Walka o sentyment po Gierku

Kiedy Lech Kaczyński a potem Jarosław Kaczyński odwoływali do Gierkowskiej nostalgii Polaków, takiego szumu nie było. Dlaczego? Bo solidarnościowcom wolno dokonywać takich manewrów, ale nie Millerowi i SLD. Po sromotnej klęsce tego ugrupowania w 2005 roku, co najmniej 25 proc. dawnego elektoratu „przeszło” do PiS i trwa tam nadal. To elektorat PRL-owski, sentymentalny, konserwatywny, z nostalgią wspominający czasy, w których wszystko było polskie – gospodarka, kultura i edukacja. Ci ludzie całe lata 90. tkwili przy SLD, ale się zawiedli, czy mogą tam wrócić? Pewnie na to liczy Leszek Miller. I słusznie wytyka się mu, że operacja „Gierek” jest czysto polityczna, ale taką samą była w przypadku Lecha Kaczyńskiego, który przekonał nawet do poparcia swojej kandydatury syna Edwarda Gierka. Jak wynika ze wszystkich badań sondażowych większość Polaków, ku zdumieniu solidarnościowców i IPN – nadal pozytywnie ocenia Gierka i jego epokę. Pomysł SLD popiera 48 proc. respondentów, a tylko 28 jest przeciwko. Nie oznacza to przełożenia tych ocen na wybory polityczne, ale w przekonaniu Leszka Millera nie jest to niemożliwe.

W Sejmie rzecz jasna uchwała ustanawiająca Rok Edwarda Gierka nie ma szans, bo walczące ze sobą na śmierć i życie PO i PiS to partie „etosowe”, nawiązujące do mitu Solidarności. Wspólnie więc dadzą słuszny odpór postkomunie. Ale Miller tym się nie zmartwił – i ruszył w teren. A tam jak grzyby po deszczu wyrastają inicjatywy nadawania ulicom, placom i rondom imienia Edwarda Gierka. W Warszawie ma być to rondo przy Dworcu Centralnym. – Jeśli carski urzędnik ma w Warszawie plac, to dlaczego nie ma mieć ronda Gierka – pyta Miller, nawiązując do placu Starynkiewicza, rosyjskiego generała, który był komisarycznym prezydentem pod koniec XIX wieku. Strzał celny, bo to jednak prawda.

Postulaty nadawania ulicom i placom imienia Gierka prawie wszędzie cieszą się poparciem mieszkańców. Charakterystyczne są także reakcje na zjadliwe artykuły i audycje w mediach, które mają na celu zdyskredytowanie byłego I sekretarza. Tak więc pisze się, że to człowiek, który doprowadził Polskę do bankructwa, że to „patron fuszerek”, twórca „bigosowego” socjalizmu, stalinista, sowiecki namiestnik, i wreszcie kat robotników z Radomia. Takie argumenty nie są dobrze przyjmowane. Redaktora częstochowskiego dodatku „Gazety Wyborczej”, który przekonywał, że Gierek to „patron fuszerek” – obrzucono stekiem wyzwisk.

„Mam gdzieś polityków wszelkich opcji, prawej, lewej strony, opcji zielonej, fioletowej itp. Wszystko to plugawcy, którzy myślą przede wszystkim o swoim własnym interesie. Ale trzeba być debilem żeby napisać taki paszkwil jak ten redaktora. Gdyby nie ten zły czerwony Gierek, to połowa ludzi w Polsce żyłaby do dzisiaj na klepisku. Władze po 89 roku zajmują się przede wszystkim sprzedażą wszystkiego co można sprzedać oraz zaciąganiem kredytów. Jeśli coś już się buduje, to jest to budowane za pieniądze z UE (oczywiście również sfuszerowane). Rozumiem że redaktor trudni się pisaniem artykułów pod konkretną opcję polityczną? Zresztą nie trzeba o to pytać, to widać, słychać i czuć. Bardzo szlachetnie, może posadka w jakimś ministerstwie propagandy już czeka” – napisał jeden.

„Trudno mi się wypowiadać na temat, Edwarda Gierka bo trochę za młody jestem. Niemniej muszę stwierdzić, że redaktor Haładyj wykazuje się ogromną ignorancją i wręcz bezczelnością pisząc taki komentarz. Prawda jest taka, że zbudowana w latach 70 „gierkówka” nie rozsypała się po kilku (w tym wspomniane w komentarzu wiadukty), tylko po 40 latach bez żadnych remontów i przy obciążeniu ruchem znacznie większym niż zakładano przy budowie „gierkówki”. Na ówczesne czasy (lata siedemdziesiąte) była to bardzo nowoczesna i wygodna trasa. Żałosne jest tylko to, że przez 40 lat nikt nie stworzył alternatywy dla gierkówki, a samej trasy nie dostosował do obecnie panującego natężenia ruchu i obecnych standardów (wielopoziomowe wiadukty), nikt też nie wybudował do tej pory obwodnicy Częstochowy” – dodał drugi. Wiele wpisów nie nadaje się do cytowania, a najbardziej łagodne określenie redaktora GW przez internautów to „dureń”.

To ciekawe zjawisko społeczne, sprzeciwu wobec propagandy solidarnościowej, która dezawuuje wszystko związane z okresem po 1945 roku. Nie tylko ludzie, którzy pamiętają tamte czasy się burzą, także wielu młodych, którzy są najbardziej narażeni na indoktrynację – nie daje temu wiary. Przyczyny tej czarnej propagandy są oczywiste – chodzi o polityczną i historyczną legitymizację obecnej władzy, wywodzącej się prawie w 100 procentach z Solidarności. Mitem założycielskim III RP jest „obalenie komuny”. Dokonała tego Solidarność i jest to wydarzenie epokowe, na miarę wręcz tysiąclecia. Owo obalenie miało oczywiście swoje głębokie uzasadnienie historyczne – było niczym przejście z ciemności do światłości. „Gazeta Wyborcza”, będąca w rękach środowiska wywodzącego się z KOR-u, nie może zgodzić się z innym spojrzeniem na epokę Gierka, bo wtedy zakwestionowała by sens własnej działalności.

Jeśli więc pojawia się ktoś, kto zaczyna głosić, że ta ciemność nie była do końca taką ciemnością, a ta światłość nie do końca jest taka zbawienna – wtedy mamy zgodny jazgot ze wszystkich propagandowych dział. I tu jest sedno sprawy – w myśl znanej zasady – kto panuje nad przeszłością, ten panuje nad teraźniejszością. SLD, za czasów Aleksandra Kwaśniewskiego, zwyczajnie skapitulował ideologicznie, przyznając historyczną rację „opozycji demokratycznej”, całkowicie i nieodwołalnie. Nic więc dziwnego, że po paru latach nie było już tej formacji przy władzy. Kto nie broni swoich racji w przestrzeni ideologicznej i świadomościowej – musi przegrać.

Leszek Miller nie przekroczył jednak granicy, której nie może przekroczyć. Podczas wywiadu dla programie I Polskiego Radia, bronił się zręcznie przed atakami dziennikarza, przytaczając dane statystyczne świadczące na korzyść epoki Gierka. Wtedy dziennikarz spytał – to znaczy, że bunt Solidarności był nieuzasadniony? I tu Miller się cofnął, klucząc i przytakując, że był uzasadniony. Problem w tym, że te masy, które poparły Solidarność, wbrew temu co się dzisiaj pisze i mówi, nie miały zamiaru „obalać komuny”, tylko chciały, żeby w socjalizmie realnym (to jest nazwa bardziej adekwatna do opisanie tamtej rzeczywistości) było lepiej i sprawiedliwiej. Te masy nie wiedziały, że lepiej nie będzie, dlatego Gierek, już upadając, powiedział słynne zdanie, że „klasa robotnicza ciężko zapłaci za to, że uwierzyła politycznym hochsztaplerom”.

Innym aspektem tej sprawy jest sprawiedliwa i obiektywna ocena tamtego okresu, bez politycznych podtekstów. Okazuje się, że oprócz IPN-owskiego jazgotu pojawiają się publikacje właśnie temu poświęcone. Nie przebijają się one jednak do szerszego ogółu, funkcjonują w drugim obiegu, jak w PRL-u literatura zakazana. Przykładem opracowanie pt. „Dekada Gierka – wnioski dla obecnego okresu modernizacji Polski” (Warszawa 2011), wydana przez wyższą szkołę „Vistula”, pod redakcją prof. Krzysztofa Rybińskiego, który raczej do zwolenników „komuny” nie należy.

Zacytujmy w tym miejscu fragment znakomitego opracowania dr. Andrzeja Karpińskiego pt. „Drugie uprzemysłowienie Polski – prawda czy mit?”: „Właśnie w tym okresie [1971-1980] powstało wiele obiektów przemysłowych, bez których nie można sobie nawet wyobrazić funkcjonowania obecnej gospodarki w Polsce. Tylko jako przykład można tu wymienić takie obiekty przemysłowe jak kompleks energetyczny w Bełchatowie, 11 elektrociepłowni, szereg obiektów przemysłu miedziowego, rafineria w Gdańsku, fabryka samochodów w Tychach oraz wiele innych. W jeszcze większym stopniu dotyczy to infrastruktury komunikacyjnej. Trudno sobie wyobrazić życie kraju bez drogi szybkiego ruchu Warszawa-Śląsk, Centralnej Magistrali Kolejowej, Portu Północnego, Trasy Łazienkowskiej czy trasy Wschód-Zachód w Warszawie.

Nie można więc zgodzić się z jednostronnie krytyczną oceną dorobku tego okresu i interpretacją przyczyn tego upadku. Błędy w polityce gospodarczej tego okresu dorobku tego nie przekreślają lub nie zmieniają jego znaczenia, a duża część inicjatyw i przedsięwzięć tej dekady nie ma co do skali i znaczenia odpowiedników po 1989 r.

W związku z trudnością negowania przełomu uprzemysłowienia w latach 1971-1980 propaganda anty PRL skoncentrowała się na zakwestionowaniu samej potrzeby uprzemysłowienia lub zmniejszeniu znaczenia uzyskanego przełomu.

Znajduje to wyraz w lansowaniu, zwłaszcza po 1998 r., w środkach masowego przekazu poglądu, że uprzemysłowienie Polski było mitem. Przodowała w tym zwłaszcza „Gazeta Wyborcza”. Zgodnie z tym uprzemysłowienie Polski miało służyć uzasadnieniu autorytarnego charakteru ówczesnej władzy. Z tego zaś pośrednio można by wyciągnąć wniosek, że uprzemysłowienie nie było potrzebne, albo że można było je ominąć bez wpływu na obecny stan gospodarki kraju. Teza ta nie wytrzymuje jednak krytyki. Popada bowiem w zasadnicze sprzeczności nie tylko z założeniami teorii ekonomii, ale także z tendencjami rozwoju współczesnej gospodarki w krajach najwyżej rozwiniętych”.

W innych opracowaniach przytacza się dane, które niejednego mogą szokować. W tych latach przyrost naturalny wyniósł 3 mln osób, ludność Polski wzrosła z 32,5 mln w roku 1970 do 35,6 mln w 1980. Stworzono w tym czasie 800 tys. nowych miejsc pracy, wybudowano od podstaw 525 zakładów i kombinatów, czyli 40 proc. wszystkich zakładów wybudowanych w latach 1945-1989. Wybudowano 1,7 mln mieszkań, liczba łóżek szpitalnych wzrosła do 201 tys. (obecnie 175 tys.), nakłady książek wzrosły do 147 mln rocznie (obecnie 77 mln), liczba pracujących kobiet wzrosła z 39 do 43 proc., podwoiła się liczba osób z wyższym wykształceniem (nie można porównywać poziomu tamtego studenta z obecnym). Liczba miejsc w przedszkolach wzrosła z 452 tys. do 706 tys., przybyło 18 tys. nowych lekarzy.

Na historię Polski nie można patrzeć przez pryzmat doświadczeń garstki konspiratorów, i nie dotyczy to tylko epoki PRL, dotyczy to całej historii Polski. Jeśli tej prawdy się nie uznaje, wówczas w skrzywionej wizji dziejów gubi się naród, jego wysiłek, poświęcenie i pracę. Jest to wysoce niemoralne, kiedy w lansowanej obecnie wizji historii nie ma narodu polskiego. I na koniec – nie bardzo wierzę, że polityczna zagrywka Leszka Millera powiedzie się. Problem SLD polega bowiem na tym, że to co głosi to ugrupowanie w wielu kwestiach – jest dla elektoratu z sentymentem wspominającym czasy PRL – nie do przyjęcia. Paradoks polega bowiem na tym, że w PRL szkoła była konserwatywna, nie była niszczona przez idiotyczne ideologie i metody wychowawcze, kultura była kulturą przez duże „K”, a nie żałosnym naśladownictwem zachodniej dekadencji i lewackich prądów. I ten elektorat nie tak wyobraża sobie lewicę, która przynajmniej w jakiejś części nawiązuje do tradycji PRL. Nie przekona go do tego widok Ryszarda Kalisza na platformie podczas tzw. parady miłości czy spektakle w wykonaniu Joanny Senyszyn. Być może bliższy temu oczekiwaniu byłby Leszek Miller, ale tylko być może.

Jan Engelgard

myslpolska.pl

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Walka o sentyment po Gierku”

  1. Panie Janie, to oczywista nieprawda, że „wszystko było polskie”. „To elektorat PRL-owski, sentymentalny, konserwatywny, z nostalgią wspominający czasy, w których wszystko było polskie – gospodarka, kultura i edukacja.” Teraz Polska jest rozdrapywana przez wszystkich, więc widać poszczególne wpływy. Wtedy należała, jako w miarę pewne ogniwo, do imperium postkomunistycznej już Rosji. Rosyjskie aktywa w Polsce wyprzedali za bezcen zreszta sami tzw. „Rosjanie” od 1985 roku, a nawet wcześniej. Bardziej ideowym czytelnikom pozytecznej strony Adama Wielomskiego wyjaśnię, że te uwagi nie wiążą się z jakąś „opcją”, czy „wyborem”. Po prostu staram sie opisywać.

  2. Na płaszczyźnie ideowej żaden człowiek odwołujący się do tradycji endeckiej nie powinien pisać laudacji na temat kogoś takiego jak Gierek. Endecy nie byli minimalistami ale widać Ci co sobie nimi gębę wycierają – jak J. Engelgrad tacy są. Dmowski się w grobie przewraca!!! Powoływanie się na liczby bez odpowiedniej analizy co było przed a co było po jest zwykłą demagogiczną hochsztaplerką i niczym więcej. Zbudować 100 zakładów to nie jest żadna sztuka, trzeba odpowiednio umieć nimi kierować a dodatkowo je unowcześniać. Epoka Gierka jest przykłądem tego jak można ogrome sumy pienięzy zmarnować. Na końcu dodam, że Gierek miał całkiem dobry pomysła ale jego wykoananie było FATALNE!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *