Przez kilka ostatnich lat bezwzględnie atakowałem Pana za śmierć niewinnych ludzi w grudniu 1970 r.
Nazywałem Pan mordercą, łobuzem…
No, okropnie.
Ale dziś, 18 maja 2011 r. godzinie o 17.30 postanowiłem Panu wybaczyć.
Po przeczytaniu tego komentarza w Salonie 24.
Ironicznego komentarza.
Wszak Pan Prezydent Wojciech Jaruzelski jest wielkim polskim patriotą. Uratował naszą Ojczyznę przed radziecką interwencją zbrojną i zgasił w zarodku niebezpieczne tumulty wywołane przez jednostki nieodpowiedzialne (tak zwana "solidarność") wspierane przez imperialistów zachodnich, tumulty godzące w ład i porządek społeczny.
Po kilkunastu dniach intensywnej dyskusji w Salonie 24 uświadomiłem sobie, że zgadzam się z powyższą opinią.
Jest Pan wielkim polskim patriotą.
Słusznie postawił Pan na sojusz z ZSRR.
To było bardzo rozsądne rozwiązanie.
Ściśle współpracując z ZSRR, nawet jako jego agent, dobrze służył Pan naszej kochanej Ojczyźnie.
Gdy Pan rządził, polska młodzież była dobrze wychowywana. O czym napisałem 17 maja 2011 r. w Salonie 24 wspominając wspaniałe przygody w harcerstwie w latach 1981-1989.
Wybaczam więc Panu pośrednie przyczynienie się do śmierci robotników i nastoletnich dzieci w 1970 r.
Ta sprawa już przedawniła się,
Minęło już 41 lat.
Sądy III RP, którą Pan budował od 1945 r., powinny Panu dać już spokój.
Skoro Polacy potrafią wybaczyć Józefowi Piłsudskiemu, odpowiedzialnemu za wywołanie wojny domowej w maju 1926 r., w której zginęło prawie 400 osób, skoro stawiają mu pomniki, to i Panu powinni wybaczyć.
I wybaczają, co pokazują badania opinii publicznej.
Polacy to jednak mądry naród.
Myliłem się, nazywając go w 2008 r. "głupią ludnością".
Jeżeli ktoś zawodzi, to przywódcy.
Pan nigdy nie zawiódł.
Zawsze postępował Pan roztropnie.
Wiem, że wspólnie z Edwardem Gierkiem i Mieczysławem Moczarem, uczestniczył Pan w spisku przeciw Władysławowi Gomułce, najlepszemu naszemu przywódcy w historii.
Domyślam się, że zalecanie obalenia Gomułki dostał Pan z Moskwy, a wolę mocarstwa, które chroniło nasze granicę, trzeba było uwzględnić.
Domyślam się, że po to sprowokowaliście protesty robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r., by odsunąć Gomułkę od władzy. W tym samym celu wojsko strzelało do niewinnych ludzi.
Gdy otworzy się ogień z ciężkich karabinów maszynowych zainstalowanych na czołgach w środku miasta, ofiary wśród ludności cywilnej są nieuniknione.
Najbardziej mi żal tych kilkorga nastoletnich dzieci, które zginęły w Trójmieście i Szczecinie.
Wiem, że zginęły przypadkiem, że Ludowe Wojsko Polskie nigdy nie strzelało do dzieci.
Ale żal mi też tych bezbronnych robotników.
Wiem, że polityka to brudna sprawa.
Jestem przekonany, że żałował Pan tych zabitych ludzi, że sumienie Pana gryzło, mimo że jest Pan twardym żołnierzem.
Żałował też Pan Władysława Gomułki, którego odsunął Pan od władzy na życzenie Moskwy. Spotkaliśmy się przed jego grobem w 20 rocznicę jego śmierci 1 września 2002 r. Byłem tam, by spotkać ludzi, którzy mogą pomóc wyjaśnić mi tajemnice wydarzeń w grudniu 1970 r. Rozdawałem uczestnikom uroczystości kopie mojego artykuł z tygodnika „Najwyższy Czas” z maja 1998 r. o tych wydarzeniach. Jedną dałem Mieczysławowi F. Rakowskiemu, który stał obok Pana. Panu nie dałem, bo czułem niechęć do Pana.
Jedną kopię dałem Ryszardowi Strzeleckiemu, synowi Władysława Gomułki. Na każdej kopii był telefon komórkowy do mnie. Miałem nadzieję, że ktoś zadzwoni, by ze mną porozmawiać, ale nikt nie zadzwonił.
Odebrałem to jako przejaw strachu przed Panem.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszystko można było przewidzieć w grudniu 1970 r. Choć uważam, że świadomie godziliście się na to, że mogą zginąć niewinni ludzie.
Skoro jednak wybaczyliśmy buntownikowi Józefowi Piłsudskiemu, który zdradził państwo polskie w 1926 r., zbuntował oddziały wojskowe, by wystąpiły przeciw demokratycznie wybranym władzom, by walczyły z obrońcami demokracji, to jak mam Panu nie wybaczyć.
W maju 1926 r. jeden polski żołnierz strzelał do drugiego polskiego żołnierze, strzelał po to, by zabić, by grupa Piłsudskiego mogła przejąć władzę.
Wasz spisek nie doprowadził do takiej walki jednych polskich żołnierzy z drugimi polskimi żołnierzami, choć zdaję sobie sprawę, że i taką ewentualność przewidzieliście.
Zrobiliście przedstawienie pt. „Robotnicze protesty przeciw podwyżkom cen” i ludzie w nie uwierzyli.
W 1989 r. zorganizowaliście kolejny show pt. „Upadek komunizmu”. I znowu Polacy dali mu wiarę.
A może chcieli uwierzyć.
Bo ludzie potrzebują bohaterów.
Pan dla wielu Polaków jest bohaterem, mimo ciemnych plam w życiorysie.
Choć jak już napisałem, nie uważam za ciemne plamy Pana współpracy z ZSRR, bo to było bardzo dobre, chroniło naszą granicę na Odrze i Nysie, pozwoliło rozwijać się nam bez wojen przez ponad 50 lat.
Jedyną ciemną plamą w Pana życiorysie są wydarzenia w grudniu 1970 r. Ale o tym ludzie nie wiedzą. Chronią ich przed tą wiedzą media postkomunistyczne i postsolidarnościowe.
Jeszcze kilkanaście dni temu pisałem o okropnym reżimie postkomunistycznym, któremu daleko do zachodniej demokracji. Kilka dni temu pisałem o mafii okrągłostołowej.
Ale jak tak dokładniej przyjrzymy się Polsce, którą Pan budował od 1945 r., a nawet wcześniej, od chwili gdy przyłączył się Pan do sojuszu z ZSRR, to nie była ona i nie jest zła.
W latach 1956-1980 Polska była najweselszym barakiem w obozie krajów demokracji ludowej, a obecnie jest najfajniejszym barakiem w Unii Europejskiej.
Czasów, gdy Pan rządził (1981-1989), nie mogę zaliczyć jednoznacznie do najlepszych. W końcu wprowadził Pan stan wojenny i pozamykał tysiące niewinnych ludzi do obozów internowania. Ale ja od razu uważałem, że dobrze Pan zrobił, bo działania NSZZ Solidarność mogły doprowadzić go większego rozlewu krwi. Choć dziś myślę, że to Wasza propaganda wytwarzała atmosferę napięcia społecznego i być może NSZZ Solidarność nie poszłaby na zderzenie z Waszą władzą.
Nawet tych trudnych latach 1981-1989 życie nie było jednak złe.
Byłem szczęśliwym młodym człowiekiem. Pana Polska umożliwiła mi udział w harcerskich obozach, dobrze mnie wychowywała na patriotę, stworzył mi szansę studiowania, awansu społecznego i wyrwania się z biednej wsi.
Spotkałem wtedy wielu wspaniałych ludzi, wśród których byli też członkowie PZPR.
Wiem, że nie miał Pan innego wyjścia i musiał Pan wprowadzić stan wojenny, m.in. dlatego, że domagała się tego Moskwa. Z tego powodu na Kongresie Prawicy Polskiej 1 maja 1990 r. broniłem Pana publicznie w Sali Kongresowej.
Pana ludzie odwdzięczyli mi się za to.
Zwolnili mnie z obowiązku służby wojskowej, zamówili artykuły do „Gazety Wyborczej”, załatwili czasową dobrze płatną pracę w TVP.
Nie mam na to żadnych dowodów, ale kojarzę te ukłony w moją stronę jako dowód wdzięczności za publiczną obronę Pana.
Gdy w 1998 r. odkryłem, że to Pan stał za wydarzeniami w grudniu 1970 r., przestałem Pana lubić. Szukałem sposobów wyjaśnieni tej tragedii i ukarania Pana.
Zgromadziłem większość publikacji, które na temat grudnia 1970 r. ukazały się w Polsce. Dyskutowałem o tym na rodzinnych uroczystościach. Moim teściem jest pułkownik Teodor Ułan, który w grudniu 1970 r. zabezpieczał Wasz spisek w Warszawie (tak to ja odczytuję). On nie potwierdzał moich przypuszczeń. Choć zachęcał do dalszych badań.
Nie lubiłem Pana wiele lat.
Kilka miesięcy temu przestałem dyskutować na portalu Konserwatyzm.pl, bo zdenerwował mnie jego redaktor naczelny Adam Wielomski, który broni Pana i Rosjan.
Aż do 18 maja 2011 r., gdy po kilkunastodniowej dyskusji w Salonie 24 zrozumiałem, że zasługuje Pan na to, by Panu wybaczyć.
Gdy Pan przeczyta moje teksty w Salonie 24 na pewno zrozumie mnie Pan, dlaczego Panu wybaczyłem.
Najważniejsze kwestie:
PRL była fajnym państwem, które dostaliśmy w prezencie od dzielnego narodu radzieckiego, od jego żołnierzy i kobiet, które w znoju wyprodukowały dla nich broń do pokonania III Rzeszy Niemieckiej.
Obecnie największym zagrożeniem dla świata jest amerykański imperializm, działanie przez Amerykanów w myśl zasady – kto silny wali słabych w mordę, a reszta morda w kubeł.
Pokój i równowagę w świecie może przywrócić tylko sojusz Europy kontynentalnej w Rosją, co jest korzystne dla nas również ze względów gospodarczych.
Pan może pomóc zawrzeć sojusz UE z Rosją. Jest Pan nam znowu potrzebny.
To dlatego prezydent Bronisław Komorowski zaprosił Pana na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Wówczas oburzałem się na niego. A dziś to rozumiem.
Choć zdaję sobie sprawę, że jest Pan już zmęczony i schorowany, to wiem, że gdy Ojczyzna Pana wezwie, nie odmówi Pan jej pomocy, jak każdy patriota i żołnierz.
Wiem, że był Pan w harcerstwie, więc skończę naszym zawołaniem
Czuwaj!
Jerzy Krajewski
Od Redakcji: Powyższy artykuł nie pokrywa się w pełni z linią ideową redakcji. /sn/
[aw]
„Nie rozumiem tylko stwierdzeń o „Gomułce, najlepszemu naszemu przywódcy w historii” i „PRL była fajnym państwem”. Czy Gomułka naprawdę zasługuję na to miano? Co znaczy zwrot „fajne państwo”? I pytanie do autora: nie bierze pan pod uwagę opcji, że W. Jaruzelski zrobił to tylko po to, by utrzymać się przy władzy?
W Polsce w latach 1945-1990 była pragmatyczna monarchia. Jej najlepszym królem był Władysław I Gomułka. Ostatnim polskim królem był Wojciech I Jaruzelski. Więcej na ten temat na http://www.ibs.edu.pl. Włożyłem tam teksty z Salonu 24 (bo tam są zablokowane, jestem objęty cenzurą podmiotową) specjalnie dla Megbeg. Gdy znajdę czas, zrobię z nich jeden tekst i wyślę do Konserwatyzm.pl. Pozdrawiam Jerzy Krajewski
Ja rozumiem, że od początku do końca to są jaja ?
Może rzeczywiście WJ zrobił co mógł i starał się – ale za wybór mniejszego złą nie powinno się chwalić
Nie, Panie Dalecki. To wszystko na poważnie. To mała część mojej ksiązki pt. „Tańczący z ideami”, która ukaże się po wakacjach. Pozdawiam Jerzy Krajewski
Napisanie w podsumowaniu o potrzebie porozumienia z Rosją mi się podoba. Stwierdzenie o tym, że „PRL była fajnym państwem” pozostawię bez komentarza.
@Jerzy Krajewski – nie chciałbym byc niegrzeczny, ale skoro to na poważnie, to zalecam panu leczenie psychiatryczne. Takich durnot dawno już nie widziałem. Skoro dla pana „PRL była fajnym państwem” to jakakolwiek dyskusja staje się bezcelowa. Pozostaje psychiatra.