VIII Kongres Republikanów. Relacja

Prawie dwie godziny Kongresu Republikanów wskazywało na to, że będzie on kolejnym uderzeniem wzbierającej fali wybijania się na niepodległość prawdziwej, konserwatywnej prawicy, która ponad dziesięć lat temu została oddana w niewolę rewolucyjnym patriotom. Gdy już ogłoszono zakończenie, ad vocem do własnego przemówienia, które kończyło imprezę wygłosił Przemysław Wipler, informując o tym, iż będzie kandydował na prezydenta Warszawy.

Wczoraj jeszcze naśmiewaliśmy się, że kandydatem prawicy do tej funkcji jest Piotr Guzial. Osobnik machający jedną ręka homoseksualną flagą, a drugą wpinający sobie znak Polski Walczącej, ma niewątpliwie polityczną szerokość, która w Warszawie jest nie do pobicia. Jako konserwatywni szydercy nie popierający ani propagandy homoseksualnej, ani powstańczej, czekaliśmy, kiedy znana z politycznej elastyczności ekipa z muzeum przy Towarowej zorganizuje wraz z IPN wystawę o udziale osób LGBT w największym zrywie narodowym.

Ponoć Platforma kombinuje jak to zrobić, by wybory w Warszawie jednak się nie odbyły. Od dziś jeszcze gorętszym zwolennikiem takiego rozwiązania może się okazać PiS. To kolejny przykład wspólnych interesów kartelu. PiS pewnie zgodziłby się po cichu na wzięcie Warszawy przez Guziala, co byłoby piękną zapowiedzią lewicowo-rewolucyjno-patriotycznej koalicji w przyszłym sejmie. Jednak już taki scenariusz, w który Guzial zdobyłby fotel w wyniku drugiej tury przeciw Wiplerowi, podobałby się Prezesowi dużo mniej. Zbyt widocznym byłoby, że to nie on posiada inicjatywę polityczną na prawicy. Lecz kogo wystawić przeciw liderowi Republikanów? Po ponad dekadzie doboru negatywnego, premiowania partyjną karierą oportunistów i gnuśnych aparatczyków, Jarosław Kaczyński musiałby chyba sam kandydować w tych wyborach, by nie ponieść kompromitującej porażki. Wipler bez kompleksów gra jak się wydaje tylko w jedno. Wystartować i zdobyć więcej głosów, niż kandydat PiS. A to akurat może mu się udać.

Wracając do wcześniejszych kongresowych deklaracji programowych. Brzmią one w pełni koherentnie z tym, co tydzień temu słyszeliśmy na spotkaniu Instytutu Myśli Państwowej. Ewidentnie mamy do czynienia z przełomem pokoleniowym. Politycy młodsi od liderów kartelu PO-PiS, ale posiadający już pewne doświadczenie, wyraźnie nie chcą podążać drogą populizmu, demokratycznej łatwizny wyborczych obietnic. Nawet w momencie kryzysu jasno komunikują, że zmierzenie się z nim będzie wymagało raczej wyrzeczeń. W odróżnieniu od starszych kolegów z obecnie rządzącego kartelu, młodsi osiągnęli coś poza polityką. Funkcjonowanie czy powrót do niej po to, żeby opowiadać bzdury nie jest dla nich atrakcyjne. Nawet godziwsze pieniądze są w stanie zarabiać poza sejmem. To jest kontrast w stosunku do „prawicy” PiS-owskiej, która w zdecydowanej swej większości nie jest w stanie na wolnym rynku osiągać takich dochodów, jak za grzeczne siedzenie w ostatnich ławach na Wiejskiej. Po drugie młodsze pokolenie polityczne widzi, że ich rówieśnicy i ludzie młodsi po prostu głosują nogami. Przy obecnym systemie społeczno-politycznym ponad dwa miliony młodych ludzi wyjechało z Polski nie widząc szans na zmiany.  Właśnie o nich na Kongresie Republikanów mówiono szczególnie dużo.

Pierwsze wystąpienia mieli przedstawiciele tego pokolenia. Młody człowiek mówiący o problemach prowadzenia działalności gospodarczej w kraju i dziewczyna, która zdecydowała się wrócić, bo mimo wszystko trzeba walczyć o zmiany w Polsce. Kolejne wystąpienia Republikanów dotyczyły likwidacji PIT i przejścia do systemu opodatkowania funduszu wynagrodzeń, konieczności obniżenia klina podatkowego. Świadomości, że pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków i młodszych doskonale wie, że żadnych emerytur z ZUS nie będzie, w związku z czym trzeba, póki jeszcze to chociaż jest możliwe, przejść na system niskich, ale powszechnych emerytur obywatelskich. Na utrzymywanie wysokich emerytur już teraz nas nie stać.

Z kolei głos zabierali goście. Paweł Kukiz mówił, iż nic z zasadniczych zmian o których mówią Republikanie nie będzie możliwe, póki istnieje obecny system polityczny. Partia wygrywającą wybory zawłaszcza wszystko jak niegdyś PZPR. Zmienić to mogą tylko jednomandatowe okręgi wyborcze. Kilka zdań poświęcił taktyce politycznej mówiąc, że do innych ludzi trafia to co mówi on, do innych to, co mówi Wipler, do jeszcze innych to, co Gowin, ale nadejdzie moment, gdy połączą siły.

Patrząc na salę pełną młodych ludzi Kukiz wspominał, że dawno temu, gdy był w podobnym wieku snuł plany zmieniania Polski z kolegami, którzy są obecnie są głównymi politykami PO. Jego zdaniem dziś to „panienki lekkich obyczajów”.