„America First było naszym hasłem w 1992 i 1996 roku”. Z Patem Buchananem rozmawia Michał Krupa

Wielu komentatorów zwracało uwagę na podobieństwa między Pana kampaniami prezydenckimi w 1992 i 1996 roku, a kampanią Donalda Trumpa. Pojawiło się wiele artykułów w przeciągu ostatniego roku opisujących jak to „Buchanan utorował drogę Trumpowi”. Czy podziela Pan ten pogląd?

Niewątpliwie wiele z kluczowych punktów programowych kampanii Trumpa było identycznych lub bardzo zbliżonych do naszej kampanii w latach dziewięćdziesiątych. Wśród nich były postulaty zabezpieczenia południowej granicy i zatrzymania nielegalnej imigracji poprzez płot lub mur graniczny oraz gospodarczy nacjonalizm, czyli usuwanie deficytów handlowych, które przez dekady powyrzynały amerykański przemysł i spowodowały utratę milionów miejsc pracy. Trump również przejawiał podobny sceptycyzm wobec interwencjonizmu i wojen w sytuacji, gdzie żadne istotne amerykańskie interesy nie są zagrożone. Jego hasło, America First, było naszym hasłem w 1992 i 1996 roku.

Roger Stone [były szef kampanii Trumpa i autor książki o jej kulisach The Making of the President 2016: How Donald Trump Orchestrated a Revolution-przyp.red.] w niedawnym wywiadzie ujawnił, że podczas spotkania w Trump Tower z Donaldem Trumpem, prezydent-elekt wyznał mu, że pomimo, iż niektórzy desygnowani członkowie jego administracji to byli pracownicy niesławnego Goldman Sachs, będą oni implementować jego agendę. Jak Pan postrzega dotychczasowe nominacje Trumpa w kontekście hasła Uczyńmy Amerykę wielką znów?

Rzeczywiście, to prezydent-elekt Trump jest tutaj niezbędną postacią. Niektórzy jego nominaci, na przykład osobnicy z Goldman Sachs, nie są wcale populistami, ani gospodarczymi nacjonalistami. Wyborcy Trumpa więc mocno stawiają na nowego prezydenta, oczekując, że obietnice wyborcze zostaną spełnione. Jeśli ruch Trumpa ma stać się prawdziwą rewolucją w amerykańskiej polityce, wówczas to on, nikt inny, musi stać się „decydującym”.

Jakie sprawy powinny zająć priorytetowe miejsce w dziedzinie polityki zagranicznej po inauguracji Trumpa?

Zakończenie drugiej zimnej wojny z Rosją Władimira Putina i odbudowanie relacji, dzięki którym będziemy mogli współpracować tam, gdzie się zgadzamy i negocjować, gdy mamy odmienne stanowiska. Musimy trzymać się z dala od jakichkolwiek nowych wojen na Bliskim Wschodzie, szczególnie z Iranem. Należy też zrewidować wszystkie amerykańskie zobowiązania sojusznicze, które obligują nas do walczenia w obronie dziesiątków narodów i które sięgają czasów Deana Achesona i Johna Fostera Dulles’a.

Coraz więcej obserwatorów amerykańskiej sceny politycznej twierdzi, że Partia Republikańska pod przewodnictwem Trumpa stała się stronnictwem „populistyczno/robotnicznym”, jednocześnie konstatując, że Rewolucja Reagana jest martwa i że dzisiejsze problemy nie mogą być porównywane z rokiem 1980. Czy zgadza się Pan z tą oceną? Czy ta koalicja może się utrzymać?

Zarówno Richard Nixon, jak i Ronald Reagan byli przywódcami partii i wielkiej koalicji, podobnie jak Trump obecnie. Koalicja Trumpa ma swoje obszary wewnętrznych sprzeczności, ale posiada również szerokie pole do porozumienia między trumpizmem i reaganizmem, na przykład nominacje do Sądu Najwyższego, obniżki podatków korporacyjnych, deregulacja, odbudowa infrastruktury, obrona narodowa. Agenda reaganizmu żyje i ma się dobrze, a rewolucja Trumpa nie jest z nią sprzeczna. Ona ją posuwa naprzód i rozszerza o nowe problemy, które powstały w dwudziestym pierwszym wieku, na przykład efekty zakończenia zimnej wojny, która zdominowała prezydenturę Reagana i deindustrializację Ameryki za prezydentur Busha I i II, Clintona i Obamy. Utrzymanie rządzącej koalicji z wewnętrzmymi sprzecznościami, tak jak to robili Franklin Delano Roosevelt czy Ronald Reagan, jest oznaką wielkiego prezydenta.

Jest Pan w trakcie prac nad drugim tomem swoich wspomnień z lat spędzonych u boku prezydenta Richarda Nixona jako bliskiego doradcy i jednego z autorów jego przemówień. Czy mógłby Pan dać naszym czytelnikom mały wgląd w ten nowy wolumen?

Wojny Nixona w Białym Domu obejmie wszystkie lata prezydentury Nixona i wszystkie bitwy, nie tylko z zewnętrzymi siłami, lecz również w samym Białym Domu, gdzie toczyła się ostra walka polityczna między umiarkowanymi i liberalnymi członkami gabinetu i oficjelami a nielicznymi konserwatystami. Wśród kwestii i wydarzeń, które będą opisane, znajdą się m.in.: moja rola w debatach i przemówieniach na temat Wietnamu, ataki wiceprezydenta Agnew na media, tzw. strategia południowa i strategia katolicka, które przyczyniły się oszałamiającego zwycięstwa Nixona w wyborach w 1972 roku, wewnętrzne walki o przymusową integrację rasową i na temat decyzji sądowych w tej materii, przebudowa Sądu Najwyższego za prezesury sędziego Earla Warrena, tzw. afera Pentagon-Papers, historyczna wizyta w Chinach oraz pięć rozdziałów na temat afery Watergate, z którą byłem głęboko związany przez ostatnie osiemnaście miesięcy prezydentury Nixona. Najprawdopodobniej będzie to ostatni tom wspomnień nixonowskiego insidera, który był w Białym Domu od pierwszego do ostatniego dnia jego prezydentury.

Dziekuję za rozmowę.

 

Patrick „Pat” J. Buchanan był doradcą trzech amerykańskich prezydentów. Jest katolickim tradycjonalistą, autorem licznych książek politycznych, z których cztery ukazały się w języku polskim nakładem Wydawnictwa Wektory, konserwatywnym publicystą i komentatorem telewizyjnym. Jest współzałożycielem pisma „The American Conservative”. Ubiegał się dwukrotnie o republikańską nominację prezydencką. W USA jest powszechnie znany jako krytyk neokonserwatyzmu i rzecznik tradycyjnego konserwatyzmu, zwanego także paleokonserwatyzmem. Mieszka w Wirginii.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *