Sierpień to miesiąc trzeźwości. Gdy popatrzeć na życie polityczne i wypowiedzi niektórych polityków, to ma się wrażenie, że muszą mówić po kilku głębszych. W czołówce oczywiście Antoni Macierewicz. Nieźle wypada również Ryszard Petru.
Ostatnio dołączył do nich Paweł Kukiz ze stwierdzeniem, że gdyby nie Jarosław Kaczyński, to prawica rozleciałaby się w drobny mak. Takimi złotymi myślami Kukiz dowiódł, ze jego udział w polityce jest raczej przypadkowy. Po pierwsze dzisiaj dzielnie w polskim życiu politycznym na prawicę i lewicę niczego nie wyjaśnia i nie porządkuje. Po drugie Jarosław Kaczyński nie jest prawicowym politykiem. I po trzecie w polityce nie ma próżni, i po odejściu Kaczyńskiego na pewno pojawiliby się nowi przywódcy. I nie mówię tu o PiS, ale o tej części ugrupowań politycznych, którą Kukiz nazywa prawicą.
Problem w tym, że zarówno Kaczyński w PiS, ale i Tusk w PO, już dawno wszystko, co było bardziej wybitne i samodzielne w tych partiach albo wycięli, albo sponiewierali i zmarginalizowali. Kukiz może mieć o tyle rację, że odejście takich partyjnych dyktatorów na jakiś czas zostawi pobojowisko. I o to chodziło i chodzi Tuskowi i Kaczyńskiemu, żeby nie było dla nich konkurencji. PO ze Schetyną wygląda żałośnie i to – jak mówi poeta – wina Tuska. Jeszcze gorzej po odejściu Kaczyńskiego będzie wyglądał PiS. Niby kto ma tam być liderem? Prezydent Andrzej Podpiszę Wszystko Duda? Albo Beta Taaaka Broszka Szydło? A może wspomniany już Stefek Burczymucha, czyli Antoni Macierewicz? Mówiąc o Kaczyńskim, Kukiz albo zapomniał, albo świadomie pominął kilku polityków z własnego klubu parlamentarnego, którzy mają więcej niż zadatki na liderów politycznych.
A Państwo uważacie, że po odejściu Jarosława Kaczyńskiego PiS przetrwa, czy się rozleci?
Andrzej Szlęzak
za: Facebook