Mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale po tym jak kończy. To zdanie, wypowiedziane swego czasu przez SLD-owskiego premiera Leszka Millera, weszło na trwałe do najnowszej historii polskiej polityki. Chichotem losu wydaje się fakt, że obecnie najtrafniej opisuje ono losy następcy jego autora czyli Grzegorza Napieralskiego.
Dziś rano w TVN24 szeroko omawiano jego ostatni spot wyborczy poświęcony seniorom (http://www.youtube.com/watch?v=dIinpU9z7dA). Słowo omawiano jest tu jednak określeniem wysoce nieprecyzyjnym. Bo raczej z niego szydzono. I to bez żadnej litości.
Najpierw pomyślałem sobie, że sytuacja musi być dla Napieralskiego poważna. Bo nikt dotąd nie rozmawiał o nim w tonie recenzji kabaretu. Tym razem tak było. Ale potem obejrzałem sam komentowany spot. I wszystko stało się jasne. Jak bardzo mówiący o seniorach szef Sojuszu musiał się pogubić skoro, pomimo nowoczesnych zdjęć, jego klip wyborczy przypominał mi audycje komitetów startujących w pierwszych wolnych wyborach 1991 roku. Potem jednak, w TVNowskim serwisie podano kolejne informacje. Przynajmniej dla mnie dość dobrze korespondujące ze spotową drwiną. Okazało się bowiem, że we wczorajszej, prowadzonej przez Justynę Pohanke gospodarczej debacie głównych komitetów wyborczych, reprezentantem SLD był właśnie Leszek Miller. Krótko mówiąc sięgnięto po emeryta. Byłego premiera, którego przecież nie tak dawno wyrzucono z szeregów Sojuszu. I nie chodzi mi tu o sam fakt jego powrotu, ale o to, że uczyniono go twarzą ostatniej, najważniejszej debaty tej kampanii. Kiedy zaś na koniec podano, że od rana obaj panowie w najlepsze pływają sobie kutrem, to wszystko stało się jasne. Wyjaśniło się, że to chyba jakaś szersza strategia, a właściwie strategiczna szarpanina, w obliczu nadciągającego Janusza Palikota.
Wszystko to razem, w połączeniu z dołującymi sondażami pokazuje, że Grzegorz Napieralski kończy swój przywódczy epizod. I to kończy go w najgorszym możliwym dla każdego polityka stylu. Bo łączy osobistą porażkę z samolikwidacją własnej partii. Prognozowany wynik SLD jest bowiem najgorszym wynikiem postkomunistów od kiedy startują oni w wolnych wyborach. Szef SLD jest więc prawdopodobnym likwidatorem postkomunistycznej polskiej lewicy. Parafrazując słowa Leszka Millera prawdziwego polityka poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy. Napieralski kończy marnie. Zwyczajnie – jest kiepskim politykiem.
Jan Filip Libicki
-asd
Napieralski to człowiek renesansu. Jednocześnie awangardowy, absurdalny, postmodernistyczny, tajemniczy…