Na konferencji prasowej w Sejmie wyniki tej ekspertyzy przedstawił Stanisław Zagrodzki, kuzyn Ewy Bąkowskiej, która zginęła w katastrofie smoleńskiej.
Zagrodzki – jak relacjonował – przywiózł ze Smoleńska do Polski pozostałości garsonki kuzynki, w których znajdował się nadpalony fragment pasa bezpieczeństwa z klamrą do zapinania. Krewny ofiary zaznaczył, że zwrócił się do prokuratury z prośbą o przebadanie materiału i włączenie go do dowodów w śledztwie, ale ta – według niego – nie wykazała zainteresowania. Wobec tego – jak mówił – zdecydował się na badania laboratoryjne w jednej z placówek uniwersyteckich w USA.
Zagrodzki poinformował, że badania trwały trzy tygodnie i były przeprowadzone na „specjalnym zestawie odczynników do wykrywania materiałów wybuchowych”. Do analiz zostały pobrane dwie próbki o wymiarze cal na cal, z ubrania i pasa.- Ekstrakt z próbki rękawa koszuli nie wykazał obecności materiałów wybuchowych, ekstrakty z pasa bezpieczeństwa wykazały obecność trotylu. Test został powtórzony po 24 godzinach, dokonano dokumentacji fotograficznej. Wyniki wskazują na możliwość kontaktu pasa bezpieczeństwa z materiałem wybuchowym – podkreślił.
– Mówimy o ilościach, których nie jesteśmy w stanie określić, ponieważ nie była to analiza ilościowa, tylko analiza jakościowa, czyli określenie typu związku chemicznego – dodał Zagrodzki.
Macierewicz poinformował, że jest to wstępna analiza; zespół zwrócił się do laboratorium chemicznego w USA o wykonanie pełnej analizy, która – jak mówił – ma być przedstawiona w najbliższych dniach.
Macierewicz odniósł się też do wtorkowej konferencji prokuratury wojskowej, podczas której zdementowano informacje „Rz”, że polscy prokuratorzy i biegli, którzy badali wrak w Smoleńsku, odkryli na nim ślady trotylu i nitrogliceryny.
Według polityka PiS było to „niesmaczne przedstawienie”, którego celem było jedynie uspokojenie rządzących.
Źródło Interia
M.G.