Utracona roztropność

Nie spotkałem się z przypadkiem, aby jakakolwiek prywatna czy publiczna szkoła, jako priorytet wyznaczyła sobie kształtowanie cnoty roztropność. Nawet świadomi wychowawczo rodzice rzadko wymieniają ją wśród celów wychowawczych.

Tym samym o „woźnicy cnót”, czyli w pewnym sensie najważniejszej ze sprawności moralnych, prawie nie mówi się w kontekście wychowania. Jeżeli zaś nie kształtuje się cnoty nadrzędnej, to trudno oczekiwać pozytywnych efektów wychowania.

Czym jest roztropność?

To sprawność, która pomaga wybrać najlepsze rozwiązanie i dokonać optymalnego wyboru w konkretnej sytuacji życiowej. Pozwala „roztropić” – jak trafnie zauważył ks. St. Bełch – czyli wśród wielu tropów wybrać ten prawdziwy. Trop ten ma uwzględniać zarówno praktyczny, jak i moralny wymiar rzeczywistości.

Wokół nas pełno ludzi, którzy pomimo dużej wiedzy ogólnej nie potrafią pokierować swoim życiem. Podejmują fatalne w skutkach decyzje. Począwszy od wyboru kierunku studiów, przez drobne wybory dnia codziennego, a na wyborze męża/żony, kończąc.

Omawiana cnota przejawia się przenikliwością i umiejętnością przewidywania rozwoju sytuacji. Wspomniałem, że jest „woźnicą cnót”, bo swoją mądrość wykorzystuje przy kierowaniu innymi cnotami: męstwem, umiarkowaniem, sprawiedliwością.

Przyczyny odrzucenia

Istnieje co najmniej trzy powody marginalizowania roztropności.

Po pierwsze, ludzie po prostu nie zdają sobie sprawy, że roztropność trzeba kształtować. Zazwyczaj kładzie się akcent na naukę konkretnego zawodu czy zasad zachowania (np. grzeczności), ale roztropność – to zbyt mgliste pojęcie. Jest to sprawność ze starego świata (starożytnego, katolickiego) i w świadomości współczesnej raczej nie funkcjonuje.

Po drugie. Trudność sprawia jej kontekst moralny. Człowiek roztropny musi się opowiedzieć za dobrem lub złem, a w świecie postmoderny są to pojęcia płynne, relatywne. „Każdy ma swoje dobro” – powiadają, dlatego trudno nauczać o niej w „postępowej” szkole, by nie narazić się na na zarzut fundamentalizmu.

Wreszcie – problem stanowi trudność związana z kształtowaniem cnoty w praktyce. Jak nauczyć człowieka, by w skomplikowanych sytuacjach życiowych dokonywał właściwych wyborów?

Niewątpliwie nie jest to łatwe. Poniżej przedstawiam kilka wskazówek w tej kwestii.

Formowanie roztropności

1. Realizm ludzkiego poznawania – przykuwaj do rzeczywistości!

Musimy skoncentrować się na wdrażaniu do realnego, zdystansowanego spojrzenia na rzeczywistość. Każde dziecko przechodzi okres fantazjowania i utożsamiania się z bajkowymi postaciami. Specjaliści mówią, że w ten sposób kształtuje się wyobraźnia.

Rzecz w tym, żeby z tego wyrosnąć. Jednak nie wszystkim to się udaje. Niektórzy pozostają na tym etapie do końca życia.

Mają skłonność do ulegania złudzeniom, fantazjom. Marzenia mieszają się im z rzeczywistością i trudno im dokonywać właściwych wyborów życiowych.

Gdy zauważymy taką skłonność trzeba odpowiednio wcześniej reagować: ucinać fantazjowanie, „sprowadzać na ziemię”, wskazując na realne problemy do rozwiązania czy prace do wykonania.

2. Samodzielność – uniknąć „rodzicielskiego opętania”!

Uczmy dzieci samodzielności. (Oczywiście w ramach naszego wyczucia bezpieczeństwa.) Zlecajmy zadania. Niech same „główkują”, jak rozwiązać konkretny problem.

Unikajmy roli „doświadczonych kierowców”. Często taki kierowca komenderuje nowicjuszem z bocznego siedzenia: „jedź!”, „stój!”, „czekaj!”. Dopóki ten młodszy nie uwolni się od tych komend, nigdy nie zostanie dobrym kierowcą.

Z dziećmi bywa podobnie. Niby dajemy im zadanie, ale cały czas dowodzimy. Z czasem ubezwłasnowolniamy je do tego stopnia, że funkcjonują z „wyłączonym myśleniem”. Robią tylko to, co im powiemy. Stajemy się ich mózgiem. Można mówić o czymś w rodzaju „rodzicielskiego opętania”.

Mniejsza z tym, gdy chodzi o odłożenie talerzy na półkę, sytuacja może stać się groźna, gdy takie zaprogramowane na nasze instrukcje dziecko znajdzie się na ulicy. Jaką mamy gwarancję, że zatrzyma się na przejściu, gdy nie usłyszy naszego rozkazu: „stój”?

Jeśli zatem dziecko dopytuje się, jak zrobić jakąś nieskomplikowaną rzecz, wystarczy powiedzieć: „Sam pomyśl, jak rozwiązać problem”.

3. Roztropne gry

Przydatne mogą być gry, które kształtują umiejętność przewidywania. Dlatego o. J. M. Bocheński pisał, że roztropność najlepiej kształtuje… piłka nożna, bo jest to gra, która wymusza przewidywanie rozwoju zdarzeń. Inne gry zespołowe czy szachy również będą tu przydatne.

Choć oczywiście nie można tym aspektem zbytnio się ekscytować. „Boiskowy spryt” nie wystarczy do uformowania cnoty. Czy najlepsi piłkarze są najbardziej roztropnymi ludźmi? Być może pod względem finansowym – coś jest na rzeczy, ale zawsze trzeba pamiętać, iż dla uformowania cnoty niezbędny jest jeszcze czynnik moralny.

4. Likwidacja wad

Rozwój roztropności hamują wady. Dlatego kształtując ją trzeba równocześnie zwalczać wady. Musimy wziąć na cel przynajmniej te najbardziej aktywne.

Przykłady. Jeśli ktoś jest nerwowy, to zazwyczaj pod wpływem zdenerwowania podejmuje nierozsądne decyzje. Jeśli z kolei od rana do wieczora myśli o jedzeniu, to zrezygnuje z ważnych rzeczy byleby tylko dogodzić własnemu podniebieniu. Podobna sytuacja występuje w przypadku chciwości, zazdrości i innych przywar.

Zasada postępowania jest zatem następująca: trzeba namierzyć wady główne i je systematycznie zwalczać (jak to robić omówiłem w specjalnym kursie internetowym: „Jak skutecznie kształtować charakter?”).

Czy te wskazówki wystarczą do ukształtowania roztropności? Na pewno pomogą. Przy czym nie można zapominać o podstawie, jaką daje właściwa formacja katolicka. Silna wiara i zdrowa moralność, to fundament, w oparciu o który powinny być podejmowane wszystkie życiowe decyzje.

Dariusz Zalewski

http://www.edukacja-klasyczna.pl/?p=1946#more-1946

 a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *