Połosak: Orzeł Biały pod Krzyżem Południa

Kiedy w obecnej polskiej przestrzeni publicznej mowa jest o języku polskim za granicą, najczęściej na myśl przychodzą Polacy mieszkający na dawnych Kresach czy też w Stanach Zjednoczonych. Niekiedy przypominana jest również kwestia perspektywy – przyznać należy, że coraz bardziej odległej – uznania języka polskiego za urzędowy na Litwie czy Białorusi. Na tle podanych przykładów wybija się Polonia zamieszkała w Brazylii; jest to obecnie coraz bardziej nośny temat. Brazylia jest członkiem BRICS, organizacji międzynarodowej, której znaczenie na arenie międzynarodowej cały czas rośnie. Ponadto Brazylia, a dokładniej stan Rio Grande do Sul, jest jedynym poza Rzeczpospolitą Polską terytorium, na którym język polski ma oficjalny status języka urzędowego. Populacja osób pochodzenia polskiego waha się – w zależności od źródła i sposobu klasyfikacji – pomiędzy 2 a 3 milionami osób. Przybliżmy zatem historię osadnictwa Polaków w Brazylii i dzieje przedstawicieli naszego narodu w największym państwie Ameryki Południowej.

Polska ziemia obiecana?

Pierwsi osadnicy z ziem polskich, których można uznać pod względem kulturowym za Polaków, pojawili się w Brazylii już w połowie XIX wieku. Jednak pierwsze zorganizowane grupy osadników polskich zadomowiły się w stanach Santa Catarina i Parana pod koniec lat 60-tych XIX stulecia. W roku 1875 rozpoczęło się zaś osadnictwo polskie w stanie Rio Grande do Sul, czyli na terytorium, w którym język polski uznany jest obecnie za urzędowy. Dokładna liczba polskich osadników w tamtym okresie na terenie Brazylii jest trudna do oszacowania, bowiem w przeważającej części Polacy osiedlający się w Ameryce Południowej w wieku XIX byli wychodźcami z Prus i posiadali dokumenty niemieckie. Wielu z nich skorzystało z niemieckiej „oferty” kolonizacyjnej, widząc w niej szansę zarówno na lepsze życie pod względem materialnym (należy tu przypomnieć o żywotnym wówczas micie, według którego „w Brazylii za darmo dają chłopom ziemię”), jak też sposób na wyrwanie się z ziem polskich pozostających pod zaborami, a należy pamiętać, iż w zaborze pruskim, a następnie niemieckim, sytuacja Polaków pod względem społeczno-politycznym była najtrudniejsza.

W tym miejscu podkreślmy, że podległość Polaków w stosunku do Niemców nie zanikła bynajmniej wraz z osiedleniem się na terenie Brazylii. Polacy bowiem zamieszkali w zakładanych przez Niemców osadach, ponadto Niemcy uznawali administracyjnie Ślązaków za Niemców. Oczywiście Polacy, widząc w transoceanicznym osadnictwie szansę na wyzwolenie się z zależności od Niemców, nie zamierzali się podporządkować nowym, lecz jakże im znajomym zarządzeniom. Powstał zatem plan przesiedlenia ludności polskiej z brazylijskiego stanu Santa Catarina do Parany, która nie była zamieszkała przez ludność germańską. Przywódcami tej wędrówki Polaków, przypominającej afrykanerski Wielki Trek, byli inż. Edmund Saporski (urodzony na ziemiach polskich jako Sebastian Woś) oraz ks. Antoni Zieliński. Dzięki ich staraniom 16 rodzin polskich przeniosło się ze zdominowanego przez Niemców Brusque w stanie Santa Catarina do Parany, gdzie – po uzyskaniu zgody od cesarza Brazylii Piotra II – inż. Saporski wytyczył działkę, na której osiedlić się mieli Polacy. Ziemia ta została nazwana Pilarsinho (pol. Pielgrzymka), by upamiętnić pełną trudów trasę, jaką Polacy przebyli, aby uchronić swą niezależność i odrębność kulturową.

Nie bez znaczenia pozostawał fakt, iż inż. Woś-Saporski i ks. Zieliński byli jednymi z nielicznych Polaków w Ameryce Południowej XIX stulecia, posiadającymi jakiekolwiek wykształcenie. W latach 1890-1914 przybyło do Brazylii prawie 105 tysięcy osadników z ziem polskich, w przeważającej części z zaboru niemieckiego. W 95% byli to chłopi, pozostałą część z nich stanowili robotnicy i rzemieślnicy. Inteligencja na wychodźtwie praktycznie nie istniała. Od samego początku społeczność polskich imigrantów w Brazylii budowała własne osady, takie jak Warta, Aquila Branca (pol. Orzeł Biały) czy też Nova Danzig (w roku 1938 nastąpiła zmiana nazwy tej miejscowości na portugalskojęzyczną Cambe). Zakładano polskie szkoły, budowano kościoły, powstawały też polskie grupy muzyczne, teatralne, a nawet kluby sportowe. Wszystko to mimo znikomej liczebności polskiej inteligencji w Brazylii. W roku 1929 w Brazylii mieszkało już około 230 tysięcy Polaków. Osiedlali się oni głównie w stanach: Parana (120 tysięcy), Rio Grande do Sul (80 tysięcy), Santa Catarina (20 tysięcy) oraz Sao Paulo (5 tysięcy).

Polska inteligencja w Brazylii

Jak ukazano powyżej, polska inteligencja w Brazylii stanowiła znikomy procent ogólnej liczby osiedleńców pochodzenia polskiego. Mimo to udało im się dość dobrze zorganizować życie polskich osadników w największym kraju Ameryki Południowej. W roku 1920 powstał związek towarzystw polskich Kultura, a rok później związek polskich szkół katolickich Oświata. Stowarzyszenia te zorganizowały polskie szkolnictwo liczące 113 placówek oświatowych, w których uczyło się ponad 6 tysięcy polskich dzieci. W Brazylii działały zrzeszenia nauczycielskie, branżowe i kluby sportowe, takie jak Junak Kurytyba i Sokół Porto Alegre, zgrupowane w Związku Towarzystw Sportowych.

Jeśli chodzi o najwybitniejszych przedstawicieli polskiej inteligencji w Brazylii przełomu XIX i XX wieku, to na pierwszy plan wybija się postać wspomnianego wcześniej inż. Edmunda Woś-Saporskiego. Saporski od 1874 roku, pracując jako geometra, organizował przestrzeń osadniczą Polaków w Brazylii, jednocześnie angażując się w działania polityczne i administracyjne. Był uczestnikiem życia kulturalnego i politycznego diaspory, redaktorem Gazety Polskiej (założonej w Brazylii przez innego przedstawiciela polskiej inteligencji, Karola Szulca, w roku 1892), prezesem Towarzystwa im. Tadeusza Kościuszki, a także pierwszym Polakiem, zasiadającym w brazylijskim parlamencie (w latach 1912-1913, gdzie był członkiem komisji robót publicznych, a także komisji ds. tzw. Policji wojskowej). Poza działalnością w Brazylii Edmund Sebastian Woś-Saporski próbował również organizować – ze zmiennym szczęściem – osadnictwo polskie w Urugwaju. Co ciekawe, w uznaniu za swą działalność, Saporski odznaczony został w roku 1924 Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł w roku 1933 w Kurytybie w Brazylii. Dwadzieścia lat później, w roku 1953, staraniem brazylijskiej Polonii właśnie w Kurytybie odsłonięto pomnik poświęcony Edmundowi Sebastianowi Woś-Saporskiemu.

Innymi znanymi przedstawicielami Polonii Brazylijskiej byli wspomniani wcześniej Karol Szulc, założyciel Gazety Polskiej w Brazylii, ksiądz Antoni Zieliński, a także Hieronim Durski, zwany „Ojcem polskiego szkolnictwa w Paranie”. On to właśnie jest autorem pierwszego podręcznika dla dzieci polskich osadników pod nazwą Elementarz dla polskich szkół w Brazylii, w języku polskim i portugalskim, użyteczny także dla Polaka nowo przybyłego z kraju.

Cień wielkiej góry

Jak wykazano już wcześniej, przeważającą część polskiej emigracji do Ameryki Południowej stanowili chłopi, którzy chcieli wyrwać się spod zaborów, a jednocześnie uzyskać ziemię uprawną. Nie orientowali się oni, że na znacznej przestrzeni Brazylii żyją jeszcze – mowa o końcu XIX wieku – pierwotne plemiona myśliwskie i koczownicze. Pierwsi polscy imigranci, którzy osiedlili się w okolicach Kurytyby, nie zetknęli się z autochtonami, ponieważ zostali oni znacznie wcześniej wyparci na północ. Na północnym zachodzie Brazylii Polacy trafiali zaś na pojedynczych Indian ze szczepu Koroadów, którzy nie wykazywali wrogich zamiarów względem Europejczyków.

W znacznie gorszej sytuacji znaleźli się polscy osadnicy zamieszkujący tereny położone nad rzekami Rio Negro i Iguassu, na pograniczu stanów Parana i Santa Catarina. Tereny owe, położone na południe od dolin wyżej wymienionych rzek, zamieszkiwali wojowniczy Botokudzi. Plemię to, zwane obecnie Aymore, należy do najbardziej znanych wojowniczych szczepów Ameryki Południowej. Ich dawna nazwa pochodzi od portugalskiego słowa botoque oznaczającego szpunt. Określenie to wywodzi swój początek od drewnianych sztabek i krążków, o średnicy dochodzącej nawet do 10 centymetrów, jakie przedstawiciele plemienia Aymore mocowali w wydrążonych na wylot płatkach usznych, a nawet dolnych wargach, podobnie jak dzisiejsze kolczyki „tunele”. Wierzenia plemienia Aymore zawierały elementy szamanizmu, animizmu i swoiście pojmowanej demonologii, połączone z kultem Nieba i sił przyrody. Silna była także wiara w wielość dusz przynależnych do jednego człowieka i wizję mistycznej katastrofy o charakterze eschatologicznym. Botokudzi prowadzili koczowniczy tryb życia, a podstawową jednostką społeczną była niewielka migrująca grupa osób, kierowana przez wodza i nazywana hordą. Ich liczebność szacowano pod koniec XIX wieku na około 5 tysięcy osób. Botokudzi prowadzili bardzo prymitywny tryb życia. Nadal utrzymywali się z myśliwstwa i zbieractwa, nie umieli prząść, zatem nie nosili żadnych ubrań. Do łowienia ryb używali strzał, a ich mięso piekli bezpośrednio w ogniu. Uprawiali ludożerstwo. Zmarłych grzebali wraz z szałasami mieszkalnymi, a ziemię na grobach ubijali tak, by nieboszczyk nie mógł wstać i krzywdzić żyjących. Pomimo swego prymitywizmu Botokudzi nie prowadzili wojen międzyplemiennych. Zatargi załatwiali na drodze pojedynków, toczonych pomiędzy wodzami zwaśnionych grup.

Polscy osadnicy popadli w zatarg z Botokudami pod koniec XIX stulecia. Stało się to w osadach położonych na południe od Rio Negro. Tam bowiem leżała góra Taio, uważana przez wszystkich Botokudów za świętą. W tym miejscu należy wyjaśnić, że już wcześniej, przed zetknięciem się z Polakami, Aymore prowadzili krwawe wojny z kolonistami niemieckimi, zatem woleli nie zbliżać się do Białych. Gdy jednak Polacy rozpoczęli karczowanie lasów w pobliżu świętej góry Taio, Botokudzi poczuli się zagrożeni. Nie zaatakowali jednak od razu osadników, gdyż ich zwyczaje plemienne zakazywały frontalnego ataku bez uprzedniego ostrzeżenia. Początkowo próbowali wystraszyć Polaków hałasując oraz, pod osłoną nocy, uderzając drewnianymi pałkami w ściany domów. Gdy działanie to nie odniosło skutku, Botokudzi zaczęli urządzać krwawe napady na wioski polskich osadników.

Polacy również poczuli zagrożenie ze strony pierwotnego, koczowniczego plemienia. Byli zdecydowani na wszystko, tak więc zabijali indiańskich wojowników. Kilkanaście rodzin przeniosło się co prawda w spokojniejsze tereny, których nie zamieszkiwali ludożercy, jednak na ich miejsce napływali inni, którzy dalej karczowali lasy na terenach uważanych przez Botokudów za święte. Na przełomie XIX i XX stulecia Polacy poznali taktykę wojenną Botokudów i sami rozpoczęli wojnę podjazdową. Jak podaje w swej książce Parana i Polacy Mieczysław Lepecki, wybitny polski badacz Amazonii, podjazdowa wojna polsko-indiańska trwała 27 lat i zakończyła się pacyfikacją Botokudów w roku 1917. Obecnie Botokudzi, zwani Aymore, uważani są za plemię wymarłe.

Kolonia Polska

Odzyskanie przez Polskę niepodległości w roku 1918 nie zahamowało bynajmniej osadnictwa w Ameryce Południowej. W latach 1928-1933 małopolskie ziemiaństwo propagowało akcję kolonizacyjno-osiedleńczą w na pograniczu brazylijsko-peruwiańskim. Osiedlony w brazylijskiej Paranie Polak, Kazimierz Warchałowski, uzyskał w roku 1927 koncesję peruwiańskiego rządu na utworzenie kolonii osadniczej w okolicach rzeki Aguatii. W tym celu Warchałowski założył Spółdzielnię Osadniczą „Kolonia Polska”, której pierwszym zadaniem było utworzenie osady polskiej w Peru, w okolicach miejscowości Pualpa. Jednocześnie zarejestrowany we Lwowie Polsko-Amerykański Syndykat Kolonizacyjny uzyskał w roku 1928 peruwiańską koncesję w Cepie nad Urubambą. Rząd polski wysłał na pogranicze brazylijsko-peruwiańskie ekspedycję badawczą, którą kierował wspomniany już wcześniej Mieczysław Lepecki. Co prawda ocena perspektyw osadniczych ludności polskiej w Amazonii była w ogólnych zarysach pozytywna, jednak sens całego przedsięwzięcia podważył sam Lepecki, zatem polski rząd wycofał się z finansowania i wsparcia dalszych ekspedycji. Małopolskie ziemiaństwo przejęło inicjatywę. Za zgodą polskiego Urzędu Emigracyjnego wyjechało 8 grup emigrantów, w łącznej liczbie około 200 osób. Brak opieki i pomocy finansowej polskiego rządu, zły dobór kandydatów na osadników (w pierwszym, dziewięcioosobowym transporcie znajdował się tylko jeden rolnik), a także niemała odległość ponad 1700 km, jaka oddzielała osady polskich kolonistów od najbliższego miasta Iquitos w Peru, skazały akcję osiedleńczą na niepowodzenie.

Jak podaje w swoich książkach znany polski pisarz, geograf i etnograf Alfred Szklarski, prowadzone w dwudziestoleciu międzywojennym osadnictwo polskie na pograniczu brazylijsko-peruwiańskim przetrwało jedynie cztery lata. Zbuntowani osadnicy siłą opanowali statek, który raz w miesiącu wpływał na Ukajali po transport kauczuku, i uzbrojeni wylądowali w Iquitos. Akcja ta wywołała niemały skandal dyplomatyczny, zakończony interwencją peruwiańskiego ambasadora w Warszawie, po której polski rząd postanowił ewakuować krewkich osadników z powrotem do kraju. Ci jednak nie chcieli wracać do Polski i przed kierowaną przez Mieczysława Lepeckiego rządową ekspedycją ratunkową uciekli do Brazylii, gdzie część z nich założyła osadę Aquila Blanca (hiszp. Orzeł Biały) w stanie Esprito Santo, inni zaś wywędrowali do stanu Parana.

Do końca lat 30-stych XX wieku osadnicy polscy – zarówno ci przybyli do Brazylii w wieku XIX, jak też migranci dwudziestolecia międzywojennego, żyli w hermetycznych kulturowo społecznościach polskich, a związki małżeńskie zawierali w przeważającej części jedynie między sobą. W roku 1938 rozpoczęła się w Brazylii zaanonsowana przez ówczesnego prezydenta, Getúlio Vargasa, kampania luzytanizacji. Szkoły zobowiązane zostały do prowadzenia zajęć jedynie w języku portugalskim, zmieniano nazwy miejscowości, zakazywano także używania w przestrzeni publicznej języków innych niż portugalski.

Krajobraz po wojnie

Luzytanizacja oraz II wojna światowa spowodowały utratę kontaktu z Ojczyzną przez Polaków zamieszkałych w Brazylii. Ponadto od połowy XX wieku Polska jawiła się w Brazylii jako kraj wyniszczony wojną i nieatrakcyjny. Wśród Polonii zanikł zwyczaj czytania w języku ojczystym a wraz z nim malało zainteresowanie bieżącym życiem w Polsce. Mimo tego jednak – jak opowiadał autorowi wieloletni ambasador PRL i RP w krajach Ameryki Łacińskiej i dyplomata dr Sławomir Klimkiewicz – Polska podjęła w latach 70-tych XX wieku akcję repatriacji Polonii brazylijskiej do kraju. Jej efekty były jednak znikome. Polacy brazylijscy porozumiewali się archaicznym XIX-wiecznym dialektem, nie byli przyzwyczajeni do niskich temperatur panujących zwłaszcza w zimie nad Wisłą, a także nie spodziewali się narastającego w Polsce od II połowy lat 70-tych XX wieku kryzysu gospodarczego, toteż repatriowało się jedynie około 200 osób. Dr Klimkiewicz, jak wspominał sam, zaangażowany był w akcję przydziału mieszkań tymże imigrantom. Wprowadzenie stanu wojennego spowodowało jednak, iż znakomita część repatriantów powróciła do Brazylii. Mimo wszystko ślady wspominanej przez dra Klimkiewicza akcji repatriacyjnej widoczne są do dziś. Wystarczy wspomnieć Thiago Cionka, byłego reprezentanta Polski w piłce nożnej, który pochodzi z brazylijskiej Polonii.

Po roku 1985 rządowa kampania luzytanizacji została zarzucona. Pięć lat później powstał BRASPOL – Centralna Reprezentacja Wspólnoty Brazylijsko-Polskiej w Brazylii. Jednym z jej celów statutowych jest „odrodzenie poczucia polskości w potomkach polskich emigrantów”. Rozpoczęto odtwarzanie polskich tradycji, msze święte w kościołach na powrót odprawia się po polsku, organizowane są spotkania Polaków z różnych części Brazylii czy też konkursy w gotowaniu polskich potraw. Jak wspomina dr Klimkiewicz, zainteresowanie obecnych rządów RP działalnością BRASPOL-u jest jednak marginalne.

W roku 2022, dzięki staraniom prezesa BRASPOL-u Francisco Vicroskiego (Wichrowskiego), język polski ma status języka urzędowego w brazylijskim stanie Rio Grande do Sul. Nawiązując do tematu wydania najnowszego numeru „Nowoczesnej Myśli Narodowej” można przewrotnie powiedzieć, iż Polska nie jest członkiem BRICS, jednak Polacy już tam są!

Myśląc o Polakach w Brazylii, dochodzimy do ciekawego wniosku: Polska nie jest państwem BRICS, jednak Polacy już tam są!

Andrzej S. Połosak

Przy opracowaniu niniejszego tekstu korzystałem z opracowań i pamiętników autorstwa Mieczysława Lepeckiego a także Alfreda Szklarskiego. Książki Szklarskiego, pomimo iż beletrystyczne, zawierają – to ich cecha charakterystyczna – wiele przypisów o charakterze naukowym i popularnonaukowym, są zatem wiarygodnym źródłem informacji. Sięgnąłem również do notatek z wykładów dra S. Klimkiewicza, który był jednym z moich wykładowców na studiach magisterskich. Pan doktor Klimkiewicz posiada ogromną wiedzę na temat Ameryki Łacińskiej i dzieli się nią chętnie. Niech ta nota będzie moim podziękowaniem dla Niego, jeśli tylko kiedykolwiek przeczyta ten artykuł.

Autor


Za: https://www.nowoczesnamysl.pl/

Dziękujemy za zainteresowanie naszym czasopismem. Liczymy na wsparcie informacyjne: Państwa komentarze i polemikę z naszymi tekstami oraz nadsyłanie własnych artykułów. Można nas również wpierać materialnie.

Dane do przelewów:
Instytut Badawczy Pro Vita Bona
BGŻ BNP PARIBAS, Warszawa
Nr konta: 79160014621841495000000001

Dane do przelewów zagranicznych:
PL79160014621841495000000001
SWIFT: PPABPLPK

Click to rate this post!
[Total: 8 Average: 4.5]
Facebook

1 thoughts on “Połosak: Orzeł Biały pod Krzyżem Południa”

  1. Tekst ciekawy, dotyczący mało znanych dziejów polskiej emigracji, aczkolwiek nie wydaje mi się, by Thiago Cionek był ”śladem” akcji repatriacyjnej, skoro urodził się i dorastał w Brazylii, a obywatelstwo polskie nabył dopiero jako piłkarz rodzimej Ekstraklapy.

    Przy okazji pytanie do p. Połosaka: nadal publikuje Pan pogadanki na kanale YouTube?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *