Na miejsce jednego mocarstwa, próbującego opanować Afganistan, zawsze pojawiało się inne. Po wycofaniu dowodzonych przez Stany Zjednoczone sił NATO, pojawią się inne mocarstwa zainteresowane strategicznym położeniem, a także nowoodkrytymi bogactwami naturalnymi Hindukuszu. Istnieją uzasadnione obawy, że po wyjściu NATO na afgańskiej ziemi dojdzie do rywalizacji pomiędzy azjatyckimi potęgami: Chinami, Indiami, Pakistanem oraz Iranem.
Za kilka miesięcy minie dziesiąta rocznicarozpoczęcia natowskiej misji w Afganistanie. Na początku maja br., po długichtowarzyszących wojnie poszukiwaniach, uśmiercony został Osama bin Laden,którego działania stały się bezpośrednią przyczyną amerykańskiej interwencji w2001 r. Splotem okoliczności, w bieżącym roku, afgańskie siły zaczynająprzejmować od ISAF i Amerykanów odpowiedzialność za bezpieczeństwo naterytorium swego państwa. Zakończenie transformacji przewidywane jest na rok2014. Tymczasem wydarzenia w regionie zdecydowanie przybierają na dynamice, a śmierćprzywódcy al-Kaidy jest tylko jednym z czynników, które mogą wpłynąć naostateczny wynik dziesięcioletniego procesu budowy podwalin demokratycznegosystemu w Afganistanie.
Decyzjaokreślająca datę przejęcia odpowiedzialności za wszystkie 34 prowincje przezsiły afgańskie zapadła na lizbońskim szczycie NATO w listopadzie ubiegłego roku.W poszczytowym oświadczeniu sekretarz generalny Anders Fogh Rassmusenpodkreślił, że proces przekazywania poszczególnych dystryktów będzie warunkowy,a dowództwo sił międzynarodowych musi mieć pewność, że afgańskie siły są wpełni gotowe, by przejąć odpowiedzialność za kraj. Sekretarz zadeklarował przytym, że nawet wtedy Afgańczycy nie zostaną pozostawieni sami sobie. Wedługoptymistycznych założeń w 2014 r. siły ISAF nie będą już uczestniczyć wdziałaniach bojowych na terenie Afganistanu. Nie bez przyczyny deklaracjeterminowe przedstawione zostały w tak ostrożny sposób.
Afganistan 2011
Niestety efekty zaprowadzania pokoju i demokracji na afgańskiej zieminależy ocenić krytycznie. Kraj, który od dawna określany był mianem„cmentarzyska imperiów”, kolejny raz okazuje się terenem niemożliwym dokontrolowania. Po dziesięciu latach zmagań nie udało się zwyciężyć siłpartyzanckich, do których zalicza się zarówno talibów, jak i zwolenników innychopozycyjnych organizacji zbrojnych. Co więcej rebelianci nadal kontrolują kilkaregionów kraju, a w wielu innych sieją terror, obnażając bezsilność i niemocadministracji prezydenta Karzaja.
Najbardziej niekorzystna sytuacja panuje w prowincjach południowych, gdzieregularnie dochodzi do walk i zamachów na siły afgańskiej armii (ANA), policji (ANP)i siły międzynarodowe. Ataki skierowane są także na lokalnych urzędników ipracowników zagranicznych firm oraz organizacji pozarządowych. Innym, poważnymproblemem na skalę kraju jest niewątpliwie to, że rząd Islamskiej Republikiprzez większość społeczeństwa uważany jest za instytucję marionetkową. Nicdziwnego, jeśli każde kolejne „demokratyczne” wybory kończą się farsą. Od 2004r. nie było w Afganistanie głosowania, które odbyło się bez kontrowersji – oszustwi manipulacji. Afgańskie wybory charakteryzują się ponadto tym, że mimoogromnej mobilizacji sił porządkowych i wojska (z jNATO włącznie) toczą się watmosferze strachu przed atakami, a w niektórych regionach, ze względówbezpieczeństwa, w ogóle nie otwiera się lokali wyborczych. Co do uczciwościwyborów, przypomnijmy dwie ostatnie elekcje: prezydencką sprzed dwóch lat, zktórej w kontrowersyjnych okolicznościach wycofał się kontrkandydat Karzaja –dr Abdullah Abdullah oraz wybory do Wolesi Dżirgi (parlament) w zeszłym roku,po których rozpatrywanie skarg na oszustwa i manipulacje trwało kilka miesięcy.Jakkolwiek w sensie politycznym Karzaj i jego ludzie wychodzili z powyborczychopresji zwycięsko, niemniej na zaufaniu społecznym wśród rodaków nie zyskali.Wręcz przeciwnie, obiegowe opinie głoszą, że Karzaj jest nadal u władzy jedyniedzięki poplecznictwu Stanów Zjednoczonych.
Rozbicie wewnętrzne i zróżnicowanie między względnie bezpieczną północą aobjętym walkami południem Afganistanu wciąż się pogłębia. Choć do Kabuluszerokim strumieniem płyną pieniądze z budżetów pomocowych, pochłania je morze korupcji.Kwitnie za to narkobiznes – od momentu obalenia talibów nielegalna produkcjaheroiny wzrosła… czterdziestokrotnie.
Islamska Republika Afganistanu w swym obecnym kształcie absolutnie niefunkcjonuje zgodnie z demokratycznymi ideami, chociaż inny obraz starają się kreowaćzaangażowani w budowę nowego oblicza Afganistanu Amerykanie i ich koalicjanci. Owszem,warto odnotować duże postępy w dziedzinie budowy infrastruktury – w kraju powstajądrogi, nowoczesne kompleksy budynków, poprawia się też sytuacja w sektorzeedukacji, zwłaszcza kobiet. Rozwijają się i systematycznie szkolone są siłybezpieczeństwa – ANA i ANP. Na afgańskim rynku pojawili się inwestorzy z zagranicy,którzy rozpoczęli eksploatację dóbr naturalnych. W prowincjach działają ZespołyOdbudowy (PRT), które efektywnie wspierają lokalne samorządy w rozmaitych inicjatywach.
Jednak to bezpieczeństwo wciąż jest priorytetem, a informacje o sukcesachNATO, ANA i ANP na tym polu są znikome, zaś w odczuciu społecznym mało wiarygodne.W dyskusji dotyczącej Afganistanu obecne są głosy, że Sojusz Północnoatlantyckitraci autentyczność i zastanawia się nad „wyjściem z twarzą” z tego konfliktu.
„Męczeństwo Osamy to siła dla dżihadu”
Właśnie w takich realiach pojawiła się informacja, że „sprawca” afgańskiejinterwencji – Osama bin Laden – zginął w Pakistanie z rąk amerykańskich siłspecjalnych.
Większość ekspertów jest zdania, że al-Kaida nie ma obecnie w Afganistanie wielkichmożliwości działań. Po śmierci bin Ladena świat wyczekiwał więc, na reakcjętalibów – głównego przeciwnika afgańskich sił rządowych i NATO. Istniałypewne wątpliwości co do ich stanowiska. Choć bin Ladena i przywódcę talibów,Mułłę Omara, zawsze łączyły bardzo dobre stosunki, nie ze wszystkimi członkamiruchu lider al-Kaidy żył tak zgodnie. Niektórzy spośród talibów uważali się zazdradzonych przez bin Ladena, podkreślając że ataki na Stany Zjednoczone w 2001r. ściągnęły do Afganistanu siły amerykańskie, które odsunęły ich od władzy.
Słowa dowództwa talibów rozwiały jednak wszelkie spekulacje. Na internetowej stronie „Głos Dżihadu”, należącej do IslamskiegoEmiratu Afganistanu (tak nadal określają swój „gabinet cieni”talibowie), pojawiło się oświadczeniezatytułowane: „Śmierć Szejcha Osamy nie przyniesie Amerykanom korzyści”,w którym talibowie oddali bin Ladenowi hołd w słowach: „Afgańczycynie zapomną walki i poświęcenia wielkiego patrona islamu, który walczył z nimiramię w ramię”. Opublikowanytekst stanowił jednocześnie deklarację kontynuowania „świętej wojny”, którązwolennicy Mułły Omara prowadzą w Afganistanie od 2001 r. „Amerykanie i koalicja krzyżowców niepowinni myśleć, że ich niegodziwa wojna przeciwko islamskiej Ummie doprowadzido triumfu lub osłabi siłę muzułmańskiego dżihadu. Jak długo niewierninajeźdźcy będą snuli swoje kolonialne ambicje(…), tak długo każdy oddany synUmmy, będzie obstawał przy obronie wartości i suwerenności islamu”. Wcytowanym oświadczeniu talibowie bezpośrednio odnieśli się również do operacjizbrojnej na terytorium Afganistanu, którą zachodnie media już wcześniejrozczytały, jako działania odwetowe za zabicie lidera al-Kaidy: „Amerykaniei ich marionetki powinni zważyć na ducha trwającej operacji Badr, (…) wytrwałośći upór mudżahedinów świadczą o duchu walki. (…) męczeństwo Szejcha Osamy nie ma[negatywnego] wpływu na determinację mudżahedinów w świętej wojnie”.
Operacja Badr – siła afgańskich talibów
Do „wiosennej ofensywy” talibów w Afganistanie dochodzi co roku. Tym razem sygnał do niejzostał wysłany na dzień przed pojawieniem się informacji o śmierci najbardziejposzukiwanego człowieka na świecie. Rzecznik Islamskiego Emiratu Afganistanu poinformował,że tegoroczna ofensywa prowadzona będzie pod kryptonimem „Badr”. Ten niosącyhistoryczną i religijną symbolikę termin już wielokrotnie wykorzystywany byłpodczas operacji zbrojnych w świecie muzułmańskim (między innymi w Egipcie iKaszmirze). „Badr” nawiązuje do miejsca decydującej bitwy wojsk proroka Mahometaz Kurajszytami w 624 r. Wspomniana również przez Koran potyczka okazała siępunktem zwrotnym w kampanii wyznawców rodzącego się islamu przeciwko niewiernym.Źródła podkreślają, że to dzięki zwycięstwu pod Badr społeczność muzułmańska wMedynie poczuła swoją siłę. Wymowa symboliczna jest zatem silna.
Przywódcy talibów dali Afgańczykom i światu jasne przesłanie – tegoroczne działaniaofensywne mają przynieść przełom i zwycięstwo nad „niewiernymi najeźdźcami” oraz„zdrajcami narodu” popierającymi rząd Karzaja. Czy to jednak rzeczywisteprzekonanie o szansie na odniesienie sukcesu czy tylko działania propagandowe?
Ofensywa,przetacza się po terenach od Heratu przez Kandahar, aż po prowincję Nuristan izbiera krwawe żniwo wśród żołnierzy ANA, policji i sił koalicyjnych. Oczywiściestraty dotyczą również sił talibów i niestety dziesiątkami giną także cywile. Corazczęściej straty po stronie ludności cywilnej odnotowywane są w wyniku operacjinatowskich. To staje się przyczyną antynatowskich protestów i sprowadza naobcokrajowców niechęć Afgańczyków. Dane o zabitych i rannych różnią się wzależności od źródeł, jednak obserwując media w regionie, nie można nie odnieśćwrażenia, że tegoroczna ofensywa talibów jest jedną z najzacieklejszych wdziesięcioletniej historii konfliktu. Rok 2010 był dotychczas najbardziejkrwawym od początku interwencji w Afganistanie. Na tym etapie nie zanosi się nato, aby okres bieżący miał mu pod tym względem ustąpić.
„AfPak” – problem powraca
Pakistańskie władze zdecydowanie dystansowały się odwprowadzonego przez amerykańską administrację w 2008 r., terminu „AfPak”. Wspólnezaszufladkowanie biednego i niestabilnego państwa, jakim jest Afganistan orazPakistanu – atomowej potęgi regionalnej, budziło oburzenie wśródpakistańskich polityków. Sprzeciw Islamabadu sprawił, że na początku 2010 r.amerykańskie władze zadecydowały o wycofaniu terminu z użycia. „AfPak” pozostałjednak „modny” w niektórych środowiskach eksperckich. Były ku temu ważnepowody.
Problem Afganistanu leży w Pakistanie – takie jest powszechneprzekonanie Afgańczyków. Z tą obiegową opinią można było spotkać się już w 2001r. Do dziś nic w tej kwestii się nie zmieniło, a casus ukrywania się binLadena (i prawdopodobnie Mułły Omara) w Pakistanie dodatkowo wzmacnia tezę. Wedługnajnowszych danych afgańskiego kontrwywiadu (NSD) 90 proc. dowódców afgańskich talibówsteruje operacjami z terytorium Pakistanu. Większość z nich ma swoje siedziby wregionie, gdzie zginął lider al-Kaidy. Po zgładzeniu bin Ladena w Pakistanie, afgańskiewładze zaapelowały do dowództwa NATO, aby wraz z pakistańskim rządem ponowniepodjęło problem obecności talibskich rebeliantów i liderów al-Kaidy naterytorium Pakistanu. Sytuacja w kraju na południe od Linii Duranda jestczynnikiem kluczowym nie tylko dla Afganistanu, lecz także dla globalnej wojnyz terroryzmem.
Wyjście NATO – początek wojny o wpływy
Położenie geopolityczne jest przekleństwem Afganistanu i jego mieszkańców. Wedleafgańskiego przekonania żadna potęga z Afgańczykami jeszcze wygrać nie zdołała,jednak i oni sami również spokoju na długo nie zaznawali. Na miejsce jednegomocarstwa, próbującego opanować Afganistan, zawsze pojawiało się inne –historia w dużej mierze potwierdza tę teorię. Obawy o kolejną ingerencjęistnieją i dziś. Po wycofaniu dowodzonych przez Stany Zjednoczone sił NATO (cowielu Afgańczyków również uważa za pospolitą inwazję), pojawią się innemocarstwa zainteresowane strategicznym położeniem, a także nowoodkrytymi bogactwaminaturalnymi Hindukuszu. Istnieją uzasadnione obawy, że po wyjściu NATO naafgańskiej ziemi dojdzie do rywalizacji pomiędzy azjatyckimi potęgami: Chinami,Indiami, Pakistanem oraz Iranem.
Pierwsze przesłanki widoczne są już teraz, szczególnie w działaniach rządów w Delhi iIslamabadzie. Deklaracja wycofania wojsk NATO zaowocowała, między innymi,wizytą w Kabulu premiera Indii. Manmohan Singh zapowiedział dodatkowe 500milionów dolarów na pomoc rozwojową dla Afganistanu. Wizytę szeroko komentowałypakistańskie media, opisując każdy jej szczegół. Tymczasem Indie obawiają siępropakistańskiego zwrotu w polityce rządu Hamida Karzaja po zakończeniu misjiNATO – jak wynika z przecieków opublikowanych przez Wikileaks.
Zbliżenie gospodarcze z potężnymi sąsiadami i rozwój współpracy na arenie azjatyckiej – mogąbyć perspektywą dla Afganistanu. Z drugiej strony interesy azjatyckich graczy bywającałkowicie niespójne. W związku z tym, w perspektywie długoterminowej, Afganistanmoże pozostać krajem skazanym na chaos spowodowany rywalizacją na jegoterytorium sąsiednich potęg.
Amerykańsko-talibskie pertraktacje?
Wśród bieżących wydarzeń afgańskich jest jeszcze jedna warta odnotowania kwestia. Powielu nieudanych próbach nawiązania dialogu z talibami przez Hamida Karzaja pojawiłasię informacja o rzekomych spotkaniach przedstawicieli amerykańskiegoDepartamentu Stanu oraz Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) z reprezentantamitego ruchu. Pierwsze rozmowy miały się odbyć jeszcze jesienią 2010 r., zaśkolejne na przełomie roku i z początkiem maja w Niemczech. Informacja pozostałajednak niepotwierdzona przez rząd Stanów Zjednoczonych, zaś talibowie odrzucili informacjeo kontaktach z przedstawicielami krajów, których wojska, jak twierdzą, okupująAfganistan. Dementują także wszelkie pogłoski odnośnie wcześniejszych rozmów zwysłannikami Hamida Karzaja. Zabihullah Mudżahid oraz Qari Jusuf (rzecznicytalibów) podkreślają, że stanowisko Islamskiego Emiratu Afganistanu w kwestiirozmów pozostaje niezmienne – nim do nich dojdzie, obce wojska muszą opuścićAfganistan.
Dynamika wydarzeńbezpośrednio i pośrednio dotyczących Afganistanu sprawia, że ocena sytuacjipanującej w tym państwie stanowi ogromny problem. W przededniu rozpoczęciaprocesu przejmowania odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo, Afganistanstaje w obliczu czynników wewnętrznych i międzynarodowych, które trudne są dojednoznacznej klasyfikacji, lecz raczej nie pozwalają z optymizmem patrzeć wprzyszłość. Niepokoi rosnąca siła talibów, o czym świadczą codziennedoniesienia medialne o krwawych walkach oraz nieufność obywateli wobec rządu,spowodowana zszarganą opinią Hamida Karzaja, nieudolnością rządu orazpowszechną korupcją. Wygląda też na to, że najbliższą przyszłość Afganistanuzdeterminują stosunki amerykańsko-pakistańskie i pakistańsko-indyjskie, abiorąc pod uwagę również zaangażowanie polityczne i gospodarcze Iranu i Chin,sytuacja dodatkowo się skomplikuje. Ewentualne pertraktacje międzyadministracją Stanów Zjednoczonych i talibami również nie są przesłankąpozytywną. Rozmowy talibów z Amerykanami, przy jednoczesnej ignorancji próśb odialog ze strony Hamida Karzaja, nie wróżą świetlistej przyszłościdemokratycznemu porządkowi, który od dziesięciu lat próbuje wdrażać wAfganistanie społeczność międzynarodowa. Dowództwo NATO stoi przed ciężkąbramą, która z hukiem zatrzasnęła się, kiedy w 2001 r. wojska koalicyjnewkroczyły do Afganistanu.
Jakub Gajda
Artykuł ukazał się w Komentarzu Międzynarodowym 08/11 Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego oraz na portalu www.geopolityka.org
Dodał Stanisław A. Niewiński
Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook
Problem (o ile można nazwać to problemem) z Afganistanem jest taki, że ludzie tam żyją od setek/tysięcy lat w ten sam sposób tworząc kilka czy kilkanaście zwaśnionych plemion i cały ich świat to de facto walka (jak nie z zewnętrznym najeźdźcą to między sobą) i oni tak naprawdę nie potrafią żyć inaczej. Ich system wartości właściwie wyklucza inny sposób życia, taki bardziej „zachodni”. A na dodatek jest to silny system wartości, oni w niego autentycznie wierzą. Więc tak naprawdę najlepszą rzeczą byłoby zostawić ich samymi sobie i pozwolić wrócić talibom do władzy. Żadne odgórne „wprowadzanie demokracji” czy tego typu pomysły zachodnich polityków nic nie dadzą. Talibowie (czy jakiś podobny system władzy) byli optymalni dla Afgańczyków, to widać chociażby po tym, ze udało się wtedy ograniczyć produkcję narkotyków. I że za rządów talibów ludzie mieli poczucie, że „panuje porządek i spokój” (http://prawica.net/opinie/22175). Gdyby Amerykanie naprawdę chcieli zamknąć sprawę Afganistanu, to powinni po prostu dogadać się po cichu z talibami i oddać im władzę. Ew. jeszcze po cichu wspierać finansowo i militarnie, żeby te „sąsiednie potęgi azjatyckie”, o których pisze autor, nie wchodziły do Afganistanu i nie próbowały robić z niego swojej strefy wpływów.