Boulainviliers i d’Antraigues. O tradycjonalizmie neofeudalnym we Francji

Najbardziej skrajną formą tradycjonalizmu arystokratycznego bez wątpienia jest doktryna stworzona przez Henri de Boulainviliersa (1658-1722), autora dwóch głośnych prac na temat prawowitego ustroju Francji: Essais sur la noblesse de France oraz, przede wszystkim, monumentalnych Lettres sur les anciens parlamens de France, que l’on nomme Etats – Generaux.

Boulainviliersa zawsze interesowali tylko „Francuzi”. Nieprzypadkowo słowo to umieściliśmy w nawiasie, ponieważ posiada ono u tego pisarza dosyć dziwne znaczenie. „Francuzem” nie jest bowiem rolnik orzący ziemię nad Sekwaną, ani paryski mieszczanin. „Francuzem” jest tylko szlachcic, potomek Franków – narodu zdobywców. Autor ten najwyraźniej wywodzi to miano od nazwy plemienia germańskiego i zdaje się nie dostrzegać faktu, że Francuzi stanowią mieszankę Franków, Galów, Rzymian i Normanów. Tylko Frankowie są Francuzami, reszta to „osoby niższe (inferieures), czyli niefrankowie [1]. Zupełnie inaczej patrzy na tę sprawę nie rozwijający żadnych rasowych teorii d’Antraigues – dla niego od zawsze na naród francuski składały się trzy stany[2]. Trudno powiedzieć czy wynika to z autentycznego poczucia, czy też z przestrachu nad skutkami tej teorii rasowej – stwierdzenie, że arystokracja stanowi odrebny naród to woda na młyn dla jakobińskiej propagandy dzielącej ludzi na patriotów i arystokratów; to danie argumentów do ręki czytelnikom ksiązeczki Sieyes Co to jest Stan Trzeci?

Szlachta jest w opinii Boulainviliersa jedynym podmiotem historii, czy raczej, jedynym godnym uwagi. Jest ona niezbędna dla istnienia państwa, skoro zawsze i wszędzie musi istnieć warstwa rządząca, elita stojąca pomiędzy suwerenem a ludem. Gdy jej nie ma (co dla tegoż myśliciela jest raczej stanem hipotetycznym) kraj wstrząsany jest z natury rzeczy ludowymi rewolucjami przeplatanymi despotyzmem. Gdyby nie było szlachty, to lud nie miałby przez kogo być trzymanym w ryzach, ani nie byłoby nikogo, kto ograniczałby wszechmocność suwerena.

Kim byli Francuzi – Frankowie? Autor Lettres charakteryzuje ich jako wolnych barbarzyńców, nieuciskanych przez żadnego monarchę ani urzędników. Mieli zwyczaj wybierania wodzów – królów w czasie wojen. Nie posiadali oni jednakże szczególnych praw politycznych w czasie pokoju. Byli równymi pośród równych, a cały ich prestiż opierał się na szacunku jakim obdarza się emerytowanych wodzów. Prym w tym plemieniu, podobnie jak i we wszystkich innych ludach epoki wiodła plemienna arystokracja. Z powodu niestabilności politycznej i ciągłych wojen, pierwotny elekcyjny wódz stawał się najpierw monarchą dożywotnim, w końcu dziedzicznym. Jego władza opierać się miała na arystokracji – wojownikach. To właśnie ona, kierowana przez króla dokonała podboju rzymskiej prowincji zwanej Galią[3].

Prowincja ta nie posiadała własnej arystokracji, ponieważ ta została wymordowana przez Rzymian, którzy zajęli jej miejsce. Zdobywcy, „Francuzi” nie pozbawili więc Galów prawowitych władców, lecz jedynie zdjęli z nich jarzmo uzurpatorów, także zajmując ich miejsce. Królowie, zatwierdzili te zdobycze swoich wojowników, nadając im lenna wraz z dumnym tytułem „comte” – hrabiego. „Francuscy” hrabiowie uzyskali, jako zdobywcy, szerokie przywileje podatkowe, sądowe, prawo sądu nad chłopem; wreszcie prawo do posiadania, a nie tylko dzierżawienia ziemi. Gwarancję zdobytych praw stanowił wiec wolnych zdobywców, zatwierdzający prawa i rozkazy pierwszyxh królów[4].

Te pierwsze wiece stały się pierwowzorem Stanów Generalnych.

Nie należy jednak mylić szlachetnych pierwszych wieców szlachty frankijskiej ze zdegenerowaną formą, jaką stały się Stany Generalne. W wiecach tych nie brali bowiem udziału roturierzy, ludzie z gminu, niewolni i ujarzmieni Galowie. Polityczną reprezentacją niewolników stał się Kościół katolicki, do którego, z powodu swego nieuctwa – dla Boulainviliersa zaś szlachetnej ignorancji – nie mieli dostępu zwycięzcy. Kler wywalczył sobie swoją reprezentację za Karolingów[5]. Z niego także wyłonili się klerkowie, będący zaczynem Stanu Trzeciego. Widać więc wyraźnie, że w przekonaniu tego myśliciela z biegiem czasu w Stanach Generalnych przewagę uzyskali Galowie, skoro ich reprezentacja składała się z dwóch stanów, podczas gdy „Francuzi”, prawowici władcy, których prawa opierają się na mieczu, mieli tylko jeden stan jako swoją reprezentację[6].

Wstręt, jaki autor Lettres żywi wobec gminu nie przeszkadza mu jednakże myśleć realnie o świecie. Zdaje on sobie sprawę z tego, że prymat Franków nie jest już możliwy do odbudowania. Wrogiem zasadniczym na dzień dziasiejszy nie jest już Stan Trzeci jako taki i jego aspiracje do współdecydowania o państwie, ale postępujący absolutyzm monarszy – pamiętajmy, że Boulainviliers żyje za czasów Ludwika XIV. Wydaje się, że tradycjonalista pogodził się z faktem emancypacji poddanych, nie może jednak zgodzić się na rozorost królewskich kompetencji, ponieważ oznacza to definitywne zerwanie z prymatem szlachty w społeczeństwie i zastąpieniem jej przez urzędników. O ile więc celem Essais sur la noblesse było uprawomocnienie władzy historycznej „francuskiej” szlachty, o tyle głośnie Lettres będą starały się wykazać pożytki płynące dla społeczeństwa z istnienia nie zwoływanych Stanów Generalnych, które autor ten postrzega jako jedyne remedium na centralistyczne zapędy monarchów[7]. Od epoki Kapetyngów nie istnieje już bowiem stan wolnych frankońskich wojowników. Część z nich przemieniła się w feudałów, część zanikła. Odrębność elity przestała się opierać na odmienności krwii. Stany Generalne pod nazwą stanu szlacheckiego gromadziły już tylko francuskich feudałów, wasalów królewskich. Autor Lettres samo w sobie uważa to za degenerację ustroju, skoro Francja przestała już być własnością Franków, stając się domeną nielicznych rodów. W zasadzie interesują go jedynie prawa szlachtyl; rzadko wspomina o autonomii miast i przywilejach innych stanów.

Najlepszym środkiem dla wykazania prawomocności praw szlachty jest zaś w jego przekonaniu historia, w której te uprawnienia są zapisane. To dlatego tyrani, jak np. Henryk IV i Franciszek I są wrogami książek historycznych i historyków jako takich; oto dlaczego krzywo patrzyli nawet na biografów królewskich. Propagowana przez tradycjonalistów tego kierunku nauka historii ma na celu widoki czysto utylitarne; ma bronić praw i przywilejów, umocowywać je w tradycji. D’Antraigues nazwie tę dziedzinę historii określeniem „geneaologia konstytucyjna”[8].

Dla Boulainviliersa taki prymat szlachty w społeczeństwie Merowingów i Karolingów nie jest absolutnie niczym dziwnym; wprost przeciwnie, jest to prawo powszechne, uniwersalne dla wszelkich społeczeństw ludzkich. Tradycjonaliści arystokratyczni nie umieli udowodnić metodą racjonalną potrzeby istnienia szlachty. W gruncie rzeczy jej istnienie jest formą przesądu o wyższości krwi i genealogii. Jednakże niezbędność istnienia takiej grupy w społeczeństwie dowodzi historia. W teorii cnót i arystokratycznego etosu nie można dziedziczyć; w praktyce jednak tak się dzieje. Tradycjonalista nie umiejąc wytłumaczyć tego fenomemnu przyjmuje go po prostu jako dany[9]. Powszechność tego prawa zaświadcza historia, a także empiria, względy utylitarne. Szlachta jest grupą najlepiej i najzażarciej broniącą tradycyjnego ładu politycznego, czyli konstytucji narodowej ukształtowanej przez wieki[10].

Pytaniem zasadniczym nie jest więc czy elita ma istnieć, a jedynie kto ją będzie tworzył. Boulainviliers wyróżnia dwa sposoby powstawanie arystokracji. Sposobem najbardziej naturalnym jest jej wyłonienie się w danym społeczeństwie dzięki bogactwu, cnotom wojennym i mądrości. Wszystkie te walory magazynują się w poszczególnych rodach dzięki dziedziczeniu. Tak powstała szlachta rzymska, galijska i germańska. Elita posiada dziedziczne uprawnienia – przywileje, które nie mogą być jej odebrane przez lud, ponieważ stanowią warunek sine qua non istnienia społeczeństwa jako takiego. Innymi słowy, przywileje arystokracji oddzieliły się od woli gminu i nie mogą zostać cofnięte. Elita zostaje prawnie oddzielona od reszty społeczeństwa. W tym miejscu docieramy do drugiego sposobu powstania klasy rządzącej. Istniejąca, wywodząca się z danego ludu elita staje się odeń częścią niezależną, autonomiczną, aczkolwiek niezbędną dlań, a zarazem będącą właścicielką państwa i poddanych. Ponieważ sfera szlachecka uniezależnia się od ludu, to także może zostać zmieniona bez zgody tegoż ludu, a także bez jego uszczerpku. Stara arystokracja może najprościej w świecie zostać pokonana przez najeźdźcę, wytępiona lub sprowadzona do niższego stanu społecznego.

Drugim sposobem wyłonienia się elity jest więc podbój. Zwycięzca staje się nową elitą, a stara zanika. W ten sposób najpierw Rzymianie, a potem Frankowie stali się arystokracją w Galii, Goci w Hiszpanii, a Normanowie w Anglii. Boulainviliers mocno podkreśla, że Rzymianie przywłaszczyli sobie ziemię szlachty galijskiej, a Frankowie rzymskiej. Lud nie uczestniczył w tych rozgrywkach, a więc ani nic nie stracił, ani nic nie zyskał[11].

Założone przez Franków państwo było czymś na kształt umowy społecznej zawartej pomiędzy wolnymi wojownikami a królem. Boulainviliers nie posługuje się tym terminem, bowiem Rousseau nie napisał jeszcze swojego traktatu, ale taka jest jego wizja państwa wczesnofrancuskiego. Dowodzi tego znamienny fakt, z lubością przezeń podkreślany, a mianowicie początkowa obieralność na wiecach nie tylko króla i zatwierdzanie jego praw, ale także poszczególnych dowódców wojskowych już za czasów frankońskiej monarchii. Także wiec wojowników jako jedyny mógł cih postawić przed sądem za popełnione na wojnie błędu lub nadużycia. O takim rozwiązaniu ustrojowym zaświadczać miałaby silna pozycja majordomusa w czasach Merowingów[12]. Jego rola nie wynikałaby z uzdolnień Karolińskich urzędników i słabości władców, ale z pewnego umocowania „konstytucyjnego”: skoro władza królewska pochodzi od ludu (Franków), to fakt dziedziczenia tronu powoduje, że jest ona niejako „oddalona” od suwerena i nie wypełnia jego woli. Wolę tę ucieleśnia za to majordomus. Ponieważ zaś każdy następny jest obierany przez lud na wiecu, to ma on moralne prawo powoływać się na jego wolę, podczas gdy król takiego uprawomocnienia swojej władzly nie posiada. Sytuacja jest analogiczna do słabości prezydenta nie wybieranego przez ogól wyborców – jego pozycja też jest z tego powodu słaba, skoro legitymowalność takiej władzy nie pochodzi bezpośrednio od suwerena.

Prawo do zatwierdzania każdorozowo władcy respektowali jeszcze Karol Wielki i Karol Młot. W 879 roku to Stany obrały króla spośród maloletnich następców Karol Lysego.

Tradycjonaliści arystokratyczni dlaecy są od łączenia osoby króla z państwem. Boulainviliers stanowczo potępiał podniesienie podatków dla wykupu z saraceńskiej niewoli Ludwika Swiętego, a d’Antraigues nie ogłoszenie się królem Monsieur w 1792 roku. Legitymista uznałby, że królowi należy byćposłusznym w każdych okolicznościach, a królowi w opałach tym bardziej. Tymczasem d’Antraigues stwierdza, że „być posłusznym królowi w sytuacji gdy jest on więźniem w rękach naszych tyranów byłoby zbrodnią obrazy Majestatu.”[13] Monsieur powinien ogłosić regencję. Nie dziwmy się – w powyższej idei odzwierciedlenie znajduje tylko fakt, że tradycjonaliści arystokratyczni wieżą w kontraktualny charakter państwa. Skoro suwerenem jest lud, ewentualnie szlachta, a król jest tylko sakralizowanym urzędnikiem, to jego losem nie trzeba się przejmować i należy poświęcić jego życie dla dobra państwa.

Wszystkie rzekome nadużycia władzy monarszej mają w przekonaniu tradycjonalistów arystokratycznych swe źródło w zasadzie dziedziczności tronu: „Jest oczywiste, że dziedziczność tronu przyczynia się do postępów władzy absolutnej.”[14] Autor Lettres, rzecz ciekawa nie posługuje się tu zwykłym wyjaśnieniem, że powoduje to wzmocnienie władzy dzięki jej uniezależnieniu się od elektorów; chodzi mianowicie o „genetyczną” skłonność potomków do kontynuowania dzieła swych ojców. Innymi słowy: absolutyści plodzą absolutystów, którzy skłonności do despotyzmu mają wrodzone. We Francji królowie dokonali tego zamachu pod pretekstem obrony przed królem Anglii w czasie Wojny Stuletniej, aby ten nie mógł zasiąść na tronie Francji. Wydaje się, że Boulainviliers wolałby rządy najeźdźcy niźli podważenie fundamentów „złotej wolności”[15].

W czasach wczesnego Sredniowiecza mamy do czynienia z rozkwitem rycerstwa i jego hegemonii w państwie francuskim, co wiąże się z supremacją ciężkiej jazdy na polach bitewnych. Mnogość wojen powodowała jeszcze większy wzrostjej znaczenia. Dla obrony państwa monarchowie wzmacniają materialnie ten stan społeczny nadając mu liczne lenna i swobody; wszystko to aby zabezpieczyć państwo przed najazdami Węgrów i Normanów. W ten sposób powstała grupa arystokracji broniącej granic – markizowie. Proces tego wzrostu siły rycerstwa dział się zś bez przymusu i projektu; po prostu stało się to powoli i bez przymusu, bez interwencji króla, wielkich kodyfikacji i edyktów. Wynikło po prostu z natury rzeczy[16].

Tradycjonaliści arystokratyczni chwalili zawsze Karola Wielkiego i jego wizję państwa feudalnego – d’Antraigues nie zawaha się stworzyć teorii, że każdy naród jest konstytuuowany przez wielkiego prawodawcę[17]. Karol Wielki był wielkim monarchą, twórcą właściwego porządku ustrojowego, który rozumiał potrzebę zachowania równowagi pomiędzy monarchą a stanami, a szczególnie stanem szlacheckim. Respektował on zawsze prawa poddanych, a ci nie czynili zakusów na prerogatywy monarsze. Karol zbyt kochał naród, aby go krzywdzić[18]. Król ten szanował uprawnienia wiecowe; nie rościł sobie pretensji aby być prawodawcą arbitralnym, a jedynie przedstawiał projekty wiecującym wojownikom, którzy ustalali podatki, sprawowali funkcje sądowe. Szanował nawet to, że to wiece wypowiadały wojny sąsiadom. Boulainviliers stwierdza, że „Karol Wielki zrozumiał, że rząd despotyczny i arbitralny (…) jest absolutnie sprzeczny z duchem narodu i jego oczywistymi i legalnymi prawami.”[19] Innymi słowy ten tylko król zrozumiał, przeniknął duszę narodu, co znalazło wyraz w instytucjach. Król ten nie był politycznym konstruktywistą, a jedynie gorliwym zachowawcą starych zasad ustrojowych. Karol Wielki był bezsprzecznie najlepszym królem w dziejach Francji. Odczytując ideą ładu właściwego Karol Wielki dobrze rozumiał, że lud nie powinien mieć dostępu do władzy. Zwoływane przezeń zgromadzenie miało charakter dwustanowy, bowiem brała w nim udział tylko szlachta i kler; lu jedynie asystował przysięgając wierność uchwalanym prawam[20]. Dopieero w 1240 lub 41 roku po raz pierwszy zwołano Stany z udziałem przedstawicieli miast. Wreszcie, to on właśnie ustanowił system lenny – materialną podstawę potęgi szlachty.

Ponieważ materiały źródłowe na temat czasów Karola Wielkiego są raczej skąpe, to każdy może z nich wyczytać to co chce. O ile więc Boulainviliers widzi tu zagwarantowanie supremacji Franków, o tyle d’Antraigues królowi temu przypisuje zwołanie pierwszych Stanów Generalnych i, de facto stworzenie, nadanie Francji prawdziwej i wiecznej konstytucji. To właśnie ten monarcha miał wprowadzić zasadę, że dla uchwalenia danego prawa potrzeba zgody dwóch stanów i sankcji trzeciego, przy wstrzymującym głosie jednego[21]. To zdawkowe stwierdzenie ma dla nas podstawowe znaczenie ponieważ pozwala ukazać tkwiące w tradycjonaliźmie arystokratycznym sprzeczności. D’Antraigues i Boulainviliers zgodnie uznają Karola Wielkiego za ojca francuskiej konstytucji. Prawa przezeń nadane uważane są zgodnie za wieczne i wyrazające francuski charakter narodowy. Równocześnie tłumaczą zasadniczą różnice pomiędzy oboma myślicielami: Boulainviliers uważa, że prawodawca ten stworzył Stany Generalne miały charakter dwustanowy. Nie podoba mu się, że kler uzyskał równy status z Frankami, ale w ostateczności gotów jest stan ten zaakceptować. Tymczasem d’Antraigues uważa, wręcz jest pewien, że miały one charakter trójstanowy, z udziałem przedstawicieli Thiersu. Konsekwentnie więc, nie może on uznać poddaństwa za rzecz chwalebną bowiem narusza to zasadę daną przez Karola Wielkiego. Drobny spór interpretacyjny historii sprzed tysiąca lat rzutuje na samą esencję systemów obydwu myślicieli.

Ta niezgodność stanowi także przyczynę sporu kiedy zakończył się ład właściwy. Dla Boulainviliersa jednym ze znaków jego degeneracji jest właśnie uzyskanie reprezentacji przez lud; dla d’Antraiguesa właśnie wtedy się on zaczyna. Dlatego dla tego pierwszego mroki chaosu i despotyzmu zaczynają się w XIV wieku, a dla tego drugiegodwieście lat później.

Karol Wielki nigdy nie wywyższał się, rozumiejąc, że nie jest kimś wyjątkowym, a jedynie primus inter pares. Swiadczyć miałaby o tym etymologia francuskiego słowa par Francji, które jest zniekształconą formą od pair, pareil, czyli podobny, podobny królowi rzecz jasna[22],

Nawet Ludwik Swięty nie jest tak wychwalany przez tradycjonalistów arystokratyczych, ponieważ dostrzegająoni w nim pewne tendencje absolutystyzne.

Gwarantem sprawiedliwego porządku było we Francji lex salica. Ono właśnie było fundamentem wolności. Uchwalono je w 421 roku i na jego podstawie stworzono instytucję monarchii. Uchwały tej dokonało zgromadzenie wojowników. W akcie tym d’Antraigues dostrzega prapierwowzór Stanów Generalnych[23].

Niestey, już na samym początku można dostrzec w ustroju Francji pewne elementy, zrazu niegroźne, które miały w przyszłości doprowadzić do upadku supremacji frankońskiej elity. Autor Lettres wymienia tu zbyt wysokie opodatkowanie i daniny nałożone na Galów, co wzbudzało ich poniekąd nawet słuszne niezadowolenie; rozparcelowanie domen państwa na rzecz szlachty i kleru, co zachwiało siłą władzy centralnej; wreszcie, co chyba najważniejsze, rozleniwienie „Francuzów” z powodu zdobycia nadmiernych bogactw i życia w luksusie. Wraz z tym upadkiem cnót wojennych i etosu, zaczyna się proces niesamowicie niebezpieczny dla rządzącej elity: rozpieszczeni dobrobytem i nieróbstwem zdobywcy coraz niechętniej zaczynają służyć w wojsku. Ponieważ jednak państwo potrzebowało żołnierzy, to królowie, nolens volens musieli zacząć posługiwać się w celach wojennych Galami. Ze względu na siłę Franków nie było to jeszcze wtedy niebezpieczne dla państwa, tym bardziej, że poddani stanowili w wojsku mniejszo ść, ale już sam fakt złamania zasady konstytuującej ustrój państwa był niebezpieczny. Służący w wojsku Galowie zaczęli czuć się równymi swoim panom, poczuli po prostu pychę. Wraz z osiągnięciami militarnymi, zaczęli także otrzymywać szlachectwo, lenna itd. Za Hugona Capeta nie ma już Franków i Galów. Z ciężkim sercem Boulainviliers konstatuje, że powstał jeden naród[24].

Zupełnie odmienna jest konstatacja d’Antraiguesa: Hugo Capet przywrócił właściwy porządek zgodny z duchem pradawnej karolińskiej konstytucji. Obalił despotyzm feudałów i restaurował stanową monarchię[25]. Pomiędzy 987 a 1303 rokiem, z powodu anarchii, nie zwoływano Stanów Generalnych (Przypomnijmy, Boulainviliers piszeo ich zwołaniu w 1240 lub 41 roku…), a więc pradawna konstytucja nie obowiązywała.

„Nasi ojcowie – z goryczą konstatuje autor Lettres – byli tak przekonani, że prawozarządzania innymi ludźmi przynależy szlachcie, że nie ścierpieliby pod żadnym pretekstem, że roturierzy mogliby uznać się godnymi władzy.”[26] W Lettres czytamy, że lud „był zawsze postrzegany przez zdobywców jako przeznaczony do pracy i uprawiania ziemi, a nie do dzielenia honorów rządzenia”[27] Miejscem dla gminu jest pole, a nie wiece: Servi adscripti glebae przypomina Boulainviliers starą formułę. A jednak tak się stało. Co więcej, cała historia Francji to proces pogłębiania się tego procesu i odsuwania od władzy prawowitej arystokracji pochodzenia frankońskiego. Rzecz charakterystyczna, wprost konstytutywna dla tradycjonalizmu Boulainviliersa to fakt, że nie jest on obrońcą konsekwentym swoich własnych zasad. Skoro bowiemhistoria jest dlań, podobnie jak dla Vilfredo Pareto, tylko walką elit o panowanie nad ludem, to, w myśl tej tezy Galowie powinni mieć pełne prawa do walki o zrzucenie władzy elity frankońskiej i zastąpienie jej arystokracją z własnego plemienia. Boulainviliers jednakże prawa takiego, w sposób dość arbitralny im odmawia. Co więcej, w ogóle nie podejmuje tego tematu, ponieważ całe prawo Franków i ich potomków do rządzenia opiera się na pierwotnym podboju w Vi VI wieku[28]. Galowie są już jakby ludem niższym, któremu raz na zawsze przeznaczono rolę sług. Frankowie zaśna zawsze mieliby pełnić rolę arystokracji. Boulainviliers zupełnie nie dostrzega faktów społecznych, nie widzi, że skoro państwo zaczęło się posługiwać galijskimi roturierami, to widocznie „Francuzi” mu nie wystarczali – było ich albo zbyt mało, albo nie byli do roli państwowej chętni lub zdolni. Wąski i partykularny interes grupowy zdecydowanie przeważa u tego autora nad interem państwa. Ten ostatni jest jakby całkowicie utożsamiany z tymże partykularnym. Lud jest tylko tłem dla arystokracji, służbą i chłopem[29].

Od stanowiska Boulainviliersa znacznie rożni się d’Antraigues, ponieważ nie ma u niego marzeń o powrocie do jednostanowej supremacji szlachty. Broni on ancien regime’u jako całości przed zaborczością suwerenów, bez względu na to czy dotyczy ona szlachty, kleru, czy Stanu Trzeciego. Różnica ta jednakże ma oczywiste źródła. Dla tego myśliciela po prostu nie istnieje militarne prawomocnienie rządów frankońskiej arystokracji; wprost przeciwnie, prawowitość pradawnej, czyli anteabsolutystycznej konstytucji dostrzega on w czasie jej trwania. Aby dowieść jej legitymowalności wystarczy przewertować karty historii – każda z nich o niej zaświadcza. Prawomocność opiera się więc na zadawnieniu[30].

Znajdujemy jednakże u tegoż autora także utylitarne źródła politycznej prawomocności starożytnej konstytucji. Hamowała ona bowiem skutecznie wszelkich politycznych „nowatorów”, ludzi ambitnych i nimoralnych, a także konstruktywistów politycznych w koronach – jednym słowem zapobiegała despotyzmowi. Na tym polegała jej mądrość wyróżniająca ją od fałszywej sofii nowoczesnych filozofów, którzy pysznie pogardzili tym „co starożytne”[31].

Jako zupełnie nieprawowite będzie więc Boulainviliers postrzegał przejmowanie przez roturierów domen w okresie krucjat, kiedy to szlachta zapożyczała się, lub sprzedawała swe majątki, aby wziąć w nich udział. Nawiasem mówiąc, wyprawy krzyżowe w ogóle są w pogardzie dla autora Lettres, który dostrzega tylko ich wymiar polityczny, i to w dodatku jedynie dla wewnętrznej sytuacji Francji, utożsamianej ze szlachtą. Krucjaty wymagały bowiem pieniędzy. Wtedy to królowie wpadli na zbrodniczy dla tegoż myśliciela pomysł, obciążenia roturierów podatkami na tenże cel. Szlachta co prawda ich nie płaciła, ale zlikwidowanie tego przywileju było tylko kwestią czasu.

Królowie z dynastii Kapetyngów, w odróżnieniu od dwócch pierwszych zasiadających na francuskim tronie, od początku przejawiali skłonności despotyczne. Zachciało im się między innymi prawa karania na gardle szlachciców – rzecz dla Boulainviliersa szokująca, wziąwszy pod uwagę, że lex salica takich „despotycznych” uprawnień królowi nie nadawało, znając, nawet za morderstwa, tylko kary grzywny, oślepienia lub klasztoru[32].

Te nieprawomocne roszczenia zaowocowały w końcu uzurpacją przez króla Ludwika XI prawem do sądzenia, poprzez sędziów krolewskich, szlachty, zamiast, jak było to dotychczas, pozostawić te kompetencje w rękach parów[33]. Filip VI posunął się jeszcze dalej, bowiem sam skazał, z pominięciem sądów piętnastu szlachciców naśmierć za udział w spisku.

W tym też czasie dokonanozamachu na parlamenty. Dotychczas były one po prostu zgromadzeniami szlachty, które dla dodania prestiżu swoim uchwałom zaczynały je od słów „W imieniu JKM…” Królowie zręcznie wykorzystali tę formułkę uzurpując sobie zwierzchnictwo nad nimi i przerabiając je na organy sądowe, którym król może narzucić swoją wolę[34].Pierwotnie parlamenty składały się zresztą z parów, w epoce późniejszej członkowstwo w nich zaczęto sprzedawać.

Inaczej ocenia tę kwestię d’Antraigues. W jego przekonaniu paralementy były zgromadzeniami szlachty, które stanowiły zagrożenie dla stabilności państwa, ponieważ dawały przewagę szlachcie nad innymi stanami, a więc zachwiały równowagę polityczną. Właściwie, to były to nie tyle ciała szlacheckie, ale skupiajace feudałów, którzy „wykonywali władzę tyrańską w tyrański sposób uzurpowaną”[35].Parlamenty chciąły zaprowadzić tyranię feudałów ujarzmiając króla, chłopów i drobną szlachtę. Porównuje je więc do rządów Trzydziestu Tyranów w Atenach. Nawiasem mówiąc, to ostatnie porównanie wskazuje, że jego niechęcią cieszył się także despotyzm arystokracji rodowej – tym były przecież owe rządy. Zgromadzeni złożone z feudałów nie dbały o interes państwa, ale o swój partykularny. Zostały one zresztą ukrucone zgodnie z prawem, poprzez zgodę wszystkich stanów i króla. Zredukowane do funkcji sądowych sprawdziły się w nowej roli, bowiem stały się ostoją tradycjonalizmu i konstytucji francuskiej, a w 1593 roku odparły uzurpację Stanów chcących zdetronizować Henryka IV. W czasie absolutyzmu broniły zaś starych praw.

Generalnie można powiedzieć, że tradycjonaliści arystokratyczni dzielą historię Francji na dwa okresy. Pierwszy wiąże się ze szczęśliwymi czasami panowania Merowingów i Karolingów; drugi zaś z absolutystycznymi dążeniami Kapetyngów i Burbonów (chociąz pierwsze ciągoty absolutystyczne dostrzegają już u Karola Młota i Karola Lysego). Te dwie ostatnie dynastie charakteryzuje Boulainviliers we wstępie do swoich Lettres: niegdy „nie widziano władców aby doszli na poziom mocy i władzy na którym nie mieliby ambicji aby czegoś jeszcze sobie życzyć.”[36]Wraz z tym podziałem na obre i złe dynastie tworzą także dwie formy podległości, posłuszeństwa wobec władzy:

1. „naturalna”, czyli opierająca się na szacunku i posłuszeństwu dal monarchy szanującego stare prawa.

2. „wymuszona”, czyli oparta na sile władcy – tyrana; Boulainviliers stwierdza, że „prawdziwa władza nie jest tą, która wymaga wszystkiego zależnie od kaprysu, póki nie napotka oporu” [37].

Ostatecznie znaczenie polityczne szlachty upada w XVI wieku. Wiąze się to z dwoma niezależnymi od siebie procesami. W czasie wojen włoskich na dwór trafiają z podbitej Italii obyczaje orientalne dotyczące ceremoniału, obiawiające się w czołobitności wobec monarchy, ze zdejmowaniem czapki przed królem włącznie. Za panowanie Franciszka I szlachta pogrąża się w luksusie i intrygach dworskich. Powoduje to upadek jej znaczenia w państwie i przejęcie rządów przez króla sprzymierzonego z roturierami. Zajęta tańcami, uwodzeniem kobiet, urządzaniem domów i szyciem ubrań elita nie była zdolna rządzić państwem. Ktoś więc zajął jej miejsce. Cnoty dworskie zajęły zaś miejsce rycerskich.

Drugim źródłem upadku były wojny religijne, które doprowadził do absolutyzmu, ponieważ tylko ten mógł zapewnić nietolerancję religijną i prześladowania tego wyznania, które konflikt przegra. Rzecz intersująca, że Boulainviliers sprzeciwia się odwołaniu Edyktu Nantejskiego, co traktuje jako jeden z przejawów despotyzmu – pod pretekstem nawracania monarchowie wzmocnili swą władzę, grabiąc, torturując opornych[38].

W Lettres znajdziemy jeszcze jedno źródło: jest nim Wojna Stuletnia, kiedy to królowie, wykorzystując panujące zamieszanie i patriotyczne frazesy stworzyli podwaliny absolutyzmu[39]. Wtedy to, pod pretekstem konsolidacji do walki z najeźdźcą pozbawiono szlachtę jej naturalnego prawa do prowadzenia prywatnch wojen.

Miejsce prawowitych elit zajęła noblesse robe i faworyci królewscy. Godność i honor upadły; przyszedł czas pochlebców monarszych. Autor Lettres nie odmówi sobie w tym miejscu małej paraleli z zniknięciem arystokracji rzymskiej przed jego upadkiem.

Uogólniając, autor Lettres znajduje następujące przyczyny upadku znaczenia frankońskiej, czy postfrankońskiej arystokracji:

1. Zmiany w sposobie sprawowania władzy, wiążące się z upadkiem feudalizmu i narastaniem destruktywnych tendencji absolutystycznych. Wielkie dwory degenerują elity, wprzęgaje je w zgubne włoskie obyczaje.

2. Sprzedawalność urzędów, które mogą być nabywane przez roturierów. Prowadzi to do upadku znaczenia tytułów szlacheckich, a pieniądz zaczyna przeważać nad urodzeniem. Szlachcice coraz częściej popełniają mezaliansy dla posagu, co także prowadzi do zatraty dystynkcji.

3.Zmiana sposobu prowadzenia wojen. Ciężka jazda została wyparta przez działa, muszkiety i najemników. Stało się to w czasie Wojny Stuletniej. Nie wynikło to jednakże ze słabości dotychczasowego modelu armii, ale z uzurpatorskich tendeji królów. Władcy pozbawiwszy lenników wlości uniemożliwili im wystawienie licznych i dobrze opatrzonych kontyngentów. Król miał zaś zbyt obszerne lenna aby sprawnie nimi zarządzać o zmobilizować oddziałyna tyle liczne na ile mógłby sobie pozwolić. System podatkowy, miast służby wojskowej lenników prowadząc do licznych nadużyć osłabił państwo i armię. Wreszcie zasada dzielenia majątków w spadku osłabiła, sproletaryzowała rycerstwo. W innych krajach epoki system lenny działał bez zarzutu, ale tam nie popełniono tychże błędów, nie osowbodzono chłopów[40]. Ale nie o efektywność armii chodziło królom, tylko o wybudowanie despotyzmu na sile najemnej armii.

4. Zmiana obyczajów i mentalności. Cnoty rycerskie kwitły dzięki nieuczoności Franków. Kiedy przeistoczyli się oni w dżentelmenów, zainteresowali się nauką, sztuką i literaturą, odrzucili „barbarzyńskie” obyczaje wojowników. Jednakże to gardzący wyższą kulturą i pismakami barbarzyńca był świetnym żołnierzem, a kawaler w koronkach takim nie jest. Mentalność klerków i dworzan wyparła szlachecką[41].

5.W zasadzie stan ignorancji nie jest do końca dobry dla szlachty. Jest jedna dziedzina, którą powinna się ona zajmować – jest to historia, aby kultywować pamięć o starych przywilejach i uprawnieniach. Nadmiar luksusu, stwierdza Boulainviliers, dorowadza do zaniku poczucia wartości historii. Eleganckim panom po prostu nie chce się tracić na nią czas. Pozbawieni rycerskich cnót szlachcie nawet boją się studiować historię, aby tylko nie utracić łask na dworze.[42].

Do tegoż upadku w wielkiej mierze przyczynili się także monarchowie, szukając sojusznika przeciwko szlachcie w Stanie Trzecim. Aby jednakże mógł to być liczący się sojusznik, należało go wyemancypować spod władzy szlachty. Służyła temu akcja uwalniania poddanych z dóbr martwej ręki i mieszczan, a także, co wzbudza nieprzejednany wstręt autora Lettres, idea nobilitacji dla ludzi wyszłych z pospulstwa[43].Nagle oswobodzeni lub nawet nobilitowani roturierzy wpadli w pychę i przestali czuć szacunek należny szlachetnie urodzonym. Pierwszą nobilitacją jaką odnotowuje Boulainviliers było uszlachetnienie Gala w 1271r, a od XIV wieku proces ten przybrał charakter masowy. Oswobodzeni roturierzy zajęli się handlem i rzemiosłem, wkrótce wzbogacając się, co jeszcze bardziej wbiło ich w pychę i stworzyło nastroje jawnie buntownicze. W XIV wieku, kiedy w przekoanaiu Boulainviliersa mamy już do czynienia z rozkwitem despotyzmu, monarchowie prowadzą już politykę jawnie antyszlachecką. Zachęcony ogólnym tonem polityki lud słuchał tego z utęsknieniem; ośmielony zaś nagminnym negowaniem walorów urodzenia zaczyna sądzić, że szlachta jest po prostu niepotrzebna, a za propagandą monarchistyczną postrzegać ją jako skłonna i chętną do zdrady ojczyzny dla prywatnych korzyści. Zaowocuje to buntami w tymże stuleciu. Autor Lettres opisuje zbrodnie buntowników z pewną masochistyczną satysfakcją: fakt upieczenia żywcem jakiegoś rycerza na rożnie i zmuszenie jego żony i dzieci do zjedzenia go przez motłoch niejako dedykuje królom, chcąc powiedzieć, że to skutek ich wieloletniej polityki[44].

Za błąd uważa także przyjęcie w poczet francuskiej szlachty Normanów. Autor Lettres dostrzegał co prawda potrzebę nobilitacji niektórych ludzi, lecz uważał, że we Francji proces ten stał się zbyt masowy. Królowie jednak uszlachcali nie ludzi zasłużonych dla państwa, lecz swoich faworytów. Jednake że, dodaje szybciutko, nawet w tym wypadku „sama natura uczy nas, że królowie nie sa władni, pomimo swej władzy, zmienić źródła krwi z którego ludzie nobilitowani wzięli swój początek.”[45] Roturier uszlachcony jest zawsze arystokratą drugiej kategorii – nie mogą przecież mieć łękitnej krwii ldzie „których ojcowie byli w pogardzie przez tyle stueci”[46].

Do wejścia w salony elit przyczyniło się także prawo do zasiadania w urzędach osób, które zakupiły ziemię wiążącą się z takim przywilejem. Jeżeli szlachcic musiał już sprzedać ziemię, to Boulainviliers chciałby mu chociaż pozostawić tytuły i przywileje z nią związane, ponieważ te są niezbywalne, na wieki wieków przywiązane do stanu szlacheckiego[47]. Zauważmy, że podbne idee znajdujemy u Justusa Mosera w Niemczech: tu także wskazuje się na rzeczywistą niezbywalność własności ziemskiej, która jest mistycznie połączona z jej wielowiekowym właścicielem. Niegdyś, gdy szlachcic sprzedawał ziemię, zachowywał jako jedyny przywilej polowania na niej, tym samym pokazując nabywcy – roturierowi, kto jest prawdziwym i pierwotnym proprietariuszem. Podobne przekonanie, o organicznym charakterze własności i jej relacji z właścicielem znajdujemy u Adama Mullera[48].

W swej antyszlalcheckliej plolityce monarchowie posłużyli się min. zasadą podziału majątków w spadku, naruszając tymniemniej zasady progenitury, co stanowiło cios zadany w dobra rodowe arystokracji, prowadząc od ich rozdrobnienia. Podobne idee na ten temat znajdujemy także u Carla Ludwiga von Hallera i Alexisa de Toqueville’a [49].

Wielki zamach na wolności szlacheckie dokonany został przez Ludwika IX, bowiem tenże kandydat na tyrana odebrał szlachcie sądownictwo i przekazał je w tęce bailifów, czyli urzędników królewskich, co spowodowało prefernecje dla roturierów przed sądami, skoro sędziowie też wywodzili się z podłego stanu. Stało się to w 1255r. Boulainviliers nakazuje czytelnikom aby zapamiętali sobie tę datę – od tego momentu skończyła się monarchia stanowa a zaczęła absolutna. Wyrazem tego jest choćby zmiana nazw: niegdyś szlachcic by wasalem (vassal), dziś stał się poddanym (sujet)[50]. Na przełomie XIVi XV stulecia mamy już we Francji despotyzm w rozwiniętej formie, wedle tradycjonalistów arystokratycznych, niczym nie różniący się od ustroju Chin i hord tatarskich[51].

Proces ten stopniowo narastał, osiągając swe apogeum za panowania Filipa Pięknego – potwora, skąpca, zazdrośnika, autokraty, bezbożnika, człowieka gwałcącego wszystkie tradycyjne prawa szlachty i królestwa.. Tyran en uszlachetniał roturierów, nadawał im parostwa. Ogólem „za jego czasów zapomniano, że szlachta cieszy się przywilejami naturalnymi i należnymi tylko poprzez urodzenie.”[52] Filip Piękny przywłaszczył sobie przywilej – monopol na bicie monety, zmonopolizował sądyentralizując je w stolucy w postaci parlamentu paryskiego. Podwyższał podatki, psuł monetę. Zwołał po raz pierwszy Stany Generalne złożone z trzech stanów, bojąc się buntu z powodu nowych podatków i interdyktu Bonifacego VIII. Oto tyran.

Rzecz charakterystyczna, że zupełnie inaczej ocenia tego monarchę d’Antraigues, widzący za jego panowanie wzmocnienie państwa i przywrócenie równowagi między stanami naruszonej za czasów feudalnej anarchii… Procesy centralizacyjne aż do tej epoki uważa on za korzystne, ponieważ służyły przywróceniu status quo ante. Jednoczący i unifikujący państwo królowie obalali nadużycia stworzone w czasach anarchii, czyli uzurpację dokonaną przez szlachtę. Boulainviliers nie zgodziłby się na takie określenie, bowiem Frankowie – suweren i pan absolutny wszystkiego co jest pomiędzy Pirenejami a Strasburgiem niczego nie może sobie uzurpować, skoro wszystko jest jego; najwyżej prawa jego mogą być uszczplone. Król Filip Piękny zwołał także po kilkusetletniej przerwie stany w 1303 roku.

Głośne pomruki niezadowolenia wystraszyły jego następcę Filipa V. Władca ten nadaje poszczególnym prownicjom Karty, będące zapisem i potwierdzeniem starych praw, choć nie cofnął ojcowskiej uzurpacji w postaci monopolu bicia monety. Boulainviliers z lubością przedrukowuje w swych Lettres po kolei Karty wszystkich prowincji[53], aby szlachta czytająca jego dzieło mogła się z nimi zapoznać i pozbyć się narzuconej jej przez królów świadomości fałszywej, petryfikującej absolutyzm. Karty, pomimo różnic regionalnych, co do jednego są ze sobą zgodne: nie wolno monarsze nakładać podatków bez zgody stanów. Ta podstawowa wolność zanikła niestety we Francji, a przetrwała w Anglii.

Karty zostały potwierdzone przez Filipa VI, który zebrał jej w jeden, ogólnokrajowy dokument, porównywany przez Boulainviliersa do Wielkiej Karty Swobód w Anglii – dokument ten oczywiście starannie przedrukowuje, w tychże samych edukacyjnych celach[54]. Oastatnią próbą kompromisu interesu władców ze społecznym był ordonans z 1356 roku, stanowiący, że wszystkie trzy Stany, każdy z osobna, musi zgodzić ię na nowe podatki; że mają one prawo nadzorowania sposobu ich poboru; zakazujący sprzedarzy urzędów; prawo stanów do odwoływania nadużywających władzy urzędników królewskich; wreszcie sędziowie królewscy własnym majątkiem odpowiadają za sprawiedliwe wyroki. Królowie umowy tej nie dotrzymali. Potem nastąpiły mroki tyranii.

W czasach dla Boulainviliersa współczesnych nie dostrzega on ani śladu wolności. Magistrat o sprzedawalnych fotelach mają więcej do powiedzenia niźli szlachta podatki wzrosły ogromnie, przede wszystkim na utrzymanie dworu i pochłaniają „sumy olbrzymie”[55].

Boulainviliers nie przypomina sobie aby jakokolwiek król później ograniczał swoje wydatki; wszyscy woleli powiększać wpływy budźetowe. Rozrzutność króla to zły przykład, za którym idzie powszechne zepsucie obyczajów. Dziedziczni monarchowie są przezeń zawsze przedstawiani jako rozpustnicy, bezbożnicy, dusigrosze, a zarazem rozrzutni dandysi utrzymujący dwory, kochanki, faworytów i biurokrację. Typowy monarcha dziedziczny jest także skory do okrucieństw i gwałtów, a własne państwo traktuje jak prywatny folwark, lub, co gorzej, jako kraj podbity z którego trzeba wydusić jak największe kontrybucje. Najradykalniejszym przykładem takiego suwerena jest Karol V, który, gdy Stany odmówiły mu nowych podatków, najechał zbrojnie Paryż i sam ustalił ich wysokość – „Francja została potraktowana jak prawdziwy kraj podbity.”[56] Zarazem król jako ognisko zepsucia, promieniuje złymi obyczajami i niemoralnością na cały kraj i zatruwa przyzwoitą z natury szlachtę.

Tradycjonaliści arystokratyczni, podobnie jak liberałowie, uważają, że każda władza tak długo poszerza swoje kompetencje, aż nie napotka na zdecydowany opór – Boulainviliers stwierdza: „jest prawdą, że królowie zawsze czuwali albo sami, albo poprzez swych ministrów, aby wykorzystać błędy, urazy i nieuwagę wszystkich swoich poddanych” aby poszerzyć swą władzę[57]. Zaś „od czasów Karola Wielkiego, żaden monarcha dobrowolnie nie zrzekł się władzy arbitralnej, jaką soiągnął.”[58] Tradycjonaliści tego kierunku sprzeciwiają się także mentalności finansowej absolutystycznych monarchii, zakładających, że poddani mogą być biedni, byle tylko skarb państwa był pełen.

Awersja autora Lettres do absolutyzmu jest ogromna. W znacznej mierze wynika ona z sympatii żywionych przezeń do form, które my Polacy zowiemy „złotą wolnością” – min. pochwala on prawo do toczenia przez feudałów prywatnych wojen, a nawet do jus resistendi przeciwko królowi, o ile ten łamie zasady lenne[59]. W zasadzie jednak, preferuje on opór bierny, tak jak np. uczyniły to Stany uchwalając protestacyjną rezolucję przeciwko polityce Filipa Pięknego[60]. Z drugiej strony zdaje sobie sprawę z tego, że opór bierny nie ma większego efektu, a niezorganizowane wewnętrznei Stany ulegają zdyscyplinowanym i kierowanym jedną ręką biurokratom królewskim[61].

Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że autor Lettres wychwalał czasy feudalnej anarchii, a więc prymatu frankońskich feudałów. Wprost przeciwnie. Po pierwsze, o czym już wspominaliśmy, upadła wtedy etniczno – stanowa odrębność Franków; po drugie, z braku władzy suwerennej, na anarchii niezmiernie zyskał Kościół, stanowiący ekspozyturę pokonanych Galów. Kościół zaczął zastępować władzę polityczną dzięki swojemu autorytetowi moralnemu. Prawa polityczne zastąpiły kościelne, w formie rozejmów Bożych, przysiąg itp.

Czasy rozpasanej anarchii feudalnej potępia także d’Antraigues, chociaż z zupełnie innych przyczyn. Upadł wtedy autorytet króla, zapanował chaos, a szlachta wykorzystała brak protekcji ludu przez władcę do narzucenia chłopom poddaństwa, czyli, innymi słowy, ujarzmienia niegdyś wolnych ludzi. Odmienność ocen autora Expose wynika z tego, że centrum swiata nie stanowiła dlań frankońska arystokracja; wprost przeciwnie, jego ideałem była zdecentralizowana monarchia stanowa. Inna sprawa, że za tym nieco odmiennym ideałem krył się identyczny cel: supremacja szlachty w społeczeństwie. Jednakże d’Antraigues nie chciał aby była ona nieliczną grupą dyrygującą rzeszami niewolników, ale elitą w normalnym stanowym społeczeństwie[62]. Poddaństwo jest wypaczeniem konstytucji nadanej przez Karola Wielkiego.

Boulainviliers darzy wyraźną niechęcią hierarchię kościelną; raz, że była on dlań zawsze podejrzana o sprzyjanie Galom; dwa, że wyraźnie jej zazdrościł. Szlachta nie umiejąc czytać i pisać ugruntowała swoje prawa na tradycji, która okazała się dość wątłym fundamentem; Kościól zaś oparł się na dokumentach pisanych, dzięki czemu obronił swoje przywileje wymachując zapisanymi po łacinie, a więc w języku niezrozumiałym dla królów, papierami[63]. W ten sposób pismo, a więc sztuka monopolizowana przez klerków – Galów, wzięła prymat nad tradycją.

Alexis de Toqueville pisał, że ostatnie siedemset lat historii Francji to posuwanie się i sukcesy idei absolutyzmu i egalitaryzmu nad żywym i hierarchicznym społeczeństwemstanowym; Boulainviliers, żyjąc sto lat wcześniej, oceniał ten proces na sześćset lat[64]. O ile jednak Tocqueville widział w tym procesie postępy centralizmu, o tyle Boulainviliers, formę buntu Galów pod przywództwem królów przeciwko prawowitej strukturze spoecznej.

Tradycjonaliści tego kierunku mało piszą o teraźniejszych stosunkach. W liczących siedemset stron Lettres Boulainviliersa o współczesności znajdujemy jedno jedyne zdanie: „administracja kardynała Richelieu i panowanie Ludwika XIV, uczyniło w tym względzie (centralizacji i etatyzacji – A.W.) więcej przez 90 lat, niż wszystkie przedsięwzięcia poprzednich królów w ciągu 1200 lat.”[65] Krótko, lecz wystarczająco.

Boulainviliers, pomimo tak krytycznego dla starożytnych elit położenia nie traci jednak optymizmu: „mam nadzieję, że wśród licznych naszych potomków znajdzie się jakiś, który dostrzeże mrok w jakim żyjemy, aby zwrócić naszemu imieniu jego starożytny blask.”[66] Boi się jedynie, że potomkowie arystokracji zapomną smak wolności, bowiem „prawdziwe i stałe przyjemnościa są nieznane tym, którzy nie wiedzą co to wolność.”[67]

W czasie Rewolucji tradycjonaliści arystokratyczni będą bronić francuskiej tradycji polityczno – prawnej i uznawać jako jedyną legalną konstytucję, tę, która pochodzi z tradycji. Ludzie aktualnie żyjący nie mają prawa jej zmieniać, ponieważ suwerenem nie jest ani król, ani stan Pierwszy, ani Trzeci, ani nawet cały naród jako całość; nie jest nim nawet król wespół z narodem. Suwerenem jest po prostu tradycja. Opisując podobne na ten temat poglądy Adama Mullera Ryszard Skarzyński pisze: „Suwerenem jest władza wszystkich członków narodu pojmowanego jako byt historyczny. Nie są to wyłącznie ludzie aktualnie żyjący, lecz także minione i przyszłe generacje.”[68]

D’Antraigues dowodzi prawomocności suwerenności konstytucji poprzez porównanie państwa do organizmu, a konkretnie do organizmu ludzkiego, bowiem stwierdza, że u człowieka charakter kształtuje się w czasie dojrzewania, a więc w okresie dziecięcym; potem nie zmienia się. „Dzieciństwem” Francji było Sredniowiecze, które stworzyło chatakter „którego pochód stuleci nie może zniszczyć.”[69]

Widać więc, że wszelka innowacja prawna Rewolucji ex definitione jest nieważna, ponieważ nie ma jakiegokolwiek ludzkiego ciała mającego kompetencję dokonywania zaplanowanych z góry zmian konstytucyjnych. Wszelkie takie zmiany d’Antraigues określa mianem „uzurpacji” i „dzieła tyranów”[70]. Konsekwentnie, „uzuracja” zaczęła się już w chwili zgody króla na obradowanie łączne stanów, ponieważ skoro tradycja – suweren mówiła, że każdy obraduje oddzielnie, to było to pierwsze naruszenie prawa.

Była to pierwsza uzurpacja Rewolucji, lecz w zasadzie dla autora Expose naruszenie prawdziwego ładu jest znacznie starsze. D’Antraigues uwaza bowiem, ze naturalny porządek panował we Francji od Chlodwiga do 1614 roku – daty ostatniego zwołania Stanów Generalnych przez regentkę Marię Medici. O despotyźmie można mówić dopiero po tym czasie. Jak więc widać, d’Antraigues dużo przychylniej niż Boulainviliers ocenia francuską historię i dzieje wolności nad Loarą. Koniec wolności nie łączy się u niego ze schyłkiem Sredniowiecza, lecz niezwoływaniem Stanów Generalnych, a więc z datą 1614 roku.

Nie znaczy to, że d’Antraigues nie dopuszcza możliwości aby dorosły naród nie mógł poprawiać swojej konstytucji – wprost przeciwnie, może to czynić, byle tylko działo się to ewolucyjnie i z poszanowaniem tradycji. Modelem takich przemian jest dlań Anglia. Państwu zasklepionem w bezruchu grozi upadek.

Pojawia się oczywiście pytanie, które zmiany są ewolucyjne, a które takimi nie są. Dlaczego nie były takimi zmiany sposobu obradowania stanów w 1789r.? Autor Expose na powyższe pytanie nie odpowiada. Wydaje się, że uważa, że jedynym traybunałem mogącym prawidłowo osądzić czy zachodzące zmiany jest sumienie samego arystokratycznego tradycjonalisty. Tylko on jeden ma świadomość i poczucie co jest zgodne z tradycją, a co jest zmianą rewolucyjną. W ten sposób konserwatysta, w imieniu tradycji, domaga się uzyskania statusu suwerena – trybunału konstytucyjnego, mającego prawo veta w stosunku do wszelkich ustaw i zmian prawnych.

Nieprawowitość zmiany polega na przeprowadzeniu jej ez pogwałcenia prawa i jeżeli jest ona dobra dla narodu. Jednakże, przy takim założeniu, niektórych zasad nie da się zmienić, jak choćby sposobu obrad Stanów, bowiem nie ma w prawie zapisu mówiącego kto może ten stan zmienić[71]. To domena suwerennej tradycji; zasada niezmienialna. Mamy w tym wypadku doczynienia z ideą podobna do tej jaka przyświecała Kelsenowi – prymat prawa nad państwem, polityką i decyzją – za co tak bardzo krytykował go Carl Schmitt[72].

Ocena d’Antraiguesa historii Francji jest jednak zupełnie inna niż Boulainviliersa, bowiem akceptuje on jej historię do 1614 roku, ponieważ sam w sobie naganny proces absolutyzacji i centralizacji władzy był przeprowadzany ewolucyjnie i zgodnie z istniejącym prawem. Stanowisko takie różni go od autora Lettres, który wszelkie zakusy centralizacyjne postrzega zawsze jako bezprawne, wymuszone terrorem, przekupstwem lub zachodzące dzięki oszukaniu przez królów poddanych i nie przestrzeganiu przez tych pierwszych umów[73]. Istniejacapo 1614 roku konstytucja, chociaż zbyt centralistyczna, to jednak zapewniła równowagę społeczną, równowagę stanów.Boulainviliers przewraca się w grobie gdy słyszy takie deklaracje, ale też jego cele i autora Expose są całkowicie dyferentne: autor Lettres chciał zakonserwować władztwo Francuzów, a jego młodszy kolega jedynie decentralizację państwa.

Nie dziwi nikogo aprobata d’Antraiguesa dla samej idei zwołania Stanów w 1789 roku. Ocenia on bardzo pozytywnie cele monarchy, który chciał zerwać z prawie dwuchstletnią tradycją absolutyzmu i dokonać decentralizacji państwa. Jego celem był więc powrót do ładu prawdziwego, wiecznego jaki Bóg przeznaczył Francji[74].

Rzecz ciekawa, że d’Antraigues jako zmianę gwałtowną postrzega nie tylko Rewolucje, ale także idee globalnej kontrrewolucji, postrzeganej przezeń jako sztuczny powrót do przeszłości. Na tym tle interesująco wygląda decyzja d’Antraiguesa aby nie powracać po 1814 roku do ojczyzny, ale osiedlić się w Rosji, poniewaz tam tylko pozostało jeszcze prawdziwe Sredniowiecze; ostatni kraj nietknięty przez racjonalizm i nowożytną filozofię[75]. Nie mogąc restaurować u siebie Sredniowiecza, kontrrewolucyjny tradycjonalistyczny arystokrata wybiera emigrację, zgodnie z zasadą opularną w jego środowisku arystokratycznym ubi bene, ibi patria[76]. Jeszcze w 1796 roku d”Antraigues pisze: „Ojczyzna jest pustym słowem, jeżeli słowo to nie oznacza całokształtu praw pod którymi się żyło; oto co tworzy ojczyznę. Ojczyzna pojęta jako terytorium nic nie mówi ludzkiemu sercu. Kochać ojczyznę kiedy gubi ona swoje prawa, obyczaje, zwyczaje, to absurdalna idolatria (…) Francja bez króla jest dla mnie tylko trupem a kocha się nie zmarłych, ale wspomnienia o nich.”[77]

Dlaczego d’Antraiguesowi nie podobała się Restauracja? Ponieważ kontrrewolucjoniści próbowali powrócić do stanu z 1789 roku, a więc do okresu despotyzmu. Należało wrócić do 1614 roku, czyli monarchii patriarchalnej, a nie absolutnej, czy, jak się to w efekcie stało, do konstytucyjnej. Sensem kontrrewolucji nie była bowiem prosta restauracja tego co było, ani nawet oddanie zagrabionych dóbr, tytułów i urzędów. Jej istotą powinno być integralne przywrócenie prawdziwego ładu, łladu wiecznegol, ordo, czyli wyplenienie z konstytucji narodowej wszystkiego tego co jest w niej obce i nierzeczywiste[78]. Porównując to stwierdzenie z ostatnim cytatem na temat ojczyzny możemy zrozumieć dlaczego autor Expose wzgardzi Francją i zostanie na obczyźnie: Francja nie jest już Francją; stała się dla tradycjonalisty tylko pojęciem geograficznym. Prawdziwa ojczyzna ma charakter wieczny, prawdziwy, a na ziemi bytuje tam gdzie jest prawdziwa konstytucja, czyli Sredniowiecze. D’Antraigues najprawdopodobniej uznał, że Rosja lepiej spełnia te warunki niźli kraj ojczysty. Jest to ważne o tyle, że dla myśliciela tego świat ma charakter dualistycznej alternatywy: albo starożytna konstytucja, albo nieład, anarchia, której jedną z odmian jest despotyzm – anormią jest każdy stan odczodzący od porządku wiecznego[79]. W 1815 roku jedyną legalną formą była konstytucja z 1614 roku. Skoro do niej nie powrócono, to d’Antraigues nie widzi dla siebie miejsca w starym – nowym ustroju. Czy rządzić będą innowatorzy w stylu Robespierre’a czy Ludwika XIV, a nawet Chateaubrianda jest dlań sprawą zupełnie obojętną – „wszystko co nie podlega starożytnym prawom jest dla nas rebelią”[80].

Restauracja, która nie powróci do zasad 1614 roku oznacza wskrzeszenie złego ładu, a więc z natury rzeczy nietrwałego; nie ma więc sensu: „Jeśli jest jakiś srodek aby powstrzymać upadek Europy, to jest nim zmuszenie ludzi do posłuszeństwa starożytnym prawom, do respektowania starożytnych konstytucji; w tym celu trzeba aby sami królowie je respektowali.”[81]

Adam Wielomski

——————————————————————————–

[1] H. de Boulainviliers: Essai sur la noblesse de France. Amsterdam 1732, passim; tenże, Lettres, t.I, s.64.

[2] H. d’Antraigues: Expose…,s.20.

[3] Ibidem, s.18-23; także H. d’Antraigues: Expose…, s.18.

[4] Ibidem, s.24-27, 41-42.

[5] D’Antraigues twierdzi zaś, że miał takie prawa od zawsze – zob. Expose…, s.19.

[6] Ibidem, s.16-17, 42-43.

[7] H. de Boulainviliers: Lettres sur les anciens parlamens de France que l’on nomme Etats – Generaux. Londres 1753, t.I, s.2.

[8] H. d’Antraigues: Essai, s.16.

[9] H. de Boulainviliers: Essais sur…, s.1, 8.

[10] H. d’A: Essai. s.60.

[11] Ibidem, s.44-46, 59.

[12] Ibidem, s.58.

[13] H. d’A. Expose…s.65-66.

[14] Ibidem, t.II, s.86.

[15] Ibidem, t.II, s.86-102.

[16] Ibidem, s.109-17.

[17] H. d’Antraigues: Expose. s.62. Podobne opinie znajdujemy u de Maistre’a w Etude sur la souverainete. Lyon 1884, s.334, 344 i nast.

[18] H. de Boulainviliers: Lettres sur…, t.I, s.34-36.

[19] Ibidem, t.I, s.43.

[20] H. de Boulainviliers: Lettres sur…, t.I, s.61.

[21] d’Antr, expose, s.27.

[22] Ibidem, t.I, s.75.

[23] H d’Antraigues: Expose…, s.17.

[24] Ibidem, s.66-67.

[25] d’antr, expose, s.31.

[26] Ibidem, s.147.

[27] H. de Boulainviliers, Lettres sur…., t.I, s.62.

[28] Ibidem, t.III, s.175.

[29] Rzecz ciekawa, że podobne stanowisko znajdujemy u polskiego przedstawiciela tradycjonalizmu arystokratycznego, a mianowicie u Henryka Rzewuskiego; jako przykład można podać, że w głośnej powieści Listopad chłopi zawsze orzą pole, podają dzban itp. Nigdy zaś nie występują jako bohaterowie, choćby drugoplanowi; nigdy nic nie mówią, a tylko wykonują polecenia. – w Listopadzie pierwsze słowa wypowiedziane przez nie-szlachcica padają dopiero na 553 stronie! (wg, wydania krakowskiego z 1923r.)

[30] H. d’Antraigues, op.cit., s.IV.

[31] Ibidem, s.IV-V.

[32] H. de Boulainviliers, op.cit., s.160 i nast.

[33] Ibidem, s.206-07.

[34] Ibidem, s.172. Prawdopodobnie chodzi tu autorowi o to, że są one w zasadzie niezależne, istnieją jednak pewne formuły pozwaljące monarsze ominąć osąd parlementów, a mianowice wydanie prawa jako tzw. postanowienie króla w radzie, oraz tzw. lit de justice – zob.K.Krasowski, M. Krzymkowski, K. Sikorska-Dzięgielewska, J. Walachowicz: Historia ustroju państwa. Poznań 1993, s.110.

[35] d’antr, expose, s.33.

[36] H. de Boulainviliers: Lettres sur…, t.I, s.34.

[37] Ibidem, t.I, s.60; t.I, s.128.

[38] H. de Boulainviliers, op.cit., s.214-25; t.III, s.159.

[39] Ibidem, t.II, s.178; t.III, s.45.

[40] Ibidem, t.III, s.47-57; 91-97.

[41] Ibidem, s.230-99.

[42] H. de Boulainviliers: Lettres sur…, t.I, s.14; t.I, s.144; „niewiedza – pisze Boulainviliers – była prawdziwą przyczyną upadku szlachty.” (t.I, s.152).

[43] Ibidem, t.I, s.130-35.

[44] Ibidem, t.II, s.175.

[45] Ibidem, t.I, s.217.

[46] Ibidem, t.III, s.110.

[47] Ibidem, t.III, s.69-71.

[48] zob. K. Mannheim, op.cit., s.45-47.

[49] H. de B, Lettrres sur…, t.I, s.175; A. de Toqueville: O dem.

[50] H. de B, Lettres…., t.I, s.203-13.

[51] Ibidem, t.III, s.117.

[52] Ibidem, t.I, s.216.

[53] Ibidem, t.II, s.29 i nast.

[54] Ibidem, t.II, s.124 i nast.

[55] Ibidem, t.III, s.22.

[56] Ibidem, t.III, s.11.

[57] Ibidem, t.II, s.223. Władimir Sołowiow w wiele lat później nazwie taką postawę „archaicznym liberalizmem” (cyt. za: A. Walicki: W kregu konserwatywnej utopii. Warszawa 1964, s.204-05.)

[58] Ibidem, t.II, s.177-78; t.III, s.123.

[59] H. de B: Lettres sur…, t.I, s.169-70.

[60] Ibidem, t.II, s.28.

[61] Ibidem, t.II, s.158-59.

[62] H. d’Antr, expose, s.23-26, 28..

[63] H. de Boulainviliers: Lettres sur…, t.I, s.153.

[64] A. de Toqueville: O demokracji w Ameryce. ; H. de Boulainviliers: Lettres sur…, t.I, s.145.

[65] Ibidem, t.III, s.117.

[66] Ibidem, s.228.

[67] Ibidem, t.III, s.118.

[68] R. Skarzyński: Konserwatyzm. (maszynopis), s.143.

[69] H. d’Antraigues, op.cit., s.13.

[70] H. d’Antraigues, op.cit., s.8.

[71] Jest jednak wiadome, kto uchwalił takie prawo Dokonano tego w 1355 roku. Wniosek taki poparli wtedy min. przedstawiciele Stanu Trzeciego (ibidem, s.41).

[72] Zob. C.M. Herrera: La polemica Schmitt – Kelsen sobre el guardian de la constitucion, w: Revista de estudios politicos, nr.86/1994, s.195-228.

[73] H d’Antraigues: Expose, s.16.

[74] H. d’Antraigues: Expose…, s.16.

[75] F. Baldensperger: Le mouvement des idees dans l’emigration francaise 1789-1815. t.i, s.329.

[76] O ewolucji francuskich kontrrewolucjonistów od kosmopolityzmu do romantycznego przywiązania do ojczyzny i narodu intersująco pisze F. Baldensperger, op. cit., t.I, s.298 i nast.

[77] cyt. za: L. Pingaud: Un Agent secret sous la Revolution et l’Empire. Paris 1893, s.94.

[78] d’Antr, Expose…, s.58.

[79] Ibidem, s.64.

[80] H. d’A: Memoire., s.VII.

[81] Ibidem, s.VIII.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Boulainviliers i d’Antraigues. O tradycjonalizmie neofeudalnym we Francji”

  1. Sukces rewolucji był wpisany już w poprzednie 175 lat ewolucji tamtejszego ustroju. To kolejni królowie (i ich pierwsi ministrowie) dążyli do centralizacji, rwali tradycyjne więzi i hierarchię panującą na ziemiach Królestwa, odcinali się od swojego naturalnego, szlacheckiego zaplecza, zostając sam na sam ze stanem trzecim z jego rodzącą się ideologią i uzyskanym statusem jedynych elit lokalnych, której to roli pozbawiono dawnych feudałów. Trzeba więc było słuchać neofeudałów…

  2. Bardzo ciekawy artykuł. Choć rusofilski i antyklerykalny konserwatyzm bardziej kojarzy mi się z p. prof. A. Duginem i jego zwolennikami na całym świecie niż z tradycjonalistycznym kanonem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *