Teatralny „Manifest Kontrrewolucyjny”

To oczywiście jeszcze zbyt daleki idący wniosek, jednak warto odnotować głos zespołu pod kierunkiem Jacka Głomba (całość dostępna na stronie: http://www.teatr.legnica.pl/2-uncategorised/44-manifest-kontrrewolucyjny). 

„Widmo krąży po Polsce – widmo Teatru Opowieści. W dobie scenicznej inwazji sztuki skrawków i zlepków od wielu lat tworzymy w Legnicy teatr konsekwentny, uczciwy i obojętny na mody” – podkreślają artyści słusznie zwracając uwagę, że w dzisiejszych czasach to opór wobec pretensjonalnego pseudo-postomodernizmu jest prawdziwie nonkonformistyczny.

Co więcej – „Manifest…” zarysowuje cele uprawianej sztuki i to odmienne od powszechnej dziś afirmacji „nowego człowieka”, czy udziwnianego pokazywania emocji, przeradzających się w dewiacje. „Wykluczenie społeczne i ekonomiczne, rozpad więzi międzyludzkich, komercjalizacja kultury – to fakty równie dotkliwe dla legniczanina, co dla mieszkańca każdego innego miejsca na Ziemi. Nie możemy tego nie zauważać. Dlatego podkreślamy, że nasz Teatr będzie teatrem opowieści uniwersalnych, bliskich każdemu człowiekowi. Podążymy za pojedynczym życiem, opowiemy ludzkie historie, ukazujące zarówno piękno różnic między ludźmi, jak i wartość jedności. Tylko taki teatr może być autentyczny i potrzebny – może ocalać” – może to i pompatyczne, ale pokazujące wagę wspólnoty, błędnie przeciwstawianą nieco przesadnie niekiedy apologizowanymi indywidualizmowi.

Dyrektor Głomb zapowiada też odejście od linii programowej, w której sztuka starsza niż pięć lat jest już archaiczna. „Uważamy, że kryzys odwiecznego modelu opowiadania historii, które zastępuje się luźnymi kolażami obrazów, klisz, performansów, ma fatalne skutki. Uniemożliwia odbiorcy podstawowe reakcje na dzieło: identyfikowanie się z historią, konfrontację postaw. Zrywa więź między teraźniejszością a przeszłością, między pokoleniami i rówieśnikami. Przeciwstawiając się temu, nie wstydzimy się w teatrze emocji: wzruszenia, niepokoju, smutku i radości. Ich związek z opowieścią jest dla nas nierozerwalny. Nie chcemy i nie będziemy tworzyć teatru, który odrzuca i uznaje za banał historie z początkiem, środkiem i końcem, posiadające bohatera i uchwytny rozumowo sens” głosi „Manifest…” znowu trafnie przypominając, że zasada „trzech jedności” nie jest przeżytkiem, a interesujące eksperymenty formalne stając się normą straciły swoją świeżość nie nabierając bynajmniej sensu.

„Będziemy mówić o człowieku, nie używając medialnej nowomowy czy naukowych zawiłości. Zapytamy o kluczowe etapy ludzkiego życia i związane z nimi problemy. Przyjrzymy się im z bliska, ale nie będziemy ich wyciągać na sztandary. Nie chcemy ani teatru łatwego i przyjemnego, ani łatwego i nieprzyjemnego” – i znowu oczywiście pojawia się pytanie co autorzy przez to rozumieją, z pewnością jednak zatarcie granicy między sferą sacrum (do której zaliczała się przecież zawsze kultura wysoka), a profanum, przechodzącym wręcz w wulgarność i pornografię jest jednym z zasadniczych ciosów zadanych współczesnej sztuce przez pop-kulturę.

„Nie ma idei, która mogłaby usprawiedliwić hochsztaplerkę. Przyczyn upadku kultury upatrujemy również w nonszalanckim stosunku do aktu tworzenia. Pokutuje przekonanie, że produkt „dla ludzi” musi być łatwą i pustą błyskotką, a prawdziwa sztuka – nadętym, niezrozumiałym bełkotem. Sztuka jako zwierciadło rzeczywistości praktycznie dziś nie istnieje – łatwiej odbić kicz i miałkość. My chcemy odbijać światy piękniejsze, różnorodne i niejednoznaczne Nie plastikowe, krzykliwe i najzwyczajniej już nudne. Powtarzając po raz kolejny, że interesuje nas sztuka bliska człowiekowi – niezachwianą zasadą czynimy szacunek dla widza, objawiający się w rzetelnej artystycznej pracy. Zapraszamy do krainy opowieści. Do zdobycia jest cały świat. Niezblazowani widzowie z całej Polski, łączcie się!” – konkludują legniccy artyści i znowu trudno odmówić im słuszności.

Oczywiście, nie zawsze to co się pisze okazuje się być w pełni zgodne z czynami. Nawet przeglądając repertuar Teatru Modrzejewskiej można zwrócić uwagę na „Pierwszą komunię” – czyli miejscami słuszną satyrę na komercjalizację tego wydarzenia w życiu dziecka i jego rodziny, z drugiej jednak strony szarżującą formalnie, choćby samym pokazaniem sakramentu, no i wbijaniem łatwych szpil w „kryzys Kościoła”. Również „Inny chłopiec” wg powieści Russela piętnującej „małomiasteczkową moralność i uleganie stereotypom” nie niesie ze sobą szczególnie budującego przesłania. Podobnie rzecz się ma z mocno naiwną, choć udrapowaną na szorstki realizm „Zrozumieć H.” o „kobietach Solidarności” (na motywach życiorysu… Henryki Krzywonos). Ba, entuzjazmu nie budzi także życiorys samego inicjatora tego wystąpienia – reżysera Głomba, niegdyś sympatyka Unii Wolności, a następnie PO. Z drugiej jednak strony nie można się z nim nie zgodzić, gdy mówi „Jeżeli się czemuś przeciwstawiamy, to światu dekompozycji, kolaży, performance’ów, jaj, który dominuje nie tylko we współczesnym teatrze, ale i całej kulturze. To jest fatalne. Widzom coraz trudniej jest się z takim stanem rzeczy identyfikować. Występujemy przeciw tego typu praktykom, często opartym na artystycznej hochsztaplerce. (…)”

Innymi słowy sam „Manifest…” to nie wszystko – trzeba jeszcze wiedzieć jak i kto ma go realizować. Bez wątpienia jednak jest to ważny głos o współczesnej polskiej sztuce teatralnej, jej zadaniach – i kryzysie, w jakim się znalazła.

Niestety jednak, sam fakt wydania „Manifestu…” i poszukiwania ideowo-artystyczne legnickiego Teatru zostały przykryte śmiercią jednego z jego widzów, do której doszło na premierze „Innego chłopca”. I niech smutną pointą dla tych rozważań będzie fakt, że większość widzów zgon i reanimację wzięła za performance będący częścią sztuki…

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Teatralny „Manifest Kontrrewolucyjny””

  1. Na razie mają repertuar w pełni postmodernistyczny. => „Świństwo” – Adaptacja powieści Marie Darrieussecq z 1996 roku, jednego z największych wydarzeń literackich i kulturalnych ostatnich lat w Europie. Historia o kobiecie, która ucieka od życia pełnego upokorzeń. Traktowana jak przedmiot, stopniowo odsuwa się od szaleństwa współczesnej, wciąż męskocentrycznej cywilizacji. Zaczyna spoglądać inaczej na rzeczywistość, w jej ciele zachodzą tajemnicze, niewytłumaczalne zmiany…

  2. Toteż tak jak napisałem – autorzy „Manifestu…” odwracają się raczej od współczesnych „form wyrazu artystycznego”, a nie od postmodernistycznych i postępowych treści. Można się więc zgadzać z zasadą, choć niekoniecznie z jej nosicielami.

  3. Czyli będzie gorzej. Złe treści w formie bardziej zjadliwej i komunikatywnej są gorsze od tych samych treści w formie, która uniemożliwia ich odebranie i zrozumienie co autor miał na myśli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *