Tusk namawia Niemcy do rewizji polityki wobec Rosji

Przemówienie Donalda Tuska podczas uroczystości wręczenia Nagrody im. Walthera Rathenaua (31 maja br.) przeszło w Polsce bez echa. Niesłusznie, albowiem premier dosyć szczerze i otwarcie zaprezentował swoją wizję polityki zagranicznej Polski. Do tej pory tak jasno tego nie czynił, a karmiona głupawymi propagandowymi fajerwerkami „Gazety Polskiej” czy innych pisowskich mediów – opinia publiczna mogła sądzić, że oto mamy przy władzy niemal sowieckich namiestników i agentów. Nikt rozsądny w to nie wierzył, ale ilu w Polsce jest ludzi rozsądnych? Była to rzecz jasna bzdura piramidalna, tym bardziej, że Tusk i Platforma tak naprawdę w podejściu do Rosji i polityki wschodniej niewiele się różnią od PiS-u. Przekonuje o tym berlińskie przemówienie Tuska.

Pewnym wyzwaniem była dla niego sama Nagroda. Walther Rathenau (1867-1922), polityk niemiecki żydowskiego pochodzenia, minister spraw zagranicznych Republiki Weimarskiej, jeden z twórców układu w Rapallo (1922 r.) – nie był nigdy w Polsce oceniany pozytywnie. Był wrogiem Polski i jej niepodległości. Tusk postanowił nie przemilczeć tego faktu, co oczywiście należy zapisać na jego korzyść. Z reguły bowiem podczas takich uroczystości leje się przysłowiową wodę i mówi same komunały. I tu Niemców spotkała mała niespodzianka, na pewno dla niektórych bynajmniej nie przyjemna. Oto fragment przemówienia Tuska na temat Rathenaua:

„Ten przedsiębiorca i intelektualista równocześnie, ukształtowany przez cesarskie Niemcy, nie wyobrażał sobie Polski niepodległej jako sąsiada Niemiec. Krytycznie oceniał zapowiedź utworzenia Królestwa Polskiego, która była zawarta w proklamacji dwóch cesarzy – Wilhelma i Franciszka Józefa w listopadzie 1916 roku. Z dość podobnym dystansem traktował koncepcję Mitteleuropy Friedricha Naumanna, która zakładała powołanie samodzielnych państw w Europie Środkowej po ewentualnym zwycięstwie państw centralnych.

I ten dystans w myśleniu Walthera Rathenaua był widoczny także później. Wspomniałaś Angelo Rapallo. Rzeczywiście jako historyk z wykształcenia, świadomy historii swojej ojczyzny i historii Europy mam w pamięci Rapallo jako datę przez Polaków odbieraną jako niebezpieczną. Rathenau był ministrem spraw zagranicznych Republiki Weimarskiej, został nim w 1922 r. Już wtedy jako zdeklarowany człowiek Zachodu myślał o przyszłej federacji Niemiec i Francji, więc prezentował nadzwyczajną wyobraźnię wyprzedzającą epokę. Ale w Rapallo zawarł porozumienie z bolszewicką Rosją. To porozumienie do dzisiaj pozostaje – i chyba nie tylko w pamięci Polaków – pozostaje symbolem niemieckiej politycznej huśtawki, która zdarzała się w przeszłości”.

Można rzecz – celny strzał. Ale już w tym miejscu przemówienia pojawia się pewien akcent, który będzie rozwijany potem. To jest fragment o Mitteleuropie. W ustach Tuska Friedrich Naumann i jego koncepcja Europy Środkowej pod egidą Niemiec może się jawić jako coś bardzo pozytywnego, jak bowiem odbierać zdanie, że zakładała ona „powołanie samodzielnych państw w Europie Środkowej po ewentualnym zwycięstwie państw centralnych”. Owszem, zakładała, ale nie samodzielnych, tylko marionetkowych. Dla Polski oznaczała wegetację w granicach jeszcze mniejszych niż Królestwo Polskie w granicach Imperium Rosyjskiego i pożegnanie się na stałe z Pomorzem, Wielkopolską czy Śląskiem. Z tego punktu widzenia koncepcja ta była dla nas nie do przyjęcia i słusznie Roman Dmowski dezawuował ją na Zachodzie z całej mocy.

Ale o wiele ciekawsze są dla naszej analizy współczesne wywody. Mówiąc o wyzwaniach dla Europy, mówił: „Dzisiaj Europa wydaje się stać na rozdrożu. W wymiarze globalnym zaczynają konkurować z nami nowe potęgi – Chiny, Indie, Brazylia. Ciągle jesteśmy gigantycznym potencjałem gospodarczym, cywilizacyjnym i kulturalnym”. Charakterystyczne, że wyliczając państwa tzw. grupy BRICS, Tusk pominął Rosję, mimo że jest to w tej chwili 8 gospodarka świata i nasz sąsiad! To pominiecie nie było przypadkowe. Mówiąc np. o stosunku Rathenaua do Rosji powiedział: „Kiedy myślimy o Waltherze Rathenau myślimy także o relacjach z Rosją. Walther Rathenau nie miał szczególnych złudzeń co do charakteru ówczesnej Rosji. Bardzo cenił tego partnera za bogactwo w surowce i rynek zbytu, ale nie ukrywał swojego lekko pogardliwego stosunku do Rosji, jeśli chodzi o wymiar kulturowy”. Jestem skłonny uznać, że Tusk, cytując Rathenaua, zgadza się z jego oceną. Rosja tylko jako dostarczyciel surowców i rynek zbytu, ale nic więcej – to państwo obce kulturowo, które trzeba trzymać na dystans.

Przesada? To zacytujmy następny fragment: „Bardzo byśmy chcieli, aby to dziedzictwo Walthera Rathenaua – ten zdrowy rozsądek i trzeźwa ocena dotycząca gospodarki – nie było dziedzictwem, które kładzie się cieniem między naszymi krajami w kontekście polityki energetycznej czy relacji ze Wschodem Europy. Z całą pewnością powinniśmy wytrzymać nerwowo sytuację na Ukrainie, nie tylko w kontekście Euro 2012, na które wszystkich serdecznie jak zawsze zapraszam – zarówno do Polski, jak na Ukrainę – ale przede wszystkim dlatego, że głęboko w to wierzę, że konsekwentne działania wobec naszych wschodnich sąsiadów, gdzie równocześnie mamy czas na biznes, na twarde podkreślanie znaczenia praw człowieka i obywatela i na przekonanie, że trzeba przestrzegać reguł – tych reguł, które sobie ustaliliśmy w UE, że to konsekwentne postępowanie powinno dotyczyć także naszego działania wobec Ukrainy. I tutaj i dla Polski i dla Niemiec widzę olbrzymią rolę do odegrania, aby nasze relacje z Ukrainą miały charakter bardzo konsekwentnego, permanentnego działania. Nie zniechęcajmy się, innej drogi, dobrej drogi dla Europy na pewno nie ma, dlatego jeszcze raz podkreślę konieczność wspólnego działania wobec wschodnich sąsiadów, zarówno w chwilach krytycznych, jak i pozytywnych, tak aby duch Rapallo, który skończył się katastrofą dla Niemiec, nie był duchem współczesnej polityki”.

No i jesteśmy w domu. Tusk proponuje Niemcom ni mniej ni więcej, tylko „porzucenie ducha Rapallo”, ostrzegając w dodatku, że kiedyś skończyło się to dla nich katastrofą. W zamian proponuje powrót do idei Friedricha Naumanna, czyli wspierania tworów państwowych między Niemcami a Rosją, nawet jeśli jest stwarza to takie problemy, jak w przypadku Ukrainy czy Białorusi. Zaleca Niemcom stałość i cierpliwość, nie tylko na czas Euro 2012. Ba, sugeruje, że współpraca Niemiec i Rosji na polu energetycznym jest prowadzona w duchu Rapallo. Jakie miejsce przewiduje Tusk dla Rosji? Żadne – ma to być – jak już wspomniałem – kraj trzymany na dystans, a naszym i Niemiec zadaniem ma być odrywanie od niego Ukrainy a po „demokratyzacji” także Białorusi.

Jak w takim razie oceniać polsko-rosyjskie ocieplenie w latach 2009-2010, które dla PiS-u jest zdradą czy wręcz spiskiem mającym na celu eliminację Lecha Kaczyńskiego? Z perspektywy wydaje się, że były to działania wynikające z jednej strony z podszeptów Niemiec i innych państw Zachodu, które były poirytowane nieodpowiedzialną polityką Polski na Wschodzie, z drugiej – były działaniami „na złość”. Spotkania Tuska z Putinem rozjuszały bowiem Lecha Kaczyńskiego, sprawiając Tuskowi niemałą satysfakcję. Jednak w tej grze nie było szerszego zamysłu, nie było chęci prawdziwego zwrotu politycznego.

Po katastrofie smoleńskiej Tusk nie stanął na czele komisji badającej jej przyczyny, podczas gdy w Rosji zrobił tak premier Władimir Putin. W Moskwie musiano odebrać to jako afront i lekceważenie. Potem było już coraz gorzej. Nieprzytomna nagonka na Rosję w polskich mediach (także publicznych – przypomnę, że TVP 1 był przez cały czas pod kontrola PiS) – i brak reakcji na to rządu i samego Tuska – mógł sprawiać wrażenie, że jest to akceptowane. Po 2010 Tusk nie spotkał się ani razu z Putinem, nie odbył też z nim żadnej rozmowy telefonicznej. W różnych enuncjacjach prezentował nieskrywany chłód. Rosja w ogóle przestała go interesować. Nie doszło także do przełomu w sprawach gospodarczych, mimo pozytywnych sygnałów ze strony Rosji. Nie było już co prawda prowokacji z obu stron mających na celu psucie tychże stosunków, ale i nie było też niczego poważnego zmieniającego nasze relacje. Owszem były gesty, ale nie na szczeblu premiera czy prezydenta.

Berlińskie przemówienie Tuska pozwala nam poznać przyczyny takiego postępowania. Jest nią bez wątpienia ideologiczna niechęć do Rosji, awersja do niej i brak chęci jej zrozumienia. Podpowiedzi pod adresem Niemiec mające na celu doprowadzenie do rozluźnienia ich stosunków z Rosją – nie padną jednak na podatny grunt. Polityka Niemiec jest stała i stabilna. A Rosja w tej polityce odgrywa rolę kluczową (na Wschodzie). Berlin nigdy nie pójdzie na faworyzowanie Ukrainy kosztem Rosji, będzie hamował jak tylko się da jej „atlantyckie i europejskie aspiracje”. Nie zmieni też polityki energetycznej, której symbolem jest Gazociąg Północny. W polityce Tuska widać nawet naiwną chęć rozgrywania „karty chińskiej” przeciwko Rosji, co jest rzecz jasna pozbawione jakichkolwiek szans.

Tusk popełnia błąd – zamiast próbować znaleźć miejsce Polski w tandemie Rosja-Niemcy (a szerzej także z Francją), wpisać nas w tendencje do szerokiej współpracy Zachód-Wschód, namawia Niemcy do porzucenia dotychczasowej polityki i straszy ich konsekwencjami polityki w „duchu Rapallo”. Jest to próba kontynuacji polityki prometejskiej w białych rękawiczkach, skazana – tak jako topornie prowadzona polityka PiS – na porażkę. Donald Tusk być może uważa, że jego droga do tego samego, prometejskiego celu – będzie skuteczniejsza niż nerwowe ruchy poprzedniego prezydenta. Oczywiście się myli, bo nie w taktyce tkwi przyczyna porażki tej polityki, tylko w anachronizmie jej założeń i złej ocenie sytuacji.

Jan Engelgard

http://sol.myslpolska.pl

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Tusk namawia Niemcy do rewizji polityki wobec Rosji”

  1. Jak od dawna podejrzewałem: animozje PO/PiS to rodzinna sprzeczka w stronnictwie pruskim: jedni Rosję (szczerze lub dla gawiedzi) tolerują, inni jej (szczerze lub dla gawiedzi) nienawidzą, ważne, by interesom Prus nie działa się szkoda.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *