Armenia z Rosją – Azerbejdżan z Izraelem?

Mający niemal pewność reelekcji, prezydent Serż Sakisjan na rozszerzonym posiedzeniu kierownictwa resortu obrony z przedstawicielami rządu, parlamentu i wymiaru sprawiedliwości zaatakował politykę Azerbejdżanu określając ją jako „szczerze ormianofobiczną, wojowniczą i faszystowską”. Oberwało się również Ankarze za nieskuteczność deklarowanej oficjalnie polityki normalizacji stosunków z sąsiadami. Tymczasem Azerowie zacieśniają swoje kontakty z Izraelem.

Sarkisjan podkreślił, że po upływie 25 lat od narodowego zrywu ludności Górskiego Karabachu nie ma żadnych podstaw, by w dalszym ciągu odmawiać międzynarodowego uznania dla tej ormiańskiej republiki. Prezydent Armenii potępił też propagandę azerską i uparte odmawianie prawa do samostanowienia Karabachu, nazywając tę trwałą tendencję polityczno-agitacyjną i wychowawczą w Azerbejdżanie „posiewem nienawiści”. – Wojenna histeria Baku, podsycanie nienawiści i zapomnienie o tym, co rzeczywiście działo się podczas tamtej wojny okazało się być katastrofą dla regionu – zaznaczył Sarkisjan.

– Każdego dnia, o każdej godzinie musimy być gotowi na nową wojnę. Armenia i Górski Karabach jej nie chcą, ale niech wszyscy podżegacze mają świadomość, że Armenia jest gwarantem bezpieczeństwa Karabachu, a jego fizyczne istnienie, jak i terytorialne połączenie z Armenią nigdy już nie może być zagrożone – dobitnie punktował prezydent. Sarkisjan wykluczył także możliwość rozmów z Baku na temat rozwiązania sytuacji karabachskiej bez udziału Stepanakertu.

Sakrisjan skrytykował również „turecko-azerbejdżański tandem stworzony pod hasłem „Jeden naród, dwa państwa”, który przez blisko 20 lat czyni wszystko, by pogłębić bariery i podziały, uniemożliwić współpracę międzynarodową – byle tylko wymusić jednostronne ustępstwa ze strony Armenii. Tymczasem tych uzyskać się nie udało i nie uda!”. Zdaniem prezydenta, linia polityczna Ankary, deklarowana jako „zero problemów z sąsiadami” nie dała żadnych rezultatów, bowiem Turcja „stara się rozwiązać wszystkie problemy z sąsiednimi krajami – kosztem tych sąsiadów”. Kwestia uznania ludobójstwa Ormian pozostaje zaś „non possumus” Erewania w stosunkach z południowym sąsiadem, podobnie zresztą jak i odejście od taktyki osaczania Armenii powiązaniami turecko-azerskimi i turecko-gruzińskimi.

Sarkisjan uderza w patriotyczne, mocne tony nieprzypadkowo – nie tylko ze względu na lutowe wybory. Azerowie, choć w Baku pojawiły się demonstracje opozycji – faktycznie wzmacniają swoją aktywność międzynarodową. Wykorzystując bliskowschodni kryzys – zacieśniają m.in. swoje więzi z Izraelem. Już przed rokiem Tel-Awiw zgodził się na zakup przez Baku sprzętu wojskowego o wartości 1,6 mld dolarów. Z kolei Izrael zaspokaja z azerskich złóż kaspijskich blisko 20 proc. swego zapotrzebowania na ropę i deklaruje już, że jest zainteresowany współpracą także w sektorze gazowym. Dla Izraela to sprawy o strategicznym znaczeniu wobec niestabilnej sytuacji w Egipcie.

Analitycy zachodni bagatelizują na razie znaczenie zbliżenia izraelsko-azerskiego uznając, że dla Baku kluczowe znaczenie mają stosunki z Ankarą, a wobec znacznego ochłodzenia jej relacji z władzami jerozolimskimi – Azerowie nie powinni wychodzić przed szereg. Opinie takie ignorują jednak dążenie do dyplomatycznej samodzielności i operatywność prezydenta Ilhama Alijewa, a także nie dostrzegają ambicji Baku do odegrania większej roli w regionie, nie tylko w kontekście kryzysu irańskiego i osłabienia pozycji Tbilisi. Oczywiście jednak, przejście od deklarowanej niedawno normalizacji stosunków z Teheranem – do znalezienia się na flance ewentualnej interwencji zbrojnej, nawet od Alijewa wymagałoby znacznej elastyczności, także w związku z narastaniem tendencji islamskich w obrębie samego społeczeństwa azerskiego. Tak czy inaczej Baku nieodmienne chce grać przy stolikach silniejszych graczy, podczas gdy Erewań przypomina, że przeszkadza w tym lokalny problem stosunków dwustronnych. Paradoksalnie więc, choć to Azerowie wydają się być bardziej pożądanym, a w każdym razie aktywniejszym partnerem międzynarodowym – to Ormianie ze swą stałością postulatów i jasną wizją geopolityczną – mogą trzymać klucze do rozgrywki o zakaukaski rygiel Środkowego Wschodu.

Konrad Rękas

Artykuł ukazał się też na Geopolityka.org

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *