Zarys historii epistemologii. Część druga: irracjonalizm

Termin irracjonalizm oznacza pogląd, że właściwym źródłem poznania są uczucia, emocje, intuicje, czary czy (szeroko rozumiane) stany mistyczne.  Dla laika często irracjonalizm mieni się, jako główne przeciwieństwo racjonalizmu. Jest to pogląd błędny. Podstawowy podział w epistemologii to filozofowie akceptujący rzeczywistość taką, jaką przedstawiają ją zmysły (empiryści) i filozofowie szukający innych (z pozoru sprzecznych z zdrowym rozsądkiem) metod poznania (racjonaliści i irracjonaliści). Paradoksalnie, czasami zalicza się nawet irracjonalistów do racjonalistów. Termin ten bywa również używany, jako synonim braku rozsądku czy nawet głupoty. Nie jest to żaden kolokwializm, gdyż z takim rozumieniem irracjonalizmu spotykamy się również w pracach naukowych np. w książce Jacka Dobrowolskiego „Filozofia głupoty”.     

Początki europejskiego irracjonalizmu siadają orfizmu. Trudno jednoznacznie stwierdzić, kiedy ten ruch powstał. Przypuszczalnie orficy rozpoczęli swoją działalność w  VI w. p.n.e., zaś założycielem tej grupy (może wypadałoby bardziej napisać sekty?) był półlegendarny Onomakritos. O Orfikach wiemy niewiele. Liczba informacji na ich temat, które przerwały do naszych czasów jest mała. Po za tym są to głównie informacje z tzw. drugiej ręki, zaś te, które pochodzą wprost od nich są niejasne (są to poematy, a nie traktaty filozoficzne) i napisane raczej w późniejszym okresie.

Zdaniem orfików nasze dusze były kiedyś bogami, jednak grzeszyły i zostały uwięzione w ciele. Teraz przechodzą z jednego ciała do drugiego, i z jednego wcielenia do drugiego.  Tak wiec człowiek składa się z dwóch elementów: duszy (element dionizyjski) i ciała (element tytaniczny). Musimy (orficy, jako pierwsi w Grecji obiecywali pośmiertną nagrodę możliwą dla wszystkich) uwolnić się z ciała i zakończywszy cykl reinkarnacji powrócić do świata bogów. Miały temu służyć cnotliwe życie oraz specjalne, magiczne obrzędy. I właśnie te misteria były wątkiem irracjonalnym u orfików.  Niestety, nasze informacje na ich temat  są zbytnio skąpe, abyśmy mogli je dokładnie opisać.

Wierzenia orfickie miały duży wpływ na pitagorejczyków. Ta szkoła (będąca jednocześnie związkiem wyznaniowym i reakcyjnym stronnictwem politycznym) została założony przez Pitagorasa (570r. p.n.e. – 497r.p.n.e.). Mało wiemy o samym założycielu, jednak przypuszczalnie jego rola w myśli pitagorejskiej była wyolbrzymiana (najprawdopodobniej to nie Pitagoras odkrył słynne twierdzenie, którym teraz męczy się dzieci w gimnazjach).  Pitagorejczycy tak samo jak orficy dążyli do zakończenia cyklu wcieleń za pomocą dobrych uczynków i magicznych misteriów, ale również (co było już nowatorskie) badań matematyczno-przyrodniczych. Liczby dla Pitagorejczyków były czymś więcej niż dla współczesnych ludzi. Oni przypisywali im wartość magiczną.

Teraz należy zająć się najwybitniejszym filozofem irracjolanym – Platonem (427 r. p.n.e – 347r. p.n.e.). Dwa były podstawowe źródła myśli platońskiej: sokratejskie (racjonalne) i pitagorejsko-orfickie (irracjonalne). Wbrew obiegowym opiniom drugie źródło było ważniejsze (przynajmniej w sensie epistemologicznym). Cel u Platona był ten sam co u Pitagorasa i orfików (być może również i u Sokratesa?), zakończenie reinkarnacji i powrót do świata bogów, który Platon nazwał krainą idei. Aby nie było żadnych niejasności przejdę teraz do platońskiej ontologii i wyjaśnię (o ile to w ogólne można wyjaśnić?) czym są idee zamieszkujące tę krainę. Otóż według Platona wszystkie byty jednostkowe są mniej lub bardziej dokładnym odzwierciedleniem jednej konkretnej idei. Tak więc, wszelkie domy naśladują ideę domu, wszelki piękne przedmioty (ale i byty abstrakcyjne) ideę piękna. Idee są więc wzorami wedle, których jest stworzony nasz świat.  Oczywiście nie da się tego w pełni zrozumieć w sensie intelektualnym.   

U Platona poznanie ma kilka stopni. Pierwsze jest poznanie zmysłowe.  Ponieważ jednak mówi nam ono jedynie o świecie materialnym, jest ono bezużyteczne. Wielu przed Platonem nie ceniło zmysłów, ale on pierwszy odebrał im jakąkolwiek wartość. Drugi stopień to poznanie umysłowe. I te jest już właściwe. Nie wystarczy coś zobaczyć, trzeba to jeszcze przemyśleć.  Platon nie odrzucał jednak całkowicie doświadczenia w procesie poznania. Szanował doświadczenie z poprzedniego życia czy pamięć o krainę idei. Jednak nawet nasz rozum nie jest w stanie pojąć wszystkiego. I teraz przechodzimy do trzeciego stopnia – poznanie intuicyjne.  To intuicja wyjaśnia nam to, co rozum przerasta. Dialogi platońskie są pełne mistycznych doznań.  Ktoś mógłby zapytać: dlaczego zaliczam Platona do irracjonalistów skoro zaliczyłem Gelugpę do racjonalistów, skoro w obydwu przypadkach mamy trzy podobne stopnie poznania. Różnice są dwie. Po pierwsze, u Gelugpy stan mistyczny trzeba rozmieć (umysłowo), u Platona zaś nie. Po drugie Platon nie tworzył żadnych prac analitycznych, a jego filozofia jest w dużej mierze niepojęta dla intelektu (chociażby wspominana już kraina idei).       

Wielki okres irracjonalizmu przypada na końcówkę antyku (czyli czasy po Chrystusie). Wówczas wszystkie szkoły (poza epikureizmem) szły w kierunku mistycyzmu. W tym właśnie okresie działała wyrocznia chaldejska, której założycielem był przypuszczalnie Julian (żyjący w II w. n.e. dokładnych dat nie znamy).  Oryginalność jego myśli polegała na tym, że chciał wykorzystać magię do celów religijnych, a nie religię do celów magicznych, jak robili to inni.  Zdaniem Juliana, Boga nie można zrozumieć, można jednak się z nim zjednoczyć  i do tego właśnie służyła mu magia. Niestety, nie potrafimy zrekonstruować jak wyglądały te praktyki.

Najwybitniejszym filozofem tego okresu był Plotyn (ok. 203-270), będący twórcą neoplatonizmu. Neoplatonizm jest próbą rozwinięcia i zreformowania filozofii Platona, nie należy tego mylić z próbą odnowienia filozofii Platona, czyli medioplatonizmem. W przypadku Plotyna, tak samo jak w przypadku Platona nie można omówić jego epistemologii, nie omówiwszy przedtem (przynajmniej pobieżnie) jego ontologii.  Zdaniem Plotyna najwyższym bytem jest bliżej nieopisany, bezosobowy Bóg, którego nazwał Jedno. Z bytów wyższych wyłaniają się byty niższe. Tak więc z Boga powstały idee, z idei dusza świata (a wraz z nią wszystkie dusze jednostkowe), a z duszy świat materialny. Dusza powinna jednak uwolnić się od ciała i wrócić do Boga. Nie osiągniemy tego przez intelekt, gdyż Boga nie można zrozumieć.  Musimy się z nim mistycznie zjednoczyć. Tak samo jak u Platona służyła ku temu intuicja, jednak w przypadku Plotyna sprowadzała się ona do czystej ekstazy i była pozbawiona jakichkolwiek elementów racjonalności. W drodze do Boga miała pomagać również magia.

Starożytnych irracjonalistów zamyka św. Augustyn (354-430). Ten myśliciel zapoznawszy się przedtem z argumentacją sceptyczną zastanawiał się czy jakakolwiek wiedza jest pewna. Otóż pewna jest wiedza o tym, że żyjemy i jesteśmy tego świadomi. Tego nikt przecież nie kwestionuje. Czy jednak tylko to?  Również nasza wiedza o prawdach wiecznych jest pewna, jeśli pochodzi od Boga. Precyzując, niektórzy otrzymują od Boga łaskę wiedzy. Nie był to fideizm, gdzie po prostu uznajemy dogmaty wiary; tutaj potrzebne było osobiste spotkanie z Bogiem. Ta wiedza zdobyta poprzez kontakt z Bogiem została nazwana później iluminacją. Św. Augustyn był mistykiem, ale innym niż Plotyn; nie jednoczył się z bezosobowym Bogiem, lecz prowadził dialog z osobowym Bogiem.  Filozofia Augustyna była drogowskazem dla wielu mistyków średniowiecznych.

Błędne byłoby jednak myślenie, że mistyka typu plotyńskiego w średniowieczu wymarła. Otóż istniała ona ciągle, a jej najwybitniejszym przedstawicielem był mistrz Eckhart (ok. 1260-1327). Wbrew tradycjom scholastycznym (w których był wychowany i których językiem pisał) uważał Boga za bezosobowego. Mistyka miała u niego polegać na odszukaniu Boga we własnej duszy. Jeśli go odszukamy, wówczas zatracimy własne Ego, własne odczucie odrębność i indywidualności i zjednoczymy się z Bogiem.

Wiek XVII przyniósł innego wybitego mistyka Pascala (1623-1662). Pierwotnie szukał on wiedzy racjonalnej, logicznej i pewnej, jednak nie odnalazł jej i popadł w rozpacz. Z tego stanu uratowała go wiara. Skoro nie można zrozumieć, to trzeba uwierzyć. Wprawdzie argumentacja Pascala miała element racjonalny (chociażby słynny „zakład”), jednak nie była to argumentacja wyjaśniająca prawdziwość tez, lecz jedynie je promująca. Po za tym Pascal głosił, że po uzyskaniu stanu mistycznego należy porzucić wszelką racjonalność.    

Przejdźmy teraz do XVIII w. Laikom ten okres kojarzy się wyłącznie z racjonalizmem, jest to jednak zbytnio daleko idące uproszczenie. Irracjonalizm był widoczny w poglądach Adama Smitha (1723-1790). Podstawą relacji między ludźmi są uczucia (czy też może lepiej emocje?).  Zaś podstawowym uczuciem jest współczucie (naprawdę Smith używał słowa sympatia, jednak współczucie lepiej oddaje co miał na myśli). Współczując innym krzywd jakich doznają i radując się z ich szczęścia wczuwamy się w ich rolę i na swój sposób tracimy ego. Paradoksalnie ten laicki i postępowy myśliciel doszedł do podobnych wniosków jak mistycy.

W okresie oświecenia działał również Rousseau (1712-1778). Jego poglądy były jednak bardzo dalekie oświeceniu. Twierdził on, że nauka, rzemiosło i sztuka oraz ogólnie cała cywilizacja nie dały niczego dobrego, ale za to dały dużo złego.  Najlepszy okres był, kiedy byliśmy „szlachetnymi dzikusami”. Rousseau chociaż był filozofem (ujawnia się nam tutaj pewna niespójność) był przeciwny jakimkolwiek spekulacjom filozoficznym. Nawet w przypadku moralności, uważał, że zamiast myśli etycznej powinniśmy kierować się intuicją, która jest najlepszym przewodnikiem.

W dobie romantyzmu największy wpływ na irracjonalizm miał Schopenhauer (1788-1860). Twierdził on, że możemy poznać jedynie własną psychikę, która ogranicza się do bezrozumnej woli. Człowiek ugania się jedynie za niemożliwym do zaspokojenia popędami, co prowadzi do frustracji i cierpienia. Sposobami na uwolnienie się od tego bólu są zmniejszenie pragnień, współczucie innym i kontemplacja sztuki. Wszystko więc bazowało tutaj na uczuciach i emocjach.

Późniejszym myślicielem głoszącym irracjonalne poglądy był Kierkegaard (1813-1855). Ten duński filozof zajmował się rekcjami między człowiekiem a Bogiem. Człowiek nie może pojąć absolutu. Bóg jest dla nas niezrozumiały, nie mieści się w naszym poznaniu intelektualnym. Przykładowo, Bóg jest nieskończony, lecz nieskończoności nie możemy wyjaśnić umysłem, ani nawet wyobrazić sobie. I nie wynika to z naszej ułomności, lecz z samych cech Boga- on nie jest logiczny. Kierkegaard zgadzał się z Pascalem w niescholastycznym podejściu do religii, ale nie odnajdywał w wierze spokoju, lecz lęk. Bał się tego, co było niepojęte.   

Kierkegaard miał duży wpływ na powstałą w latach 30. XX wieku filozofię egzystencjalną, której twórcą był Niemiec Heidegger (1889-1976). Jak sama nazwa wskazuje podstawą tej filozofii jest sama egzystencja człowieka. Człowiek będący jedynym bytem, który ma samoświadomość, może mieć wpływ na własną egzystencję. Oczywiście ma wpływ na własną osobowość, lecz już nie w pełni na własne przetrwanie. Jeden poszczególny człowiek jest niczym wobec świata i może być przez ten świat unicestwiony. Taki pogląd prowadził do trwogi.

Poważnym błędem byłoby ograniczenie irracjonalizmu do filozofii europejskiej.  Był on znany w Azji. Klasyczna myśl hinduistyczna była bardzo bliska orfikom, pitagorejczykom i akademii platońskiej. Dusza została za grzechy uwieziona w ciele i jest poddana procesowi reinkarnacji. Może jednak uwolnić się i powrócić do świata boskiego.  Hinduscy mędrcy opracowali całe metody zjednoczenia się z absolutem , jedynym Bogiem.  Piszę jedynym, gdyż w hinduizmie Bóg jest jeden. Ma tysiące postaci (cały panteon bóstw ludowych), lecz jest jeden.  Interpretowanie każdego boga hinduskiego z osobna i dopatrywanie się w tej religii politeizmu jest błędne.

Z hinduizmu wyłonił się buddyzm, który ogranicza człowieka do czystej samoświadomości. Wszystko inne (również ego) jest tylko ułudą, której powinniśmy się pozbyć. Służą temu medytacje. Mam nadzieję, że czytelnicy sami zauważyli już duże podobieństwo do mistrza Eckharta. Buddyzm rozpowszechnił się w całej wschodniej Azji. W Tybecie zaczerpnął szamańskie elementy tamtejsze ludowej wiary (Boon). Dla mojego artykułu najważniejsza jest odmiana, która powstała w Chinach pod nazwą chan, lecz bardziej znana jest jej japońska nazwa Zen (czytaj Dzen).  Według Zenu celem medytacji jest oczyszczenie własnego umysłu. Medytacja zenistyczna jest prosta; medytując skupiamy się na jednej czynności i pozwalamy wszelkim myślom (której miałby nasz od niej odciągnąć) odpłynąć. Taką czynnością, może być siedzenie w pozycji medytacyjnej, ale również zwykłe czynności domowe. Jeśli zapanujemy nad myślami to doznajemy tzw. stanu pustki (który bez niektórych jest porównywany do Boga). Intelekt nie jest tutaj potrzebny, może nawet zawadzać. Mnisi zenistyczni odradzają racjonalność (chociaż jej nie zabraniają). Uwolnieniu od racjonalności służy medytacja z koanem, a wiec z paradoksalną zagadką, na którą nie ma odpowiedzi, np. kak była twoja twarz przed urodzeniem? Widząc jak nasz intelekt nie radzi sobie z tym pytaniem, odchodzimy od racjonalizmu. Zen jest tak bardzo antyintelektualny, że nawet unika odpowiedzi na pytania o buddyjską teologię. I dotyczy to nie tylko skomplikowanych problemów, ale również takich podstaw jak np. reinkarnacja. Wziąwszy to pod uwagę, można zwątpić czy żen jest jeszcze religią. 

Ktoś może powie: nie napisałeś wszystkiego o epistemologii omawianych filozofów. Ktoś inny może powie: ominąłeś kogoś. Oczywiście ten artykuł mógłby być dłuższy. Jednak postanowiłem ograniczyć go do najważniejszych informacji i mam nadzieję, że zrobiłem to dobrze.

Marek Adam Grabowski

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *