Uwagi na marginesie artykułu Tomasza Formickiego: „Montaż” Vladimira Volkoff’a, czyli wpadka Bronisława Wildsteina

Nie zamierzam polemizować z Tomaszem Formickim. Nie zamierzam  z nim polemizować, gdyż jego analiza pojęcia „agent wpływu”  jest słuszna i dobitna. Autor opiera się zresztą na pracach i doświadczeniach  śp. Włodzimierza  Wolkowa, który był w tej materii nie tylko wybitnym teoretykiem, ale i zręcznym praktykiem . Jego prace dotyczące dezinformacji mają charakter fundamentalny i zdążyły już zapłodnić działalność wielu obserwatorów dezinformacji we Francji.

     Pragnąłbym tylko zwrócić uwagę na jeden fakt, niezauważony przez Formickiego, co wynika prawdopodobnie z tego, że omawiana przez niego książka francuskiego pisarza ukazała się w oryginale już bardzo dawno temu. Otóż Formicki przyjmuje za Wolkowem konieczność istnienia dezinformacyjnej działalności agentów wpływu jako sposobu walki ideologicznej.

Stawiam tezę, że ta forma walki jest obecnie w zaniku i nie ma już żadnej racji bytu, a to ze względu na gwałtowne obumieranie substancjalnych  podmiotów działania, ze względu na obumieranie państw narodowych i na narodziny świadomości planetarnej. Agent wpływu przestał być w ogóle potrzebny.

O co chodzi?

Dla każdego inteligentnego obserwatora, który choć trochę pracował w prywatnych wielkich firmach międzynarodowych, a do takich autor niniejszego felietonu się zalicza (aprecjacje mojego wskaźnika  inteligencji pozostawiam jednakże do oceny jak zwykle mi przecież przychylnych Czytelników) jest niewątpliwe, że jądrem, jakby numeryczna i grawitacyjna elita społeczeństwa w każdym kraju jest dziś szara masa pracowników-konsumentów wszelkich szczebli, wykonująca swą pracę w warunkach dominacji międzynarodowej wymiany handlowej. Nawet jeżeli praca inżyniera, adwokata,sędziego, rzemieślnika czy lekarza nie ma miejsca w firmie czysto handlowej, jest on  (i jemu podobni) poddany wymogom wyłącznie handlowym.

Wynalazczość naukowca,sprawność inżyniera, geniusz chirurga czy wysiłek nauczyciela są funkcjami międzynarodowej wymiany handlowej. Międzynarodowa wymiana handlowa  nie jest zaś neutralna ideowo. Jest ona projekcją w stosunki społeczno-gospodarcze koncepcji szczęścia wypracowanej w sektach wyrosłych w  Anglii i w USA.

Dlaczego właśnie protestantyzm angielski okazał się tak prężny?

Dlatego, że Anglia była jedynym ważnym krajem, gdzie protestantyzm zatriumfował całkowicie. W krajach niemieckojęzycznych rozbił się o determinację Cesarza i odniósł tylko częściowe zwycięstwo. We Francji, choć królowie byli wrogami Rzymu, uznali oni jednak, że stosunek sił wymaga pozostania przy dogmacie wiary katolickiej, nawet jeżeli mieli tendencję do traktowania dogmatyki katolickiej swobodnie. Ale i we Francji protestantyzm napotkał zdecydowany opór Ligi. Jak w Niemczech, tak i tu wywołał wojnę domową, nawet dwie wojny domowe. W Polsce to król uratował katolicyzm.

To prawda, że protestantyzm odniósł w ostatniej instancji  zwycięstwo w Skandynawii, ale Szwecja i Dania były potęgami lokalnymi o chwilowej tylko sile.
  Zwyciężył całkowicie tylko w Anglii. To w tym kraju, najprężniejszym na świecie, monarchia stała się ostatecznie protestancka i rozpoczęła faworyzowanie wszystkiego co protestanckie. To tłumaczy wybujały rozwój sekt na Wyspach. Fakt, że sekty były początkowo prześladowane nic tu nie zmienia – była to kłótnia w rodzinie.
Anglicy nie mają w sobie nic szczególnego. Dysponują takim samym rozumem, jak mieszkańcy Kontynentu. Ich język jest w stanie wyrazić giętko dowolną myśl, mają  po dwie  nogi, dwoje rąk i dwoje oczu, tak samo jak my. Ale to tylko tam zwycięstwo protestantyzmu przybrało totalną postać dzięki pozornemu umiarkowaniu teologii anglikańskiej połączonej z systematycznym mordowaniem przez czynniki oficjalne kapłanów i elit katolickich w imię wierności królowi.
 
Zarówno anglikanizm, jak i sekty (jak już wspomniałem, często gwałtownie zwalczane  przez monarchie) wykształciły bardzo specyficzna mentalność i zaowocowały niezwykłym wręcz stopniem różnorodnej  aktywności. Sekty wywarły zresztą wtórny wpływ na anglikanizm. USA są tylko przerzutem  na inny kontynent ducha  protestanckiej Anglii i to potęgą tych dwóch krajów ukształtowała współczesna mentalność planetarna po odniesieniu przez te potęgi zwycięstw nad Niemcami w dwóch kolejnych  wojnach.

  Szczególnie jednak od zakończenia I Wojny w Zatoce Perskiej (1991r. ) świat jest protestancki. Protestantyzm przekształcił podmioty substancjalne w zdematerializowane platformy funkcjonujące dzięki wewnętrznej logice siatki pojęciowej wypracowanej (i wypracowywanej stale) w zaciszu gabinetów mających swe siedziby w umysłach ludzi o piekielnej wprost inteligencji, nieżalenie od ich narodowości i języka ojczystego. Ta siatka pojęciowa jest transpozycją w dziedzinie tego, co do niedawna jeszcze było ekonomią (gospodarką) dwóch jedynych punktów wspólnych wszystkich sekt anglojęzycznych.  Istnieje przepaść doktrynalna między sektami takimi  jak Baptyści, Metodyści, Armia Zbawienia,Zielonoświątkowcy, Adwentyści Dnia Siódmego, Świadkowie Jehowy czy Mormoni.Sekty te narodziły się zresztą  w różnych epokach.
Dwa punkty wspólne to: millenaryzm i purytanizm. Równa się to uznaniu przez sekty idei Christianitas za zdradę ideałów chrześcijańskich.
Millenaryzm to przekonanie, iż Chrystus odtworzy utracony raj na Ziemi i że owo  ziemskie królestwo będzie  tysiącletnie.
W królestwie tym :  The wolf will live with the lamb, and the leopard will lie down with the young goat; The calf, the young lion, and the fattened calf together; and a little child will lead them.

Drugim punktem jest purytanizm. Purytanizm – znaczy to, że kto należy do jakiejkolwiek sekty pozostającej w ramach „evangelical movement” jest przeznaczony do zbawienia. Tylko on jest czysty, nieskalany, bezgrzeszny (pure). Osobnicy pozostające poza sektami są przeznaczeni do wiecznego  piekła (eternal hell). Nerwica sekt doprowadziła do szaleństwa handlowego i do prymatu wymiany międzynarodowej nad normalną gospodarką.

Na potrzebę zgalwanizowania  mas współpracowników (collaborators) w przedsiębiorstwach narzucono  pracownikom wszystkich szczebli:

-specyficzny język wraz ze specyficznym sposobem wyrażania się,
-procedury  jakościowe
-dbałość o corporate image,
-corporate policy,
-dbałość o sustainable development.

Wszystkim zaś bez wyjątku, nawet żebrakom w Kalkucie narzucono:
-konsumpcję jako jedyny model,
-filmy i seriale  telewizyjne z USA.

Dla klas średnich –  jak na rycinach w podręcznikach dla adeptów sekty Świadków Jehowy, jednakowe ubranie: garnitur i krawat, lecz  nigdy nie w piątek ( sic!)

Agent wpływu jest dziś całkowicie  bezużyteczny, nie spełnia żadnej funkcji dezinformacyjnej, gdyż każdy pracownik poddawany codziennie przez  8, 9 ,12 godzin naciskowi protestanckiemu sam jest dla siebie samego i dla swojego  otoczenia doskonałym agentem wpływu.
Każdy z nas więc, o tyle o ile przykłada  się uczciwie do rozwoju kraju czy miasta,  w którym mieszka, jest wbrew własnej woli, agentem wpływu sekt czekających na tysiącletnie królestwo i pragnących przyszłemu super-pastorowi (bo tak owe bluźniercze sekty pojmują Chrystusa) zbudować teren dogodny dla tego, co sekty uważają za konieczne dla zregenerowania ludzkości: „democracy and free trade”.

Agentem jest każdy z nas.

Antoine Ratnik

  Poniżej tekst Tomasza Formickiego

https://konserwatyzm.pl/artykul/4067/montaz-vladimira-volkoffa-czyli-wpadka-bronislawa-wildsteina

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Uwagi na marginesie artykułu Tomasza Formickiego: „Montaż” Vladimira Volkoff’a, czyli wpadka Bronisława Wildsteina”

  1. Przeczytałam artykuł i dosłownie pokładałam się ze śmiechu. Niedawno byłam na prelekcji Pana dr Rafała Brzeskiego (założyciela „Sygnałów dnia” w Polskim Radio, byłego wykładowcę w szkole Scotland Yardu i fachowca w dziedzinie wojny informacyjnej) i on wyraźnie podkreślił, że w dzisiejszych czasach szczególnie agentura wpływu jest skuteczna i stosowana jako jeden z najgroźniejszych oręży w prowadzeniu totalnej wojny informacyjnej. Pan Ratnik w ogóle nie ma pojęcia o czym pisze.

  2. Jak to dobrze, że są tacy znawcy jak evegren. Dzięki nim możemy odkryć mechanizmy rządzące światem.

  3. @Czesio. Władca much. Za to dzięki konSSerwatyzm.pl dowiedzieliśmy się, że obozy koncentracyjne były „polskie”. Za tę propagandę Pan Arkadiusz Meller zapewne dostanie Żelazny Krzyż od frau Merkel i BND.

  4. @evegren Moj tekst jest punktem widzenia i nie jest polemika z tezami kol.Formickiego, co wyzej napisano w sposob jasny. W slangu francuskim taki sposob stawiania sprawy jak moj nazywa sie : charrier.

  5. Wydaje mi się, że wszystko rozumiem, z wyjątkiem tego przejścia: „Nerwica sekt doprowadziła do szaleństwa handlowego i do prymatu wymiany międzynarodowej nad normalną gospodarką.” Prośba do PT Autora o wyjaśnienie. O jaką nerwicę tu chodzi? W jaki sposób te dwa punkty wspólne sekt anglojęzycznych – millenaryzm i purytanizm – przekładają się na specyfikę współczesnych koncernów? Tu jest jakiś przeskok myślowy – dla mnie za duży.

  6. @PiotrZW W skrocie: Ruchy wyrosle z +- kalwinizmu lub z kazan Johna Knoxa w Szkocji, nie tylko wiec anglikanie ale wiec i prezbiterianie, jak i duzo pozniejszy „evangelical movement” skladaja sie z ludzi nastawionych w 100% na regeneracje tego swiata.Ruchy te sa ekstremalnie rewolucyjne. Na samym poczatku ci,ktorzy byli u wladzy przesladowali „purystow” ale to dzis juz nie ma znaczenia.Koncepcja szczescia sekt zaklada dzialanie dla niego na Ziemi w imie realizacji rzekomych nakazow Biblii.Przyklady: Kwakrzy sa przekonani, ze picie herbaty jest szkodliwym nawykiem spozywania napoju podniecajacego i stad rozwineli produkcje czekolady i kakao.Mormoni uznaja, ze im kto jest bogatszy, tym pewnej sie zbawi.Ich adepci daza do bogactwa.Adwentysci Dnia Siodmego uznaja za ciezkie wykroczenie palenie papierosow, zakladaja ligi antytytoniowe.Ten typ protestantyzmu nie jest narodowy, ograniczony do jakiegos kraju, jest zaborczy, bo” szczescie” pragnie sie narzucic sila kazdemu i wszytkim.Zreszta ” nie masz Zyda, nie masz Greka”. Stad ped do upowszechnienia „democracy and free trade”,zakazy palenia, prohibicje, naloty na Belgrad etc.ps.Naloty na Belgrad to bylo ” mycie rak we krwi Baranka”. Ten typ protestantyzmu nadal ludzkiej przedsiebiorczosci charakter eschatologiczny.Tu ma miejsce rowniez rasizm ( dzis zmodyfikowany, np. na rycinach Swiadkow Jehowy zawsze sie znajdzie jakis Murzyn),nerwicowa interpretacja Biblii i calkowite wykorzenie z cywilizacji.To tyle w skrocie.Ale tak naprawde oni sa po prostu psychicznie chorzy.

  7. Protestantyzm anglojezyczny jest: „antyidolatria”,religia de facto rytualna,sprowadza grzech do kwestii spolecznych,odrzuca liturgie ( najczesciej) i tworzy hierarchie nowego typu.Posluguje sie prymitywna propaganda czesto w postaci malowniczych rysunkow i rytmicznych spiewow zbiorowych, interpretacja Biblii jest w nim wynikiem sprzezeznia zwrotnego: stosunki spoleczne-egzegeza,ale przede wszystkim jest procedura i to wlasnie te procedure narzucil nam wszystkim.Jest z gruntu antychrzescijanski, bliski islamowi,odrzuca programowo cywilizacje europejska i promuje anglosaski typ stosunkow spolecznych jako jedynie mozliwy. Pracownik np. kawiarni z lancucha „coffeeheaven ” pracuje w firmie 100% wyroslej na bazie „evangelical movement”.Tak znienawidzone dzis przez „narod wybrany” Niemcy ( RFN) sa w olbrzymim stopniu wynikiem roboty tego ducha importowanego z USA, a forsowanego od czasu „denazyfikacji”. Rozklad moralny krajow Skandynawskich zapocztkowany w latch 60-tych jest rowniez z importu. Ale jest prawda, ze herezjarcha, ktory podpalil cywilizacje i zapoczatkowal te serie wydarzen byl Luter. Bez niego nie byloby obecnej kleski cywilizacyjnej.

  8. @Zar Tak, tylko ze dzis nie ma juz panstw.Napisalem, ze sa „zdematerializowane platformy” i przy tym bede obstawal.Analiza Wolkowa-Formickiego ( i Panska) jest sluszna przy zalozeniu ze istnieja panstwa, a tak nie jest od 1991 roku.Demokracja planetarna ma sile dekonstrukcyjna i rozlozyla je.

  9. @Antoine Ratnik. Nie ma państw? Dobre…:-) Co prawda pewne ponadnarodowe twory typu Unia Europejska mocno ograniczają suwerenność państw, ale kategoryczne mówienie, że nie ma państw świadczy o totalnym oderwaniu Pana od rzeczywistości. Skąd ten portal Pana wytrzasnął???:-)

  10. @Antoine Ratnik. Dzieki za wyjaśnienia, coś zaczynam rozumieć. Z czasu pracy na Zachodzie (saksy) wyniosłem wrażenie, ze tam jest zupełnie obca mi cywilizacja, do ktorej nie mogłem znaleźć klucza. Mentalności Holendrów nie byłem w stanie zrozumieć, podobnie anglosasów. Niemców jeszcze, bo urodziłem się i wychowałem na G. Śląsku, po przedwojennej niemieckiej stronie i stykałem się od dzieciństwa z niemiecką, czy poniemiecką mentalnością. (M. Ziętek doskonale ich rozgryzła.) Wydaje się, że daje mi Pan klucz do zrozumienia obcej mi protestanckiej cywilizacji. „Ten typ protestantyzmu nadal ludzkiej przedsiebiorczosci charakter eschatologiczny.” Proszę o więcej tekstów na ten temat. Takim jak ja są potrzebne. Rozmawiając na przykład z holenderskim kalwinistą widzę, że myśli on i wartościuje zupełnie inaczej – ale nie potrafię uchwycić, na czym polega jego odmienność. Nie widzę, ze to sprawa protestanckiej bazy religijnej.

  11. @Antoine Ratnik. Proszę bardzo. Z przyjemnością pośmieję się z kolejnego Pana tekstu. Wszak śmiech to zdrowie;-) Aha, i niechaj Pan nie zapomni powielić kłamstewka o „polskich obozach koncentracyjnych”. Takie w Pana i Pana Mellera stylu. Kłamać strojąc się w piórka katolickich tradycjonalistów.

  12. @Antoine Ratnik- Zasadniczo sie z panem zgadzam, tylko ze pomiędzy obumieraniem państw z naszego kręgu cywilizacyjnego (o ile tak jeszcze można powiedzieć), a nieistnieniem państw w ogóle, jest pewna, nawet ogromna, różnica. Podałem „pierwsza z brzegu”, wikipediową definicje agenta wpływu, zgodnie z którą AW musza istniec. Chyba, ze bedzie się pan upierał, ze na całym globie nie istnieją przynajmniej dwa państwa z których przynajmniej jedno dysponuje wywiadem. Jeśli definicje rozszerzymy i AW bedzie, powiedzmy: osobą X, działającą w ramach struktury Y, na rzecz struktury Z, przy czym powinien być lojalny wobec Y- to wyjdzie nam, ze AW mamy obecnie bardzo wielu, moze najwięcej w historii ludzkości. Ja rozumiem pana tak: X to „każdy pracownik poddawany codziennie przez 8, 9 ,12 godzin naciskowi protestanckiemu”, Y to społeczeństwo, a Z- protestancka wizja świata.Wtedy „każdy pracownik…sam jest dla siebie samego i dla swojego otoczenia doskonałym agentem wpływu”. To logiczne tylko jesli działanie na rzecz protestanckiego Z wyklucza lojalnosc wobec społeczeństwa (Y).Dobrze zrozumiałem?

  13. @Zar U podstaw dzialalnosci ludzkiej sa idee.Slowo „agent” jest bardzo nieszczesliwe, choc sam go uzywam. Jak sie mysli, tak sie zyje.To wszystko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *