Szybszy marsz donikąd

Uśmiechaliśmy się wówczas pobłażliwie na to urocze połączenie – bo oto z jednej strony ci ludzie nas mieli za głupich, a z drugiej z siebie robili idiotów, często szczerze wierząc, że „odżydzają” czy „dekomunizują” Polskę u boku Wałęsy, Kaczyńskiego, czy Olszewskiego. Do dziś pamiętam prominentnego lidera „Solidarności” (potem AWS), który radował się jak dziecko z naszych akcji, rozumiejąc z nich jedno, że „ktoś czasem musi Żydom jaja szufladą przyciąć”.

Oczywiście, czasem taka kooperacja się przydawała – a to tubę można było pożyczyć, a to wspólną demonstrację poprowadzić – co obarczone było tym ryzykiem, że po pierwsze zawsze jakaś sierota próbował wrzeszczeć „precz z komuną!” nie rozumiejąc, że to nie w komunie problem, tylko w tym co przyszło po niej, po drugie zaś zdarzały się przypadki trudne, jak np. próba podpalenia lubelskiej siedziby SLD przez rozochoconych związkowców ze Świdnika (generalnie jednak wszystko to sprowadza się do wspomnień, „z których wszyscy się dziś śmiejemy”). Trudno też było wytłumaczyć, że np. nasze akcje i protesty przeciw polityce Sojuszu wiążą się nie tyle z jego post-Partyjnym charakterem – co raczej z przejściem na pozycje kompradorskie i demo-liberalne. W przeszłości też to niemal wyłącznie narodowcy starali się piętnować wpływy polskojęzycznych mediów, czy inwazję zachodniego kapitału połączoną z niszczeniem własnej gospodarki – w czasach, gdy dzisiejsi przywódcy „stronnictwa patriotycznego” uważali to jeszcze za „nieuchronne koszty transformacji”. To również wyłącznie narodowcy wspominali z godnością te epizody historii najnowszej, której wówczas centroprawica wstydziła się, w strachu przed anatemą „Wyborczej” – jak choćby dzieje narodowego podziemia zbrojnego. Nigdy to jednak nie zastępowało prawdziwej WŁASNEJ pracy ideowej, programowej, popularyzatorskiej i organizacyjnej obliczonej na tu i teraz – i na przyszłość.

Przede wszystkim jednak nigdy, nawet w okresach najdalej posuniętej taktycznej kooperacji z centroprawicą – nikomu po stronie endeckiej w życiu nie przyszłoby do głowy, że rzeczywiście coś łączy polskich narodowców z tą biedną post-solidarnościową hałastrą, z głowami nabitymi wałęsizmem, kaczyzmem, olszewizmem i innymi maskirowkami dla dalszego utrzymywania III RP w stanie upadku.

Niestety, degeneracja ideowo-intelektualna ruchu narodowego w Polsce postępowała wraz z jego pozornymi (i przejściowymi) osiągnięciami organizacyjnymi. LPR była głupsza od Stronnictwa Narodowego, a Ruch Narodowy głupszy nawet od Ligi, natomiast dla części pozostałości po RN zaczyna już nawet brakować skali. Dorosło pokolenie (pod wodzą paru starszych, którzy jakoś się w swej odporności na wiedzę uchowali od naszych czasów), które przyznało rację tamtym centroprawicowym miśkom – że o to narodowcy, to tylko taka bardziej krzykliwa ich odmiana. Przyjmując na siebie rolę pro-rządowych radykałów – niektórzy koledzy udowodniają, że faktycznie są tylko „PiS-owcami, którym bardziej się spieszy”, żeby dojść w to samo miejsce.

Nawet czysto taktycznie nie sposób pojąć co niby ma dać pozycjonowanie się na osi pseudosporu o TK, czy o media publiczne jako radykalne skrzydło PiS, wykłócające się na ulicach z KOD-ziarzami? Przecież tak jak niegdyś narodowcy zawsze zaznaczali, że znajdują się poza czysto personalną rywalizacją post-solidarności i post-komuny – tak dziś jeszcze mniej sensu jest wchodzić w obręb gier i zabaw establishmentu politycznego, interesujących może dla pewnej grupy konsumentów fejsa i paru gazet, ale raczej nie dla ogółu Polaków. Rozumiejąc, że dla niektórych „ruch jest wszystkim – cel jest niczym” pozostaję więc przy zdaniu, że manifestacja narodowa (?) skandująca „Ja-cek Kur-ski! Ja-cek Kur-ski!” pozostaje kolejnym przejawem politycznego surrealizmu w naszym kraju. Szkoda, że pozostanie zapisana po stronie obozu, który właśnie realizm dla sprawy polskiej – zawsze stawiał na pierwszym miejscu.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *