Wypowiedź byłego Prezydenta Lecha Wałęsy w programie „Fakty po faktach” wyemitowana 1 marca br. wywołała istną burzę. Ataki na przywódcę „Solidarności” kierowali zarówno oburzeni libertyni z partii Palikota, lewicowcy z SLD, jak i „prawicowcy” z PiS-u.
Największą wstrzemięźliwość zachowała Platforma. Przypominały się czasy, gdy Wałęsę atakowano w „Gazecie Wyborczej” za jego wypowiedzi o „jajogłowych” oraz rzekome autorytarne i antysemickie ciągoty. Co tak bardzo oburzyło tym razem niemal całą rodzimą scenę polityczną, że pojawił się nawet pomysł, aby byłej głowie państwa odebrać nagrodę Nobla?
Otóż, Lech Wałęsa odważył się wyrazić własne zdanie na temat związków partnerskich oraz miejsca, jakie w przestrzeni publicznej winni zajmować przedstawiciele mniejszości seksualnych. Wałęsa stwierdził, że należy się im miejsce proporcjonalne do ich znaczenia i liczby w polskim społeczeństwie. W Sejmie oznaczałoby to ostatnie rzędy, lub wręcz… ławki pod parlamentem (za murem). Na organizowane przez nich manifestacje należałoby się godzić, wszak takie są koszty demokracji, ale ich trasy nie powinny przebiegać w centrach miast, lecz na ich obrzeżach.
Poza tym we wzmiankowanym programie otrzymaliśmy też sporą dawkę „starego” Wałęsy – atakującego, zadziornego i walczącego, w dodatku w słusznej sprawie, formułującego bowiem postulaty obyczajowo konserwatywne i tradycyjne. Pojawiła się więc deklaracja o tym, że jest katolikiem, a przy tym „człowiekiem starej daty” i nie chce, aby jego wnuki i prawnuki były bałamucone przez homoseksualną propagandę, że mniejszość nie może dyktować swych praw większości, że podobne praktyki doprowadzą do zguby Polskę i Europę. Nawet w odniesieniu do Radia Maryja Wałęsa przyznał, że zgadza się w 95% z przekazem formułowanym w ramach tego medium, nie może jednak pogodzić się z opiniami, które formułują zwolennicy wiadomej partii, które zajmują ok. 5% czasu antenowego, ale są najbardziej nagłaśniane. Stwierdził też, że co prawda popiera PO, ale do partii Tuska ma wiele zastrzeżeń (dotyczących m.in. masowej wyprzedaży majątku narodowego) i po prostu nie widzi póki co lepszej alternatywy.
Tym, co osobiście poruszyło mnie najbardziej, była rzecz jasna nie wypowiedź byłego Prezydenta (chyba, że w sensie pozytywnym), czy też straszenie przez Biedronia „gettem ławkowym” dla homosiów, jak mawia JKM, ale małostkowa reakcja posłów PiS-u oraz pisowskiej frondy z „Solidarnej Polski”. W wypowiedziach ich przedstawicieli pojawiły się słowa o „gnomie”, którego „salon” wywindował i „obnosił w lektyce” (to złotousty Jacek Kurski) oraz całkowitej utracie autorytetu. Zero wsparcia, cienia przyznania racji w słusznej sprawie, pamiętliwi smoleńszczanie nie mogą wybaczyć „Bolkowi” jego frontalnej krytyki „najlepszego Prezydenta” i przyłączają się do polowania z nagonką ramię w ramię z Biedroniem, Grodzką i Palikotem. A przecież dla wielu, od początku istnienia dwubiegunowego podziału na polskiej prawicy, było jasne, że Wałęsie programowo było dużo bliżej do PiS-u, niż PO, i tylko dzięki „wysiłkom” (na czele z odgrzaniem starego KOR-owskiego kotleta o „Bolku”) Jarosława Kaczyńskiego i jego pretorian znalazł się on w obozie Platformy i „Gazety Wyborczej”, która zaczęła go od pewnego momentu bronić. Widać lepszy medialny sojusz z Biedroniem niż poparcie „homofoba” Wałęsy.
Maciej Motas
myslpolska.pl
aw
Największy paradoks i komizm sytuacji polega na tym, że odsądzany przez tzw. „prawicę” PiSowską i okołoPiSowską Lech Wałęsa ma odwagę otwarcie mówić to, co myśli 99 proc. społeczeństwa na temat homoseksualistów typu Biedroń. Natomiast guru i idol tejże „prawicy” Lech Kaczyński nigdy nie odważył się na takie stwierdzenie wprost, ba! to za jego kadencji podczas prezydentury miasta Warszawa pozwalał na homoparady. Brawo Lech Wałęsa! Precz z tchórzliwą pseudoprawicą PiSowską!
Animatorzy ruchów popierających wszelkie zboczenia to najzwyczajniej agenci starej bezpieki, która tym sposobem stara się wywołać wojnę o sprawy, które ominą wszystkich złodziei i aferzystów. Ludzie jednak organizują się przeciwko tym wszystkim zboczeńcom, więc na lidera tym organizującym się ludziom został wyznaczony człowiek, który już się w takiej roli doskonale sprawdził. ONI działają pragmatycznie: każde ugrupowanie ma pełną swobodę działania, ale na jego czele musi stać NASZ człowiek (ot, tak, na wszelki wypadek, żeby mieć gwarancję, że nie będzie to ugrupowanie skierowane przeciwko nam).
@evegren- L. Kaczyński też miał z pedałami na pieńku bo zakazał im raz homo-parady oraz uraził uczucie wszystkich zboczków na świecie kiedy w spocie o TL w sposób pejoratywny pokazany był ślub gejowski. Doszło do tego, że bohaterowie z tego nędznego filmiku przyjechali do Polski.
@Jacek L. Co innego spot wyborczy, a co innego wypowiedź wprost. Lech Kaczyński nigdy się na takową nie zdobył, ba! pozwalał homosiom na parady w stolicy za jego rządów. Cały PiS – załgany, zakłamany…
No, no idę o zakład, że jeden z naszych największych dotychczasowych „ałtorytetów” będzie teraz persona n(w)on grata w TVN, „Wyborczej”, itp. A co zrobi teraz Wajda z filmem o naszej legendzie Solidarności? Może w ogóle nie doczeka premiery? Ale trzeba przyznać, że nawet jeśli to palnął bez namysłu jak to ma w zwyczaju, to i tak brawo, że odważył się powiedzieć o tej nachalnej kampanii progejowskiej.
czekam na to aż niby prawica z PiS powie . Nie zgadzam sie z Wałęsą w róznych sprawach ale to co powiedział o pedałach jest prawdą. Wiem, że oni tego nie powiedzą bo z nich żadna prawica