Wielomski: „Na relacje z USA trzeba chuchać i dmuchać”? Rozmowa Leonida Sigana z prof. Adamem Wielomskim na temat zbliżającego się szczytu NATO i manewrów Anaconda

 
 usa

 

—  Redaktor Andrzej Talaga na łamach „Rzeczpospolitej” twierdzi: „ To, czy w czasie próby Amerykanie nam pomogą, nie jest pewne. Na relacje z USA trzeba chuchać i dmuchać”.  Co prawda dodaje: „O ile, oczywiście, w przyszłości zechcą podtrzymywać swoją determinację”. Jak Pan profesor sądzi, na czym autor opiera swoje wątpliwości?

 

— Mogę tylko podejrzewać, że opiera swoje wątpliwości na zbliżających się wyborach w Stanach Zjednoczonych, dlatego że determinacja ekspansywnej polityki amerykańskiej na świecie w znacznym stopniu zależy od tych wyborów.Jeśli wybory wygra Hillary Clinton, to będziemy mieli do czynienia z kontynuacją tej polityki, która obecnie jest, a więc z kursem antyrosyjskim. Jednakże jeżeli wygra te wybory Donald Trump, to wydaje się, sądząc na podstawie niektórych jego wypowiedzi, że polityka ta może ulec znaczącej zmianie. Możliwe, że nastąpi wtedy zmiana polegająca na tym, że Amerykanie przestaną wspierać to, co w Polsce nazywa się „wschodnią flanką NATO”, uważając, że dobre stosunki z Rosją są dla nich istotniejsze niż dalsza eskalacja konfliktu w Europie Środkowej

—  A oto inna refleksja redaktora Talagi: „Determinacja ta zresztą nie wynika z zobowiązań nałożonych przez NATO, ale z interesów geopolitycznych Waszyngtonu. Warto to mieć na uwadze”. Śmiałe stwierdzenie, szczególnie przed szczytem w Warszawie.

 

— W Polsce na ten temat oficjalnie mało się mówi i dyskutuje. Oczywiście w polskiej prasie politycznej, również w świecie nauki, politologów, specjalistów od bezpieczeństwa, stosunków międzynarodowych, od dość dłuższego czasu trwa taka mniej lub bardziej utajona dyskusja na temat skuteczności tego sojuszu i przede wszystkim mechanizmów natowskich. W traktatach Paktu Północnoatlantyckiego są odpowiednie zapisy, które skutkują automatycznym funkcjonowaniem obowiązku pomocy dla państwa, które zostałoby napadnięte, zaatakowane.

Jednakże pojawia się pytanie, czy mechanizm funkcjonujący na papierze, tak zapisany, zadziałałby w praktyce, zwłaszcza w sytuacji, gdyby mógł doprowadzić do potężnego konfliktu wojennego. Tego typu rozważania w Polsce nieoficjalnie są prowadzone i raczej panuje pogląd, że Amerykanie muszą być zainteresowani udzielaniem takiej pomocy Polsce, a nie że miałoby to wynikać wyłącznie z zapisów traktatowych.

Oto prosty przykład — parę lat temu politycy PiS-u, w tym Jarosław Kaczyński, mieli pomysł, aby złoża gazu łupkowego, o których się wtedy wiele mówiło, sprzedać do eksploatacji firmom amerykańskim, właśnie po to, aby amerykański kapitał bardziej zaangażował się w Polskę. A to spowoduje, że w razie czego Stany Zjednoczone będą naciskane przez własne grupy lobbystyczne wewnątrz kraju, aby udzielić Polsce pomocy zbrojnej. Oznacza to, że kręgi decyzyjne PiS wcale nie są pewne, że ta pomoc nastąpiłaby w sposób automatyczny.

 

 Proszę zwrócić uwagę na to, że rozważania, o których wspomniałem powyżej, opublikowane są w czasie manewrów NATO „Anakonda” na polskim terenie. Stąd też refleksje Andrzeja Talagi: „Po pierwsze, europejskie państwa NATO nie mają zdolności, by nam pomóc. Po drugie, mają je tylko USA…”. W związku z tym moje pytanie: Więc po co NATO istnieje?

— Bo taka jest prawda, że rzeczywiście tak jest — kraje europejskie po części nie mają takiej zdolności militarnej, a po części nie wyrażają aż takiej woli politycznej. Niedawno, parę miesięcy temu, pani minister obrony narodowej Niemiec mówiła, że Bundeswehra nie jest przygotowana do udzielenia Europie Środkowej jakiegokolwiek poważniejszego wsparcia militarnego. Częściowo wynika to z tego, że nie jest to armia ofensywna, a częściowo z braku takiej woli politycznej. Francja, Włochy są jeszcze bardziej odległe od tych spraw.

Ewentualna pomoc natowska dla Polski rzeczywiście opiera się tylko i wyłącznie na Stanach Zjednoczonych, a konkretnie na potencjale, przynajmniej w pierwszej fazie, który znajduje się w bazach amerykańskich na terenie Niemiec i innych krajów europejskich. I taka jest prawda. Pozostałe kraje zachodnioeuropejskie ani nie mają takiej woli politycznej, ani też nie posiadają dostatecznej ilości mobilnych sił zbrojnych. Są to armie bardziej przygotowane do obrony własnego kraju.

—  Po co więc ta medialna burza w związku ze szczytem NATO w Warszawie?

 

— Myślę, że z jednej strony rządzącym w Polsce w tej chwili zależy na tym, aby pokazać amerykańskie zainteresowanie tą częścią Europy. Po to są też manewry „Anakonda”, aby pokazać, że za tym zainteresowaniem politycznym może, w razie czego, również pojawić się wsparcie militarne. Jednak tak naprawdę takiego typu wypowiedzi świadczą o tym, że nie ma pewności co do tego zaangażowania i poparcia.Zresztą ja uważam, że nigdy takiej pewności nie ma w stosunku do żadnego sojusznika, mówię nie tylko o Stanach Zjednoczonych. Można zawsze się zawieść na sojuszniku. A tutaj panuje słuszny pogląd, że jedynym natowskim sojusznikiem realnie dysponującym środkami militarnymi, żeby Polsce pomóc, rzeczywiście są Stany Zjednoczone. I więcej takich państw w NATO nie ma.

 

http://pl.sputniknews.com/opinie/20160616/3156827/A-na-relacje-z-USA-trzeba-chuchac-i-dmuchac.html

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *