Wywiad portalu www.konserwatyzm.pl z p. dr. Jackiem Kardaszewskim nt. neoliberalizmu cz. II-ost.

W jednej ze swoich wypowiedzi przyznał się Pan Doktor, że w przeszłości był Pan „korwinistą”. Czy może Pan wyjawić powody odejścia od doktryny liberalnej?

Wielu młodych ludzi pociąga nietzscheanizm, tych zwłaszcza, którzy – tak jak Nietzsche – są fizycznie słabowitymi, skoncentrowanymi na sobie, wyalienowanymi ze społeczeństwa, idealistycznymi indywidualistami. Metafora nadczłowieka jest dla nich niesłychanie użyteczna, ponieważ oferuje im ona możliwość hiperkompensowania swojej niskiej samooceny. Co najmniej równie użyteczna jest dla nich – stanowiąca jej lustrzane odbicie – metafora podczłowieka, albowiem do tej ostatniej kategorii mogą zaliczyć swoich prześladowców. Kult woli mocy skutecznie pomaga im przezwyciężać własne nieudacznictwo oraz usprawiedliwiać towarzyszące mu społeczne wyobcowanie.

Wtedy, gdy znajdują się w uprzywilejowanej sytuacji materialnej, ich nietzscheanizm nabiera zabarwienia ekonomicznego. Trudno się temu dziwić. Po pierwsze, wyróżniony status materialny jest jedynym wymiernym świadectwem ich wyższości, której – ze względów moralnych – potrzebują jak wody na pustyni, po drugie, dzięki afirmacji zarówno jego samego, jak i jego ideologicznej, indywidualistycznej nadbudowy, mogą się skutecznie bronić przed powodowanymi zawiścią atakami ze strony ich gorzej materialnie sytuowanego otoczenia. Ponadto, nietzscheańska pogarda dla „tłumu” redukuje zagrażające ich poczuciu własnej wartości wyrzuty sumienia, wynikające ze świadomości, że niczym sobie na swój dobrobyt, jak również wynikające z niego poczucie wyższości, nie zasłużyli.

Kapitał społeczny oraz ludzki, który wypracowali sobie dzięki staraniom swoich rodziców lub po prostu po nich odziedziczyli (co zazwyczaj starannie przed sobą ukrywają), jedynie utwierdza ich egocentryczne i elitarystyczne nastawienie.

Nastawienie to ulega dodatkowemu wzmocnieniu, jeśli społeczeństwo, w jakim żyją, choćby w niewielkim stopniu, kieruje się wartościami egalitarystycznymi. Ich egocentryczny elitaryzm sprzęga się wtedy z tak drogim sercu każdego indywidualisty nonkonformizmem. Chętnie roją sobie wtedy, że gdyby nie narzucone im warunki społeczne, ich przewaga nad innymi ludźmi byłaby większa, niż wydaje się im, że jest.

Wobec braku alternatywnych opcji ideologicznych dla swoich egocentrycznych i elitarystycznych inklinacji, przyjmują światopogląd libertariański lub, szerzej, neoliberalny. Są przecież egocentrycznymi indywidualistami, a rynek – oglądany z pewnego, bezpiecznego oddalenia – zdaje się premiować właśnie te cechy charakteru. Jeśli, tak jak w neoliberalizmie, rynek pozbawiony jest socjalnych zabezpieczeń, tym – jak im się wydaje – lepiej dla nich. Liczą bowiem, że dzięki temu będą się mogli napawać niedolą podludzi, mszcząc się za doznane w młodości, rzeczywiste lub wyimaginowane krzywdy.

W tym miejscu poczynię rozróżnienie na tych z nietzscheańskich, egocentrycznych indywidualistów, którzy traktują swoje zapatrywania powierzchownie, oraz na tych, którzy mają do nich stosunek pogłębiony. Ci pierwsi nie odczuwają potrzeby weryfikowania swojej domniemanej wyższości w praktyce, szerokim łukiem omijając wszelkie możliwe niebezpieczeństwa, ci drudzy zaś potrzebę taką odczuwają w sposób przemożny, z całą powagą traktując nietzscheańską maksymę: „Żyj niebezpiecznie!”.

  W przypadku, gdy owo dążenie do niebezpiecznego życia osiągnie formy ekstremalne, a miejscem jego realizacji będzie rynek, kierująca się nim osoba może postawić się w sytuacji arcytrudnej, w której nagromadzone przez nią kapitały, ludzkie i społeczne, warte będą tyle, co nic. W tych okolicznościach, oczekuje ją pasmo niekończących się upokorzeń, tym bardziej dotkliwych, im większym jest ona egocentrykiem i indywidualistą. Prędzej czy później, dociera do niej, że nietzscheanizm, w interpretacji, jaką mu nadawała – eufemistycznie rzecz ujmując – ma niewiele wspólnego z rynkiem. Wyrażając się bardziej brutalnie, objawia jej się okrutna prawda, że rynek nienawidzi egocentryków i indywidualistów, zwłaszcza wtedy, gdy są oni na dodatek idealistami, nietzscheańskiej lub innej, filozoficznej proweniencji. Nienawidzi ich nienawiścią niezmierzoną, którą odczuwa w stosunku do nich, że tak powiem, już od pierwszego wejrzenia.

W rezultacie, osoba, o której mowa, staje przed wyborem: odrzucić samą siebie lub odrzucić rynek.

Ja wybrałem to ostatnie rozwiązanie.

Czy rosnąca popularność wśród polskiej młodzieży takich postać Ludwig von Mises, Hayek, Hoppe należy uznać za przejaw chwilowej mody czy też może wytworzyła się jakaś libertariańska subkultura?

Trudno mówić wyłącznie o chwilowej modzie w odniesieniu do zjawisk, w których potężne interesy związane z bogactwem i władzą odgrywają kluczową rolę. Popularność wymienionych myślicieli wśród polskiej młodzieży wynika z trzech głównych przyczyn.

Pierwszą z nich jest jej systematyczne, intensywne i zakrojone na szeroką skalę poddawanie ich neoliberalnej indoktrynacji przez popierane i sponsorowane przez wielki biznes opiniotwórcze postacie życia publicznego, niemal wszystkich dziennikarzy oraz przedstawicieli specjalnie w tym celu utworzonych think-tanków, takich, jak w Polsce FOR, czy Centrum im. Adama Smitha, w USA natomiast, aby wymienić tylko najbardziej znaną z całego ich mrowia, Heritage Foundation.

Drugą jest bunt pokoleniowy, znajdujący swój wyraz w przeciwstawianiu się poglądom rodziców, którzy w czasach swojej młodości opowiadali się w olbrzymiej większości za państwem opiekuńczym oraz permisywizmem obyczajowym. Każdy tego rodzaju bunt cechuje się tendencją do skrajnej radykalizacji, która częściowo wynika z właściwego wielu ludziom odnajdywania satysfakcji w fanatyzmie, częściowo zaś z reguł konkurencji w sferze idei i postaw, premiujących postawy skrajne. Bycie najbardziej skrajnym wyróżnia i nobilituje.

W buncie pokoleniowym manifestuje się nie tylko wrogość do status quo, czy chęć budowania własnej, innej niż zastana tożsamości, lecz także zwykłe znudzenie. W tym zakresie, w jakim to ostatnie ma miejsce, libertariański względnie neoliberalny fanatyzm współczesnej młodzieży ma wiele wspólnego z modą. Warto o tym pamiętać, choćby po to, żeby zdawać sobie sprawę, iż nic nie trwa wiecznie, i że nawet w przypadku, gdyby nie istniały inne, znacznie poważniejsze czynniki działające na rzecz zmiany obecnie dominujących sympatii politycznych oraz społeczno-gospodarczych – a niewątpliwie takowe istnieją i będą się nasilać (z braku miejsca nie będę ich tutaj omawiał) – sama nuda wymusi, prędzej czy później, ich modyfikację na przeciwne.

Wreszcie, istnieje trzecia przyczyna zauroczenia libertarianizmem i neoliberalizmem, która – w odróżnieniu od wyżej wymienionych – charakteryzuje wyłącznie kraje byłego bloku wschodniego, w tym przede wszystkim dla Polskę. Bunt pokoleniowy ma u nas charakter cokolwiek ambiwalentny. Nasi rodzice walczyli z komunizmem, często z narażeniem życia i zdrowia, a walka ta, jak niewiele walk w polskiej historii, została wygrana. Co prawda niezupełnie przez nas samych, ale nie zaszkodzi przecież pozostawać w przekonaniu, że bez nas by się nie obyło, a nawet, że – jako naród – odegraliśmy w niej kluczową rolę. Wobec tego my, ich potomstwo, odczuwamy dumę z dokonań naszych rodziców, której towarzyszy skrajna awersja do wszystkiego, co w najmniejszym choćby stopniu wiąże się z cechami pokonanego wroga. Skoro więc realny socjalizm był, w jakiejś mierze, socjalistyczny, z polskiego punktu widzenia wszystko, co socjalistyczne, zasługuje na potępienie, tak jak wszystko, co socjalizmowi się sprzeciwia, na ubóstwienie.

W Polsce, istotną rolę odegrał także, mający miejsce w latach osiemdziesiątych, schyłkowy okres realnego socjalizmu, zapoczątkowany wprowadzeniem stanu wojennego. Utrzymywanie siłą porządku społecznego, który dojrzał do zmiany, dodatkowo uodporniło Polaków na wszelkie rozwiązania ustrojowe, inne niż stanowiące jego skrajne zaprzeczenie. Złość, która wtedy się gromadziła, do dzisiaj nie zniknęła. To ona powoduje, że wielu z nas postrzega okres ten w sposób karykaturalny, niewiele troszcząc się o to, czy postrzeganie to ma coś wspólnego z ówczesną rzeczywistością, czy bardzo niewiele.

            Jeśli pominąć wspomnianą dumę ze zwycięstwa – jakże potrzebną dla narodu ponoszącego w trakcie swojej historii same niemal klęski – to opisany stan świadomości ma dla nas same negatywne konsekwencje. Staliśmy się neoliberalnym betonem, ludźmi, z którymi – jak często zauważają przedstawiciele innych nacji – nie sposób prowadzić interesującej wymiany zdań na temat niezbędnych zmian politycznych i społeczno-ekonomicznych. Dla większości przedstawicieli polskiej nacji wszystko jest w tej materii oczywiste. Postrzegamy świat w kategoriach czarno-białych. Innymi słowy, Polska znajduje się obecnie poza historią, rozumianą po heglowsku jako pochód ducha poprzez dzieje.

My, Polacy, jesteśmy prawdopodobnie ostatnimi, po których można spodziewać się nowych, twórczych pomysłów ustrojowych. W najbliższej przyszłości, nie odegramy w tym pochodzie żadnej znaczącej roli. Nasz czas na przeminął. Głosy takie jak mój długo jeszcze pozostaną głosami wołających na puszczy.

Czy obserwuje Pan rosnąca radykalizację polskich libertarian? Aktywność takich postaci jak Kelthuz świadczy o tym, że Janusz Korwin-Mikke wydaje się być dość umiarkowany.

Neoliberałowie są umiarkowani w porównaniu z libertarianami, jednak to libertarianie reprezentują esencję ich poglądów; libertarianie są umiarkowani w porównaniu z korwinistami, jednak to korwiniści stanowią esencję ich poglądów; korwiniści z kolei są umiarkowani w porównaniu z KelThuzem i Białą Pięścią. Nie łudźmy się: to właśnie ci ostatni stanowią esencję światopoglądu korwinistycznego. Esencję tę określam często mianem „komercyjnego nazizmu”.

Rolę, jaką w rasistowskim nazizmie hitlerowskim spełniał Żyd, w komercyjnym nazizmie neoliberalnym spełnia lewicowiec, nazywany z reguły „lewakiem”. Spełniają ją także pewne kategorie socjologiczne, takie jak urzędnicy, zwani „urzędasami”; inni pracownicy sfery budżetowej, zwani „darmozjadami”; intelektualiści, zwani „szamanami”; a także bezrobotni, którym przypisuje się lenistwo oraz notoryczne popełnianie oszustw. Niewykluczone, że znajdujemy się w przededniu kolejnej nocy kryształowej.

            Rosnący radykalizm prawicy ekonomicznej spowodowany jest czynnikami, o których wspominałem odpowiadając na poprzednie pytanie. W tym miejscu dodam, że – w moim przekonaniu – może on doprowadzić (co można obserwować choćby na moim przykładzie), do radykalizacji poglądów lewicy ekonomicznej, jej mariażu z nacjonalizmem, a w konsekwencji do konfrontacji obu tych, z gruntu przeciwstawnych sobie światopoglądów.

Prawdopodobnie konfrontacja ta będzie daleka od reguł parlamentarnej debaty. Tego rodzaju debaty przestają mieć bowiem sens, gdy u źródła kontrowersji znajdują się fundamentalne różnice w zakresie ich emocjonalnej infrastruktury. Przewiduję w związku z tym, że czekają nas wojny para-religijne, to znaczy wojny religijne w przebraniu socjoekonomicznym.

Wiem, że pracuje Pan nad dziełem zatytułowany „Psychiatria polityczna: neoliberalizm i schizofrenia”. Czy może Pan zdradzić, kiedy dzieło będzie gotowe i kto będzie wydawcą?

Pierwotnie moje dzieło miało mieć postać jednej książki, pod takim właśnie tytułem. Ze względu na jej rozmiary, jak również rozległość problemów, jakie porusza, postanowiłem nadać jej formę trylogii, czyli trzech osobnych – aczkolwiek pozostających ze sobą w związku książek. Noszą one następujące tytuły: „Neoliberalizm jest schizofrenią społeczeństwa”, „Schizofrenia jest neoliberalizmem umysłu” oraz „Filozofia diabła”. Pierwsza z nich ukaże się w najbliższych tygodniach, jeszcze przed świętem pierwszego maja. Pozostałych należy oczekiwać wkrótce potem.

Na temat wydawcy pozwolę sobie nie udzielać na razie informacji. Na podstawie doświadczeń, w tym również moich własnych, jestem bowiem aż nadto świadomy, że demokracja w systemie neoliberalnym bywa często demokracją jedynie z nazwy.

Wygłasza Pan liczne kontrowersyjne opinie, komentarze, jak na przykład te dotyczące Janusza Korwina-Mikkego. Na ile jest to licentia poetica a na ile wygłaszane przez Pana Doktora sądy należy brać poważnie

Wszystkie je należy traktować ze śmiertelną powagą.

Wywiad przeprowadził Arkadiusz Meller

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Wywiad portalu www.konserwatyzm.pl z p. dr. Jackiem Kardaszewskim nt. neoliberalizmu cz. II-ost.”

  1. Szkoda czasu na czytanie. Kardaszewski nie jest w stanie wyobrazić sobie świata, w którym człowiek z własnej woli zajmuje się bliskimi – potrzebuje do tego nad sobą kogoś z batem w ręku. Nie potrafi sobie wyobrazić, że ktoś bez jakichś wielogodzinnych, ideologicznych dywagacji jest w stanie po prostu nie chcieć oddawać państwu ponad połowy swojej pensji. Dobrze ktoś to ujął pod poprzednią częścią – przeintelektualizowany socjalista. Już nie wspomnę o tym, ze klasyczni ekonomiści (Smith, Ricardo etc) a austriaccy (Mises, Hayek etc) to jednak inna bajka i ci drudzy niejednokrotnie naprawiali błędy tych pierwszych. Podsumowując: „Rolę, jaką w rasistowskim nazizmie hitlerowskim spełniał Żyd, w fanaberiach Kardaszewskiego spełnia konserwatywny liberał/libertarianin, nazywany z reguły „kurwinowcem”.

  2. Nie potrafię traktować wszystkich wygłaszanych przez Pana Doktora sądów ze śmiertelna powagą. Komentarz musiałby być ironiczny.

  3. Ogólnie to pasjonujący wywiad, a to z tego względu, że momentami śmiałem się do rozpuku, niekiedy potrząsałem głową w niedowierzaniu, a innymi razy dopadało mnie przygnębienie. Podejrzewam, że bardziej rozrywkowego rozmówcy nie dałoby się znależć nawet w Tworkach.

  4. „Rolę, jaką w rasistowskim nazizmie hitlerowskim spełniał Żyd, w komercyjnym nazizmie neoliberalnym spełnia lewicowiec, nazywany z reguły „lewakiem”.- To zdanie to jednak bardzo slaby punkt drugiej czesci wywiadu. W komercyjnym kalwinizmie czy raczej anglo-protestantyzmie role wroga spelnia nie lewak ale istota ludzka jako taka.Tego zdania nie trzeba bylo wypowiadac.Lewacy sa naszymi wrogami.Nie sa ofiarami, aktywnie pragna naszej eliminacji fizycznej.Nie wolno bronic przestepcow. Ale wywiad interesujacy.

  5. ” Liczą (liberałowie) bowiem, że dzięki temu będą się mogli napawać niedolą podludzi, mszcząc się za doznane w młodości, rzeczywiste lub wyimaginowane krzywdy.” Co kieruję krytyką liberalizmu dr.Kardaszewskiego? Naukowe kwalifikację , czy nienawiść do liberalizmu ? Sam piszę o tej nienawiści i chyba pisze o swojej. „Nienawidzi ich nienawiścią niezmierzoną, którą odczuwa w stosunku do nich, że tak powiem, już od pierwszego wejrzenia.”

  6. Kretynizm przepytywanego był od dawna znany, ale po co go wspierać? nie ma ciekawszych osób do przesłuchania przez rednacza? Nędzna imitacja wywiadu z Jaruzelem, który też miał wzbudzić sensację, ale miał jakiś sens poznawczy i wzbudzał intelektualną ciekawość. To tutaj jest kompletną porażką i kompromitacją.

  7. Ufff. Uparłem się i przebrnąłem. To ciekawe jak z zaobserwowanych w świecie negatywnych zjawisk można wyciągnąć tak aberracyjne wnioski! I nieco złośliwie – „wywiadowca” podaje z nabożeństwem: „Pełni rolę eksperta Komisji Europejskiej w dziedzinie nauk socjologiczno-ekonomicznych”. Hmm, pasmo sukcesów socjologiczno-ekonomicznych Unii Europejskiej staje się w tym świetle bardziej zrozumiałe…

  8. (Neo-)Liberalizm vs. socyalizm –> klasyczna fałszywa alternatywa. Jedno i drugie z nieprawego łoża.

  9. @Szerszeń: Byłbym ostrożny co do deprecjonowania cudzych sukcesów. Sukces polega na realizacji celu, a nie jest wcale oczywistym, czy faktyczne cele UE pokrywają się z publicznie deklarowanymi. Moim zdaniem działania UE są niezwykle owocne także ekonomicznie. Faktyczne cele realizowane są skutecznie i niezwykle owocnie. A że cele deklarowane nie są osiagane – jakież to ma znaczenie? Niech sobie gawiedź popsioczy. I tak odda „co cysorskie” na podatki, OFE etc. etc.

  10. [Piotr.Kozaczewski] Cóż, staram się zachować pokorę w granicach rozsądku wobec zdarzeń, co do których decyzje zapadają kilka pięter nad moją głową więc nie wykluczam, że „w tym szaleństwie jest metoda”. Jednak powątpiewam. Chyba, że prawdziwym celem UE jest depopulacja wśród Europejczyków oraz islamizacja kontynentu? Przy okazji, według mnie, w gospodarce alternatywa wygląda tak: wolny rynek <--> rynek zniewolony. Stopień zniewolenia może być różny niemniej tertium non datur.

  11. Ad. Piotr Kozaczewski – dokłanie. Liberalizm i socjalizm to różne łby tego samego plugawego smoka, jedno i drugie jest ideologią emancypacyjną, tyle że innej mierzwy.

  12. @Szerszeń: Jaka ytam depopulacjia islamizacja etc, etc. , :-). Celem eurokratów, tak jak wszystkich tzw. polityków w demokracji, jest zapewnienie ciagłości dopływu kasy do sponsorujacych ich miedzynarodowych instytucji (banki, fundusze, korporacjie produkcyjn etc. etc.). Czy podlegającymi dojeniu mieszkańcami Europy bedą biali czy kolorowi, chrześcijanie, ateisci czy muzułmanie – to bez znaczenia. Ważne, żeby grzecznie pozwalali sie strzyc, :-). Dlatego np. nie bedą to mogli byc prawosławni, bo oni nie uznaja „nadstawiania d*y jako przejawu tzw. miłosierdzia dla bezczelnych drani”.

  13. @Szerszeń: tertium non datur obowiazuje w logice zero-jedynkowej. Sam Pan powiedział, że stopień zniewolenia moze byc różny, a więc mamy wiele wartości zniewolenia (byc może kontinuum) na przedziale [0,1], :-).

  14. Początek o nietzscheanizmie naprawdę ciekawy. Przejście od tego do libertarianizmu mocno podejrzane. Ciekawie obserwować jak ktoś sobie wytłumaczył swoje życie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *