytuacja w jakiej jest obecnie kosciol i nasz kraj , jest wynikiem calkowicie blednych zalozen przyjetych przez JP II. Odeslanie JP II w niepamiec pozbawi sil wielu heretykow w Polsce , ktorzy uzasadniaja swoje herezje dziedzictwem. Wtedy swoje klamstwa beda mogli mowic tylko na swoj rachunek. W podobny sposob Franciszek dziela zniszczenia dokonuje powolujac sie na decyzje JP II. Niszczac JP II , bo chyba bierze w tym udzial , moze juz tylko powolywac sie na swoja osobe. Niszczenie kosciola jest procesem sterowanym przez rzad Stanow Zjednoczonych. Dlatego tutaj doszlo do zakiwania sie przez Departament Stanu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *