Z Hitlerem w obronie ludzkości…

Książkę Zychowicza przeczytałem niejako z obowiązku i zrozumiałem szybko pewną rzecz, która mnie nurtowała. Otóż jesienią zeszłego roku wysłałem na jego adres moją książkę „Klątwa generała Denikina”, licząc na jakiś odzew, może krótką notkę w „Rzeczpospolitej”. Wszak Zychowicz to admirator Józefa Mackiewicza, który przecież jasno stwierdził, że to w 1919 roku była największa szansa na likwidację bolszewizmu w zarodku i to Józef Piłsudski, wstrzymując ofensywę polską i zawierając tajny pakt z bolszewikami – tę szansę zaprzepaścił. Józef Mackiewicz był fantastą i fanatykiem stojącym przez większą część swojego życia poza narodem polskim, ale ta teza wyrażona w książce „Lewa wolna” jest jedyną z jaką się w pełni zgadzam. Nie wiedziałem wysyłając książkę Zychowiczowi, że ten pisze swój „Pakt Ribbentrop-Beck”. Teraz wiem dlaczego skrzętnie przemilczał moją książkę. Bo gdyby się zgodził z jej tezami, to jego praca nie miałaby sensu.

Zychowicz dokonuje prawdziwej ekwilibrystyki, żeby przekonać czytelnika, że w 1939 rokiem trzeba było przyjąć żądania Hitlera, zawrzeć z nim sojusz militarny i pójść z nim na Moskwę. Kreśli nawet wizję takiej wyprawy, a lektura tego tekstu w wielu miejscach wywołuje raczej uśmiech politowania niż zastanowienie. Odnosiłem wrażenie, że czytam twórczość jakiegoś egzaltowanego harcerzyka w krótkich spodniach, ale ktoś przekonał mnie, że wielu ludzi może temu ulec. Może to prawda – obraz Moskwy opanowanej przez polskich ułanów, nabijających na piki głowę Lenina, a potem osaczających w bunkrze pod Kujbyszewem bunkier Stalina i roztrzaskujących czaszkę Berii – niejednemu młodzieńcowi zawróci w głowie. Ja sam miałem taki zamiar przymierzając się do pisania „Klątwy generała Denikina”. Miała być scena wspólnej defilady wojsk polskich i wojsk Denikina w Moskwie, miała być scena spotkania naszych wojsk pod Moskwą, ze sztandarami i hymnami obu państw. Uznałem jednak, że trzeba pisać o tym, co było, a nie o tym, co mogłoby być. Może to błąd, bo do wielu współczesnych przemawia bardziej science fiction niż prawda.

W książce Zychowicza to Piłsudski jest geniuszem, który gdyby żył, to na pewno nie zrobiłby tego, co Beck. Piłsudski na pewno poszedłby na układ z Hitlerem, taki był ponoć jego testament, tymczasem ten „zendeczały” Beck wszystko zaprzepaścił. Jego decyzja o zawarciu sojuszu z Anglią „odwróciła losy świata” na zgubę Polski. W tej narracji to Józef Beck jest odpowiedzialny za wybuch II wojny światowej, a nie Hitler czy Stalin. Na Becka leją się pomyje przez prawie wszystkie karty tej książki. Im więcej, tym wzbierała we mnie chęć jego obrony. Mądry, antybolszewicki (antyrosyjski) Piłsudski i Beck, łamiący jego genialny testament, narażający Polskę na wojnę z Niemcami Hitlera, który przecież był do nas przychylnie nastawiony, szanował sojuszników i miał zbożny cel – rozbicie Sowietów. A Beck to wszystko popsuł w imię jakiegoś honoru i obrony suwerenności. Jak to się mogło stać? To proste – elity sanacyjne uległy „zendeczeniu”, zdradziły testament Marszałka.

A więc winna jest endecja ze swoją obsesyjną antyniemieckością, kultem ziem zachodnich i państwa narodowego. Ci endecy pewnie razem z komunistami organizowaliby zamieszki, gdyby Beck jednak podpisał pakt z Ribbentropem (endekokomuna już w latach 30. XX wieku). Endecy zawsze bruździli, torpedując genialny program federalistyczny Piłsudskiego w 1919 i 1920, dzięki któremu Polska znowu mogłaby być wielkim mocarstwem. A najgorszy był ten Stanisław Grabski, który w Rydze, podczas rozmów pokojowych z bolszewikami, „rozmyślnie zrzekł się na rzecz Sowietów olbrzymich połaci porozbiorowej Rzeczypospolitej”, a które bolszewicy „byli gotowi nam oddać”. W tym miejscu dodam tylko, że Zychowicz pisze jawną nieprawdę. W świetle najnowszych badań (patrz: J. Borzęcki, „Pokój Ryski 1921 roku i kształtowanie się międzywojennej Europy”, Warszawa 2012, s. 199-200) nic takiego nie miało miejsca. No ale mógł tej książki nie czytać.

A teraz zadam pytania – dlaczego autor nie wspomniał ani słowem o tym, że jego główny bohater, Józef Piłsudski, w 1919 roku nakazał zawarcie tajnego paktu, który możemy nazwać paktem Piłsudski-Dzierżyński? Pakt ten uratował chwiejącą się władzę bolszewików i utorował im drogę do władzy. A wystarczyło dogadać się z Denikinem (a nawet nie), przeciąć linię kolejową k. Mozyrza, przesunąć wojska na jednym odcinku frontu o 100-200 km, odciąć odwróć trzech armii bolszewickich z rejonu Kijowa. Wystarczyło niewiele, straty byłyby nikłe, a zysk dziejowy ogromny. Wtedy nie byłoby Katynia, zsyłek, NKWD i Berii. Wtedy, w 1919 roku, była na to wielka szansa (niemal pewność), a nie w 1941, kiedy ZSRR był scentralizowanym mocarstwem sprzymierzonym z Zachodem (twierdzenia Zychowicza, że ZSRR był „państwem na papierze” uznać należy za żart). W 1919 roku nasza akcja miałaby poklask Zachodu, a Niemcy nie miały nic do powiedzenia. To byłaby zasługa dla ludzkości, a nie w 1941, do czego przekonuje Zychowicz.

Autor rzuca gromy na Sikorskiego za układ z Majskim z 1941 jako rzekomo niemoralny, a milczy o zdradzieckim, tajnym pakcie Piłsudskiego z Leninem i Dzierżyńskim z 1919 roku. Jeśli jest takim wielkim antykomunistą, dlaczego milczy wobec tego faktu? Co niby byłoby lepsze dla Polski – likwidacja bolszewizmu w 1919 niewielkim nakładem sił, czy rzucanie na szalę losu narodu i całej armii polskiej w szaleńczym tańcu z Adolfem Hitlerem? Czy bronić ludzkości, jak chce, lepiej było razem z propolskim Denikinem, czy ze zbrodniczym i nieobliczalnym Hitlerem?

I na koniec taka uwaga – autor przekonuje, że można było w 1941 rozegrać genialną partię szachów, w której bylibyśmy wygrani. Najpierw idziemy z Hitlerem, ten rozbija Rosję, potem finezyjnie porzucamy Adolfa i popieramy zwycięski Zachód, uderzając na tyły wojsk niemieckich. Zostajemy na placu jako jedyne wielkie mocarstwo, odbudowując starą Rzeczpospolitą wielu narodów. Przepraszam, ale to fantasmagoria i bajka dla naiwnych. Taka gra zakończyłaby się tragicznie w granicach dawnego Księstwa Warszawskiego albo Królestwa Kongresowego. W 1945 ziścił się plan Romana Dmowskiego sprzed I wojny światowej. Do wojny idziemy w bloku antyniemieckim, z Rosją i Zachodem – następuje zjednoczenie rdzennie polskich ziem (głównie Wielkopolska, Pomorze i Śląsk) w jednym organizmie państwowym, początkowo uzależnionym jeszcze od Rosji, ale w efekcie uzyskującym pełną suwerenność. Dmowski nie przewidywał, byśmy przesunęli granice tak daleko na zachód, jak w 1945, ale to był już rezultat całkowitego szaleństwa Hitlera umożliwiającego masowe migracje ludności. II wojna światowa była, z geopolitycznego punktu widzenia, kontynuacją I wojny. I rozegrała się tak, jak miała w 1914. W obu wojnach byliśmy po właściwej stronie i bardzo dobrze. I nic na to nie poradzą panowie Zychowicz czy Ziemkiewicz, że tę Polskę, w której żyjemy, Polskę jednonarodową, o zwartych granicach, z szerokim dostępem do morza, wysuniętą na Zachód – stworzył Józef Stalin i… Józef Beck. I wolę tę realną Polskę, niż majaczenia o wielonarodowym „mocarstwie” na Wschodzie.

Eugeniusz Kwiatkowski, piłsudczyk, minister w tym samym rządzie, co Józef Beck, tak to podsumował to w wywiadzie dla „Zeszytów Historycznych” w 1975 roku: „Strach pomyśleć, co by z Polską było gdyby po 1 września 1939 nie było 22 czerwca 1941 roku. Panie, z jakąż radością odetchnąłem w Craiovej gdy się o tej niemieckiej agresji dowiedziałem! Nie dlatego, broń Boże, abym Niemcom życzył zwycięstwa, ale dlatego że w moim przekonaniu w głębi Rosji spotka Niemców klęska. Bez udziału Związku Sowieckiego w drugiej wojnie światowej nie byłoby pełnego nad Niemcami zwycięstwa, a Polska nie odzyskałaby piastowskiej granicy na Odrze i Nysie…”. Amen.

Jan Engelgard

Ilustracja: karykatura niemiecka sugerująca, że Józef Piłsudski z zaświatów karci Józefa Becka za zły wybór polityczny.

myslpolska.pl

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Z Hitlerem w obronie ludzkości…”

  1. Nie jest to pierwszy raz gdy decyzje podejmowane przez stojących u władzy okazują sie błędne i mają negatywny wpływ na losy Narodu. I Piłsudski w 1919 i Beck w 1939 podjęli błędne decyzje. wczesniej taką błędną decyzję podjął książe Poniatowski który zamiast zmienić front i opuscić Cesarza Bonapartego został przy jego boku do końca. Czy też decyzja o przekazaniu lini branderburskiej sukcesji Prus w wyniku bezpotomnej smierci Hohenzollera. Historia Polski składa sie z takich błędnych decyzji i niewykorzystanych szans

  2. @Jacek L. Wolę Polskę od Kalisza po Władywostok w ramach Imperium Rosyjskiego niż Polskę po II WŚ i latach PRLu.

  3. Tak. Endecja była odpowiedzialna za antyniemiecką postawę polskiego społeczeństwa w 30tych latach. Na czym to opierała? Na załozniach strategicznych wyznaczonych przez Dmowskiego w zupełnie innych czasach. Czy rzeczywiście to Niemcy były takim wielkim zagrożeniem cywilizacyjnym dla Polski? Nie byli. To Rosja (czyli ZSRS) wtedy była takim zagrożeniem. Z resztą nie tylko dla nas, ale dla całej Europy. W 1939 miejsce Polski było przy boku Niemiec. Dzisiaj to miejsce jest przy boku Rosji. I tyle. Arek Zdolski

  4. I drugie TAK. Nie czułbym dziś oporów by wspominać nasze Polskie legiony podbijające bolszewicką Rosję ramię w ramię z armią niemiecką. Bez względu na to czy byłaby to wojna wygrana czy przegrana. Wydaje mi się, że gorzej niż w realu byśmy nie wyszli z tego układu. Arek Zdolski

  5. Konstatacje Engelgarda są kompletnie niezrozumiałe w kontekście konsekwencji 2 wojny światowej dla Polski. Zgadzam się ze zdolarem.

  6. „II wojna światowa była, z geopolitycznego punktu widzenia, kontynuacją I wojny.” – czyli nasz Autor jako narodowiec przechodzi do porządku dziennego nad kaźnią narodu polskiego pod zbrodniczą okupacją hitlerowską. W końcu to tylko geopolityka. Innych punktów widzenia nie ma lub się nie liczą. Trzeba było dać się najechać „Niemcom” i wytrzymać przejściowe niedogodności z tym związane, by na koniec triumfalnie wjechać do Berlina i tuż obok „rosyjskiej” flagi zatknąć polską. Istne spełnienie marzeń Dmowskiego.

  7. Ciekawe jak wyglądałby wariant współpracy Polska-ZSRR-Czechosłowacja(wtedy sojusznik Sojuza). Inna sprawa, że zwolennicy wsparcia Denikina jakoś bardzo optymistycznie podchodzą do sprawy najwyraźniej ignorując ówczesny stan WP i poglądy Denikina na granice…

  8. A mogą nam Panowie przybliżyć owe „poglądy Denikina na grancie”, w oparciu o jakiś dokument źródłowy najlepiej?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *