Dotyczy tak przeprowadzającego niedawno manewry na Morzu Kaspijskim Turkmenistanu, ale w jeszcze większym stopniu Uzbekistanu. Władze tej republiki zaostrzają stosunki z sąsiadami – tak graniczne, jak ekonomiczne i energetyczne, a wszystko w obawie przed okrążeniem przez Rosję. Tym samym jednak prezydent Islam Karimow tylko pogrąża regionalną izolację swego kraju, wpychając go coraz silniej w niepewny układ ze Stanami Zjednoczonymi.
Okazją do demonstrowania niechęci w szczególności wobec Tadżykistanu – stała się dla Karimowa wizyta prezydenta Władymira Putina w Duszanbe. Obie mniejsze republiki południowej Azji Środkowej – coraz wyraźniej ciążą w stronę Moskwy, decydując się zarówno partycypować we wspólnym projekcie wodnym, jak i deklarując kontynuację planów kooperacji militarnej i przemysłowej. Wobec zaangażowania regionalnego mocarstwa, Kazachstanu w wizję dalszej integracji Eurazji, stawia to w nader trudnym położeniu republiki prowadzące dotąd politykę pro-amerykańską.
Turkmenistan, a zwłaszcza bardzo czuły na punkcie okrążenia geopolitycznego Uzbekistan – zależne są w dużej mierze w swej wizji dyplomatycznej od zachodniej obecności polityczno-militarnej w Afganistanie, a pośrednio także od kapryśnej polityki Baku. Azerski przywódca Ilham Alijew umiejętnie jednak lawiruje między Wschodem a Zachodem i w przeciwieństwie do Karimowa i (mniejszym może stopniu) Berdimuhamedowa – zajmuje stanowisko znacznie bardzie elastyczne pamiętając, że interes Azerbejdżanu jest poważniejszy, niż tylko zapewnienie transferu energii z Azji Środkowej.
Tymczasem Uzbekistan stara się straszakiem energetycznym oddziaływać na sąsiadów, którzy dotąd nie przelękli się ograniczenia ruchu granicznego, restrykcji wizowych i wojny celnej. Tadżycy zostali również poddani szantażowi gazowemu (i elektrycznemu) – co Taszkent uzasadniał formalnie wygaśnięciem umów, ale faktycznie – obawami wobec realizacji programu wodnego przez Rosję i Tadżykistan. Ten zaś w Biszkeku i Duszanbe traktowany jest jak konieczność, bez której nie będzie funkcjonować miejscowe rolnictwo i przemysł. Uzbeków stawia to w kropce tym bardziej, że Moskwa nie zareagowała na pozorowane gesty Karimowa, w rodzaju deklarowania gotowości odejścia od „strategicznego partnerstwa z USA” na rzecz polityki neutralności. Prezydent Putin zbyt dobrze zna środkowoazjatyckich przywódców, by opierać się w swej polityce na ich przejściowych oświadczeniach. Rosja czyni starania na rzecz zasadniczej zmiany układu sił na tym terenie i przywrócenia dominującej pozycji Moskwy i Astany. Prezydent Nazarbajew również bowiem nie ma powodów, by wierzyć w „neutralność” Karimowa w sytuacji, gdy na razie miała ona jedynie utrudniać militarną współpracę kazachsko-tadżycką i blokować działania Szanghajskiej Organizacji Współpracy. W tej sytuacja Astana może sięgnąć po własny starszak energetyczny, związany z dostawami ropy na południe.
Stawianie Uzbekistanu pod ścianą jest grą ryzykowną, bowiem Karimow, nie widząc innej możliwości przeciwdziałania okrążeniu – może posunąć się do wykorzystania ponad milionowej mniejszości uzbeckiej w Tadżykistanie w celu zdestabilizowania sytuacji w tym kraju. I to nawet, gdyby miało to skutkować wojną. Sęk w tym, że Tadżycy mając energetyczny i wodny nóż na gardle – mogą posunąć się równie daleko. To zaś oznacza, że zastopowaniu uległyby rozwojowe projekty obu stron. Dla świata zachodniego – będzie to jednak tylko kolejny marginalny front konfliktu, oddalający o kolejne kilka lat sięgnięcie do zasobów Azji Środkowej. Dla Rosji i Kazachstanu – problem uzbecko-tadżycki miałby zaś znaczenie strategiczne, uniemożliwiające pełne uruchomienie potencjału Eurazji. Moskwa musi więc grać tyleż zdecydowanie, co ostrożnie. Trzeba też zwrócić uwagę, że bez wątpienia sytuacja w Azji Środkowej (być może w przededniu konfliktu Zachodu z Iranem) daleka jest od przejrzystości i bezpieczeństwa przede wszystkim w związku z działaniami prezydenta Karimowa. Władając najludniejszym krajem regionu, miast dążyć do odegrania roli lokalnego lidera – uzbecki przywódca widzi dla swego państwa rolę destabilizacyjną i wykonawczą wobec interesów amerykańskich. Werbalna neutralność wiele w tym zakresie nie zmienia, a problem Karimowa polega na tym, że wiedzą o tym zarówno sąsiedzi, jak i Rosja.
Niezależnie jednak od tego, czy Uzbecy zdecydują się na podpalenie regionu – los ich oporu wobec zbliżenia rosyjsko-tadżycko-kirgisko-kazachskiego będzie pouczający. Może bowiem pokazać, czy opłaca się podejmować próby oddania pod amerykański protektorat. Nie tylko zresztą w Azji Środkowej…
Konrad Rękas
@Konrad Rękas: „… Niezależnie jednak od tego, czy Uzbecy zdecydują się na podpalenie regionu – los ich oporu wobec zbliżenia rosyjsko-tadżycko-kirgisko-kazachskiego będzie pouczający. Może bowiem pokazać, czy opłaca się podejmować próby oddania pod amerykański protektorat. Nie tylko zresztą w Azji Środkowej…” – brawo!