Szlęzak: Pożegnałem się z Konfederacją, a Konfederacja ze mną

Przed kilku dniami dostałem ostatnią propozycję startu do Senatu w najbliższych wyborach parlamentarnych. Była czwartą z kolei. Wszystkie odrzuciłem. Nie było ofert kandydowania do Sejmu. Z zatwierdzonego już, trzeciego miejsca listy do Sejmu z „Konfederacji”, wyrzucono mnie. Ponoć stało się tak dlatego, że nie jestem sterowalny i nie zgodzę się na koalicję z PiS-em. Choć nikt mi tego nie zarzucił wprost, to i tak potwierdzam; nie jestem sterowalny i gdybym został posłem nie zgodziłbym się na koalicję z PiS-em. Nie to mnie jednak najbardziej zirytowało, ale sposób w jaki mnie z listy wyrzucono. Okazało się, że liderzy Mentzenpartii zachowali się jak gnojki. Trudno. Co robić?
.
W swoich wyborczych decyzjach mam zatem rozwiązane ręce, więc już w dużej mierze bez emocji przyglądam się wszystkiemu, co się względem wyborów dzieje. W naturalny sposób im bliżej wyborów, tym postawy wyborców polaryzują się, a co za tym idzie różnice pogłębiają się i rośnie wzajemna wrogość.
.
Jak tak czytam, słucham i patrzę, to z tej polaryzacji wyłaniają się dwie największe grupy wyborców, mniej więcej pokrywające się z dwiema największymi formacjami politycznymi. Zastanawiałem się jak je określić. Czym się charakteryzują, czym się różnią i czy da się taką charakterystykę zamknąć w jednym słowie? Znalazłem takie określenia, bardzo często pojawiające się w dyskusjach, mających zjednać najszersze kręgi społeczne. Oto jedni starają się trafić do „zwykłych” ludzi, a druga strona apeluje do ludzi „normalnych”. Kim są „zwykli” i „normalni”, czym się różnią i czy nie jest to tylko pozorne rozróżnienie, a oba określenia bywają stosowane zamiennie? Od razu chcę zastrzec, że nie zaliczam siebie ani do „zwykłych”, ani do „normalnych” i nie wynika to z jakiegokolwiek poczucie wyższości. Mam podobne problemy z trafieniem ze swoimi racjami zarówno do „zwykłych”, jak i do „normalnych” i owszem złości mnie to, ale przede wszystkim smuci. Smuci również dlatego, że chyba zaliczam się do grupy wymierającej dla której nazwy nie mam.
.
Zatem kim są „zwykli”? Nie trudno się domyślić, że są to głównie zwolennicy PiS-u. „Zwykłym” się przeważnie należy i nie stawia się im wymagań. „Zwykli” przeważnie uważają, że z różnych przyczyn są częściej pokrzywdzeni, a zadaniem państwa jest przede wszystkim tym krzywdom zadośćuczynić. „Zwykli” mieszkają w zwykłych miejscach, a takimi we współczesnej Polsce są wsie oraz małe i średnie miasta. Od „zwykłych” nie oczekuje się samodzielnego myślenia, a wręcz przeciwnie. Dla „zwykłych” Polska to przede wszystkim państwo, które organizuje im życie niemal we wszystkich dziedzinach. „Zwykli” czują się przede wszystkim Polakami natomiast tożsamości europejskiej albo nie rozumieją, albo ją odrzucają. Niestety zbyt rzadko ich poczucie polskości pokrywa się ze rozumieniem kategorii polskiego interesu narodowego. Ich polskość nazbyt często okazuje się głównie emocjonalna i dość płytka intelektualnie, co sprawia, że jest podatna na manipulacje polityczne. Najlepiej widać to w postrzeganiu historii Polski. To mieszanka bycia dumnym z nielicznych zwycięstw militarnych, kultu przegranych powstań oraz resentymentu w stosunku głównie do Rosjan, Niemców i rzadziej Żydów. Ta emocjonalność i płytkość intelektualna u wielu „zwykłych”, zwłaszcza w starszym pokoleniu, współgra z najpowszechniejszym w Polsce modelem katolicyzmu.
.
Z kolei „normalni” nie są prostym zaprzeczeniem tego, kim są „zwykli”. Owszem, uważają się za „normalnych” w opozycji do ludzi odpowiedzialnych za funkcjonowanie państwa rządzonego przez PiS i szerokich kręgów zwolenników tej partii. Wręcz uważają się za lepszych od „zwykłych”, bo uważają, że są otwarci na świat, bardziej tolerancyjni, nowocześni i postępowi. Jeśli jeszcze przyznają się do polskiej tożsamości, to równie mocno akcentują tożsamość europejską, a członkostwo w Unii Europejskiej jest zdecydowanie mocniej akcentowane niż sprawa niepodległości Polski. Jeśliby rozpatrywać ich polską tożsamość na tle stosunku do historii Polski, to jest to tożsamość trochę schizofreniczna. W ich ujęciu Polacy na przestrzeni co najmniej ostatnich dwustu lat byli narodem głównie opresyjnym w stosunku do prawie wszystkich swoich sąsiadów. Według tego przekazu historia Polski to bardziej powód do wstydu niż dumy. Przede wszystkim Polacy są winni głównie wobec Żydów. Jest tu taki symboliczny akcent kwiatowy. Otóż „normalni” w rocznicę powstania w getcie warszawskim wpinają w ubranie żółty kwiat żonkila i umieszczają go w internecie. Z kolei zupełnie ignorują niebieski kwiat lnu w rocznicę ludobójstwa Ukraińców na Polakach. Są nawet gotowi usprawiedliwiać to ludobójstwo, prześladowaniami Ukraińców przez Polaków w przeszłości. W efekcie przekształca się to w proces wygaszania polskości albo w wygaszanie polskości, rozumianej tak przez ostatnie kilkaset lat. Dla „normalnych” nie istnieje pojęcie polskiego interesu narodowego, ponieważ samo pojęcie narodu kojarzy się z nacjonalizmem, a przede wszystkim bez zastrzeżeń uznają, że co dobre dla UE musi być dobre dla Polski.
.
Jeśli ktoś zgadza się ze mną co do kierunków politycznej polaryzacji na „zwykłych” i „normalnych”, to musi się również zgodzić, że z nadchodzących wyborów Polska jako państwo silniejsza nie wyjdzie. To jednak pół biedy. Gorzej, że ta polaryzacja pokazuje, że nasza narodowa tożsamość albo się deformuje, a może nawet degeneruje albo po prostu zanika. Państwo da się naprawić w parę dziesiątków lat. Zdegenerowanej albo zanikającej tożsamości narodowej nie da się uratować w takim czasie. A na koniec powstaje pytanie czyje to będzie państwo i komu będzie zależeć na jego niepodległości jeśli polska świadomość narodowa karykaturalnie się wykoślawi albo w ogóle zaniknie?
.
A Państwo należycie do „zwykłych” czy do „normalnych”?
Andrzej Szlęzak
za: FB
Click to rate this post!
[Total: 56 Average: 3.6]
Facebook

21 thoughts on “Szlęzak: Pożegnałem się z Konfederacją, a Konfederacja ze mną”

  1. Trzecia kadencja Dojnej Zmiany to pewne osuwanie się Polski w nadwiślanski peronizm i społeczną spiralę śmierci. Z której chyba nie ma wyjścia, poza oficjalną okupacją (przez USA?) i praniem tubylczych „elit” po pyskach by skorzystały z okazji i siedziały cicho, a jakiś miejscowy Erhard zrobi to co trzeba. Bezprecedensowa ekspansja etatyzmu, złodziejstwa, upadek moralności, jawne rozszarpywanie „postawu czerwonego sukna”. Po PiSie zostanie gierkowskie rozrzewnienie i ruiny, Polska była murowana a robią ją (proces trwa) drewnianą. W tej zdziczałej (wilczy socjaldemokratyzm pokazuje swoją szatańską mordę) walce wszystkich ze wszystkimi nawet nie ma z kim posprzątać stajni Augiasza. Stojący nad grobem geronci z PiS postawili na emerytów kosztem unicestwienia młodych. I wygrali.

  2. Skoro tak pogrupował pan wyborców pozostajemy jednak przy tych „zwykłych”, a „anormalnym” życzymy by czym prędzej zmienili Naród, którym gardzą, panu natomiast życzymy, wygodnej kanapy i częstego jebania sobie koniaczków.

  3. PIUS X KONTRA ŻYD / SYJONISTA TEODOR HERZL.
    Miejsce: Watykan. Czas: rok 1904. Osoby dramatu: Pius X kontra żyd / syjonista.
    „Dla chcącego nic trudnego” – miał mawiać Teodor Herzl. Okazało się, że bardzo chciał przekonać papieża, by udzielił wsparcia utworzeniu w Palestynie państwa żydowskiego. Oto, co się wydarzyło:
    https://martyr.pl/dal-nam-przyklad-pius-x-non-possumus-audiencja-syjonisty-u-papieza-pius-x-kontra-teodor-herzl/

  4. „Ponoć stało się tak dlatego, że nie jestem sterowalny i nie zgodzę się na koalicję z PiS-em. Choć nikt mi tego nie zarzucił wprost, to i tak potwierdzam; nie jestem sterowalny i gdybym został posłem nie zgodziłbym się na koalicję z PiS-em. Nie to mnie jednak najbardziej zirytowało, ale sposób w jaki mnie z listy wyrzucono. Okazało się, że liderzy Mentzenpartii zachowali się jak gnojki. Trudno. Co robić?” – no nie wiem, może na przykład opisać sytuację w tekście a nie puścić bąka w postaci zarzutu i udawać, że się tego nie zrobiło przez cały tekst nawet nie zająkując się o tym jak to wyglądało?

  5. Skąd te pomysły, że władze Konfederacji skłaniają się ku koalicji z Dobrą Zmianą? I że są wręcz czystki przeciwników tej opcji? Przecież dla tej partii koalicja z kimkolwiek to pocałunek śmierci…

  6. Ambasador USA w Warszawie w swoich wspomnieniach opisal , jak w 1990 roku instruowal poslow OKP z tzw demokratycznej opozycji o tym , jak maja glosowac ,zeby prezydentem zostal Jaruzelski.Trudno o lepszy dowod kolonialnej zaleznosci Polski od ludojada zza ocenu. Chodzi mi o USA . Zazanaczam ,zeby nie bylo watpliwosci. Od tego momentu nasza kolonialna zaleznosc tylko rosla nieprzerwanie do chwili obecnej. Konfederacja jest na pewno projektem Departamentu Stanu realizowanym na miejscu przez polskojezyczna bezpieka. Projekt Konfederacji zostal wygaszony przez Departament STanu , dlatego mozna pokusic sie o pierwsze oceny. Dobrze jesli Konfederacja przesliznie sie nad progiem wyborczym , w co watpie , i wprowadzi chociaz taka sama liczbe poslow jak dotad. Na pewno dojdzie przy tym do zenujacych scen , co rowniez pewnie jest zgodne ze scenariuszem Departamentu Stanu. Generalnie mozna przyjac , ze projekt Konfedracji byl powtorzeniem projektu UPR. To srodowisko, UPR, przez cale lata dziewiecdziesiate formulowalo falszywe diagnozy dotyczace sytuacji w Polsce i skutecznie pacyfikowalo najbardziej aktywny i sklonny do dzialania element, glownie ludzi mlodych. Falszywosc formulowania diagnozy przez UPR polegala na niedostrzeganiu faktu kolonizowania naszego kraju przez rzad Stanow Zjednoczoncyh i spychania efektow amerykanskiej kolnialnej polityki zarowno w sferze gospodarczej je jak i w dzieidzinie niszczenia naszego spoleczenstwa w sfere irracjonalna, gdzie wg. UPR inicjatorami wyniszczajacej nasz kraj polityki gospodarczje i spolecznej byli zawsze jacys mglawicowi socjalisci , etatysci, postepowcy itd. Naturalnie ci ludzie stali w pierwszym szeregu i firmowali swoimi osobami szkodliwe dzialania , ale przeciez jest oczywioste , ze kierowal interesem Departament Stanu z oslawionym Danielem Friedem na czele . Projekt UPR umarl smiercia naturalna , poniewaz nawet najglupsi zaczeli dostrzegac , ze to jest dzialanie jalowe. Uklad dwubiegunowy wprowadzony w Polsce przez rzad Stanow Zjednoczonych przez lata nieco sie zuzyl . Ile razy mozna przekonywac ludzi ,ze wymiana jednych na drugich i na odwrot cos zmieni. Od czasu do czasu musi byc wprowadzona nowa zmienna srodowiskowa , ktora nada nuzacemu spektaklowi tzw demokracji troche bardziej charakter nieprzewidywalny. W miedzyczasie doroslo nowe pokolenie , ktore jest bezkompromisowe, jak to mlodzi, i ma energie , zeby przynajmniej narobic zamieszania . Przekierowanie na manowce energii tych ludzi jest drugim waznym celem z punktu widzenia rzadu USA. Trzecim celem tego rzadu jest skompromitowanie pomyslu Brauna na budowe srodowiska politycznego. Patriotyzm + nacjonalizm + chrzescijanstwo tworzy konglomerat malo podatny na korupcje , a moze nawet w ogole niepodatny. Taki pomysl jest bardzo niebezpieczny dla amerykanskich kolonizatorow. Te 3 powody spowodowaly pojawienie sie Konfederacji, czyli w jakims zakresie bylo to powtorzeniem zagrywki z UPR. Glownym odpowiedzialnym za upadek Konfederacji jest Janusz Mikke , ktory po raz kolejny zmonetyzowal nadziejue ludzi , ktorzy po raz kolejny obdarzyli go swoim zaufaniem. Drugim winnym jest na pewno Grzegorz Braun, ktory pozwolil rozwinac sie sytaucji tak jak sie rozwinela . Pieprzenie o jednosci pomimo roznic jest fajne dopoki pilnuje sie swoich interesow jest fajne . Inaczej to jest bzdura. Oczywiscie te zarzuty sa prawdziwe , jesli zalozymy ,ze jednostki moga cos zdzialac w starciu z machina panstwa. Momentem alarmowym bylo zrobienie z Sosnierza czlowieka przez Janusza Mikke przez odstapienie mu mandatu. Oddanie partii Mencenowi ,czlowiekowi znikad , juz bylo jasna zapowiedzia tego co sie stalo.

      1. W obecnym ksztalcie Konfederacja jest projektem globalistycznym , czyli podporzadkowanym interesom Wallstreet. Powstala jako projekt antysystemowy , a teraz jest tego przeciwienstwem. Prawdopodobnie po przejeciu miala byc straszakiem na PIS , ale nie z pozycji anysystemowych tylko globalistycznych . To znaczy dopingowac PIS do jeszcze wiekszej uleglosci wobec USA. Ciekawy jest pomysl Departamentu Stanu na zbudowanie nowej Konfederacji . Dwoch pacanow jezdzi po Polsce i organizuje przedstawienia kabaretowe . Mozna domyslic sie , ze handlowym targetem tego cyrku sa mlodzi durnie , niezadowoleni ze swojej sytuacji , ale nic nie rozumiejacy z otaczajacej ich rzeczywistosci. Tylko , ze pomysl nie chwycil i Konfederacja skonczyla sie. Fajna jest zapowiedz Mencena , o ktorej przypadkow przeczytalem , ze bedzie skreslal podatki na lajfie . To ujawnia w jaki sposob rozumie polityke . Dla niego to jest spektakl przed kamerka komputera rejestrujaca proste czynnosci. Moze zreszta nie jest az tak glupi , tylko uwaza , ze tak glupi sa jego potencjalni wyborcy.

        1. Przypominam sobie taką historię sprzed lat — obecnie najwidoczniej już zapomnianą — jak to doszło do awantur w wykonaniu członków Ruchu Narodowego (konkretnie chyba chodziło wtedy przede wszystkim o Winnickiego i Bosaka) w jakimś argentyńskim, czy może brazylijskim hotelu. To było jakoś około 2010 r.
          Mocno wtedy zdziwiłem się, że nie rzucili się na „taki temat” jacyś płatni „dziennikarze śledczy” — i że tę sprawę dość szybko wyciszono. Może to być przesłanką do domniemania, że już wtedy hodowano „alternatywę wyborczą” (taką według pomysłu Stalina).

        2. Jasne… Konfederacja jest najbardziej Ukranofila partią w Polsce, proponuje 2000+ i to oni wymyślili amerykański Raimstein w Baranowie.

    1. ”Konfederacja jest na pewno projektem Departamentu Stanu realizowanym na miejscu przez polskojezyczna bezpieka”. Serio? A skąd ta pewność wynika?

      ”Glownym odpowiedzialnym za upadek Konfederacji jest Janusz Mikke , ktory po raz kolejny zmonetyzowal nadziejue ludzi , ktorzy po raz kolejny obdarzyli go swoim zaufaniem” To Konfederacja upadła?? I czy mam rozumieć, że ”monetyzacja nadziei ludzi” (doprawdy, bombastyczny związek frazeologiczny…) zmaterializowała się ”zrobieniem z Sośnierza człowieka” czy może jednak ”oddaniem partii Mencenowi ,czlowiekowi znikad”? A może obydwa wymienione czynniki były do tego niezbędne? Itd., jeszcze wiele podobnych pytań po przeczytaniu tego ekscytującego postu mozna mnożyć. Czasem mam wrażenie, że wybitny i uznany geoekonomista oraz technikglobalpoltyki pan RAST przyciąga na portal Konserwatyzm,pl coraz więcej próbujących dorównać mu tęgich głów…

  7. Oczywiście podział na „zwykłych” i „normalnych” absolutnie nie przebiega na tle stosunku do polskiej historii, a nawet na tle polskiej przynależności do UE.

    „Zwykli” o historii Polski nie mają żadnego pojęcia i nie odczuwają dyskomfortu z tego powodu. Polska jest im potrzebna jedynie jako dostarczyciel „godnego życia” bez konieczności włożenia w to wysiłku własnego w postaci pracy. Pewne propagandowe klisze dziejów Polski są im potrzebne jedynie do rozpoznawania się nawzajem i do niczego więcej. Gdyby jakieś inne państwo, zamiast Polski podwyższyło im „pińset plus” do „patola plus”, natychmiast staliby się „patriotami” tego państwa, oczywiście pod warunkiem, że w zamian nie zażądałoby ono jakiegokolwiek wysiłku, np nauczenia się nowego języka. UE jest dobra, kiedy „daje” (np dopłaty dla „rolników”) i zła kiedy „nie daje” (np nie pozwala „ratować stoczni”). Od rządu oczekują „godnego życia”. – bez pracy. Może kraść (oczywiście „tamtym”, „bogatym i wpływowym”), byle się dzielił. ( z nimi – „zwyczajnymi”)

    „Normalni” zaś uważają, że historia, jaka by nie była, jest sprawą zamkniętą i nie da się jej, przez różne „rozliczania” i „stawanie w prawdzie” zmienić. Ci z nich, którzy się hobbystycznie interesują takimi rzeczami (znikoma mniejszość) traktują historię Polski zgodnie z tytułem książki Portera – Szucsa. Co innego przyszłość, którą można i należy odpowiednio ukształtować. Przyszłość Polski jest dla większości z nich w UE, bo oznacza to szybszy rozwój gospodarczy, większy poziom dobrobytu i lepszą konsumpcję. Mniejszość z nich odrzuca UE, bo uważają, że spowalnia ona rozwój gospodarczy, zmniejsza poziom dobrobytu i obniża konsumpcję. Od rządu oczekują stworzenia odpowiednio sprawnych instytucji i usług publicznych (sądów, edukacji, opieki zdrowotnej, etc), które zabezpieczą wzrost i dobrobyt także w przyszłości

    „Zwyczajni” są zaściankowi i mają bardzo niskie kwalifikacje zawodowe – nie znają np języków obcych. „Normalni” to ludzie wykształceni, wykwalifikowani, rzutcy, przedsiębiorczy i kosmopolityczni, znający języki.

    Różnica pomiędzy „zwyczajnymi”, a „normalnymi” polega zatem przede wszystkim na preferencji czasowej. „Zwyczajni” mają ją bardzo wysoką. Liczy się tylko „pińset plus” tu i teraz. Nie ma znaczenia, że wywoła to za 2-3 lata wysoką inflację.

    „Normalni” przeciwnie – mają niską preferencję czasową. Dyskontują przyszłość z niską stopą procentową. To co będzie za 5, czy 10 lat, ma takie samo znaczenie jak to, co jest teraz, a zdecydowanie większe niż to co było 5, 10, czy już na pewno 80-100 lat temu. Wołyń, getto, Powstanie Warszawskie, czy Katyń, ma takie samo znaczenie jak podboje mongolskie, czy bitwa nad Tollense

    Dla „zwyczajnych” liczy się utrzymanie jakiegoś minimalnego obecnego poziomu konsumpcji przy minimalizowaniu własnego wysiłku. Dla „normalnych” maksymalizacja zdyskontowanej konsumpcji (suma konsumpcji obecnej i przyszłej), nawet kosztem dużego wkładu pracy.

    W przełożeniu na sympatie polityczne, to jeszcze w wyborach 2019 roku (teraz nie wiadomo bo zaszły duże przepływy elektoratu w różnych kierunkach) „zwyczajni” popierali PIS i PSL, a „normalni” KO, Lewicę i KWIN.

    1. Akurat z kwestiami takimi jak pracowitość jest problem tego typu, że są one warunkowane głównie genetycznie, co ma przełożenie na działanie i reaktywność OUN. Neuroprzewodnictwo dopaminergiczne, działanie ośrodka nagrody, defekty układu limbicznego czy sprawność funkcji wykonawczych – na to nie mamy większego wpływu. Sfera motywacyjna jest w niewielkim stopniu zależna od wychowania.

      1. Ależ skąd. Pracowitość zależy tylko od efektów tej pracy. Polacy, który za PRL lenili się na potęgę – stąd też mówiło się o marksistwie i lenistwie – nagle robili się niezwykle pracowici, kiedy tylko wyjeżdżali na Zachód i wtedy, kiedy PRL się wreszcie skończył i za pracę zaczęto dostawać prawdziwą płacę w prawdziwych pieniądzach, a nie w „biletach NBP”

    2. Dobrze, że pilaster dzieli społeczeństwo na tych, którzy chcą się tylko nażreć tu i teraz oraz tych, którzy chcą tylko żreć w dłuższej perspektywie. Doskonale pokazuje to, że pilaster kolejny raz kompromituje się przez to, że idiotycznie uogólnia i redukuje rzeczywistość do sobie tylko (wy)znanego światopoglądu 😉

      1. Nie widzę związku między skłonnością odkładania nagrody, a IEF. Tacy np. (…)nachodźcy(…) co przechodzą Saharę na piechotę są na prawdę mistrzami tego odkładania nagrody. Przeciętni Europejczycy czy Amerykanie na to by się nie zdobyli.

        1. Nie zdobyliby się na wysiłek i ryzyko, aby żyć w kraju bogatszym od ich własnego circa about 10-20 razy?

          Bez problemu by się zdobyli, tyle że takich krajów po prostu nie ma.

  8. Tytuł i wstęp obiecujący, zapachniało Hitchcockiem, a potem prezydent Szlęzak włączył kanał z nudnym jak flaki z olejem tasiemcem robionym w pokojowej scenerii.

    Wracając do zasadniczego zagadnienia wpisu, ergo bulwersu prezydenta Szlęzaka. Wstawianie na listę wyborczą (i to na dodatek z trzeciego miejsca!) człowieka, który sam przy przeróznych okazjach, dokonywał autodenuncjacji swych niegodziwych postępków jak: naginanie przepisów specjalnie dla niemieckich ”inwestorów” czy przymykanie oka na korupcjogenne przypadki w jego otoczeniu podczas pełnienia zaszczytnej funkcji prezydenta miasta Stalowej Woli tudzież chlania wódy ze skorumpowanymi do cna sędziami piłki kopanej i braku jajkiejkolwiek reakcji na ich wynurzenia o kupczeniu wynikami boiskowych rywalizacji jako dyrektor MOSiRu, zakrawało na wielce lekkomyślny krok. Całe szczęście, że znalazły się jakieś ”gnojki z Mentzenpartii” i dokonały odstrzału tego ”niesterowalnego” czynownika, który posady i wybieralne stolce zdobywał dzięki poparciu tak PiSKaczego, jak i TuskPlatformy – jak na ”niesterowalnego” przystało… Gdyby pan prezydent Sz. miał namiary do owych ”gnojków” poproszę o podzielenie się nimi. Chętnie pogratuluję im trafnej decyzji.

  9. A gdzie hasło „Ukraińskie pluskwy won z Polski”
    Ukrainiec powinien przed przekroczeniem Polskiej granicy podpisywać Lojalkę: potępienie Bandery, Banderyzmu, UPA i ludobójstwa na Wołyniu.
    I mieć wypalonego rozgrzanym do czerwoności żelazem „trizuba” z paszportu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *