– Podjęła Pani decyzję o rezygnacji w uczestnictwie w Komitecie Honorowym Marszu Niepodległości. Znane są powody Pani rezygnacji, ale czy może Pani przedstawić powody, dla których zgodziła się Pani zasiadać w Komitecie Honorowym?
Zgodziłam się, gdyż miałam nadzieję, że środowiska skupione wokół Marszu przyczynią się do odrodzenia ruchu narodowego w Polsce – nade wszystko do zintegrowania jego rozproszonych grup i środowisk oraz do wypracowania programu działania odpowiadającego wyzwaniom współczesności. Po 2007 roku ruch narodowy przestał być widoczny na scenie politycznej Polski. Rozdrobnił się i zaczął egzystować w niszowych przestrzeniach. Walnie przyczynili się do tego sami liderzy narodowców – nade wszystko Roman Giertych i jego drużyna wywodząca się z Młodzieży Wszechpolskiej. Pajdokracja, jaką zapoczątkował w III RP były przewodniczący tej organizacji, stając się wicepremierem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, miała być terapią szokową dla establishmentu politycznego w Polsce. Wprowadzenie do ministerstw byłych członków Młodzieży Wszechpolskiej beż żadnego doświadczenie – tuż po studiach, a nawet w czasie ich odbywania – miało być działaniem uzdrawiającym polską politykę na najwyższym szczeblu i jednocześnie manifestacją ducha narodowego. To posunięcie ośmieszyło jedynie ruch narodowy, wykazało bowiem brak odpowiednich kompetencji u ludzi, których przeciętna wieku wynosiła 30 lat. Zdemoralizowało nade wszystko młodych narodowców, którzy uwierzyli, że młodość może zastąpić wiedzę, kompetencje i doświadczenie. Było ponadto szokiem dla zlekceważonego średniego i starszego pokolenia LPR. Katastrofalna dla ruchu narodowego była również próba zastąpienia w poprzednich wyborach do europarlamentu partii narodowej, jaką był LPR, międzynarodową organizacją pod obco brzmiącą nazwą Libertas. Klęska tej międzynarodówki, a wraz z nią ruchu narodowego w wyścigu do Brukseli była spektakularna. Po niej można było jeszcze to i owo ratować z samego ruchu – nade wszystko wciąż jeszcze żywe struktury terenowe i istniejącą w nich endecką tradycję formacyjną. Giertych i jego ludzie zaprzepaścili nawet i to. Skoncentrowali się na telewizji, której rządy objęli ich ludzie: Piotr Farfał – prawnik – najpierw na stanowisku wiceprezesa, a następnie prezesa TVP oraz Wojciech Bosak – inżynier melioracji wodnych (w pisowskim rządzie wiceminister budownictwa) jako dyrektor Biura Zarządu i Spraw Korporacyjnych TVP. Zatrudnili w telewizji całe mnóstwo młodych ludzi bez odpowiednich kompetencji. Szokujące było to, że pośród nich nie znalazł się nikt, kto znałby się choć trochę na mediach – medioznawcza, dziennikarz, kulturoznawca. Ktoś, kto nie tylko orientowałby się w sferze komunikowania kulturowego, społecznego i politycznego, ale również wiedziałby, czym jest w komunikowaniu argumentacja, perswazja i manipulacja – czym propaganda budowana na tych czynnikach i jaką rolę ogrywa w zglobalizowanym świecie. Nie tylko nie wprowadzili opozycji pozaparlamentarnej – nade wszystko ruchu narodowego – do debat telewizyjnych w ramach pluralizmu politycznego, ale również na milimetr nie zmienili antypolskiego ducha tej instytucji. Ci ludzie byli tak zaabsorbowani swoimi partykularnymi interesami, a nade wszystko kasowaniem wysokich pensji, że nawet nie pokwapili się, aby zapłacić z tych pensji zaległy czynsz za lokal LPR na ul. Hożej. Przeprowadzona eksmisja z tego lokalu była kolejnym szokiem dla szarych członków partii. Reszty dopełniły czystki personalne dokonywane przez gwardię Giertycha, procesy, niejasności finansowe dotyczące czasów, gdy LPR był w parlamencie. Narodziny idei Marszu Niepodległości, powstanie stowarzyszenia i wreszcie spore dla niego poparcie społeczne stały się szansą dla ruchu narodowego.
– Jakie, zdaniem Pani Profesor, są przyczyny napaści na ambasadę rosyjską podczas Marszu Niepodległości? Skąd, zdaniem Pani Profesor, biorą się nastroje rusofobiczne wśród członków Ruch Narodowego? Wszak tradycja tego ruchu jest zupełnie inna?
Marsz w swych celach stał się kopią PiS. Jego przywódcy, deklarując przywiązanie do tradycji endeckiej, jednocześnie zaczęli pozować na rewolucjonistów i popisywać się tanimi hasłami rodem z piłsudczyzny i doktryny Giedroycia. Przykładów jest zbyt dużo, aby je pominąć. Znamienna jest wypowiedź – z antyrosyjskim akcentem – Roberta Winnickiego na temat ostatnich wydarzeń w Kijowie: „polska klasa polityczna wpycha Ukrainę w ramiona Moskwy”. Wprawdzie stwierdza on jednocześnie, iż doktryna Giedroycia poniosła klęskę, ale uważa, iż Ukraina może zachować swoją podmiotowość jedynie, balansując między UE a Moskwą. Polska natomiast – zdaniem lidera Marszu Niepodległości – powinna była wypracować w ostatnich latach atrakcyjny dla Ukrainy program współpracy gospodarczej, zabezpieczający owo balansowanie1. Takie zniewolenie kategoriami obowiązku Polski wobec jej sąsiada, w dodatku spełnianego bez jakichkolwiek warunków – czyli naszym kosztem – jest czystą kontynuacją Giedroycia. Ani słowa o rzezi wołyńskiej, polskich dobrach kulturowych zawłaszczonych przez Ukrainę, braku podstawowych praw mniejszości narodowej dla mieszkających tam Polaków. I nade wszystko owe „ramiona Moskwy”, które unicestwią Ukrainę. Do takich narodowców nie dociera wiedza o współczesnej Rosji, która ratuje chrześcijan w Syrii, stawia opór NWO i jest gwarantem pokoju dla sporej części globu. To „ukąszenie Giedroyciem” i przyjęcie pisowskich koncepcji transatlantyckich daje o sobie znać również poprzez uczestnictwo środowisk Ruchu Narodowego w manifestacjach organizowanych 13 grudnia przez partię Jarosława Kaczyńskiego i kluby „Gazety Polskiej” pod willą Wojciecha Jaruzelskiego. Te manifestacje to próba wmówienia młodym Polakom, że osądzenie generała stanowi panaceum na ich problemy, wynikające przecież nie ze stanu wojennego, lecz z tzw. reform Leszka Balcerowicza. To jest pokrętna manipulacja polską młodzieżą, której wskazuje się zastępczego winowajcę jej trudnego położenia – braku perspektyw dla życia w Polsce i nade wszystko bezrobocia. Przywódcy Ruchu Narodowego nie prowadzą polskiej młodzieży pod willę Leszka Balcerowicza i jego następców, pod obce banki, firmy i instytucje, które stały się właścicielami Polski, ale właśnie pod willę Jaruzelskiego. Jaki jest cel tej manipulacji? Rozładować frustrację, wskazując winnego z innej epoki, w dodatku związanego z „imperium zła” – Związkiem Radzieckim. Idzie więc o to, aby ci młodzi (i nie tylko oni) Polacy nie rozeznali aktualnego swojego wroga i całą energię koncentrowali na walce z widmami przeszłości. Miejsce pamiętnego hasła Samoobrony – „Balcerowicz musi odejść” – zajęły okrzyki sprzed okrągłego stołu: „raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”. Takie podsycanie antykomunistycznych nastrojów świadczy o poważnym rozminięciu się z rzeczywistością i ma posmak kabaretu lub niedojrzałości intelektualnej. To jeszcze jeden element nowej pedagogiki narodowej, która kształtuje antyrosyjskie postawy nie przystające do tradycji endeckiej. Kolejnym spektakularnym przejawem tej tendencji jest uczestnictwo narodowców w manifestacji 18 stycznia 2014 roku (!) przeciw pomnikowi Berlinga. Jest to wpływ pisowskiej narracji historycznej i uprawianej przez tę partię polityki historycznej. Nie dość, że jest wybiórcza, to w dodatku dziecinnie łatwa. Zwalcza bowiem i demaskuje tych, których pozwala zwalczać narzucony Polsce obecny układ polityczny. W jego ramach można obalać pomnik Berlinga, ale ukazać zbrodnie Bermana, Bristigerowej i ich towarzyszy – już nie. Duchowieństwo polskie można odsądzać od czci i wiary, ale ludzi związanych z KOR-em nie wolno. Rosję można i należy zwalczać, ale nie można wystąpić z uzasadnioną krytyką USA i Izraela, nawet wtedy, gdy idzie o ludobójstwo chrześcijan na Bliskim Wschodzie i eliminację chrześcijaństwa z Ziemi Świetej. Jest coraz więcej dowodów na to, że Ruch Narodowy zasmakował w politycznej poprawności, a jednocześnie przyjął pisowską opcję transatlantycką, ewentualnie tworzy jej hybrydę. W każdym z wymienionych przypadków zarządzający tą opcją ludzie NWO nakazują walkę z Rosją, która stawia opór firmowanej przez USA ateistycznej i zarazem antychrześcijańskiej koncepcji globalnego porządku.
– Otwarcie w stosunkach prawosławno-katolickich jakie dokonało się po zeszłorocznej wizycie Cyryla I w Polsce – jest, póki co, raczej dialogiem na szczytach hierarchii. Szeroki laikat katolicki jest pod wpływem ośrodków antyrosyjskich, budujących swoją pozycję na ciągłym konflikcie z Rosją. Czy taka sytuacja nie jest czymś nienormalnym?
Dialog na szczytach hierarchii nie nabrał szerszego znaczenia i nie wniknął w świadomość zarówno religijną, jak i polityczną oraz społeczną i kulturalną, gdyż decydenci w Polsce i środowiska opiniotwórcze są mu niechętni. Często odnoszą się do niego z ledwo ukrywana złością. Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele. Pamięć o tragicznej przeszłości w stosunkach polsko-rosyjskich, zrozumiała na poziomie edukacji patriotycznej, przerodziła się w tych środowiskach w trwały resentyment, który blokuje pozytywne rozwiązania współczesnych problemów polsko-rosyjskich. Słuszna i celowa dla zachowania nie tylko tożsamości, ale również godności narodowej, polityka historyczna, coraz częściej uniemożliwia realizację polskich interesów w relacjach z Rosją. Co więcej, nie pozwala dostrzec w niej sojusznika w sprawach tak fundamentalnych jak walka z gender czy obrona wartości chrześcijańskich. Świadectwem tego niech będzie przykład posłanki Beaty Kempy, która dla krytyki gender jedzie w 2013 roku do Kuala Lumpur w Malezji, bo nie potrafi znaleźć wspólnego języka z Rosjanami, którzy w walce z gender zrobili o wiele więcej niż Malezyjczycy.
Największa niechęć do dialogu z Rosją w odpowiedzi na apel o pojednanie ks. arcybiskupa Józefa Michalika i patriarchy Cyryla wynika z powiązań polskich partii politycznych z USA i jego strategicznym partnerem – Izraelem. Z powiązań tych wynika np. milczenie Polski nie tylko na forum UE, ale również naszego parlamentu w sprawie ludobójstwa chrześcijan na Bliskim Wschodzie i w krajach islamu. Milczeli i milczą nie tylko ludzie lewicy, ale również ci, którzy głoszą, że reprezentują polskich katolików. Historyczne już się stało milczenie Polski w przypadające w ubiegłym roku dwie szczególnie ważne dla chrześcijaństwa w Europie rocznice: 1700. Edyktu Mediolańskiego i 330. bitwy pod Wiedniem. Kompromitujące – nade wszystko odwołujący się do polskiego katolicyzmu PiS – jest stanowisko Polski w sprawie Syrii. Polska popierała i popiera działania przeciw Syrii nie tylko Turcji, ale również innych sprzymierzonych z nią państw – głównie USA i Izraela – skutkujące ludobójstwem chrześcijan w państwie rządzonym przez sprzyjającego im Baszara al.- Assada. Gdy przed kilku miesiącami ważyły się losy planowanego przez USA ataku na Syrię, żaden z polskich polityków nie zdobył się na odrobinę odwagi i nie apelował o pokój i rozwagę w obawie przed gniewem naszego „strategicznego sojusznika” amerykańskiego. Nie odezwał się nikt – również wspierające polską prawicę media – nawet wtedy, gdy papież Franciszek zwrócił się do prezydenta Władimira Putina przez G-20 w Petersburgu z prośbą o powstrzymanie uderzenia na Syrię i zapobieżenie wybuchowi wojny o niewyobrażalnych dla całego świata skutkach.
Obłuda polskich elit politycznych, nade wszystko prawicowych, odwołujących się w kampaniach wyborczych do wartości chrześcijańskich jest zdumiewająca. Nie są w stanie bronić wspólnie z Rosją ani chrześcijaństwa i jego wyznawców, ani jego symboli – nade wszystko krzyża. – Przypomnę, że to Rosja, a nie Polska poparła odwołanie Włoch do Strasburga w sprawie krzyża w szkole. -.
– Rosja staje się w szybko jedynym wielkim państwem, które bierze w obronę chrześcijan na świecie i broni wartości chrześcijańskich na forum publicznym? Są w Polsce tacy, którzy mówią, że to bleff, kolejna „maskirowka” Kremla. A jak jest naprawdę, w Pani ocenie?
Jaka jest współczesna Rosja, czym żyją Rosjanie, czy większość z nich pragnie – jak zgodnie podkreślają światowe i polskie media – zmiany istniejącego układu władzy i tzw. demokratyzacji na wzór zachodni? Takie pytania stawiają nie tylko politycy, ale również zwykli zjadacze chleba karmieni przez środki masowego przekazu wiedzą o świecie, kształtowaną przez dyktaturę politycznej poprawności, będącą instrumentem ustanawiania nowego porządku światowego. Polityczna poprawność nakazuje przemilczanie tych procesów kulturowych, religijnych i politycznych, które wskazywałyby na sfery od niej niezależne. Mówi się więc wyłącznie o „braku demokracji” w Rosji, gnębieniu opozycji, dążeniach imperialnych Kremla, znienawidzonym przez społeczeństwo Putinie – funkcjonariuszu KGB i carze w jednej osobie. Nawet w katolickiej prasie i katolickich mediach nie ma żadnych informacji o odradzającym się w ojczyźnie Putina chrześcijaństwie, o podjętych przez rosyjski parlament inicjatywach ustawodawczych na rzecz ochrony życia poczętego, o powrocie religii do szkół, przedszkoli, wojska. Nie ma żadnych informacji o spotkaniach obecnego premiera Rosji z patriarchą Kiryłem, a także z przedstawicielami tzw. tradycyjnych religii – również kościoła katolickiego – i koncepcji wspólne realizowanego programu promocji rodziny oraz utworzenia przez państwo nowej telewizji publicznej z kanałami religijnymi. Obraz Rosji, w której chrześcijaństwo nabiera mocy kłóci się z tym jej wizerunkiem, który jest wykorzystywany przez globalne siły w walce politycznej. Procesy zachodzące w Rosji są dla Polski ważne z wielu powodów. Nade wszystko ze względu na tragiczne doświadczenie, jakie wynieśliśmy: z rozbiorów, z wojny polsko-bolszewickiej, z dokonanej przez Związek Radziecki 17 września 1939 roku agresji na Polskę, z narzuconego nam po II wojnie światowej przez układ jałtański systemu komunistycznego oraz z towarzyszącej mu okupacji Polski. W kształtowaniu obecnych i przyszłych stosunków z Moskwą nie możemy pominąć żadnego z tych doświadczeń. Musimy być czujni, ale prowadzić politykę otwarcia. Zgodnie z formułą Romana Dmowskiego – jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie – powinna to być polska polityka, nie zaś unijno-amerykańska, jak to ma miejsce obecnie. Priorytetem jest dla nas kształt cywilizacyjny. Musi on mieć chrześcijański fundament, bez którego nasz naród spadnie do poziomu zbiorowiska przypadkowych ludzi. W sytuacji, gdy Europa nie tylko odchodzi od chrześcijaństwa, ale z nim walczy, nie bez znaczenia jest dla nas fakt, iż Rosja triumfalnie do niego wróciła. Powrót Rosji do chrześcijaństwa ma ogromne znaczenie nie tylko religijne, kulturowe, społeczne, ale również polityczne. Nie da się określić perspektywy cywilizacyjnej Polski bez uwzględnienia rozwijającego się dynamicznie chrześcijaństwa w Rosji.
– Czy zgodzi się Pani z tezą, że potężne antychrześcijańskie siły na Zachodzie są zaniepokojone tym, że Rosja nie poszła drogą liberalizmu i nie przyjęła tzw. zdobyczy demokratycznego Zachodu, ale dokonała zwrotu ku prawosławiu? Czy w Polsce, w związku z tym, nie podsyca się sztucznie rusofobii i resentymenty historyczne, żeby czasem nie doszło do współpracy naszych państw?
Zachód w przyspieszonym tempie usiłuje zapełnić powstającą po zwalczanym chrześcijaństwie pustkę różnego rodzaju quasi-religiami, takimi jak konsumpcjonizm, sport, ruchy ekologiczne, feminizm czy groźnymi ideologiami, takimi jak genderyzm. Z drugiej strony obserwujemy inny proces, sterowany przez ponadnarodowe gremia i wspierające je media. Wyraża się on w dążeniu do utworzenia jednej uniwersalnej religii poprzez postmodernistyczne łączenie motywów różnych religii z różnymi wierzeniami i elementami pogaństwa. Podstawę tego procesu stanowią teorie wielokulturowości oraz założenia New Age. Zarówno quasi-religiom, jak i religii uniwersalnej towarzyszą działania na rzecz nowych systemów wartości, charakteryzujących się skrajnym relatywizmem. Jego oddziaływanie na współczesne społeczeństwa można określić za zachodnimi konserwatystami, takimi jak Roberto de Mattei, mianem dyktatury relatywizmu3. Gdy obserwujemy triumfalny powrót chrześcijaństwa w Rosji, możemy skonstatować, że znalazła ona w sobie siłę, aby przeciwstawić się tej dyktaturze. W czym przejawia się owa siła? W bardzo licznych nawróceniach, powrocie religii do szkół i wojska, podjętej walce z aborcją, udanej próbie wprowadzenia ustawodawstwa zapewniającego prawo dziecka do życia. Świadectwem powrotu chrześcijaństwa w Rosji jest ekspresowy wzrost liczby czynnych cerkwi, rozwój seminariów duchownych, które z roku na rok są coraz liczniej zapełniane przez młode osoby z powołaniem kapłańskim. Wymienić tu trzeba także powstanie wydziałów teologii na wszystkich większych uniwersytetach rosyjskich, a także powstanie wielu prawosławnych uniwersytetów, których przykładem jest Prawosławny Humanistyczny Uniwersytet św. Tichona w Moskwie. Najbardziej spektakularna jest masowa restauracja cerkwi i klasztorów. W momencie, gdy w Europie sprzedawane są kościoły oraz zamieniane na mieszkania, restauracje i puby, w Rosji świątynie są pieczołowicie odnawiane i przywracane wiernym. Blisko 70 procent Rosjan określa siebie jako osoby wierzące. Ostatnie wyniki badań Centrum Analiz Jurija Lewady mówią, że jest to 68 procent. Nie bez znaczenia dla procesu rechrystianizacji Rosji jest postawa przedstawicieli najwyższych władz Federacji Rosyjskiej – nade wszystko prezydenta Putina, który uczestniczy we wszystkich najważniejszych uroczystościach religijnych Cerkwi. I nie są to symboliczne gesty, gdyż chrześcijańska postawa przywódcy Rosji ma potwierdzenie w jego realnej polityce.
– Co robić, żeby Polacy nie poddawali się tym manipulacjom? Czy dostrzega Pani jakieś pozytywy i nadzieje w postawie Polaków? Może za fasadą medialnej i politycznej rusofobii istniej coś zupełnie innego?
Coraz więcej osób zaczyna na własną rękę poszukiwać prawdy o współczesnym świecie – również o Rosji. Świadczą o tym bezpośrednie relacje Polaków z Rosjanami w sferze handlu, gospodarki, nauki. Relacje te są pozbawione politycznych konotacji i dobrze wróżą zmianie stosunków polsko-rosyjskich. Niestety, w sferze polityki zobowiązanie transatlantyckie i globalizacyjne Polski stwarzają miedzy nią i Rosja ogromna przepaść. Przepaść te pogłębiają wszystkie bez wyjątku media. Musimy się wiec nastawić na długi marsz w kierunku pojednania i nastawić przede wszystkim na pracę formacyjną – informację, argumentację, perswazję – stawianie warunków politykom polskiej prawicy i rozliczanie ich z fałszywych obietnic, a nade wszystko z fałszywej chrześcijańskiej aksjologii. .
Rozmawiali
Jan Engelgard
Arkadiusz Meller
Adam Wielomski
1 http://www. prawy.pl/ z kraju/4767 – Robert Winnicki – to nie tylko dramat Ukrainy…, 2014-01-22.
3 Por.:R. de Mattei, Dyktatura relatywizmu, tłum. P. Toboła –Pertkiewicz i E. Turlińska, Warszawa 2009
Najsmutniejszy jest tu przekaz tzw. mediów katolickich, bez wyjątku insurekcyjno-proatlantycki. Czy rzeczywiscie wszędzie tam jest juz mason-na-żydzie-na-masonie-na-zydzie-… etc.?
Z wielkim zainteresowaniem i uznaniem czytam analizy pani profesor, teksty te pozwalają amatorowi takiemu jak ja poznać bliżej tzw. „wielką politykę”. Dziękuję.
@Piotr.Kozaczewski| Czy ja wiem? Faktem jest, że to całkiem dobry biznes, bo ma się w miarę stałą liczbę odbiorców. GP jęcząca dawniej o „podziemiu”, a wydająca obecnie dziennik jest tego dobrym przykładem. Reszta chyba stara się podpiąć pod ten sukces.
@Qba: Jeśli tak, to szczególnie jest to piekny przejaw tzw. wartości i tzw. nieomylniactwa …