Lewicki: „Błyskawiczne dziewczyny” – wczoraj i dziś

W mediach społecznościowych trwa dyskusja na temat nazistowskich konotacji znaku błyskawicy, używanego teraz, jako symbol, tzw. „strajku kobiet”. Te powiązania są oczywiste i śmieszą mnie różne wygibasy lewackich ćwierćinteligentów wskazujących na to , że to jest tylko taki symbol elektrycznego napięcia. Jasne! A swastyka, to tylko starohinduski symbol bogactwa. Ciekawe, dlaczego jednak, ci sami „znawcy” odmawiają by to uznać.
Ale mniejsza o nich. Tam podobieństwa dotyczą nie tylko symboliki, ale też, rzec by można, są jakby głębsze. W czasach III Rzeszy, symbol pojedynczej błyskawicy był używany przez formację ochotniczej służby łączności, której członkinie obsługiwały centrale telefoniczne hitlerowskiej armii, ale nie tylko. Często też, obsługiwały seksualnie nazistowskich oficerów, i zabierały się do tego, ponoć właśnie błyskawicznie. To stało się też przedmiotem książki znanego niemieckiego pisarza, Hansa Hellmuta Kirsta, który spośród wielu swoich książek napisał też i taką pod tytułem: „Błyskawiczne dziewczyny”.
Sam też posiadłem, swego czasu, wiedzę wskazującą, że, przynajmniej raz, obsłużyły też one polskich partyzantów. Otóż dawno temu, gdy byłem uczniem szóstej klasy szkoły podstawowej, była wtedy taka praktyka, że na lekcje przychodzili często jacyś kombatanci i opowiadali o swoich wojennych przejściach. I raz przyszedł właśnie dawny partyzant AL z kieleckiego, który przeżył m.in. epopeję marszu z kieleckiego w lubelskie, wraz z przebijaniem się przez linię frontu. Opowiadał dużo o tym, ale spośród tych jego opowieści najbardziej zapamiętałem pewien fragment dotyczący jednej, konkretnej akcji. Otóż w lasach, gdzieś pod Skarżyskiem, jego oddział wykoleił i zdobył niemiecki pociąg wojskowy, idący na wschód. Partyzanci szybko przeszukali wagony i w jednym z nich okryli kilkanaście młodych kobiet, niektóre w mundurach. Były w szoku i nawet nie próbowały się jakoś bronić. A miały te „hitlerówy” – jak określił je partyzant – na rękawach takie błyskawice, jak SS, tylko, że pojedyncze.
– No to myśmy wtedy, znaczy głównie koledzy, nieźle się z nimi zabawili – relacjonował, ale w szczegóły się nie wdawał. Chyba się zorientował, że ma przed sobą chłopców, z dopiero szóstej klasy.
Gdy na chwilę przestał opowiadać, to ja wtedy nieśmiało zapytałem – a co się, z nimi, potem stało? Na co on, spojrzał na mnie dziwnie i powiedział: „No jako to co? Żeśmy je potem wszystkie zastrzelili.”
I taka to smutna przygoda zdarzyła się tym paniom z błyskawicami na ziemi kieleckiej. A partyzantów, o łamanie konwencji, nie ma co oskarżać, gdyż, wobec nich, Niemcy też nie stosowali jej zapisów. Mam zatem nadzieję, że IPN nie wdroży, na podstawie mojej relacji, śledztwa w sprawie podejrzenia zbrodni dokonanej przez formacje AL na członkiniach sił zbrojnych III Rzeszy Niemieckiej. Chociaż dzisiaj, kto to wie?
A jakiż to wszystko ma związek z dzisiejszymi akcjami „błyskawicznych dziewczyn”? Zarówno dla tamtych, jak i obecnych, dziewczyn z pod znaku błyskawicy, seks był sprawą niezwykle ważną. Na obecnych pochodach, często wyrażają one, obok wszelkich bluzgów, także i taką, wypisaną wielkimi literami na kartonie, egzystencjalnie istotną, dla siebie, obawę: „Strach się ruchać”. No i jak teraz widzę te ich buńczuczne deklaracje: „To jest wojna”, to jakoś tak sobie tamtą starą historię przypomniałem, mocną tragiczną dla ówczesnych „błyskawicznych dziewczyn”.
Stanisław Lewicki
za: FB
Click to rate this post!
[Total: 21 Average: 4.1]
Facebook

1 thought on “Lewicki: „Błyskawiczne dziewczyny” – wczoraj i dziś”

  1. Panie Lewicki,zadne konwencje nie obejmuja tzw.partyzantow czyli uzbrojonych osob cywilnych.
    A ta fotka z blyskawiczna dziewczyna-ekstraklasa!.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *