W nie tak wcale odległych czasach turecki prezydent Erdoğan był w dobrych stosunkach z liderem islamistów Gülenem. Razem chcieli budować islamistyczną Turcję. W pewnej chwili jednak relacje między nimi gwałtownie się popsuły. I sam Gülen i jego organizacja popadli w niełaskę.
Zwolennicy Gülena utworzyli tymczasem jednak wewnątrz Turcji swoje państwo w państwie, usiłując w szerszej skali wywierać wpływ na politykę Erdoğana nie tylko drogą oświadczeń, ale i czynów. Güleniści znaleźli wspólny język z członkami wpływowych amerykańskich kół politycznych. Łączyło ich dążenie do utworzenia nowych islamistycznych państw na Bliskim Wschodzie, a różniło bodaj tylko to, że USA miały zamiar przekształcić mapę regionu, a zwolennicy Gülena, rozszerzyć swoją władzę na inne kraje. Czasami ta polityka odpowiadała polityce Erdoğana, czasami stanowczo jej przeczyła, jak na przykład w przypadku zestrzelenia rosyjskiego samolotu. Burmistrz Ankary, Melih Gökçek stwierdził nawet, że sekta gülenistów, organizując ten atak – faktycznie prowokację wojny – zachowała się jako „aktywna antyturecka siła, popierająca interesy amerykańskich globalistów na szkodę interesów Turcji”. Jeśli starcie obu państw miałoby przynieść korzyści komukolwiek, to na pewno nie Rosji i Turcji. I tak się właśnie stało. Turcja, która wcześniej miała całkiem dobre stosunki z Rosją, poniosła wielkie straty w wyniku antytureckich sankcji wprowadzonych przez Putina. Nie ma wątpliwości, że ta sama sekta planowała zamach stanu w Turcji latem 2016 roku, ale to właśnie Rosja uprzedziła o tym Erdoğana.
W rezultacie Erdoğan pokłócił się z zaciekłymi islamistami. A przy okazji, starł się też z Europą, która nie chciała pójść na ustępstwa wobec Turcji. Erdoğan zwyciężył podczas zamachu stanu, który organizowali güleniści oraz po części dawni kemaliści – zwolennicy eurointegracji. Erdoğan z konieczności zwrócił się w kierunku Rosji i przeprosił się z nią. Stosunki między Putinem a Erdoğanem gwałtownie się polepszyły nie dlatego, że się nagle pokochali, a dlatego, że turecki przywódca nie ma innego wyjścia. Jeżeli przestanie współpracować z Rosja, Turcja przestanie istnieć w jej dzisiejszych granicach.
Do sprawy spróbowały się jednak wmieszać niektóre europejskie elity, ponieważ wzmocnienie rosyjsko-tureckiego przymierza na pewno umocni też oba państwa nakreślając wizję nowego wschodnioeuropejskiego sojuszu, tym bardziej, że podwaliny takiej unii celno-gospodarczej już istnieją …
UE, a przede wszystkim Niemcy skorzystały w tej sytuacji ze starego narzędzia – Medżlisu Tatarów Krymskich. Historia krymskotatarskich aktywistów politycznych bywa obrzydliwa i tragiczna jednocześnie. Niegdyś Medżlis był wpływową dysydencką organizacją, której ufała większa część Tatarów. Obecnie jednak przekształcił się w organizację wyjątkowo upolitycznioną, napiętnowaną korupcyjnymi skandalami, znanymi nie tylko wśród członków raczej zamkniętej wspólnoty krymskotatarskiej, ale i poza jej obrębem.
Historia Medżlisu i jego przywódcy, Mustafy Dżemilewa to historia utraconej godności i robienia interesów na losach jednego małego narodu. Jak pamiętamy, przed wiekami Chanat Krymski wyodrębnił się z wielkiej, potężnej i wielonarodowej Złotej Ordy. Umocniwszy się na Półwyspie Krymskim w XIII-XIV stuleciu – Chanat szybko się stał państwem-rabusiem i państwem-najeźdźcą, który główne zyski czerpał z najazdów na dzisiejsze tereny Ukrainy i Polski, handlu niewolnikami przez Imperium Osmańskie oraz wojskowe najemnictwo. Wojownicy krymscy walczyli tak przeciwko Rzeczypospolitej tak i przeciwko Carstwu Moskiewskiemu, rabując przy okazji mieszkańców ziem na których toczyła się wojna. Od samego początku było to więc państwo najemników-rabusi. Po przyłączeniu Krymu do Imperium Rosyjskiego, ludność krymskotatarska, która wcześniej przez stulecia żyła z najazdów i grabieży – utraciła swoją państwowość. Dopiero z początkiem XX wieku Tatarzy Krymscy otrzymali swego politycznego i ideologicznego przywódcę nowych czasów – Ismaila Gasprinskiego. Jego idee wpisują się w system archetypów historycznych narodu krymskotatarskiego, a można je streścić jedną frazą: utworzenie autonomicznej państwowości narodu krymskotatarskiego albo w składzie Rosji, gdzie również będą istniały szerokie autonomie ludów tureckich, albo w składzie Imperium Osmańskiego. Nawiasem mówiąc, w tamtych czasach idei Gasprinskiego były nie do przyjęcia ani dla Rosjan, ani dla Osmanów. Jednak Medżlis właśnie tego działacza narodowego dotychczas uważa za swojego ideowego inspiratora. Idee Gasprinskiego, idee panturkizmu – już wtedy zwróciły na siebie uwagę i były aktywnie monitorowane a z czasem wykorzystywane przez niemiecki sztab generalny. I to do tego stopnia, że stanowiły istotną podpowiedź dla czystek etnicznych i rzezi Ormian i Greków na terenach Małej Azji
W dwudziestoleciu międzywojennym działalność krymskotatarskigo podziemia ucichła, rozkwitając ponownie po wkroczeniu na Krym najeźdźców niemieckich (tym bardziej, że dowództwo niemieckie oraz oficerowie niemieccy już mieli doświadczenie w kierowaniu i stwarzaniu pantureckich ruchów). Masowa współpraca Tatarów Krymskich z nazistowskimi okupantami spowodowała deportację tego niewielkiego narodu do Azji Środkowej. W latach 90-tych liderzy polityczni narodu krymskotatarskiego utworzyli polityczną organizację Medżlis, a potem Kurułtaj. Ogarnęła ich wielka idea powrotu z Azji Środkowej na Krym.
Na Zachodzie Medżlis z Dżemilewem zawsze był postrzegany jako ruch społeczny na rzecz powrotu Tatarów Krymskich do ich ojczyzny na Krymie, który reprezentuje cały ten naród. Ale już od samego początku XXI wieku opinia ta mija się z rzeczywistością. Po pokonaniu pierwszych trudności polityczni przywódcy Medżlisu: Dżemilew, Czubarow i inni zamiast zajmować się kulturalnym i gospodarczym rozwojem swego narodu, spokojnie zajęli miejsca w szeregach skorumpowanej i zgniłej ukraińskiej kamaryli. Dżemilew został posłem Rady Najwyższej i przesiedział tam przez wiele lat.
Pierwsze dziesięciolecie XXI wieku to dla Medżlisu szereg skandalów korupcyjnych , jego przywódcy porzucili sprawę kulturalnego odrodzenia narodu i pogrążyli się w robieniu interesów i brudnych kombinacjach na drogiej krymskiej ziemi, którą Tatarzy otrzymali po powrocie z deportacji. Powstały wówczas całe gangi złożone z samych Tatarów, rozkwitł handel narkotykami. Medżlis przekształca się w sterowaną organizację polityczno-kryminalną i od tej pory nie może być już uważany za strukturę reprezentującą interesy całej krymskotatarskiej ludności.
W okresie zaostrzenia stosunków między Rosją a Turcją w roku 2015, wojownicy Medżlisu organizują od strony Ukrainy najpierw żywnościową, a później i energetyczną blokadę Krymu. W taki sposób ich zakładnikami stało się około 200 tys Tatarów Krymskich mieszkających na półwyspie. Terminy krymskiego blackoutu nie są przypadkowe. Członkowie Medżlisu wysadzili instalacje elektryczne w przeddzień prowokacji z rosyjskim samolotem zorganizowanej przez gülenistów nad Syrią. Na Krymie znajdują się najważniejsze stacje geolokalizacji wojskowej, kontrolujące także teren, nad którym został zestrzelony rosyjski samolot.
Medżlis stał się więc narzędziem politycznego oddziaływania, chętnie wykonującym zlecenia różnych wpływowych grup. W zależności od sytuacji, wchodzi w konszachty ze zwolennikami Gülena (jak to było z krymskim blackoutem), innym razem współpracuje nawet z władzami rosyjskimi – jak to robił z początku jeden z liderów Medżlisu, Lenur Islamow. Mają też kontakty ze skrajnie nacjonalistyczną turecką sektą Szare Wilki, znaną z nieudanego zamachu na papieża Jana Pawła II w Rzymie 13 maja 1981 roku. Podczas energetycznej blokady, Medżlis utworzył swego rodzaju ultraprawicową międzynarodówkę (o nastawieniu także… antypolskim). Oprócz Szarych Wilków (znanych ze swoich antypolskich i antykatolickich poglądów) w blokadzie aktywnie brali udział banderowcy z Prawego Sektora i innych banderowskich ugrupowań z Zachodniej Ukrainy.
Trzeba pamiętać, że Tatarzy Krymscy to naród bardzo podobny etnicznie do Turków, oba ludy mają blisko spokrewnione języki. Turcja przez dłuższy czas na wszelkie sposoby popierała Tatarów i nie może tak łatwo wyrzec się tej pomocy. Uwzględniając historyczne związki pewnych niemieckich środowisk z tatarskim ruchem narodowym, biorąc pod uwagę nową formę istnienia Medżlisu jako organizacji wojskowo-najemniczej i jego współpracę z zachodnioukraińskimi banderowcami, staje się oczywiste dlaczego Dżemilew tak interesuje atlantystów z Niemiec i USA i dlaczego zrobiono go kandydatem do nagrody Sacharowa.
Pewne koła w Polsce wyrażają poparcie dla działań Medżlisu, zwłaszcza blokady „zagarniętego przez Rosję” Krymu. Środowiska te kierują się wyłącznie swymi antyrosyjskimi nastrojami, jednak jest to stanowisko skrajnie krótkowzroczne. Przymierze utworzone przez Medżlis, w skład którego weszła skrajna prawica tatarskich i zachodnioukraińskich ruchów politycznych, odpowiada interesom niektórych grup elitarnych w Niemczech, ale ma jednak charakter wybitnie antypolski i antykatolicki. Sojusz ów na razie nie ma większej siły, póki co jeszcze się kształtuje, ale w ten sposób rodzi się wielkie antypolskie zagrożenie, którego nie wolno ignorować.
Wacław Balcerowicz, Słupsk, Ukraina